Strony

niedziela, 5 listopada 2017

Od Anarii do Jacka

Przechadzałam się spokojnie po lesie, szłam nad strumień. Nagle ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam obcego wilka, wyglądał groźnie. Właśnie jadł... Przepraszam! Rozrywał świeżo upolowanego szaraka. Owszem, wygląd wilka budził grozę, ale ja się nie bałam, w końcu też jestem odważna i potrafię walczyć, oraz się bronić jeżeli zajdzie taka potrzeba.
Podeszłam nad strumień aby się napić. Wilk warknął na mnie.
Zachowałam ciszę, po prostu chłeptałam wodę ze strumienia.
- Wrrr.... - Nieznajomy dawał wyraźny znak, iż mam sobie stąd iść.
- Masakra, czemu na mnie warczysz, to nie jest twój teren!? - Warknęłam do niego.
- Ale moja zdobycz, wynos się stąd! - Nie dawał za wygraną, ale widać był zaskoczony moją postawą.
- Hola, hola. Po pierwsze jestem z tutejszej watahy, a po drugie, nie należy się tak zwracać do wadery na powitanie! - Podniosłam głowę, po czym odwróciłam ją w bok.
- Pff... No dobra, niech ci będzie tym razem... ,,Przepraszam''. - Wypowiedział sztucznie i bez emocji.
- Dziękuję... Tak w ogóle, to jestem Anaria...
- Ja Jack, miło poznać. - Powiedział już odrobinę milej.
- A więc Jack, proszę nie warcz na mnie więcej, wybaczam ci tamto i przepraszam że tak na ciebie naskoczyłam. To mój instynkt samoobronny.
- Spoko. - Wydał się to olać. - Anaria, lubisz polować?
- Jasne! Kiedy pierwszy raz tu przyszłam i romawialam z samcem alfa po rz pierwszy, zapolowaliśmy na łanię, tutaj, niedaleko. - Postanowiłam nie mówić mu gdzie ją zakopaliśmy, łania była bowiem zapasem na zimę.
- Słuchaj, może aby to ,,cofnąć'' skoro widocznie bardzo chcesz, zapolujemy razem? Chciałbym poczuć smak krwi...
- No niech ci będzie, tylko przypadkiem mnie nie dziabnij. - Zachichotałam złowieszczo.
- Niech ci będzie... - Na jego pysku pojawił się chytry uśmieszek.
- ...
- Nie bój się, spokojnie.

Jack?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz