Czas jakby przestał dla nas intnieć. Szliśmy wolnym krokiem, bestrosko przyglądając się ptakom koncertujacym wśród koron tutejszych drzew, nasłuchiwaliśmy cichego szumu wiatru.
- Wiesz, to miła odmiana... - westchnąwszy przymrużyłem oczy.
- Co masz na myśli? - partnerka podniosła wzrok, odrobinę zaskoczona mą wypowiedzią.
- Pewnie nie powinienem tak mówić... - zerknąłem kątem oka na waderę - Ale czasem tęsknię za tą "wolnością". Bardzo kocham nasze dzieci, aczkolwiek chciałbym jeszcze kiedyś, choć na moment, poczuć się młody...
- Ja też... - Anaria oparła głowę o moją klatkę piersiową - Poczekaj, już niedługo Claudia i Bella dorosną. Wtedy to my będziemy próbowali je zatrzymać w rodzinnym gnieździe.
- Niewykluczone... - na mym pysku znów zawitał chytry uśmieszek.
Anaria?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz