- Nie przepraszaj. - powiedziałam. - Każdemu mogło się zdażyć. A poza tym, co się stało, to się nie odstanie. Lepiej chodźmy poszukać wyjścia.
Moja odpowiedź wyraźnie zdziwiła basiora. Mnie samą trochę też... No ale, zawsze znajdzie się wyjście... A w razie co przekopiemy się przez głazy za może niecaly miesiąc... cóż, wody i odebnego tu jedzenia wystarczy na tyle czasu. Chyba.
Ale nie zagłębiając się w ten temat - wyjście powinno być gdzieś na widoku.
Sebastian błądził właśnie bezradnym wzrokiem po ścianach, próbując znaleźć wyjście. Ja natomiast, bacznie przyglądałam się prawie wszystkiemu, doszukując się podejrzanych miejsc - wyglądających jak ukryte wyjścia.
Sebastianku? Co wymyślisz...? ^^
Strony
▼
piątek, 25 maja 2018
Od Claudii CD Riley
- To jak, zrobimy to jak za starych dobrych czasów, czy w nowy sposób? - zapytała Riley uśmiechając się do mnie.
- Możesz go przestraszyć, a ja mogę go złapać... jak za starych dobrych czasów. - zachichotałam pod nosem.
Zakradłam się z drugiej strony. Ril bacznie mnie obserwowała. W końcu dałam jej znak łapą. Wadera wyskoczyła z ukrycia, płosząc bażanta prosto w moją stronę. Ja natomiast wyskoczyłam, i niczym ludzki ,,odkurzacz terminator 2000'' ugryzłam go. Po chwili padł.
Przyznam szczerze, że lubię ptaki, i to strasznie mocno, nie zabijam ich; aczkolwiek... bażanty traktuję jak zwykłą zwierzynę łowną. Dziwne, ale prawdziwe.
- No, to może... zjesz pierwsza? - zapytałam z uśmiechem.
Rilu?^^
- Możesz go przestraszyć, a ja mogę go złapać... jak za starych dobrych czasów. - zachichotałam pod nosem.
Zakradłam się z drugiej strony. Ril bacznie mnie obserwowała. W końcu dałam jej znak łapą. Wadera wyskoczyła z ukrycia, płosząc bażanta prosto w moją stronę. Ja natomiast wyskoczyłam, i niczym ludzki ,,odkurzacz terminator 2000'' ugryzłam go. Po chwili padł.
Przyznam szczerze, że lubię ptaki, i to strasznie mocno, nie zabijam ich; aczkolwiek... bażanty traktuję jak zwykłą zwierzynę łowną. Dziwne, ale prawdziwe.
- No, to może... zjesz pierwsza? - zapytałam z uśmiechem.
Rilu?^^
czwartek, 24 maja 2018
Od Lizzie CD Genevieve
- Tu nie chodzi o ,,kogoś"... - wyszeptałam.
Moje myśli cały ten czas nie miały ochoty zmienić barwy. Były szare i ponure... Może nawet trochę czarne? A z resztą, to i tak nie jest ważne! To są tylko moje prywatne myśli, co oznacza że są nieważne i nikogo nie powinny obchodzić... Ahh, dlaczego świat obdarzył mnie tak niską samooceną?
A, wiem! Jestem tak okropna że świat stara się mi to uświadomić! Bingo!
- Wiesz, Gen... jestem najgorsza na świecie... głupia, dziwna, brzydka... - wytarłam łapą łzę która to w niemiły wposób spływała po mojej sierści. Zapewne mówiąc to wyszłam na jeszcze większą idiotkę...
Gevevieve się nie odzywała, myślała. Dopiero po ,,długiej chwili" ciszy wyglądała, jakby właśnie miała coś powiedzieć.
Genuś? ^^ taka już Lizzie jest... xD
Moje myśli cały ten czas nie miały ochoty zmienić barwy. Były szare i ponure... Może nawet trochę czarne? A z resztą, to i tak nie jest ważne! To są tylko moje prywatne myśli, co oznacza że są nieważne i nikogo nie powinny obchodzić... Ahh, dlaczego świat obdarzył mnie tak niską samooceną?
A, wiem! Jestem tak okropna że świat stara się mi to uświadomić! Bingo!
- Wiesz, Gen... jestem najgorsza na świecie... głupia, dziwna, brzydka... - wytarłam łapą łzę która to w niemiły wposób spływała po mojej sierści. Zapewne mówiąc to wyszłam na jeszcze większą idiotkę...
Gevevieve się nie odzywała, myślała. Dopiero po ,,długiej chwili" ciszy wyglądała, jakby właśnie miała coś powiedzieć.
Genuś? ^^ taka już Lizzie jest... xD
Od Anarii CD Genevieve
Pomogłam Gen podeprzeć się na moim boku. Obydwie wyszłyśmy z jaskini, stąpając ostrożnie. Z jednej strony, byłam nieco zaniepokojona, a z drugiej, myślałam, czy Gen przypadkiem nie ma lęku wysokości... Lub wspomnienia z nią związanego... Chociaż w sumie, jeżeli zechce, to mi powie, a jeśli nie, to nie.
Gen położyła się przed jaskinią, wlepiając wzrok w glebę.
Po chwili namysłu, postanowiłam, że ułożę się z metr od niej.
- Już w porządku? - zapytałam wlepiając swój niepewny wzrok w pysk wadery.
- Ch-chyba tak... Nic mi nie będzie... - mruknęła.
- W razie co, pamiętaj, że możesz liczyć między innymi na moją pomoc...
Gensiu? ^^
Gen położyła się przed jaskinią, wlepiając wzrok w glebę.
Po chwili namysłu, postanowiłam, że ułożę się z metr od niej.
- Już w porządku? - zapytałam wlepiając swój niepewny wzrok w pysk wadery.
- Ch-chyba tak... Nic mi nie będzie... - mruknęła.
- W razie co, pamiętaj, że możesz liczyć między innymi na moją pomoc...
Gensiu? ^^
Od Anarii CD Maxine
Po jakimś czasie zaczęło mi się kręcić w głowie. Zamknęłam oczy, widziałam przed nimi różne wizje. Widziałam jakieś dziwne wilki... Pierwszą z nich była biała wadera, o niebieskich oczach. Towarzyszył jej rudy lis, z lampą wystającą z pleców, i świecącymi na niebiesko oczami. Drugą zaś, była wadera o świecących na żółto oczach. Była mocno wychudzona, a jej sierść miała dziwną barwę - coś między zielonym, szarym, i niebieskim. Trzeci był basior - czarno-szary wilk o świecących na niebiesko oczach. Na jego plecach siedział kruk. Czwartym wilkiem był basior, ubrany w coś, co przypominało zbroję. Miał migdałowe oczy, i szaro-brązową sierść. Piąta była wadera, która wyglądała, jakby miała na sobie galaktykę. Szóstym wilkiem była wadera o dziwnym, i skomplikowanym do opisania umaszczeniu - za głową miała pióra pasujące do jej sierści. Dodatkowo miała złote oczy. Obok niej stał siódmy wilk - wadera, cała biała, o złotych oczach. Każdy z wilków otoczony był jakąś niewidzialną aurą... pierwsza wywoływała dziwne, nieznane mi jeszcze uczucie, druga zaś budziła strach i niepokój, trzecia wywoływała smutek, czwarta chęć do wali, piąta silne pragnienie czegoś, szósta, jakby to opisać, dodawała siły, a siódma, wywoływała spokój. Dziwna sceneria... Jeszcze dziwniejsze, że trzy ostatnie wilki mówiły do mnie. Mówiły, abym się nie poddawała, abym odnalazła w sobie siłę do walki, i abym nie wątpiła w marzenia.
W pewnym momencie usłyszałam znajome głosy, które w mojej głowie brzmiały bardzo cicho. Głosy były niewyraźne, jednak tak bliskie, że je rozpoznałam. Chciałam odpowiedzieć, jednak nie miałam siły. Poczułam jak silne, ciepłe łapy mnie podnoszą. Odpłynęłam.
W pewnym momencie usłyszałam znajome głosy, które w mojej głowie brzmiały bardzo cicho. Głosy były niewyraźne, jednak tak bliskie, że je rozpoznałam. Chciałam odpowiedzieć, jednak nie miałam siły. Poczułam jak silne, ciepłe łapy mnie podnoszą. Odpłynęłam.
Maxiniu mój? ^^
Od Arona CD Maxine
Miny moich rodziców raczej nie wyrażały dokładnie tego co teraz myśleli. Jednakże po chwili odpowiedzieli.
- To cudownie, na pewno się tam pojawimy! - powiedziała mama.
Mnie, jak i zarówno Max nieco ulżyło.
- Właściwie, to macie może w planach... wiecie, mieć dzieci? - zapytał tata.
W tym momencie moje spojrzenie niezręcznie zetknęło się ze spojrzeniem Max. Zepewne też pomyślała o tym co ja, mianowicie ,,Kolejna osoba o to pyta...".
W sumie, to ja osobiście nie jestem przeciwny dla tego pomysłu. Uważam że nadawalibyśmy się na rodziców... Jestem ciekaw czy Maxi też tak uważa...
W pewnym, momencie Max spojrzała na rodziców. Po jej oczach widziałem, że chce im odpowiedzieć.
Maxisiu? ^^
- To cudownie, na pewno się tam pojawimy! - powiedziała mama.
Mnie, jak i zarówno Max nieco ulżyło.
- Właściwie, to macie może w planach... wiecie, mieć dzieci? - zapytał tata.
W tym momencie moje spojrzenie niezręcznie zetknęło się ze spojrzeniem Max. Zepewne też pomyślała o tym co ja, mianowicie ,,Kolejna osoba o to pyta...".
W sumie, to ja osobiście nie jestem przeciwny dla tego pomysłu. Uważam że nadawalibyśmy się na rodziców... Jestem ciekaw czy Maxi też tak uważa...
W pewnym, momencie Max spojrzała na rodziców. Po jej oczach widziałem, że chce im odpowiedzieć.
Maxisiu? ^^
Od Bruna CD Jerry'ego
- W sumie... Co byś powiedział na wielką porcję wywaru z imbirem, miodem i ziołami? Moglibyśmy zanieść po trochu dla każdego z członków rodziny...
- Niezły pomysł! Skoczmy tylko po potrzebne składniki, i spotkajny się w...
- U mnie? - zapytałem.
- Jeśli nie będzie ci przeszkadzać... to dobrze. - powiedział. Zaraz po tym pobiegł w stronę nory.
Udałem się do swojej spiżarni, i przygotowałem imbir, miód, jeżyny (jako zamiennik cytryny), i odrobinę cukru trzcinowego.
Po jakimś czasie zjawił się Jerry, z kilkoma laskami cynamonu, imbirem, jeżynami i miodem.
Jerry rozpalił małe ognisko pod kociołkiem, a ja wlałem do niego wodę.
Za pomocą pazurów ,,starkowaliśmy" imbir, który to zaraz po tym wrzuciliśmy do kociołka. Następnie dodaliśmy cynamon. Po chwili wszystko wymieszaliśmy za pomocą grubych patyków. Gdy ogień zgasł, i wszystko się zagotowało, wlaliśmy miód, sok z jeżyn, i wsypaliśmy nieco cukru z trzciny. Wszystko dokładnie wymieszaliśmy, i poprzelewaliśmy do aż 20 ,,butelek". Zanieśliśmy po jednej dla Anarii, Lerego, Holly, Riley, Claudii, Belli, Jake'a, Lizzie, Arona, Maxine, Genevieve i Nastii - byłyo to więc 12 butelek. Pozostałe 8 podzieliliśmy równo między sobą - każdy wziął 4.
- Fajnie się razem pracowało... - powiedziałem nieśmiało.
Jerry? ^^
- Niezły pomysł! Skoczmy tylko po potrzebne składniki, i spotkajny się w...
- U mnie? - zapytałem.
- Jeśli nie będzie ci przeszkadzać... to dobrze. - powiedział. Zaraz po tym pobiegł w stronę nory.
Udałem się do swojej spiżarni, i przygotowałem imbir, miód, jeżyny (jako zamiennik cytryny), i odrobinę cukru trzcinowego.
Po jakimś czasie zjawił się Jerry, z kilkoma laskami cynamonu, imbirem, jeżynami i miodem.
Jerry rozpalił małe ognisko pod kociołkiem, a ja wlałem do niego wodę.
Za pomocą pazurów ,,starkowaliśmy" imbir, który to zaraz po tym wrzuciliśmy do kociołka. Następnie dodaliśmy cynamon. Po chwili wszystko wymieszaliśmy za pomocą grubych patyków. Gdy ogień zgasł, i wszystko się zagotowało, wlaliśmy miód, sok z jeżyn, i wsypaliśmy nieco cukru z trzciny. Wszystko dokładnie wymieszaliśmy, i poprzelewaliśmy do aż 20 ,,butelek". Zanieśliśmy po jednej dla Anarii, Lerego, Holly, Riley, Claudii, Belli, Jake'a, Lizzie, Arona, Maxine, Genevieve i Nastii - byłyo to więc 12 butelek. Pozostałe 8 podzieliliśmy równo między sobą - każdy wziął 4.
- Fajnie się razem pracowało... - powiedziałem nieśmiało.
Jerry? ^^
Od Claudii CD Jerry'ego
- W sumie... Moglibyśmy udać się na mały spacer po lesie, i obgadać te wszystkie tematy... Wiesz, mamy sporo zaległości. - uśmiechnęłam się. - No, chyba że masz coś przeciwko mojemu towarzystwu...
- W sumie, to i tak lepsze to niż nic. - stwierdził basior.
Podnieśliśmy się więc z ziemi, i wolnym, aczkolwiek nie za wolnym krokiem ruszyliśmy w las.
Czas zdawał się płynąć spokojnie, bez żadnych przyspieszeń czy zwolnień. Przegadaliśmy tematy z dzieciństwa, i z nieco późniejszych czasów. Podsumowując - rozmowa nie należała do nudnych.
- A jak się mają u ciebie ostatnie wydarzenia? Poza wpadaniem w krzaki. - uśmiechnął się.
- No..w sumie to nic wielkiego... Bardzo dużo rozmyślam... No i biegam.
Jerry? ^^
- W sumie, to i tak lepsze to niż nic. - stwierdził basior.
Podnieśliśmy się więc z ziemi, i wolnym, aczkolwiek nie za wolnym krokiem ruszyliśmy w las.
Czas zdawał się płynąć spokojnie, bez żadnych przyspieszeń czy zwolnień. Przegadaliśmy tematy z dzieciństwa, i z nieco późniejszych czasów. Podsumowując - rozmowa nie należała do nudnych.
- A jak się mają u ciebie ostatnie wydarzenia? Poza wpadaniem w krzaki. - uśmiechnął się.
- No..w sumie to nic wielkiego... Bardzo dużo rozmyślam... No i biegam.
Jerry? ^^
sobota, 19 maja 2018
Od Sebastiana CD Holly
Zatrzymałem się na widok światła na końcu tunelu, które zbyt bardzo przywodziło mi na myśl wizję śmierci klinicznej. A wszystko, co jest związane z umieraniem, znajduje się na liście "Rzeczy, których nie zrobię aż do 50-tki", wraz z tańczeniem na stole przed alfami czy posiadaniem więcej niż trzech szczeniaków. Czyli śmierci mówimy stanowcze być może. Bo ja nigdy mistrzem w planowaniu nie byłem, list też nie lubię. Bo żem skomplikowany chłopak jest.
Po chwili krótkiego namysłu, podniosłem ogon i dumnie pobiegłem przed siebie. Holly zdawała się słabo oponować, lecz ostatecznie potruchtała za mną, jednak już bez typowej dla mnie pewności siebie.
- Nie wiem, czy powinniśmy.. - zaczęła, milknąc jednak na widok tego, co się ukazało nam po wkroczeniu w światło. Znaleźliśmy się w zupełnie innym świecie, wyglądającym jak ogromna, wysoka jaskinia, oświetlona przez lśniące kryształy. Miękka trawa pod naszymi łapami miała niezwykle jasny odcień, a gdzieś w oddali dało się usłyszeć szum wodospadu. Wbiegłem na środek polany, podrywając w powietrze białe nasionka mleczu.
- Patrz, jak cudownie! - krzyknąłem, kręcąc się wokół. Zatrzymałem się jednak na widok stada jeleni, które pasły się spokojnie w małym zagajniku w dole. Holly podeszła do mnie, aby lepiej przyjrzeć się zwierzętom, kiedy huk rozległ się w okolicy, a kamienie spadły na ziemię. Wraz z waderą zdążyliśmy się schować, lecz kiedy wilczyca wyjrzała z krzaków, wydała z siebie jedynie ciche "o nie".
Wysunąłem pysk z kryjówki i zmierzyłem wzrokiem zatarasowane przejście, którego bez pomocy z zewnątrz nie oczyścimy. Podkuliłem nieco ogon i uszy.
- Przepraszam.. To moja wina, Holly..
<Holly?>
Po chwili krótkiego namysłu, podniosłem ogon i dumnie pobiegłem przed siebie. Holly zdawała się słabo oponować, lecz ostatecznie potruchtała za mną, jednak już bez typowej dla mnie pewności siebie.
- Nie wiem, czy powinniśmy.. - zaczęła, milknąc jednak na widok tego, co się ukazało nam po wkroczeniu w światło. Znaleźliśmy się w zupełnie innym świecie, wyglądającym jak ogromna, wysoka jaskinia, oświetlona przez lśniące kryształy. Miękka trawa pod naszymi łapami miała niezwykle jasny odcień, a gdzieś w oddali dało się usłyszeć szum wodospadu. Wbiegłem na środek polany, podrywając w powietrze białe nasionka mleczu.
- Patrz, jak cudownie! - krzyknąłem, kręcąc się wokół. Zatrzymałem się jednak na widok stada jeleni, które pasły się spokojnie w małym zagajniku w dole. Holly podeszła do mnie, aby lepiej przyjrzeć się zwierzętom, kiedy huk rozległ się w okolicy, a kamienie spadły na ziemię. Wraz z waderą zdążyliśmy się schować, lecz kiedy wilczyca wyjrzała z krzaków, wydała z siebie jedynie ciche "o nie".
Wysunąłem pysk z kryjówki i zmierzyłem wzrokiem zatarasowane przejście, którego bez pomocy z zewnątrz nie oczyścimy. Podkuliłem nieco ogon i uszy.
- Przepraszam.. To moja wina, Holly..
<Holly?>
Od Siergieja CD Riley
Tafla wody przede mną poruszała się delikatnie wraz z podmuchami wiatru, wprawiając w ruch odbicie moje i oddalonej nieco wilczycy. Zastanawiałem się nad jej słowami, analizowałem ostatnie wydarzenia. Ona nic nie wiedziała. Zupełnie nic. Bo gdyby tak było, uciekłaby na sam mój widok. Nie bez powodu zwą mnie Bestią z Syberii, prawda? Na to wychodzi, że zawędrowałem na tyle daleko, aby zacząć nowe życie bez bagażu przeszłości. I bez pewnej osoby, która nawiedzała mnie w snach niczym upiór. Nikołaj. Westchnąłem cicho na wspomnienie partnera, którego nie byłem w stanie uratować przed złem tego świata. Który zginął przez to, że postanowiłem zaufać złej osobie. Pamiętam jak dziś tamten wieczór, kiedy wróciłem do naszego moskiewskiego mieszkania po przemianie w wilka w pobliskim lesie. Tak, jak zawsze poszedłem do łazienki, obmyłem swoje ciało z ziemi i poszedłem do kuchni. Nie zwracałem nawet uwagi na ciszę. Z racji później godziny, Nikołaj mógł po prostu spać w sypialni. Dlatego na spokojnie przygotowałem syrniki, wziąłem herbatę w ulubionym kubku i rozsiadłem się na kanapie, aby tam popracować chwilę na komputerze.
W trakcie jednak poczułem, że coś jest nie tak. Nie słyszałem zupełnie nic, ani oddechu, ani typowego dla młodzieńca wiercenia się w łóżku. Solidnie zaniepokojony, wyciągnąłem spod stołu pistolet i zbliżyłem się na palcach do sypialni. Przyłożyłem ucho do drzwi, a kiedy upewniłem się, że nikogo tam nie ma, wszedłem do środka, broń od razu podnosząc na wysokość twarzy.
A reszta potoczyła się szybko. O wiele za szybko.
Nikołaj leżał w pościeli, wpatrując się niewidzącym wzrokiem w sufit. Na szyi miał ranę, prawdopodobnie po garocie. Dodatkowo jego palce zaciskały się na liście. Momentalnie opuściłem pistolet, podbiegłem do ukochanego i wziąłem go w ramiona. Nie mogłem uwierzyć, że nie żyje. Tak po prostu nie żyje. Nie rusza się, nie oddycha. Jego ciało jest zimne jak lód. Ze łzami w oczach pochyliłem się nad Nikołajem, chcąc wierzyć, że to tylko głupi żart. Że zaraz obudzi się, obejmie mnie i powie, że wszystko z nim w porządku. Moje ciało zadrżało, fale ciepła uderzały i odchodziły, a dłonie błądziły po nieruchomym partnerze. Z trudem przemogłem się i pocałowałem Nikołaja na pożegnanie, aby później ostrożnym ruchem zamknąć jego oczy.
I właśnie wtedy zaprzysięgałem zemstę i własnymi rękoma wymordowałem każdego, kto był odpowiedzialny lub powiązany ze śmiercią Nikołaja.
- Jeśli masz powód, nawet zabijanie da się usprawiedliwić - powiedziałem jedynie, po czym odsunąłem się od brzegu jeziora. Zacząłem się kierować w głąb lasu, aby gdzieś tam poczekać na kolejną przemianę w człowieka. O ile nastąpi.
Samica podniosła uszy, chyba po części zdziwiona moją wypowiedzią, po czym potruchtała w moją stronę. Wywnioskowałem to po szeleście łap w poszyciu oraz świdrującym spojrzeniu, wbijającym się w moje plecy.
- Co masz na myśli? Przecież zabijanie jest złe!
Zaśmiałem się krótko pod nosem. Tu się mylisz, młoda damo.
- Za którymś razem nie patrzysz już na to w taki sam sposób. Tak w ogóle, dlaczego mnie śledzisz, panno...?
To nie tak, że chciałem znać jej imię. Po prostu wolę wiedzieć więcej o potencjalnych wrogach lub może nawet sojusznikach?
<Riley?>
W trakcie jednak poczułem, że coś jest nie tak. Nie słyszałem zupełnie nic, ani oddechu, ani typowego dla młodzieńca wiercenia się w łóżku. Solidnie zaniepokojony, wyciągnąłem spod stołu pistolet i zbliżyłem się na palcach do sypialni. Przyłożyłem ucho do drzwi, a kiedy upewniłem się, że nikogo tam nie ma, wszedłem do środka, broń od razu podnosząc na wysokość twarzy.
A reszta potoczyła się szybko. O wiele za szybko.
Nikołaj leżał w pościeli, wpatrując się niewidzącym wzrokiem w sufit. Na szyi miał ranę, prawdopodobnie po garocie. Dodatkowo jego palce zaciskały się na liście. Momentalnie opuściłem pistolet, podbiegłem do ukochanego i wziąłem go w ramiona. Nie mogłem uwierzyć, że nie żyje. Tak po prostu nie żyje. Nie rusza się, nie oddycha. Jego ciało jest zimne jak lód. Ze łzami w oczach pochyliłem się nad Nikołajem, chcąc wierzyć, że to tylko głupi żart. Że zaraz obudzi się, obejmie mnie i powie, że wszystko z nim w porządku. Moje ciało zadrżało, fale ciepła uderzały i odchodziły, a dłonie błądziły po nieruchomym partnerze. Z trudem przemogłem się i pocałowałem Nikołaja na pożegnanie, aby później ostrożnym ruchem zamknąć jego oczy.
I właśnie wtedy zaprzysięgałem zemstę i własnymi rękoma wymordowałem każdego, kto był odpowiedzialny lub powiązany ze śmiercią Nikołaja.
- Jeśli masz powód, nawet zabijanie da się usprawiedliwić - powiedziałem jedynie, po czym odsunąłem się od brzegu jeziora. Zacząłem się kierować w głąb lasu, aby gdzieś tam poczekać na kolejną przemianę w człowieka. O ile nastąpi.
Samica podniosła uszy, chyba po części zdziwiona moją wypowiedzią, po czym potruchtała w moją stronę. Wywnioskowałem to po szeleście łap w poszyciu oraz świdrującym spojrzeniu, wbijającym się w moje plecy.
- Co masz na myśli? Przecież zabijanie jest złe!
Zaśmiałem się krótko pod nosem. Tu się mylisz, młoda damo.
- Za którymś razem nie patrzysz już na to w taki sam sposób. Tak w ogóle, dlaczego mnie śledzisz, panno...?
To nie tak, że chciałem znać jej imię. Po prostu wolę wiedzieć więcej o potencjalnych wrogach lub może nawet sojusznikach?
<Riley?>
piątek, 18 maja 2018
Od Jerry'ego CD Claudii
- Co tu robisz? - spytałem po chwili ciszy, spuszczając na chwilę z oka piękne chmury.
- Spaceruję. - Wzruszyła ramionami od niechcenia.
- Znalazłaś się wczoraj bezpiecznie w swojej jaskini czy może w trakcie tej jakże długiej drogi zrobiłaś sobie krzywdę? - spytałem kąśliwie.
Stwierdziłem, że wadera albo się obrazi i zacznie się ze mną kłócić, albo sobie najprościej w świecie pójdzie.
Cóż, taki mam charakter i nic nie poradzę, na fakt iż denerwowanie innych wilków to moja pasja.
- Jak widzisz stoję przed tobą i mam się świetnie, to znak że raczej żyję. - Wyszczerzyła się tylko, pokazując, że ma moje humorki głęboko gdzieś.
Przynajmniej różni się nieco od innych samic, które spotkałem na swojej drodze i nie jest tak samo pusta jak one, a to już duży plus.
- A ty? Co cię natchnęło, że się tu znalazłeś?
- Tak jakoś... - wzruszyłem nieznacznie ramionami. - Nie mam co robić ze swoim nędznym życiem... - westchnąłem ciszej. - Masz ochotę coś porobić? - spytałem z ciekawości.
- Spaceruję. - Wzruszyła ramionami od niechcenia.
- Znalazłaś się wczoraj bezpiecznie w swojej jaskini czy może w trakcie tej jakże długiej drogi zrobiłaś sobie krzywdę? - spytałem kąśliwie.
Stwierdziłem, że wadera albo się obrazi i zacznie się ze mną kłócić, albo sobie najprościej w świecie pójdzie.
Cóż, taki mam charakter i nic nie poradzę, na fakt iż denerwowanie innych wilków to moja pasja.
- Jak widzisz stoję przed tobą i mam się świetnie, to znak że raczej żyję. - Wyszczerzyła się tylko, pokazując, że ma moje humorki głęboko gdzieś.
Przynajmniej różni się nieco od innych samic, które spotkałem na swojej drodze i nie jest tak samo pusta jak one, a to już duży plus.
- A ty? Co cię natchnęło, że się tu znalazłeś?
- Tak jakoś... - wzruszyłem nieznacznie ramionami. - Nie mam co robić ze swoim nędznym życiem... - westchnąłem ciszej. - Masz ochotę coś porobić? - spytałem z ciekawości.
Claudia? Wybacz, aktualnie mam mały brakus wenus :c
niedziela, 13 maja 2018
Od Claudii CD Jerry'ego
Przez chwilę patrzyłam jak Jerry odchodzi. W sumie, nie myślałam, że Jerry wyrośnie na takiego przystojnego basiora... Aj, jak to głupio zabrzmiało! Jakbym interesowała się nim pod tym ,,względem''... No ale, w każdym razie, zwykły, najzwyklejszy, przyjacielski komplement, którego i tak nikt nie słyszał (dzięki ci, Kiko, bo znając życie zaczęło by się to denerwujące ,,uuu'', nie mające żadnego powodu).
W pewnym momencie usłyszałam za sobą ciepły głos matki.
- Claudia, jesteś wreszcie! Zaczynałam się martwić, w końcu zazwyczaj wracasz do domu wcześniej...
- Przepraszam mamo... - powiedziałam patrząc waderze w oczy. - Biegłam, i wpadłam w zarośla... Nie mogłam się wydostać... Ale zjawił się Jerry i mi pomógł. - tutaj lekko się uśmiechnęłam.
- Chodź do domu, zjesz ciepłą kolację i posmaruję ci zadrapania maścią. Wątpię abyś ich nie miała... Sama kiedyś byłam w podobnej sytuacji.
Tak więc udałyśmy się do domu, gdzie zastałam kawał pieczonej baraniny i herbatę z melisy oraz mięty, oraz siedzących przy stole tatę i Bellę. Wszyscy zmówiliśmy wieczorną modlitwę, i zaczęliśmy jeść. Szczerze, jedzenie było przepyszne... jeszcze ta herbata, z cukrem z trzciny cukrowej... Wiosną i latem jadłospis jest tak obfity, że nie sposób się tu głodzić!
Po kolacji, mama zawołała mnie do schowka, gdzie leżały maści i inne leki. Pomogła mi posmarować rany i zadrapania maścią z ziół. Zaraz po tym całą rodziną powiedzieliśmy sobie ,,dobranoc'', i udaliśmy się do swoich pokoi.
Leżąc w łóżku rozmyślałam tylko nad jednym - czego mi właściwie brakuje w życiu? Przecież, skoro czuję, że czegoś mi brak, to musi tak być... A może... Może to najwyższy czas aby wyprowadzić się od rodziców? Nie no, Claudia, co ty wygadujesz! Mieszkanie w samotności tylko cię gorzej wkopie...
A może... może... Może brakuje mi bliższego przyjaciela?... Może to to?...
Zaczęłam sobie wyobrażać siebie z jakimś wilkiem, wspólnie spędzone chwile, radości i smutki... chyba takiego przyjaciela mi brakuje... właśnie takiego...
W pewnym momencie usłyszałam za sobą ciepły głos matki.
- Claudia, jesteś wreszcie! Zaczynałam się martwić, w końcu zazwyczaj wracasz do domu wcześniej...
- Przepraszam mamo... - powiedziałam patrząc waderze w oczy. - Biegłam, i wpadłam w zarośla... Nie mogłam się wydostać... Ale zjawił się Jerry i mi pomógł. - tutaj lekko się uśmiechnęłam.
- Chodź do domu, zjesz ciepłą kolację i posmaruję ci zadrapania maścią. Wątpię abyś ich nie miała... Sama kiedyś byłam w podobnej sytuacji.
Tak więc udałyśmy się do domu, gdzie zastałam kawał pieczonej baraniny i herbatę z melisy oraz mięty, oraz siedzących przy stole tatę i Bellę. Wszyscy zmówiliśmy wieczorną modlitwę, i zaczęliśmy jeść. Szczerze, jedzenie było przepyszne... jeszcze ta herbata, z cukrem z trzciny cukrowej... Wiosną i latem jadłospis jest tak obfity, że nie sposób się tu głodzić!
Po kolacji, mama zawołała mnie do schowka, gdzie leżały maści i inne leki. Pomogła mi posmarować rany i zadrapania maścią z ziół. Zaraz po tym całą rodziną powiedzieliśmy sobie ,,dobranoc'', i udaliśmy się do swoich pokoi.
Leżąc w łóżku rozmyślałam tylko nad jednym - czego mi właściwie brakuje w życiu? Przecież, skoro czuję, że czegoś mi brak, to musi tak być... A może... Może to najwyższy czas aby wyprowadzić się od rodziców? Nie no, Claudia, co ty wygadujesz! Mieszkanie w samotności tylko cię gorzej wkopie...
A może... może... Może brakuje mi bliższego przyjaciela?... Może to to?...
Zaczęłam sobie wyobrażać siebie z jakimś wilkiem, wspólnie spędzone chwile, radości i smutki... chyba takiego przyjaciela mi brakuje... właśnie takiego...
***
Nazajutrz obudziłam się wcześnie rano, gdy słońce dopiero co wzeszło. Od razu podniosłam się z posłania, i głęboko przeciągnęłam. Następnie udałam się do ,.kuchni'', gdzie przywitałam się z mamą, i zjadłam przygotowany przez nią posiłek, popijając go herbatą z dzikiej róży. Z rozmowy z mamą dowiedziałam się, że tata i Bella jeszcze śpią.
Nie miałam zbyt wiele do roboty, tak więc postanowiłam wyjść na zewnątrz.
Wychodząc z nory wzięłam głęboki wdech, i przymykając oczy rozkoszowałam się wonią charakterystyczną dla poranka. Zaraz po tym ruszyłam truchtem w stronę polany, podziwiając las, który o tej porze wydawał się być o wiele piękniejszy niż zazwyczaj.
Ta poranna rosa na trawie, ten śpiew skowronków, słowików, sikorek i wróbelków... Dodatkowo z przyjemnie grzejącymi, jasnymi promieniami słońca... I w taki oto sposób Claudia staje się pełna życia!
Po jakimś czasie relaksującego marszu, dotarłam do równie, lub nawet bardziej cudownej polany, na której o dziwo spotkałam... Jerry'ego. Basior siedział na trawie, obserwując poranne słońce, które stąd wyglądało wprost cuuuudownie.
- Cześć... Mogę się dosiąść? - zapytałam podchodząc do wilka. Ten spojrzał na mnie spokojnym wzrokiem, i przytaknął głową. Na ten znak usiadłam obok niego, i zaczęłam wpatrywać sięw tym samym kierunku co on.
Jerry? Szczerze, jestem zadowolona z tego opka, bo nie jest tak badziewny jak zawsze :3 Brawo ja! :3 Do tego 507 słów ^^ :)
sobota, 12 maja 2018
Od Maxine CD Anastasii
Cóż, moja ciotka nie należała do osób najbardziej rozgarniętych... Zachowywała się jak typowa babcia lub starsza panna w tych wszystkich filmach. Do tego trochę wtrącała się w nie swoje sprawy... Taka już była i nie zamierzałam tego zmieniać. W pewnym momencie naszej rozmowy miała ochotę wybuchnąć soczystym śmiechem, kiedy Aron zażenowany pytaniem ciotki tylko spuścił głowę nic nie mówiąc... Awww!
Stwierdziłam jednak, że nie zostawię go z tym samego i szybko zmieniłam temat rozmowy. Mam nadzieję, iż wadera wyczuła aluzję, chociaż nie zdziwiłabym się, gdyby niedługo chciała pogadać z basiorem ,,w cztery oczy" i co nie co mu nagadała...
- Bardzo chętnie! - odparła na moje wcześniejsze pytanie.
Podałam więc jej wywar z ziół i uśmiechnęłam się serdecznie.
- Pyszny jest! Skąd go wytrzasnęłaś? - zaciekawiła się od razu.
- Właściwie, to Jerry go zrobił... Jak wróci ze spaceru to ci go przedstawię. - odpowiedziałam.
- Nie mogę się doczekać! - Ucieszyła się od razu.
Ten mały mongoł wiedział kiedy się zmyć! Pokręciłam głową i westchnęłam głęboko.
- Mogę u was zamieszkać na jakiś czas dopóki nie znajdę swoich czterech ścian? - spytała się z radością.
- Jeśli Aron nie ma nic przeciwko to zapraszamy. Mamy dość dużą jaskinię i powinniśmy się zmieścić. - Puściłam jej oczko po czym spojrzałam z wyczekiwaniem na mojego męża.
- Jestem za! - Wyszczerzył się.
Ciotka szybko wypiła herbatkę i już widziałam po niej, że nie mogła usiedzieć w miejscu. Toteż spodziewałam się jakiegoś dziwnego pomysłu z jej strony - i w tym wypadku miałam rację. Otóż Nasta wyciągnęła mnie na spacer.
- Mam z tobą kilka ważnych tematów do poruszenia - powiedziała całkiem poważnie.
Ciociu Anastasio? *lenny*
Stwierdziłam jednak, że nie zostawię go z tym samego i szybko zmieniłam temat rozmowy. Mam nadzieję, iż wadera wyczuła aluzję, chociaż nie zdziwiłabym się, gdyby niedługo chciała pogadać z basiorem ,,w cztery oczy" i co nie co mu nagadała...
- Bardzo chętnie! - odparła na moje wcześniejsze pytanie.
Podałam więc jej wywar z ziół i uśmiechnęłam się serdecznie.
- Pyszny jest! Skąd go wytrzasnęłaś? - zaciekawiła się od razu.
- Właściwie, to Jerry go zrobił... Jak wróci ze spaceru to ci go przedstawię. - odpowiedziałam.
- Nie mogę się doczekać! - Ucieszyła się od razu.
Ten mały mongoł wiedział kiedy się zmyć! Pokręciłam głową i westchnęłam głęboko.
- Mogę u was zamieszkać na jakiś czas dopóki nie znajdę swoich czterech ścian? - spytała się z radością.
- Jeśli Aron nie ma nic przeciwko to zapraszamy. Mamy dość dużą jaskinię i powinniśmy się zmieścić. - Puściłam jej oczko po czym spojrzałam z wyczekiwaniem na mojego męża.
- Jestem za! - Wyszczerzył się.
Ciotka szybko wypiła herbatkę i już widziałam po niej, że nie mogła usiedzieć w miejscu. Toteż spodziewałam się jakiegoś dziwnego pomysłu z jej strony - i w tym wypadku miałam rację. Otóż Nasta wyciągnęła mnie na spacer.
- Mam z tobą kilka ważnych tematów do poruszenia - powiedziała całkiem poważnie.
- Jakich? - spytałam zaciekawiona.
piątek, 11 maja 2018
Od Jerry'ego CD Claudii
- Nie ma sprawy. - bąknąłem trochę od niechcenia.
Już miałem ochotę się jakoś zmyć, lecz coś nie zostawiało mnie w spokoju. Mianowicie, cały czas miałem wrażenie, że skądś znam tą waderę.
- Czy my się czasem nie znamy? - spytałem z zaciekawieniem.
- Hmm... Może tak, może nie... - Odparła zagadkowo.
Mimowolnie wywróciłem oczami i westchnąłem głęboko. No tak...
- A tak na poważnie?
- Claudia jestem, ty zapewne Jerry jeśli się nie mylę, prawda? - uśmiechnęła się.
- Owszem. - moje kąciki ust lekko się uniosły. - Czyli jednak mnie pamiętasz.
- Jak mogłabym zapomnieć?
- No cóż, wszystko możliwe. - skrzywiłem się nieco. - Odprowadzić cię do jaskini? Nie zdziwiłbym się gdybyś w drodze powrotnej znowu wpadła w jakieś zarośla.
- Będziesz mi to teraz wypominać do końca życia? - oburzyła się nieco. - Jednak coś w tobie zostało z tego starego Jerry'ego...
- Możliwe. W każdym razie i tak cię odprowadzę. - Uśmiechnąłem się zadziornie.
Ta tylko westchnęła i bez większych kaprysów podążyła za mną. Niedługo potem już zrównała ze mną krok i szła dzielnie u mego boku. Nie odzywaliśmy się zbytnio. Może też dlatego, że czasami nie wiedziałem co powiedzieć, aczkolwiek nie była to cisza niezręczna. Oboje pogrążeni byliśmy w swoich myślach, a ja w dodatku przyglądałem się pięknym krajobrazom.
- Pamiętasz jeszcze gdzie mieszkam? - Zaśmiała się serdecznie.
- Nieee, już zapomniałem - odparłem z sarkazmem.
W każdym razie, kiedy tylko dotarliśmy zaczęło się akurat już ściemniać.
- No cóż - zacząłem. - Miło było cię spotkać. - Wysiliłem się na uśmiech.
- Heh, ciebie również. Dziękuję za pomoc.
- Nie ma sprawy! - odparłem jeszcze i odszedłem w stronę jaskini Max.
Claudia? Ale ładny gniotek!
Już miałem ochotę się jakoś zmyć, lecz coś nie zostawiało mnie w spokoju. Mianowicie, cały czas miałem wrażenie, że skądś znam tą waderę.
- Czy my się czasem nie znamy? - spytałem z zaciekawieniem.
- Hmm... Może tak, może nie... - Odparła zagadkowo.
Mimowolnie wywróciłem oczami i westchnąłem głęboko. No tak...
- A tak na poważnie?
- Claudia jestem, ty zapewne Jerry jeśli się nie mylę, prawda? - uśmiechnęła się.
- Owszem. - moje kąciki ust lekko się uniosły. - Czyli jednak mnie pamiętasz.
- Jak mogłabym zapomnieć?
- No cóż, wszystko możliwe. - skrzywiłem się nieco. - Odprowadzić cię do jaskini? Nie zdziwiłbym się gdybyś w drodze powrotnej znowu wpadła w jakieś zarośla.
- Będziesz mi to teraz wypominać do końca życia? - oburzyła się nieco. - Jednak coś w tobie zostało z tego starego Jerry'ego...
- Możliwe. W każdym razie i tak cię odprowadzę. - Uśmiechnąłem się zadziornie.
Ta tylko westchnęła i bez większych kaprysów podążyła za mną. Niedługo potem już zrównała ze mną krok i szła dzielnie u mego boku. Nie odzywaliśmy się zbytnio. Może też dlatego, że czasami nie wiedziałem co powiedzieć, aczkolwiek nie była to cisza niezręczna. Oboje pogrążeni byliśmy w swoich myślach, a ja w dodatku przyglądałem się pięknym krajobrazom.
- Pamiętasz jeszcze gdzie mieszkam? - Zaśmiała się serdecznie.
- Nieee, już zapomniałem - odparłem z sarkazmem.
W każdym razie, kiedy tylko dotarliśmy zaczęło się akurat już ściemniać.
- No cóż - zacząłem. - Miło było cię spotkać. - Wysiliłem się na uśmiech.
- Heh, ciebie również. Dziękuję za pomoc.
- Nie ma sprawy! - odparłem jeszcze i odszedłem w stronę jaskini Max.
Claudia? Ale ładny gniotek!
Od Riley CD Siergieja
Zbudził mnie piskliwy, radosny świergot ptaków przesiadujących wśród koron pobliskich drzew. Rozciągnąwszy rozleniwione po drzemce mięśnie, powoli podniosłam się z trawy. Polana wyglądała nadzwyczajnie pięknie, wszędzie wokół rozciągały się malownicze pasma kwiatów, o rozmaitych kształtach i soczystych barwach; a zapachy towarzyszące temu miejscu... No właśnie, wcale nie były takie jak zazwyczaj. Dziwne. Kwieciste aromaty zakłócała obecność innej, obcej woni i to nie jednej. Tak, jedna zdawała się być niepokojąco znajoma. Coś jakby... Ludzie? O, nie! Riley, nawet tak mnie myśl! Cóż ci chodzi od rana po głowie? Na samą myśl potrząsnęłam pyskiem, starając się pozbyć tego paskudnego przeczucia. A co jeśli oni naprawdę tutaj są? Co jeśli natrafili na nasze ślady? Jedno jest pewne - ten zapach nie wróży nam najlepiej. A no właśnie, zapach. Jak już wcześniej wspomniałam, mój niuch zwrócił uwagę nie tylko na ludzi, bowiem ten drugi, zdecydowanie mniej znany mi zapach wskazywał na czyjąś obecność. Tak, wszystko wskazywało na to, iż gdzieś w pobliżu, może nawet bliżej niż mogłabym przypuszczać; jest jakiś wilkołak. No dobrze, ale czy to na pewno dobra nowina? Bądź co bądź, może być to ktoś z Hostis albo Yenvan, a wizyta jednego z członków wrogich klanów nie zwiastuje nic dobrego.
Wpierw udałam się w pośpiechu do Anarii i Larego, by wyjaśnić im zaistniałą sytuację i ewentualnie ustalić plan działania.
- Nie powinnaś tam iść sama - z taką wypowiedzią spotkałam się w pierwszej chwili, z ust cioci. Rzecz jasna wujek również był przeciwny temu, bym działała na własną rękę, aczkolwiek koniec końców udało mi się ich namówić do pozostania z watahą. W końcu ktoś musi pilnować stada pod moją nieobecność.
Tak więc, wiedziona zapachem intruzów, pomknęłam w leśne gęstwiny, przez cały czas mając oczy szeroko otwarte. Nagle dobiegł do mnie przeszywający dźwięk. Głuche echo strzału rozniosło się po całej puszczy, płosząc okoliczne grupki kruków. No ładnie. Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że to muszą być myśliwi. Pognałam co sił w łapach przed siebie. Mym oczom ukazał się wielki, biały wilk. Jego kły zatopiły się w szyi ofiary którą... Był człowiek.
Wpierw udałam się w pośpiechu do Anarii i Larego, by wyjaśnić im zaistniałą sytuację i ewentualnie ustalić plan działania.
- Nie powinnaś tam iść sama - z taką wypowiedzią spotkałam się w pierwszej chwili, z ust cioci. Rzecz jasna wujek również był przeciwny temu, bym działała na własną rękę, aczkolwiek koniec końców udało mi się ich namówić do pozostania z watahą. W końcu ktoś musi pilnować stada pod moją nieobecność.
Tak więc, wiedziona zapachem intruzów, pomknęłam w leśne gęstwiny, przez cały czas mając oczy szeroko otwarte. Nagle dobiegł do mnie przeszywający dźwięk. Głuche echo strzału rozniosło się po całej puszczy, płosząc okoliczne grupki kruków. No ładnie. Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że to muszą być myśliwi. Pognałam co sił w łapach przed siebie. Mym oczom ukazał się wielki, biały wilk. Jego kły zatopiły się w szyi ofiary którą... Był człowiek.
- Zostaw go! - wykrzyknęłam, chwyciwszy zębami kark basiora, by odciągnąć go od ofiary.
- Nie wtrącaj się! - warknął oschle samiec, jednak zignorowałam jego komentarz. Spojrzałam na mężczyznę leżącego parę metrów dalej. Z rany powoli sączyła się krew, a otwarte usta z trudem łapały oddech. W tej samej chwili dobiegły do nas głosy innych ludzi, prawdopodobnie jego towarzyszy.
- Chodź, nie powinniśmy tu być... - wyszeptałam, wskazując w między kępy krzewów.
~•~
- Dobrze, chyba nikt nas nie śledzi... - westchnęłam z ulgą, siadając w cieniu jednego z drzew. Choć odwróciłam się tyłem, czułam na sobie wzrok basiora.
- Prawie go miałem, niepotrzebnie się wtrącałaś... - burknął niezbyt uprzejmie, przycupnąwszy kawałek dalej i wbił posępne spojrzenie w falującą taflę wody. Chyba się wkurzył.
- Nikt nie będzie atakować ludzi na tych terenach - położyłam uszy po sobie, zerkając na wilka kątem oka.
- To myśliwi, tacy jak oni nie zasługują na litość... - rzekł już nieco spokojniejszym, aczkolwiek wciąż wyniosłym tonem.
- I dlatego chcesz zabijać tak jak oni?
Biały samiec znów zamilkł i wbił wzrok w piasek pod łapami. Uczyniłam to samo, tyle że moje spojrzenie raz na jakiś czas wędrowało dyskretnie pysk nieznajomego, który zdawał się być teraz zupełnie pogrążony w swoim świecie.
Siergiej?
- Prawie go miałem, niepotrzebnie się wtrącałaś... - burknął niezbyt uprzejmie, przycupnąwszy kawałek dalej i wbił posępne spojrzenie w falującą taflę wody. Chyba się wkurzył.
- Nikt nie będzie atakować ludzi na tych terenach - położyłam uszy po sobie, zerkając na wilka kątem oka.
- To myśliwi, tacy jak oni nie zasługują na litość... - rzekł już nieco spokojniejszym, aczkolwiek wciąż wyniosłym tonem.
- I dlatego chcesz zabijać tak jak oni?
Biały samiec znów zamilkł i wbił wzrok w piasek pod łapami. Uczyniłam to samo, tyle że moje spojrzenie raz na jakiś czas wędrowało dyskretnie pysk nieznajomego, który zdawał się być teraz zupełnie pogrążony w swoim świecie.
Siergiej?
czwartek, 10 maja 2018
Od Claudii CD Jerry'go
- Zauważyłam Amber, więc uciekłam jak najdalej, ale wpadłam w te g*wno. Próbowałam stąd wyjść, ale bardziej się zaplątałam. - westchnęłam. - Jakby tego było mało, wszędzie mam zadrapania od tych kolców...
- Aj... Dobra, nie ruszaj się, spróbuję cię jakoś wyciągnąć.
Duży plus w tej historii, to że ktoś mnie znalazł, i mi pomógł; no, właściwie to zaczyna pomagać, ale chyba wiadomo o co chodzi... Racja?
Jerry podszedł do mnie, uważając aby się nie zaplątać. Następnie rozerwał gałęzie drapiących krzewów i kolczaste pędy. Ostrożnie je ze mnie zdjął, i zaczął odrywać ode mnie ,,rzepy" łapą.
Całe szczęście, że wszystkie kolce i igły wypadły, a zostawiły jedynie zadrapania.
- Dzięki... - powiedziałam biorąc głęboki wdech. - Bardzo mi pomogłeś.
Jerry? Masz gniotka :>
- Aj... Dobra, nie ruszaj się, spróbuję cię jakoś wyciągnąć.
Duży plus w tej historii, to że ktoś mnie znalazł, i mi pomógł; no, właściwie to zaczyna pomagać, ale chyba wiadomo o co chodzi... Racja?
Jerry podszedł do mnie, uważając aby się nie zaplątać. Następnie rozerwał gałęzie drapiących krzewów i kolczaste pędy. Ostrożnie je ze mnie zdjął, i zaczął odrywać ode mnie ,,rzepy" łapą.
Całe szczęście, że wszystkie kolce i igły wypadły, a zostawiły jedynie zadrapania.
- Dzięki... - powiedziałam biorąc głęboki wdech. - Bardzo mi pomogłeś.
Jerry? Masz gniotka :>
poniedziałek, 7 maja 2018
Od Jerry'ego CD Bruna
- Uważaj jak łazisz! - powiedziałem odruchowo z grymasem.
- Przepraszam... - powtórzył jeszcze raz basior.
Już miałem coś odpyskować jak to zwykle miałem w zwyczaju, ale przypomniałem sobie ostatnie wydarzenia. Mianowicie obiecałem zarówno sobie jak i Max, iż wreszcie się ogarnę i przestanę być wścibski i niemiły dla innych wilków.
Odetchnąłem więc głęboko, licząc w myślach do dziesięciu.
Może to coś pomoże?
- Również przepraszam. Powinienem bardziej uważać. - mruknąłem ciszej patrząc na basiora.
- Nic się nie stało. - Uśmiechnął się do mnie nieśmiało.
Bez słowa pomogłem zbierać mu jego rośliny. Gdzieś tam upatrzyłem sobie laskę trzciny cukrowej oraz kilka korzonków imbiru. Czyżby mój nowy znajomy był obeznany w roślinach?
Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Zajmujesz się zielarstwem? - spytałem.
- Można tak powiedzieć. Czemu pytasz?
- Ciekawość. Też to całkiem lubię... Zwłaszcza wiosną. Często wychodzę zbierać różne zielska, które nikomu się do niczego nie przydają i później tworzę z nich różne eliksiry i wywary... Inne wilki z watahy lubią napoje przygotowywane przeze mnie. Takie herbaty i tak dalej... Rozgadałem się, wybacz. Tak w ogóle to jestem Jerry.
- Bruno. Miło poznać. Czyżbym znalazł kogoś podobnego do mnie? Też lubię to wszystko zbierać. - Stał się taki jakby bardziej śmiały i wyluzowany co zdecydowanie mi podpasowało.
- Jeśli chcesz, możemy razem coś przyrządzić. Może być ciekawie. - Puściłem mu oczko.
- Przepraszam... - powtórzył jeszcze raz basior.
Już miałem coś odpyskować jak to zwykle miałem w zwyczaju, ale przypomniałem sobie ostatnie wydarzenia. Mianowicie obiecałem zarówno sobie jak i Max, iż wreszcie się ogarnę i przestanę być wścibski i niemiły dla innych wilków.
Odetchnąłem więc głęboko, licząc w myślach do dziesięciu.
Może to coś pomoże?
- Również przepraszam. Powinienem bardziej uważać. - mruknąłem ciszej patrząc na basiora.
- Nic się nie stało. - Uśmiechnął się do mnie nieśmiało.
Bez słowa pomogłem zbierać mu jego rośliny. Gdzieś tam upatrzyłem sobie laskę trzciny cukrowej oraz kilka korzonków imbiru. Czyżby mój nowy znajomy był obeznany w roślinach?
Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Zajmujesz się zielarstwem? - spytałem.
- Można tak powiedzieć. Czemu pytasz?
- Ciekawość. Też to całkiem lubię... Zwłaszcza wiosną. Często wychodzę zbierać różne zielska, które nikomu się do niczego nie przydają i później tworzę z nich różne eliksiry i wywary... Inne wilki z watahy lubią napoje przygotowywane przeze mnie. Takie herbaty i tak dalej... Rozgadałem się, wybacz. Tak w ogóle to jestem Jerry.
- Bruno. Miło poznać. Czyżbym znalazł kogoś podobnego do mnie? Też lubię to wszystko zbierać. - Stał się taki jakby bardziej śmiały i wyluzowany co zdecydowanie mi podpasowało.
- Jeśli chcesz, możemy razem coś przyrządzić. Może być ciekawie. - Puściłem mu oczko.
Bruno?
Od Holly CD Sebastiana
Odwróciłam głowę w stronę wskazaną przez basiora. Ujrzałam coś co przypominało błędnego ognika. Ale czy na pewno?... ,,Błędny ognik" wyglądał dziwnie podejrzanie... W pewnym momencie zaczął się oddalać. Bez słowa udałam się za nim. Plusk wody i bieg usłyszałam za sobą gdy oddaliłam się jakieś parenaście metrów dalej.
- Jestem ciekawa dokąd nas zaprowadzi. - powiedziałam kątem oka zauważając truchtającego tuż obok mnie wilka.
Zaczęło się robić coraz ciemniej, i ciemniej. Dopiero po jakimś czasie ujrzeliśmy startę ziemi i kamieni, najwyraźniej tą pod którą kiedyś tkwił Aron. Ognik minął stertę, i zaczął prowadzić nas przez korytarz. Na samym wejściu był niski i wąski, jednakże za wejściem był wysoki i szeroki.
W pewnym momencie ujrzałam światło na końcu tunelu, które to rozświetliło ciemność.
Sebastian?
- Jestem ciekawa dokąd nas zaprowadzi. - powiedziałam kątem oka zauważając truchtającego tuż obok mnie wilka.
Zaczęło się robić coraz ciemniej, i ciemniej. Dopiero po jakimś czasie ujrzeliśmy startę ziemi i kamieni, najwyraźniej tą pod którą kiedyś tkwił Aron. Ognik minął stertę, i zaczął prowadzić nas przez korytarz. Na samym wejściu był niski i wąski, jednakże za wejściem był wysoki i szeroki.
W pewnym momencie ujrzałam światło na końcu tunelu, które to rozświetliło ciemność.
Sebastian?
piątek, 4 maja 2018
Od Siergieja do Riley
Biegłem przed las, przeskakując przez powalone drzewa, na świat patrząc przez wilgotne, białe włosy. Widziałem, że są za mną. Słyszałem przecież ich głosy, szuranie opon samochodu na nierównej drodze, wystrzały, które przemykały tuż obok mojej głowy. W myślach prosiłem tylko o to, żebym się nie przemienił. Zdawałem sobie sprawę, że moje ostatnie zamiany w wilka były za długie. O wiele za długie. Więc to tylko kwestia czasu, kiedy zrobię to po raz ostatni i bezpowrotnie utracę ludzką wersję siebie.
Wtedy poczułem ból w ramieniu, przez który potknąłem się i upadłem na leśne podszycie. Klnąc cicho, podniosłem się na zdrowej ręce, aby dzięki niej przesunąć się pod pień drzewa. Zacząłem grzebać palcami w ranie postrzałowej, żeby wyciągnąć pocisk i rozpocząć regenerację.
Jeden z moich prześladowców zeskoczył z paki samochodu i skierował się w miejsce, gdzie przebywałem. Stary Rosjanin wyszczerzył zęby w szerokim, szyderczym uśmiechu.
- Jednak udało nam się ciebie dorwać, Bestio z Syberii. - Powiedział, przykładając zimną lufę karabinu do mojego czoła. Spojrzałem mu w oczy z nienawiścią.
- Niech ja się tylko zmienię. - Warknąłem, czując dreszcze na całym swoim ciele. Transformacji już nie powstrzymam, więc zostało mi jedynie błaganie o to, żeby nie była ostatnia.
Odgłosy wybitnie ludzkiej obecności przerwał zew lasu. Wilcze wycie, dobiegające ze stosunkowo bliskiej odległości.
Myśliwy spojrzał w tamtą stronę, a ja? Ja po prostu przyjąłem wilczą postać. Rozciągnąłem łapy, warknąłem cicho i wciągnąłem mężczyznę w głąb lasu, gdzie ostatecznie wskoczyłem na jego pierś. Mierzyliśmy się długo wzrokiem. Ostatecznie podjąłem decyzję, że nie mam zamiaru dać mu odejść wolno. Z tego powodu, pochyliłem się, odsłoniłem kły i chwyciłem myśliwego za gardło.
Wtedy jednak usłyszałem głos. Czy raczej krzyk.
- Zostaw go! - Ktoś, w stu procentach taki, jak ja, wybiegł z gęstwiny. Przewróciłem oczami. Jeszcze tego mi brakuje. Innych wilkołaków.
< Riley>
Wtedy poczułem ból w ramieniu, przez który potknąłem się i upadłem na leśne podszycie. Klnąc cicho, podniosłem się na zdrowej ręce, aby dzięki niej przesunąć się pod pień drzewa. Zacząłem grzebać palcami w ranie postrzałowej, żeby wyciągnąć pocisk i rozpocząć regenerację.
Jeden z moich prześladowców zeskoczył z paki samochodu i skierował się w miejsce, gdzie przebywałem. Stary Rosjanin wyszczerzył zęby w szerokim, szyderczym uśmiechu.
- Jednak udało nam się ciebie dorwać, Bestio z Syberii. - Powiedział, przykładając zimną lufę karabinu do mojego czoła. Spojrzałem mu w oczy z nienawiścią.
- Niech ja się tylko zmienię. - Warknąłem, czując dreszcze na całym swoim ciele. Transformacji już nie powstrzymam, więc zostało mi jedynie błaganie o to, żeby nie była ostatnia.
Odgłosy wybitnie ludzkiej obecności przerwał zew lasu. Wilcze wycie, dobiegające ze stosunkowo bliskiej odległości.
Myśliwy spojrzał w tamtą stronę, a ja? Ja po prostu przyjąłem wilczą postać. Rozciągnąłem łapy, warknąłem cicho i wciągnąłem mężczyznę w głąb lasu, gdzie ostatecznie wskoczyłem na jego pierś. Mierzyliśmy się długo wzrokiem. Ostatecznie podjąłem decyzję, że nie mam zamiaru dać mu odejść wolno. Z tego powodu, pochyliłem się, odsłoniłem kły i chwyciłem myśliwego za gardło.
Wtedy jednak usłyszałem głos. Czy raczej krzyk.
- Zostaw go! - Ktoś, w stu procentach taki, jak ja, wybiegł z gęstwiny. Przewróciłem oczami. Jeszcze tego mi brakuje. Innych wilkołaków.
< Riley>
wtorek, 1 maja 2018
Od Sebastiana CD Holly
Z lubością zacząłem pływać w ciepłej wodzie, próbując nie spoglądać na wilczycę. A robiłem to z dwóch głównych powodów.
Po pierwsze, wstydziłem się, że od momentu naszego spotkania zachowuję się jak swoje zupełne przeciwieństwo. Bo w końcu słynąłem wśród swoich dawnych znajomych z tego, że wszędzie było mnie pewno. Że byłem duszą towarzystwa oraz, że miałem partnerek na pęczki. A tutaj? Przed Holly?
Nieudacznik życiowy, wyjący byle rzecz, a w dodatku zachowujący się jak szczeniak. No i co ona ma sobie o mnie pomyśleć?
Drugą sprawą, zupełnie inną, było to, czego wilczyca ujrzeć nie mogła. Nawet, gdyby mogła czytać w myślach. Czułem się dziwnie słaby w jej otoczeniu. Nie pod względem zdrowotnym, a fizycznym. Jakby Holly była kryptonitem, a ja - Supermanem. Czy to sposób, w jaki na mnie działa? Czy może coś więcej?
Albo to ja nad interpretuję pewne rzeczy?
Postanowiłem zebrać się w sobie i spojrzeć na wilczycę, na jej oczy i piękne futro. Miałem już się odezwać, kiedy zobaczyłem blask, coś na wzór błędnego ognika. Znajdował się w pewnej odległości za Holly. Nie mogąc wykrztusić z siebie zdania dłuższego niż dwa słowa, wskazałem jedynie pyskiem w tamtą stronę.
- Patrz.
<Holly? I'm back ~ >
Po pierwsze, wstydziłem się, że od momentu naszego spotkania zachowuję się jak swoje zupełne przeciwieństwo. Bo w końcu słynąłem wśród swoich dawnych znajomych z tego, że wszędzie było mnie pewno. Że byłem duszą towarzystwa oraz, że miałem partnerek na pęczki. A tutaj? Przed Holly?
Nieudacznik życiowy, wyjący byle rzecz, a w dodatku zachowujący się jak szczeniak. No i co ona ma sobie o mnie pomyśleć?
Drugą sprawą, zupełnie inną, było to, czego wilczyca ujrzeć nie mogła. Nawet, gdyby mogła czytać w myślach. Czułem się dziwnie słaby w jej otoczeniu. Nie pod względem zdrowotnym, a fizycznym. Jakby Holly była kryptonitem, a ja - Supermanem. Czy to sposób, w jaki na mnie działa? Czy może coś więcej?
Albo to ja nad interpretuję pewne rzeczy?
Postanowiłem zebrać się w sobie i spojrzeć na wilczycę, na jej oczy i piękne futro. Miałem już się odezwać, kiedy zobaczyłem blask, coś na wzór błędnego ognika. Znajdował się w pewnej odległości za Holly. Nie mogąc wykrztusić z siebie zdania dłuższego niż dwa słowa, wskazałem jedynie pyskiem w tamtą stronę.
- Patrz.
<Holly? I'm back ~ >
Od Jaka CD Belli
Niechętnie wstałem, i przeciągnąłem się leniwie. Następnie westchnąłem, i ospałym krokiem ruszyłem w stronę Belli. Ta przyglądała mi się z lekkim poirytowaniem. Nagle wskoczyłem na skałę, stając tuż obok niej; tak nagle, że aż poskoczyła. Cicho chichocząc szturchnęła mnie w bok, na co ja tylko uśmiechnąłem się niczym rasowy chytrus. Po chwili oboje ustawiliśmy łapy na gałęzi drzewa, i zaczęliśmy się rozglądać. W pewnym momencie ujrzeliśmy przepiękny, średniej wielkości wodospad. Na ten widok oboje spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo, zeskoczyliśmy ze skały, i ruszyliśmy biegiem w tamtą stronę.
Na miejscu oboje zaczęliśmy przyglądać się okolicy. Rzecz jasna, na pierwszy plan poszedł wodospad, oglądany przez nas z boku. Po chwili jednak, Bella zainteresowała się leżącą przy brzegu skałą z kryształami. Mnie natomiast wodospad wydawał się jakoś tak... dziwnie inny, niż te które do tej pory widziałem (a było ich dość sporo)... Jakby był jakiś zaczarowany, czy jak?
Postanowiłem podejść bliżej, tak aby stanąć tuż przed nim. To co ujrzałem, mnie wystraszyło - ujrzałem młodego, przystojnego mężczyznę,o ciemno-brązowych włosach i brązowych oczach, gapiącego się prosto na mnie. Wyszczerzyłem zęby, a gdy to zrobiłem, mężczyzna zacisnął pięści i je podniósł. Zrobiłem zdziwioną minę, i krok w bok - ten zrobił to samo. Uśmiechnąłem się i podniosłem łapę - on też (tyle że rękę). Chyba domyśliłem się co tu jest grane...
- Bella! Chodź coś zobaczyć! - zawołałem, wciąż patrząc na wodospad.
Przyjaciółka zbliżyła się do mnie, a na wodospadzie pojawił się obraz pięknej, młodej kobiety, o niebieskich oczach i orzechowych włosach. Na jej widok Bella zjeżyła grzbiet - natomiast kobieta miała minę z grymasem.
- Spokojnie, to tylko twoje odbicie. - zapewniłem. - Wodospad pokazuje twoje odbicie, tyle że w ludzkiej postaci. - uśmiechnąłem się, wystawiając łapę do przodu - mężczyzna wyciągnął rękę do przodu.
Bella? Jak móffiłam, tak zrobiłam XDD
Na miejscu oboje zaczęliśmy przyglądać się okolicy. Rzecz jasna, na pierwszy plan poszedł wodospad, oglądany przez nas z boku. Po chwili jednak, Bella zainteresowała się leżącą przy brzegu skałą z kryształami. Mnie natomiast wodospad wydawał się jakoś tak... dziwnie inny, niż te które do tej pory widziałem (a było ich dość sporo)... Jakby był jakiś zaczarowany, czy jak?
Postanowiłem podejść bliżej, tak aby stanąć tuż przed nim. To co ujrzałem, mnie wystraszyło - ujrzałem młodego, przystojnego mężczyznę,o ciemno-brązowych włosach i brązowych oczach, gapiącego się prosto na mnie. Wyszczerzyłem zęby, a gdy to zrobiłem, mężczyzna zacisnął pięści i je podniósł. Zrobiłem zdziwioną minę, i krok w bok - ten zrobił to samo. Uśmiechnąłem się i podniosłem łapę - on też (tyle że rękę). Chyba domyśliłem się co tu jest grane...
- Bella! Chodź coś zobaczyć! - zawołałem, wciąż patrząc na wodospad.
Przyjaciółka zbliżyła się do mnie, a na wodospadzie pojawił się obraz pięknej, młodej kobiety, o niebieskich oczach i orzechowych włosach. Na jej widok Bella zjeżyła grzbiet - natomiast kobieta miała minę z grymasem.
- Spokojnie, to tylko twoje odbicie. - zapewniłem. - Wodospad pokazuje twoje odbicie, tyle że w ludzkiej postaci. - uśmiechnąłem się, wystawiając łapę do przodu - mężczyzna wyciągnął rękę do przodu.
Bella? Jak móffiłam, tak zrobiłam XDD