Nilay zdziwił mnie wręcz, chciał bronić swoich największych wrogów.
- Podziwiam twoje zamiary Nilay, też tak myślę, ale na twoim miejscu, przeanalizowałabym to jeszcze kilka raz, dla bezpieczeństwa własnego, i stada.
- Zrobię to, ale uważam za słuszne to, co teraz zamierzam. - Wyprostował się dumnie.
- Tak, masz rację... - Spuściłam lekko wzrok.
- Coś nie tak?... - Przechylił głowę lekko w bok.
- Nic, nic....
- Przecież widzę...
- Nie możemy później o tym pogadać, proszę... Może na przykład wieczorem, na polanie? Żeby nikt nie przeszkadzał, nikt i nic...
- Jasne... - Basior powiedział niepewnie.
- Hmm... - Niechcący pomyślałam na głos.
- Co ,,hmm''?
- Eee... Pomyślałam coś na głos....
- Mógłbym wiedzieć co?
- A więc ,,Hmm, co by tu porobić?''
- Ah... - Powiedział lekko speszony. -
- Może pójdę się przejść?... Polecasz jakieś miejsce?
- A... Mógłbym... Może.... Iść z tobą osobiście?...
Nilay?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz