- Tak, ale rzadko. - uśmiechnąłem się pogodnie do wadery - Niezbyt lubię smak długo leżącego mięsa. Gustuję raczej w świeżo upolowanych posiłkach.
- A więc nie gromadzicie zapasów?
- Nie. Gdy brakuje jedzenia, polujemy razem i dzielimy się pokarmem. W grupie zawsze łatwiej schwytać zwierzynę, zwłaszcza taką pokaźnej wielkości. Jeden średni samiec jelenia, wystarczy nawet na dwa posiłki dla całej watahy. Może chciałabyś się u nas zatrzymać?
- Jak to? Na zawsze?! - Anaria lekko zamerdała białym ogonem.
- No tak, jeśli zechcesz. Możesz dołączyć do watahy. Mamy duże terytorium, pokarmu wystarczy dla wszystkich... - stwierdziłem, zerknąwszy w stronę krzewów.
Wydawało mi się, że coś się tam poruszyło.
- Nilay? - wilczyca niepewnie zastrzygła uszami - Coś nie tak?
- Nie, nic. Nic takiego.
- Jesteś pewien?...
- Po prostu, chyba coś usłyszałem... - uniosłszy głowę ku górze, odruchowo zacząłem węszyć.
Ujawnił się znajomy zapach.
- Też to czujesz?... - zapytała samica, rozglądając się dookoła.
- Tak. To woń łani, jest blisko. - oblizałem pysk, posyłając waderze bystre spojrzenie - Idziemy?
Anaria?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz