- O, rany! Ale tu kryształów... - Anaria aż otworzyła pysk z wrażenia, nie mogąc nacieszyć wzroku widokiem lśniących minerałów.
Uśmiechnąłem się pod nosem, spoglądając na waderę. Chyba się udało. Wilczyca w końcu zaczęła się uśmiechać. Niecałą godzinę później, burza odeszła, ustępując miejsca ciepłu promieni słońca.
- Znowu zostawiłem watahę bez jakiegokolwiek nadzoru... - westchnąłem.
- I co? Przecież są dorośli. Dadzą sobie radę... - Anaria spokojnie chłeptała wodę, po czym zerknęła na mnie - Chcesz wracać?
- Możemy, jeśli nie masz nic przeciwko temu...
- Wobec tego chodźmy... - wilczyca poszła przodem.
Anaria?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz