- Bo co? - lis zaśmiał się w moją stronę.
Kłapnęłam zębami tuż przed czubkiem jego nosa.
Lis podkulił ogon, cofnąwszy się o krok do tyłu.
- Przestań!
- Więc się wynoś! Mówię to po raz ostatni! Następnym razem nie będę taka miła!
Shirea znikł w krzakach jeszcze szybciej inż się pojawił.
Przeszłam więc z powrotem do jedzenia, przecież sarna nie może się zmarnować! A z resztą, że upolowałam ją sama.
Kiedy już się najadłam, wstając, odwróciłam się. Ku mojemu zdumieniu, zauważyłam waderę, której nie widziałam jej nigdy wcześniej. Z tego co udało mi się wywnioskować, obserwowała mnie bacznie przez cały czas.
Zmierzyłam ją więc wzrokiem od góry do dołu, w milczeniu. Patrzyła, na mnie, także milcząc.
Wyglądała na wilka meksykańskiego, nie była zbyt duża, ale wiadomo, pozory mogą mylić. Ale wiedziałam, że jeżeli nawet byłaby wrogo nastawiona (wyglądała tak), to ze mną nie ma łatwo... Ale jak to wspomniałam wcześniej, pozory czasem mylą, mogła być przecież miła...
Sierra?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz