Oboje patrzyliśmy na światło. Przyznaję że mnie też zaskoczyło to zjawisko.
Nilay poszedł przodem.
- I co? Widzisz coś? - pytałam bardzo zniecierpliwiona długotrwałą ciszą.
- Musisz to zobaczyć... - Nilay wypowiadając te słowa wyglądał jakby ktoś mu... (pomińmy tę kwestię).
Ale co ja mówię. Sama pewnie wyglądałam tak samo, o ile nie jeszcze gorzej. To co zobaczyliśmy było po prostu nadzwyczajnie piękne, a moim zdaniem nawet taki opis w pełni tego nie oddaje. Jaskinia była pełna... KRYSZTAŁÓW! Drogocenne kamienie w różnych barwach lśniły w ciemności i rozświetlały swoim blaskiem przestrzeń w grocie. Większość świateł skupiła się na suficie. Nigdy nie widziałam czegoś tak pięknego. Nilay zresztą też. Nie mogliśmy nacieszyć oczu pięknem tego miejsca.
Nilay?
Strony
▼
wtorek, 31 października 2017
poniedziałek, 30 października 2017
Od Nilaya CD Melindy
- To ja, może pójdę się rozejrzeć... - wadera skierowała wzrok na falującą taflę wody, jednoznacze dając mi tym zdaniem do zrozumienia, iż najwyższa pora, w końcu przerwać tą niekończącą się paplaninę, by wreszcie móc spędzić czas tak jak wcześniej planowaliśmy - na zwiedzaniu.
Osobiście nie miałem nic przeciwko temu, choć zaglądałem tu dotychczas ,stosunkowo często, mimo to za każdym razem, miałem okazję odkrywać coś nowego. Wbrew pozorom, ten jakże mizerny wodospad, krył w sobie wiele tajemnic do, których zaliczyć możnaby choćby jaskinię ukrytą za spływającą ze skały wodą. Tak, to właśnie ten obiekt przykuł uwagę Melindy (prawdę mówiąc, zdziwiłbym się gdyby było inaczej). Tak więc, wiedzeni ciekawością weszliśmy do groty. Rzecz jasna, samo przejście przez wąskie, pełne ostrych, kamiennych krawędzi korytarze, zajęło nam sporo czasu, ale jak się później okazało; oplaciło się poświęcić te ponad pół godziny, bowiem to co ujrzeliśmy później, naprawdę było warte zachodu.
- Widzę jakieś światło! - zawołała z podekscytowaniem samica.
- Światło? Przecież jest środek nocy!
- Zarzucasz mi kłamstwo?
- Nie, ale...
- Jeśli nie wierzysz, to sam zobacz... - wadera pochyliła głowę, odsłaniając cienki, jasny promień.
Melinda?
Od Melindy CD Nilaya
- Skoro o to pytasz... Miałam tylko jedną osobę, której mogłam zaufać w pełni. Była to moja ciocia Kavanara. Rozumiałyśmy się bez słów... - na moim pysku przez chwilę pojawił się mały uśmiech - Bawiła się ze mną gdy byłam mała. Wychowywała mnie.
- A rodzice? - przerwał Nilay.
- Oni... Byli zbyt zajęci... Odkąd się urodziłam, zawsze byłam tą drugą. Dla rodziców najważniejszym priorytetem było szkolenie brata, żeby przygotować go do objęcia tronu. Niebawem zajmie miejsce mojego ojca i będzie królem watahy Hostis.
- Co z ciotką? Ona też tak... Jakby to dobrze powiedzieć? Zwariowała na jego punkcie?...
- Nie. Jako jedyna, nie. Dla niej wszyscy byli równi i jako jedyna była w stanie zauważyć, że w ogóle jestem, gdy inni byli zajęci bratem.
- Ale?...
- Ale nasza relacja popsuła się, gdy moi rodzice rozkazali mi poślubić pewnego wilka. Nie chciałam tego i im odmówiłam a oni zbuntowali ciocię.
- Więc tak naprawdę nie była po twojej stronie bo gdyby była to chciałaby ci pomóc. - tym trafnym stwierdzeniem Nilay zakończył temat mojej rodziny i przyjaciół.
- A jak łapa? - przyjżałam się bliźnie która wyglądała już znacznie lepiej.
- Już nie boli.
-Napewno? Tylko nie kłam. - uśmiechnęłam się i porozumiewawczo mrugnęłam.
- No. Może trochę ale nie będę narzekać.
Nilay?
- A rodzice? - przerwał Nilay.
- Oni... Byli zbyt zajęci... Odkąd się urodziłam, zawsze byłam tą drugą. Dla rodziców najważniejszym priorytetem było szkolenie brata, żeby przygotować go do objęcia tronu. Niebawem zajmie miejsce mojego ojca i będzie królem watahy Hostis.
- Co z ciotką? Ona też tak... Jakby to dobrze powiedzieć? Zwariowała na jego punkcie?...
- Nie. Jako jedyna, nie. Dla niej wszyscy byli równi i jako jedyna była w stanie zauważyć, że w ogóle jestem, gdy inni byli zajęci bratem.
- Ale?...
- Ale nasza relacja popsuła się, gdy moi rodzice rozkazali mi poślubić pewnego wilka. Nie chciałam tego i im odmówiłam a oni zbuntowali ciocię.
- Więc tak naprawdę nie była po twojej stronie bo gdyby była to chciałaby ci pomóc. - tym trafnym stwierdzeniem Nilay zakończył temat mojej rodziny i przyjaciół.
- A jak łapa? - przyjżałam się bliźnie która wyglądała już znacznie lepiej.
- Już nie boli.
-Napewno? Tylko nie kłam. - uśmiechnęłam się i porozumiewawczo mrugnęłam.
- No. Może trochę ale nie będę narzekać.
Nilay?
Od Williama CD Melindy
Meli od razu wydała mi się bardzo miła i długo rozmawialiśmy.Spytała mnie co robię więc pokazałem jej wcześniej zerwane rośliny.Postanowiłem trochę zagłębić ją w tajniki różnych roślin.Rzecz jasna pokazałem jej takie z których można coś zrobić naprzykład przyrządzić jakiś wywar leczniczy.Troche się znam na tych sprawach bo od szczeniaka mnie to fascynowało i lubię dzielić się tą wiedzą z innymi.Potem wpadłem na bardzo dobry pomysł.Zaproponowałem rzebyśmy poszli na spacer.Melinda zgodziła się.Powiedziała że oprowadzi mnie po terenie.
Melinda?
Melinda?
Od Susan CD Nilaya
Dobrze że Nilay był taki miły i pomugł mi znaleźć brata,bo sama pewnie bym sobie nie dała rady i pewnie bym zabłądziła,bo takie sytuacje spotykają mnie i mojego brata często więc mogłoby być różnie gdybym została z tym sama.Przeszliśmy przez strumień i kiedy minęliśmy przewrócone drzewo wreszcie znaleźliśmy mojego brata.
-Gdzie ty byłeś?!!!-zapytałam bardzo zła Williama a on powiedział że szukał rzeki.
-A po co ci teraz rzeka?-wtrącił się do naszej rozmowy Nilay.
-Chciałem poszukać ziół.-powiedział na swoją obronę William.
Byłam bardzo zła na swojego brata.Potem przedstawiłam sobie mojego brata i Nilaya i Nilay zaproponował rzebyśmy coś zjedli i poszliśmy razem na polowanie.
Nilay?
-Gdzie ty byłeś?!!!-zapytałam bardzo zła Williama a on powiedział że szukał rzeki.
-A po co ci teraz rzeka?-wtrącił się do naszej rozmowy Nilay.
-Chciałem poszukać ziół.-powiedział na swoją obronę William.
Byłam bardzo zła na swojego brata.Potem przedstawiłam sobie mojego brata i Nilaya i Nilay zaproponował rzebyśmy coś zjedli i poszliśmy razem na polowanie.
Nilay?
niedziela, 29 października 2017
Od Nilaya CD Melindy
Szpieg, hm. Czemu nie?
- Dobrze. - uśmiechnąłem się pogodnie do wadery - Zgadzam się, tylko już zostań i nie zmieniaj zdania.
- Spokojnie. Nie zamierzam. - Melinda odwzajemniła mój uśmiech - A teraz chodź w końcu wyplukać tą łapę, bo aż żal patrzeć.
No nie! Ona była jeszcze bardziej uparta ode mnie... Mimo to zgodziłem się (przecież nie chciałem kolejnej awantury, której skutków z pewnością już nie dałbym rady później odkręcić).
Włożywszy łapę pod wodę, poczułem narastający, rwący ból, jakby ktoś wbił w bliznę żelazne ostrze.
- Aj!... - moje jakże donośne wrzasknięcie, pewnie rozległo się po całym lesie.
- Przestań! Zachowujesz się jak szczenię! - skomentowała Melinda, spoglądając na mnie z politowaniem.
Oczywiście! Zero zrozumienia, jak zwykle.
- Dobra, bądź łaskaw choć przez moment nie ruszać tą nieszczęsną kończyną, a ja spróbuję ją oczyścić. - westchęła wadera, po czym dodała - Ciekawe czego ludzie tu szukają?
- Raczej kogo. - zerknąłem na wilczycę - Pewnie że nas! A któż inny, prócz nas, wzbudziłby w nich takie zainteresowanie? Niedźwiedzie? Nie sądzę. Te pułapki są bardzo dziwne, jakby zupełnie nieskonstruowane pod kątem zwierząt.
- Brednie! Oni w ogóle nie wiedzą, że istniejemy!
- A skąd ta pewność? Równie dobrze, mogli gdzieś tu umieścić kamery, a przed czymś takim już nie ma ucieczki. Jeśli sfilmowali któreś z nas, to koniec.
- A jeśli... - samica na moment zesztywniała, wbijając wzrok w głazy naprzeciwko.
- Co?
- Oni... Znajdą stado Hostis? No, wiem. Trochę to głupie, ale czysto teoretycznie, MOGĄ ich znaleźć. I co wtedy? Taka wataha rzuca się w oczy, w większym stopniu, niż na ten przykład my.
- Nie wnikajmy w to, a zresztą. Naprawdę sądzisz, że ktoś mógłby spróbować zapolować na całe stado wilków? I to na dodatek takich rozmiarów? Chyba przeceniliśmy możliwości ludzi... Au! - nie dokończyłem wypowiedzi, gdyż znów pojawił się ten paskudny ból.
- Stoisz mi na łapie... - jęknąłem ze złością.
- Oj! Daruj, zamyśliłam się. - Melinda raptownie odskoczyła.
- Wiem, zauważyłem...
- Nie jęcz. Przynajmniej udało się ją oczyścić.
- Więcej nie proszę cię o pomoc w tego typu sprawach.
- A co? Wolisz medyka z watahy Hostis?
- Co? Łeee, weź nie przypominaj... On mnie przeraża...
- Wiem, wiem. Też się go bałam jak byłam mała... - zachchotała samica.
- A tak ogólnie, to były jakieś bliskie ci osoby w dawnej watasze?
- Czemu o to pytasz? - wadera wyglądała na nieco oburzoną mym pytaniem.
- Czysta ciekawość. Nic więcej. - odparłem.
Melinda?
- Dobrze. - uśmiechnąłem się pogodnie do wadery - Zgadzam się, tylko już zostań i nie zmieniaj zdania.
- Spokojnie. Nie zamierzam. - Melinda odwzajemniła mój uśmiech - A teraz chodź w końcu wyplukać tą łapę, bo aż żal patrzeć.
No nie! Ona była jeszcze bardziej uparta ode mnie... Mimo to zgodziłem się (przecież nie chciałem kolejnej awantury, której skutków z pewnością już nie dałbym rady później odkręcić).
Włożywszy łapę pod wodę, poczułem narastający, rwący ból, jakby ktoś wbił w bliznę żelazne ostrze.
- Aj!... - moje jakże donośne wrzasknięcie, pewnie rozległo się po całym lesie.
- Przestań! Zachowujesz się jak szczenię! - skomentowała Melinda, spoglądając na mnie z politowaniem.
Oczywiście! Zero zrozumienia, jak zwykle.
- Dobra, bądź łaskaw choć przez moment nie ruszać tą nieszczęsną kończyną, a ja spróbuję ją oczyścić. - westchęła wadera, po czym dodała - Ciekawe czego ludzie tu szukają?
- Raczej kogo. - zerknąłem na wilczycę - Pewnie że nas! A któż inny, prócz nas, wzbudziłby w nich takie zainteresowanie? Niedźwiedzie? Nie sądzę. Te pułapki są bardzo dziwne, jakby zupełnie nieskonstruowane pod kątem zwierząt.
- Brednie! Oni w ogóle nie wiedzą, że istniejemy!
- A skąd ta pewność? Równie dobrze, mogli gdzieś tu umieścić kamery, a przed czymś takim już nie ma ucieczki. Jeśli sfilmowali któreś z nas, to koniec.
- A jeśli... - samica na moment zesztywniała, wbijając wzrok w głazy naprzeciwko.
- Co?
- Oni... Znajdą stado Hostis? No, wiem. Trochę to głupie, ale czysto teoretycznie, MOGĄ ich znaleźć. I co wtedy? Taka wataha rzuca się w oczy, w większym stopniu, niż na ten przykład my.
- Nie wnikajmy w to, a zresztą. Naprawdę sądzisz, że ktoś mógłby spróbować zapolować na całe stado wilków? I to na dodatek takich rozmiarów? Chyba przeceniliśmy możliwości ludzi... Au! - nie dokończyłem wypowiedzi, gdyż znów pojawił się ten paskudny ból.
- Stoisz mi na łapie... - jęknąłem ze złością.
- Oj! Daruj, zamyśliłam się. - Melinda raptownie odskoczyła.
- Wiem, zauważyłem...
- Nie jęcz. Przynajmniej udało się ją oczyścić.
- Więcej nie proszę cię o pomoc w tego typu sprawach.
- A co? Wolisz medyka z watahy Hostis?
- Co? Łeee, weź nie przypominaj... On mnie przeraża...
- Wiem, wiem. Też się go bałam jak byłam mała... - zachchotała samica.
- A tak ogólnie, to były jakieś bliskie ci osoby w dawnej watasze?
- Czemu o to pytasz? - wadera wyglądała na nieco oburzoną mym pytaniem.
- Czysta ciekawość. Nic więcej. - odparłem.
Melinda?
Od Melindy CD Williama
Idąc przez las usłyszałam jakieś krzyki. Może nie do końca krzyki, ale bardzo głośne rozmowy. Zaciekawiona postanowiłam zbadać dokładnie źródło tych dźwięków. Taka rola szpiega. Obserwować będąc nie zauważoną - to wychodzi mi najlepiej. Stanęłam na niewielkim pagórku i po chwili dostrzegłam jakiś ruch. Coś, a raczej ktoś, szedł w moją stronę.
- Dzień dobry. - ukłonił się grzecznie basior.
W odpowiedzi skinęłam głową i zapytałam kim jest.
- Mam na imię William... - przedstawił się - ...ale wszyscy mówią mi po prostu Willy.
- A ja jestem Melinda. Jest z tobą ktoś jeszcze? Pytam bo słyszałam jeszcze jakiś inny głos.
- Ależ tak, jest ze mną moja siostra Susan.
Willy?
- Dzień dobry. - ukłonił się grzecznie basior.
W odpowiedzi skinęłam głową i zapytałam kim jest.
- Mam na imię William... - przedstawił się - ...ale wszyscy mówią mi po prostu Willy.
- A ja jestem Melinda. Jest z tobą ktoś jeszcze? Pytam bo słyszałam jeszcze jakiś inny głos.
- Ależ tak, jest ze mną moja siostra Susan.
Willy?
sobota, 28 października 2017
Od Melindy CD Nilaya
Patrzyłam na basiora. To nie dowiary. Myślałam że się na mnie wścieknie, albo gorzej - wygna mnie, gdy mu powiem kim naprawdę jestem. Tymczasem on stara się mnie zrozumieć. Dlaczego mu nie przeszkadza że pochdzę z rodu Hostis? Nagle nasunęło mi się kolejne pytanie.
- Skąd wiesz kto jest moim ojcem? Nie mówiłam ci.
- Przykro mi to stwierdzić lecz wyglądasz... Przypominasz bardzo Sarę i domyśliłem się.
- Znasz moją matkę?
- Tak. Widziałem ją ale tylko raz. Wystarczyło to żeby ją sobie zapamiętać. Rzadko spotyka się wilkołaki o niebieskich oczach.
- A reszta watahy?
- Był ktoś jeszcze. Taki spokojny i nieśmiały wilk o szaro-białej sierści.
- Mówisz o Saborze. To strażnik. Monitoruje południowo-zachodnie części naszego terytorium. Czasem pełni także rolę posłańca.
- A więc macie medyków, szamanów, szpiegów i w ogóle wszystkich?
- Tak. Każdy ma swoje miejsce w watasze.
- Jakiś czas temu widziałem czarną wilczycę o czerwonych oczach na drugim brzegu rzeki. Przybiega tam bardzo często.
- To Minevra, były zwiadowca. Teraz jest obrońcą bet.
- Macie bardzo rozbudowaną społeczność w stadzie.
- Tak wiem. Ale nie chcę mieć z nimi nic do czynienia, a wiem, że muszę wracać.
- Wcale nie musisz. Przecież chciałaś zostać.
- A czy ty chcesz mieć własne stado?
- Chciałbym a nawet bardzo.
- W takim razie zostanę jeżeli przydzielisz mi jakieś stanowisko, chcę się na coś przydać.
- A kim chciałabyś być?
- Mogę wybrać?
- Tak.
- Myślę że dobrze bym się czuła w roli szpiega.
Nilay?
- Skąd wiesz kto jest moim ojcem? Nie mówiłam ci.
- Przykro mi to stwierdzić lecz wyglądasz... Przypominasz bardzo Sarę i domyśliłem się.
- Znasz moją matkę?
- Tak. Widziałem ją ale tylko raz. Wystarczyło to żeby ją sobie zapamiętać. Rzadko spotyka się wilkołaki o niebieskich oczach.
- A reszta watahy?
- Był ktoś jeszcze. Taki spokojny i nieśmiały wilk o szaro-białej sierści.
- Mówisz o Saborze. To strażnik. Monitoruje południowo-zachodnie części naszego terytorium. Czasem pełni także rolę posłańca.
- A więc macie medyków, szamanów, szpiegów i w ogóle wszystkich?
- Tak. Każdy ma swoje miejsce w watasze.
- Jakiś czas temu widziałem czarną wilczycę o czerwonych oczach na drugim brzegu rzeki. Przybiega tam bardzo często.
- To Minevra, były zwiadowca. Teraz jest obrońcą bet.
- Macie bardzo rozbudowaną społeczność w stadzie.
- Tak wiem. Ale nie chcę mieć z nimi nic do czynienia, a wiem, że muszę wracać.
- Wcale nie musisz. Przecież chciałaś zostać.
- A czy ty chcesz mieć własne stado?
- Chciałbym a nawet bardzo.
- W takim razie zostanę jeżeli przydzielisz mi jakieś stanowisko, chcę się na coś przydać.
- A kim chciałabyś być?
- Mogę wybrać?
- Tak.
- Myślę że dobrze bym się czuła w roli szpiega.
Nilay?
piątek, 27 października 2017
Od Nilaya CD Melindy
Moja towarzyszka wyglądała na zachwyconą... Co tu dużo mówić? Szalała ze szczęścia! Może i umiejętnie starała się tego po sobie nie pokazywać, ale ja to wiedziałem. Jej oczy odzwierciedlały wszystkie emocje, a w obecnej chwili, lśniły niczym dwie iskierki. Radości trudno nie zauważyć. Tylko głupiec nie dostrzegłby tak potężnej siły, jaką jest właśnie radość. Przecież to ona daje nam siłę do życia i pozwala cieszyć się wszystkim wokół.
- Znalazłem to miejsce jakiś czas temu... - uniosłszy głowę ku zdającym się niekończącymi, ogromnym skałom zerknąłem kątem oka na waderę - Są tak wysokie, że nawet nie widać szczytu.
- Stamtąd to musi być widok... - westchnęła Melinda.
- Tak. To prawda. - przyznałem.
- Wiem o czym myślisz i stanowczo odmawiam. - tym razem ton głosu wilczycy był bardzo zdecydowany.
- Ale jak to? Co masz na myśli?
- Już ty wiesz co. Nie jestem głupia. Widzę ten ukradkowy, chytry uśmieszek, którego nie jesteś w stanie powstrzymać.
- A niby czemu nie?
- Hemm... Pomyślmy... Może dlatego, że masz chorą łapę, jesteś słabeuszem, masz opuźnioną reakcję na wpływy środowiska i ogółem z ciebię straszna fajtłapa, a gdy dochodzi do tego wszystkiego, jeszcze fakt, iż miałabym cię po tej górze nieść na sam szczyt...
- Skończyłaś już?
- Jeżeli moje aluzje już do ciebie dotarły, to tak.
- W mej naturze nie leży obrażanie kobiet, zwłaszcza takich, które wytykają wszystkim ich wadliwe cechy, byleby przysłonić swe własne; a także aroganckie, bezwzględne, złośliwe, zakompleksione, pozbawione jakichkolwiek ambicji... Czy wspomniałem również, o mistrzyniach tandetnej, podrabianej ciętej riposty?
- Dobrze, skoro konwersacja na niewiele się zdała, powiem ci to w jasny, logiczny sposób. PORĄBAŁO CIĘ DO RESZTY?! Chcesz się wspinać na sam czubeczek tej góry, potem spaść... A pomyślałeś może jak JA się w tej sytuacji będę czuła? Myślisz że chcę cię mieć na sumieniu?
- No wreszcie. - uradowałem się niczym szczenię.
- Ale co?
- Wreszcie mówisz do rzeczy.
- Słucham?!
- Brawa dla ciebie! Przekonałaś mnie, twoje argumenty po raz pierwszy są jak najbardziej stosowne! - stwierdziłem.
- Cieszę się ogromnie. Żegnam pajacu. Koniec zabawy. Nie mam najmniejszego zamiaru więcej z tobą przebywać.
- Jak to? Melinda! Melinda stój! - zagrodziłem samicy drogę - To przecież tylko takie żarty.
- Wszystko mi jedno. Rób co chcesz, ja wracam do domu. Tam gdzie moje miejsce.
- Do domu? A wolno spytać gdzież to się ten twój dom znajduje?
- Kojarzysz drugi brzeg rzeki? Tam mnie znajdziesz.
Przez moment zupełnie zesztywniałem. Łapy jakby wrosły mi w ziemię.
- Przecież, przecież... To wataha Hostis... Ty nie możesz...
- Należeć do nich? To to ma dla ciebie aż takie znaczenie? Coś ci powiem. Nie jesteś od nich lepszy! Myślałam że jesteś inny, ale ty jesteś taki sam jak oni! Patrzysz tylko na opinie, wierzysz plotkom! Nawet nie dajesz mi żadnej szansy! Chciałam być inna, naprawdę chciałam!
- Przestań! W tej chwili to ty mnie osądzasz i się mylisz! Ja przynajmniej nie zabijam bez powodu, w przeciwieństwie do twojej rodziny! Nie sieję i nigdy nie siałem do nich nienawiści. To oni z niewiadomych przyczyn mnie nie nawidzą, do tego stopnia, by wygnać mnie na drugi brzeg i skazać na los wyrzutka. Twój ojciec zaatakował mnie gdy tylko pojawiłem się na waszym terenie, pozbawił mnie części ucha! Czego oczekujesz? Zadowolenia?! Sympatii?! Spójrz na mnie i na nich. Porównaj, a potem oceniaj. Czy kiedykolwiek zrobiłem ci krzywdę? Nie! Czy cię przegnałem? Nie!
- Bo nie wiedziałeś że jestem z watahy Hostis!
- Jakie to ma teraz znaczenie? Gdyby przywódca zechciał zawrzeć sojusz, to wybaczyłbym mu. A ty nie jesteś zabójcą.
- Skąd to wiesz? Przecież mnie nie znasz!
- Bo w to nie wierzę. I mylisz się, znam cię. Masz dobre serce. Nie ma dla mnie znaczenia, czy jesteś z wrogiej watahy, bo wiem, że jesteś dobra.
Melinda?
- Znalazłem to miejsce jakiś czas temu... - uniosłszy głowę ku zdającym się niekończącymi, ogromnym skałom zerknąłem kątem oka na waderę - Są tak wysokie, że nawet nie widać szczytu.
- Stamtąd to musi być widok... - westchnęła Melinda.
- Tak. To prawda. - przyznałem.
- Wiem o czym myślisz i stanowczo odmawiam. - tym razem ton głosu wilczycy był bardzo zdecydowany.
- Ale jak to? Co masz na myśli?
- Już ty wiesz co. Nie jestem głupia. Widzę ten ukradkowy, chytry uśmieszek, którego nie jesteś w stanie powstrzymać.
- A niby czemu nie?
- Hemm... Pomyślmy... Może dlatego, że masz chorą łapę, jesteś słabeuszem, masz opuźnioną reakcję na wpływy środowiska i ogółem z ciebię straszna fajtłapa, a gdy dochodzi do tego wszystkiego, jeszcze fakt, iż miałabym cię po tej górze nieść na sam szczyt...
- Skończyłaś już?
- Jeżeli moje aluzje już do ciebie dotarły, to tak.
- W mej naturze nie leży obrażanie kobiet, zwłaszcza takich, które wytykają wszystkim ich wadliwe cechy, byleby przysłonić swe własne; a także aroganckie, bezwzględne, złośliwe, zakompleksione, pozbawione jakichkolwiek ambicji... Czy wspomniałem również, o mistrzyniach tandetnej, podrabianej ciętej riposty?
- Dobrze, skoro konwersacja na niewiele się zdała, powiem ci to w jasny, logiczny sposób. PORĄBAŁO CIĘ DO RESZTY?! Chcesz się wspinać na sam czubeczek tej góry, potem spaść... A pomyślałeś może jak JA się w tej sytuacji będę czuła? Myślisz że chcę cię mieć na sumieniu?
- No wreszcie. - uradowałem się niczym szczenię.
- Ale co?
- Wreszcie mówisz do rzeczy.
- Słucham?!
- Brawa dla ciebie! Przekonałaś mnie, twoje argumenty po raz pierwszy są jak najbardziej stosowne! - stwierdziłem.
- Cieszę się ogromnie. Żegnam pajacu. Koniec zabawy. Nie mam najmniejszego zamiaru więcej z tobą przebywać.
- Jak to? Melinda! Melinda stój! - zagrodziłem samicy drogę - To przecież tylko takie żarty.
- Wszystko mi jedno. Rób co chcesz, ja wracam do domu. Tam gdzie moje miejsce.
- Do domu? A wolno spytać gdzież to się ten twój dom znajduje?
- Kojarzysz drugi brzeg rzeki? Tam mnie znajdziesz.
Przez moment zupełnie zesztywniałem. Łapy jakby wrosły mi w ziemię.
- Przecież, przecież... To wataha Hostis... Ty nie możesz...
- Należeć do nich? To to ma dla ciebie aż takie znaczenie? Coś ci powiem. Nie jesteś od nich lepszy! Myślałam że jesteś inny, ale ty jesteś taki sam jak oni! Patrzysz tylko na opinie, wierzysz plotkom! Nawet nie dajesz mi żadnej szansy! Chciałam być inna, naprawdę chciałam!
- Przestań! W tej chwili to ty mnie osądzasz i się mylisz! Ja przynajmniej nie zabijam bez powodu, w przeciwieństwie do twojej rodziny! Nie sieję i nigdy nie siałem do nich nienawiści. To oni z niewiadomych przyczyn mnie nie nawidzą, do tego stopnia, by wygnać mnie na drugi brzeg i skazać na los wyrzutka. Twój ojciec zaatakował mnie gdy tylko pojawiłem się na waszym terenie, pozbawił mnie części ucha! Czego oczekujesz? Zadowolenia?! Sympatii?! Spójrz na mnie i na nich. Porównaj, a potem oceniaj. Czy kiedykolwiek zrobiłem ci krzywdę? Nie! Czy cię przegnałem? Nie!
- Bo nie wiedziałeś że jestem z watahy Hostis!
- Jakie to ma teraz znaczenie? Gdyby przywódca zechciał zawrzeć sojusz, to wybaczyłbym mu. A ty nie jesteś zabójcą.
- Skąd to wiesz? Przecież mnie nie znasz!
- Bo w to nie wierzę. I mylisz się, znam cię. Masz dobre serce. Nie ma dla mnie znaczenia, czy jesteś z wrogiej watahy, bo wiem, że jesteś dobra.
Melinda?
Od Melindy CD Nilaya
Nilay znikł wśród leśnych gęstwin. Szybko podążyłam za nim.
- Mam zwolnić? - wilk zatrzymał się.
- Chyba żartujesz! Wyścigi to moje drugie imię! W stadzie byłam najszybsza ze wszystkich. Masz do czynienia z mistrzynią biegów. - wypięłam pierś dumnie unosząc ogon.
- O naprawdę? Zobaczymy.
- Chcesz się ścigać? - zacisnęłam zęby.
Basior posłał mi zawadiackie spojrzenie.
- Nie masz szans. - przygotowałam się do startu.
- Czyżby?
- Spróbuj to się przekonasz.
-A żebyś wiedziała.
Ruszyliśmy! Biegliśmy łeb w łeb. Słyszałam przyspieszone bicie swojego serca. Wokół szumiały poruszone przez nasze łapy liście. W pewnym momencie Nilay zaczął mnie wyprzedzać. Nie miałam zamiaru dać za wygraną. Nagle niespodziewanie wilk gdzieś zniknął a towarzyszyło temu zdarzeniu dziwne pluśnięcie. Zatrzymałam się zanipokojona.
- Nilay? Gdzie jesteś? Słyszysz mnie? To nie jest śmieszne!
- Dla mnie też nie... - wilk stał za mną.
Był do połowy ubłocony i trzymał jedną przednią łapę w górze.
- Nilay? Co się stało?!! - podeszłam bliżej aby lepiej mu się przyjrzeć.
- Nic mi nie jest. To tylko zadrapanie. - powiedział basior.
To nie była prawda. Z jego łapy kapała krew.
- Mów w tej chwili co się stało!
- Nie powinniśmy tutaj być.
- Ale dlaczego?
- Są tu ludzie.
- Co?! Ludzie?!
- Tak. Zastawili sidła. Zobacz sama. - wilk wskazał łapą na metalową pułapkę.
- O nie... - przestraszyłam się - Co robimy?
- Wracamy do nory.
- A twoja łapa?
- Nic mi nie będzie.
- Nie! Trzeba to opatrzyć. Nie ruszaj się. - chciałam dotknąć rannej łapy ale wilk się odsunął.
- Nie zostaw! - Nilay odskoczył.
- Przecież musimy coś z tym zrobić. Przynajmniej to umyj.
- Mam dobry pomysł. Jesteśmy już niedaleko miejsca które chciałem ci pokazać. Jest tam woda. Idziemy?
- A dasz radę?
- Ja mam nie dać rady?
- Dobrze tylko się nie forsuj...
- Nic mi nie będzie... - wilk nie dokończył zdania bo się przewrócił lądując pyskiem na glebie.
- A nie mowiłam. Chodź pomogę ci. Oprzyj się o mnie...
- Co? Nie ma mowy!
- Oprzyj się powiedziałam bo zaraz...
- Dobrze dobrze. Już uspokuj się dobra...
***
Na szczęście Nilay nie był bardzo uparty i dał się namówić na pomoc. Niedługo potem dotarliśmy do niezwykłego miejsca. Było takie piękne.
- Podoba ci się tutaj? - spytał się Nilay.
- I jeszcze o to pytasz? - zażartowałam.
Nilay?
Od Nilaya CD Melindy
Powinienem był dwa razy puknąć się w głowę, a potem działać. Kto jak kto, ale ja byłem Melindzie z pewnością zupełnie obcy. Powinienem był przewidzieć, iż zaskoczę tym waderę, choć zrobiłem to jakby bezmyślnie... Tak jakbym nie miał kontroli nad swoimi czynami... Dziwne, a nawet bardzo dziwne, bo zwykle mi się to nie zdarzało. Trzeba będzie się bardziej pilnować, przynajmniej w jej obecności. Przecież nie chcę wyjść na głupka (chociaż pewnie i tak już wyszedłem). Nie ma co się oszukiwać. Zaliczyłem wpadkę i tyle. Och, ironio losu! Za co?
- Mhmm... - chrząknęła cicho wilczyca, wyrywając mnie tym samym ze stanu głębokiego zamyślenia.
- Tak? - zwróciłem się ku samicy.
W jej oczach widziałem lekkie zakłopotanie.
- Idę na spacer. Może przejdziesz się ze mną? - zaproponowała Melinda.
Najwyraźniej ją też dobiła ta cała sytuacja.
- No pewnie, gdzie byś chciała iść? - uśmiechnąłem się.
- Wiesz, nie znam tego terytorium, więc pomyślałam...
- Pewnie! Chętnie cię oprowadzę! - mimowolnie zamerdałem ogonem.
- To... Masz jakiś pomysł?
- Za mną...
Melinda?
- Mhmm... - chrząknęła cicho wilczyca, wyrywając mnie tym samym ze stanu głębokiego zamyślenia.
- Tak? - zwróciłem się ku samicy.
W jej oczach widziałem lekkie zakłopotanie.
- Idę na spacer. Może przejdziesz się ze mną? - zaproponowała Melinda.
Najwyraźniej ją też dobiła ta cała sytuacja.
- No pewnie, gdzie byś chciała iść? - uśmiechnąłem się.
- Wiesz, nie znam tego terytorium, więc pomyślałam...
- Pewnie! Chętnie cię oprowadzę! - mimowolnie zamerdałem ogonem.
- To... Masz jakiś pomysł?
- Za mną...
Melinda?
środa, 25 października 2017
Od Melindy CD Nilaya
Podniosłam brwi z zaskoczeniem.
- Co ty robisz?! - odsunęłam się raptownie.
- Ojej! Przepraszam! Wybacz... Nie wiem co we mnie wstąpiło. - Nilay zerwał się na równe nogi.
- Ja też nie wiem. Proszę, nie rób tak więcej. - mruknęłam kładąc się kawałek dalej za niewielkim głazem - Dobranoc.
- Tak... Dobra... Dobranoc... Śpij dobrze... - wilk wyglądał na zawstydzonego.
Może i zachowałam się dziwnie, ale nikt nie jest idealny. Nikt mu nie kazał się do mnie przytulać, czego za bardzo nie lubię. Pewnie nie wie teraz o co chodzi i może tylko się domyślać.
Przekręciłam się na drugi bok, koncentrując wzrok na poruszających się delikatnie pod wpływem wiatru liściach.
- Melinda... - doszedł do mnie cichy szept.
Oczywiście był to Nilay. Wyglądał na skruszonego.
- O co chodzi? - odwróciłam wzrok w stronę jego pyska.
- Przepraszam jeszcze raz. Ja naprawdę nie wiedziałem że tak... Że tak cię to zdenerwuje.
- W pożądku. Nic złego nie zrobiłeś. To ze mną jest coś nie tak.
- Wcale nie. Znaczy się, powinienem się tego po tobie spodziewać. - Nilay umiejętnie obrócił sytuację w żart.
Lekko uśmiechnęłam się pod nosem.
Nilay?
- Co ty robisz?! - odsunęłam się raptownie.
- Ojej! Przepraszam! Wybacz... Nie wiem co we mnie wstąpiło. - Nilay zerwał się na równe nogi.
- Ja też nie wiem. Proszę, nie rób tak więcej. - mruknęłam kładąc się kawałek dalej za niewielkim głazem - Dobranoc.
- Tak... Dobra... Dobranoc... Śpij dobrze... - wilk wyglądał na zawstydzonego.
Może i zachowałam się dziwnie, ale nikt nie jest idealny. Nikt mu nie kazał się do mnie przytulać, czego za bardzo nie lubię. Pewnie nie wie teraz o co chodzi i może tylko się domyślać.
Przekręciłam się na drugi bok, koncentrując wzrok na poruszających się delikatnie pod wpływem wiatru liściach.
- Melinda... - doszedł do mnie cichy szept.
Oczywiście był to Nilay. Wyglądał na skruszonego.
- O co chodzi? - odwróciłam wzrok w stronę jego pyska.
- Przepraszam jeszcze raz. Ja naprawdę nie wiedziałem że tak... Że tak cię to zdenerwuje.
- W pożądku. Nic złego nie zrobiłeś. To ze mną jest coś nie tak.
- Wcale nie. Znaczy się, powinienem się tego po tobie spodziewać. - Nilay umiejętnie obrócił sytuację w żart.
Lekko uśmiechnęłam się pod nosem.
Nilay?
poniedziałek, 23 października 2017
Od Nilaya CD Melindy
- Powiedz, pamiętasz jeszcze życie w prawdziwej skórze? - zapytała Melinda, spogladając w połyskujące na niebie gwiazdy.
- Tak. Jakby to było wczoraj... - mruknąłem kładąc uszy po sobie - Wolałbym tego nie pamiętać...
- Jak to?
- Powiedzmy, że lepiej mi w ciele wilka.
- Ale dlaczego?! Przecież...
- Nie. Nie chcę takiego życia. Świat ludzi jest coraz gorszy. Zmierza ku zniszczeniu i rządzy władzy. - warknąwszy odwróciłem wzrok, by po chwili wbić go w glebę.
Przez moment zapanowała cisza. Wadera patrzyła na mnie, nieco zasmucona. Pewnie nie spodziewała się takiej odpowiedzi, ale cóż poradzić? Nie zmienię przeszłości. Kiedyś miałem okazję poczuć na własnej skórze, jak okrutny bywa los, zgotowany właśnie przez człowieka.
- Ja dałabym wszystko, by móc znów biegać na dwóch nogach. Wrócić. Zobaczyć prawdziwą siebie. Spojrzeć w lustro i nie ujrzeć odbicia potwora!... - do oczu Melindy napłynęły łzy - Nie wyrzeknę się swojego gatunku! Nie wyrzeknę się samej siebie!
- Potwora? Jak możesz tak mówić! To wciąż jesteś ty i nic tego nie zmieni, rozumiesz?
- Nie. To nie jestem ja i nigdy nie będę. Nie chcę taka być. - wyszeptała wadera ze skruchą w głosie.
- Niestety nie zawsze mamy wybór... - westchnąłem, opierając pysk na głowie Melindy.
Melinda?
- Tak. Jakby to było wczoraj... - mruknąłem kładąc uszy po sobie - Wolałbym tego nie pamiętać...
- Jak to?
- Powiedzmy, że lepiej mi w ciele wilka.
- Ale dlaczego?! Przecież...
- Nie. Nie chcę takiego życia. Świat ludzi jest coraz gorszy. Zmierza ku zniszczeniu i rządzy władzy. - warknąwszy odwróciłem wzrok, by po chwili wbić go w glebę.
Przez moment zapanowała cisza. Wadera patrzyła na mnie, nieco zasmucona. Pewnie nie spodziewała się takiej odpowiedzi, ale cóż poradzić? Nie zmienię przeszłości. Kiedyś miałem okazję poczuć na własnej skórze, jak okrutny bywa los, zgotowany właśnie przez człowieka.
- Ja dałabym wszystko, by móc znów biegać na dwóch nogach. Wrócić. Zobaczyć prawdziwą siebie. Spojrzeć w lustro i nie ujrzeć odbicia potwora!... - do oczu Melindy napłynęły łzy - Nie wyrzeknę się swojego gatunku! Nie wyrzeknę się samej siebie!
- Potwora? Jak możesz tak mówić! To wciąż jesteś ty i nic tego nie zmieni, rozumiesz?
- Nie. To nie jestem ja i nigdy nie będę. Nie chcę taka być. - wyszeptała wadera ze skruchą w głosie.
- Niestety nie zawsze mamy wybór... - westchnąłem, opierając pysk na głowie Melindy.
Melinda?
Od Melindy CD Nilaya
W pewien sposób zainteresowała mnie wizja Nilaya, choć trudno nazwać jego opowieści... em... pomyślmy jak je nazwać... prawdziwymi?... Tak czy siak, napewno mało kto ma takie pomysły. Dziwne. Z początku miałam go za zwykłego nudziarza, a okazało się że mamy jąkąś nić porozumienia (marną ale lepsze to niż nic). Znaleźć sojusznika to chyba dobra sprawa. Jednocześnie wiedziałam że niedługo będę musiała iść dalej. Przecież nie chcę żeby rodzina mnie znalazła, a moja obecność tutaj napewno nie prowadziłaby do niczego dobrego. Tylko jak mu to teraz powiedzieć? Przecież wróciłam, tak jakby... Sama nie wiem...
- Może... - zerknęłam na Nilaya - ...jednak coś w tym jest.
- Ja w to wierzę i wiem że to miejsce istnieje. Świat jest tak duży. Gdzieś musi być nasze miejsce. Przecież po co byśmy tu byli?
- A może jesteśmy tu tylko po to żeby być wrogami ludzi? Po to żeby uregulować łańcuch pokarmowy?
- Ty naprawdę w to wierzysz? - wilk podniósł uszy.
- Nie wiem.
- Ja nie. Nie jesteśmy potworami. Ani ty, ani ja.
- To kim, znaczy się czym?
Nilay zamilkł. Nikt nie zna odpowiedzi na to pytanie. Czemu musimy być tacy a nie inni? Po co żyjemy? Czy w tym jest jakiś głębszy sens? Sama chciałabym to wiedzieć.
Nilay?
- Może... - zerknęłam na Nilaya - ...jednak coś w tym jest.
- Ja w to wierzę i wiem że to miejsce istnieje. Świat jest tak duży. Gdzieś musi być nasze miejsce. Przecież po co byśmy tu byli?
- A może jesteśmy tu tylko po to żeby być wrogami ludzi? Po to żeby uregulować łańcuch pokarmowy?
- Ty naprawdę w to wierzysz? - wilk podniósł uszy.
- Nie wiem.
- Ja nie. Nie jesteśmy potworami. Ani ty, ani ja.
- To kim, znaczy się czym?
Nilay zamilkł. Nikt nie zna odpowiedzi na to pytanie. Czemu musimy być tacy a nie inni? Po co żyjemy? Czy w tym jest jakiś głębszy sens? Sama chciałabym to wiedzieć.
Nilay?
niedziela, 22 października 2017
Od Nilaya CD Susan
- Od dawna tu jesteście? - zagadnąłem w celu przerwania długotrwałej ciszy, która budowała coraz to większe napięcie.
- Nie, ja i mój brat zawitaliśmy tu kilka dni temu... - odparła ściszonym głosem Susan - Dziękuję że zgodziłeś się pomóc mi w poszukiwaniach. Niestety Willy bywa bardzo niepoważny. Wiecznie włóczy się niewiadomo gdzie, a zazwyczaj znajduje tylko kłopoty.
- Jest ciekaw świata, jak my wszyscy.
- Czasem ciekawość to pierwszy stopień do piekła. W dzisiejszych czasach lepiej trzymać się razem. W końcu jest nas tak mało... - westchnęła wadera, rozglądając się.
- Gdzie po raz ostatni go widziałaś? - zerknąłem na ślady wilczych łap, rozproszone na piaszczystym podłożu.
- To chyba tutaj. Potem się rozdzieliliśmy.
- Czy to jego trop? Rozpoznajesz ten zapach? -zwróciłem się do samicy, wskazując łapą na pozostawione ślady.
- Tak, to on!
- Jesteś pewna?
- Tak.
- Trop jest jeszcze świeży. Nie mógł odejść daleko.
Susan?
- Nie, ja i mój brat zawitaliśmy tu kilka dni temu... - odparła ściszonym głosem Susan - Dziękuję że zgodziłeś się pomóc mi w poszukiwaniach. Niestety Willy bywa bardzo niepoważny. Wiecznie włóczy się niewiadomo gdzie, a zazwyczaj znajduje tylko kłopoty.
- Jest ciekaw świata, jak my wszyscy.
- Czasem ciekawość to pierwszy stopień do piekła. W dzisiejszych czasach lepiej trzymać się razem. W końcu jest nas tak mało... - westchnęła wadera, rozglądając się.
- Gdzie po raz ostatni go widziałaś? - zerknąłem na ślady wilczych łap, rozproszone na piaszczystym podłożu.
- To chyba tutaj. Potem się rozdzieliliśmy.
- Czy to jego trop? Rozpoznajesz ten zapach? -zwróciłem się do samicy, wskazując łapą na pozostawione ślady.
- Tak, to on!
- Jesteś pewna?
- Tak.
- Trop jest jeszcze świeży. Nie mógł odejść daleko.
Susan?
Od Nilaya CD Melindy
- Ponoć gwiazdy potrafią pokazywać przyszłość. To droga, którą niegdyś kroczyli sami Bogowie. Gwiezdny szlak wiedzie nas ku przyszłosci. Idąc śladami naszych braci, dotrzemy gdzieś, gdzie będziemy bezpieczni...
- Ty tak na poważnie, czy sobie ze mnie żartujesz? - Melinda oburzyła się, patrząc na mnie podejżliwie.
- Po co miałbym sobie z ciebię żartować?
- Nie mam pojęcia, ale myślę że zdajesz sobie sprawę, iż to co mówisz, jest trochę dziwne?
- Ja w tym nie widzę nic dziwnego. - stwierdziłem, przekładając łapę na łapę.
- Droga którą kroczyli pradawni Bogowie? Serio? - głos wadery brzmiał teraz wyjątkowo krytycznie (nawet jak na nią).
- To tylko taka przenośnia. Sęk w tym, że dawniej nie musieliśmy się ukrywać. Nasze życie było wolnością.
- Dobrze, ale co tu Bogowie mają do rzeczy?
- Nadal nie rozumiesz?
- Nie za bardzo. Gdybym rozumiała, to bym nie pytała.
- Postępując tak jak nasi poprzednicy, być może przetrwamy. Znajdziemy miejsce w którym będziemy bezpieczni. To droga, którą musimy przejść, by dotrzeć do...
- Do raju? - dokończyła Melinda.
- Tak. Właśnie tak.
- Hm, może w tym jednak coś jest... - zamyśliła się wadera - Wierzysz w to, że takie miejsce naprawdę istnieje?
- Wierzę, choć prawdopodobieństwo jest znikome. Być może nasze nadzieje z nim związane są płonne, ale nikt nie zabroni nam przecież marzyć.
- Pogoń za marzeniami? Nieźle. Za czymś co nigdy nie będzie istnieć? Tego chcesz? Złudzenia?
- Nie wiemy, czy nie będzie istnieć. Nadzieja nie zawsze matką głupich. Marzenia umierają ostatnie.
Melinda?
- Ty tak na poważnie, czy sobie ze mnie żartujesz? - Melinda oburzyła się, patrząc na mnie podejżliwie.
- Po co miałbym sobie z ciebię żartować?
- Nie mam pojęcia, ale myślę że zdajesz sobie sprawę, iż to co mówisz, jest trochę dziwne?
- Ja w tym nie widzę nic dziwnego. - stwierdziłem, przekładając łapę na łapę.
- Droga którą kroczyli pradawni Bogowie? Serio? - głos wadery brzmiał teraz wyjątkowo krytycznie (nawet jak na nią).
- To tylko taka przenośnia. Sęk w tym, że dawniej nie musieliśmy się ukrywać. Nasze życie było wolnością.
- Dobrze, ale co tu Bogowie mają do rzeczy?
- Nadal nie rozumiesz?
- Nie za bardzo. Gdybym rozumiała, to bym nie pytała.
- Postępując tak jak nasi poprzednicy, być może przetrwamy. Znajdziemy miejsce w którym będziemy bezpieczni. To droga, którą musimy przejść, by dotrzeć do...
- Do raju? - dokończyła Melinda.
- Tak. Właśnie tak.
- Hm, może w tym jednak coś jest... - zamyśliła się wadera - Wierzysz w to, że takie miejsce naprawdę istnieje?
- Wierzę, choć prawdopodobieństwo jest znikome. Być może nasze nadzieje z nim związane są płonne, ale nikt nie zabroni nam przecież marzyć.
- Pogoń za marzeniami? Nieźle. Za czymś co nigdy nie będzie istnieć? Tego chcesz? Złudzenia?
- Nie wiemy, czy nie będzie istnieć. Nadzieja nie zawsze matką głupich. Marzenia umierają ostatnie.
Melinda?
Od Melindy CD Nilaya
Pożegnałam się z basiorem skinąwszy głową i poszłam w mrok. Coś dziwnego kazało mi zawrocić. Może nie powinnam go tak zostawiać? W końcu mi pomógł. Z niewiadomych przyczyn był dla mnie taki miły, chociaż moje zachowanie pewnie pozostawiało wiele do życzenia. Stanęłam pod wielką sosną i przez chwilę myślałam co mam zrobić dalej. Pewnie gdyby była tu moja rodzina za kontakty z obcymi, już dawno dostałabym po głowie i to nie jeden raz. Ale ja już nie jestem od nich zależna. Mogę robić co mi się żywnie podoba, nie pytając nikogo o zgodę. Jestem wolna. Tak, zrobię to co chcę, a nie to na co liczyłaby moją rodzina. Zawróciłam. Szłam pewnym krokiem prosto przed siebie.
- Mhhm... - chrząknęłam cicho do bardzo zaskoczonego wilka.
- Melinda? Szybko wróciłaś. - wilk znów się uśmiechnął.
- A co? Mam sobie iść?
- Nie. Siadaj.
Przycupnęłam obok basiora.
- To co? Jednak zostajesz?
- Możemy o tym nie mówić? - poprosiłam i szybko zmieniłam temat - Co robisz?
- Patrzę.
- Na niebo?
- Na gwiazdy.
- Po co? - starałam się zrozumieć wilka.
Nilay?
- Mhhm... - chrząknęłam cicho do bardzo zaskoczonego wilka.
- Melinda? Szybko wróciłaś. - wilk znów się uśmiechnął.
- A co? Mam sobie iść?
- Nie. Siadaj.
Przycupnęłam obok basiora.
- To co? Jednak zostajesz?
- Możemy o tym nie mówić? - poprosiłam i szybko zmieniłam temat - Co robisz?
- Patrzę.
- Na niebo?
- Na gwiazdy.
- Po co? - starałam się zrozumieć wilka.
Nilay?
Od Susan do Nilaya
Maszerowałam dumnie przez las.Brat jak zwykle został w tyle.Starałam się to ignorować.Przecież jest dorosły.Da sobie radę.Nie moja wina że się wlecze jak ślimak.Mało tego.Zatrzymuje się przy każdym kwiatku i gada jak najęty o jego własciwościach.Właśnie dlatego chyba nigdy go nie zrozumiem.Czasem to aż mam wrażenie że żyjemy w dwóch różnych światach.Miło było na chwile odciąć się od jego paplaniny i móc skupić się na pięknie przyrody.Przez jakiś czas mogłam obserwować skaczacą na drzewie wiewiórkę ale później znów zrobiło się całkiem cicho.Trochę mnie to zaniepokoiło.Było zbyt cicho.Jakby ktoś mnie obserwował.
-Willy!To nie jest śmieszne!Ani trochę!Przestań mnie straszyć!-krzyknęłam.
Nikt nieodpowiedział.Zamiast tego usłyszałam szelest liści gdzieś w krzakach.
-Jest tu kto?Halo?-przestraszyłam się.
Jakiś duży wilk wyszedł z krzaków. Wygladał na basiora. Miał długie jasne futro i patrzył na mnie.
-Kim jesteś?
-A na kogo wyglądam?Wilkiem jak ty.
-To akurat wiem.Czego chcesz?
-Zobaczyłem cie niedaleko więc przyszedłem.To terytorium mojej watahy.
-Watahy??!!
-Tak.
-Twojej watahy?
-Tak czemu cie to dziwi?
-Niewiem.Ale niemasz złych zamiarów codo mnie?
-Nie.Idziesz ze mną?
-Gdzie?
-Do watahy.Przedstawię cie.
-Ale ja nie jestem sama.
-A kto z tobą jest?
-Brat.Zagubił się gdzieś tu a nie pójdę bez niego.
-Pomogę ci go znaleźć.
Nilay?
-Willy!To nie jest śmieszne!Ani trochę!Przestań mnie straszyć!-krzyknęłam.
Nikt nieodpowiedział.Zamiast tego usłyszałam szelest liści gdzieś w krzakach.
-Jest tu kto?Halo?-przestraszyłam się.
Jakiś duży wilk wyszedł z krzaków. Wygladał na basiora. Miał długie jasne futro i patrzył na mnie.
-Kim jesteś?
-A na kogo wyglądam?Wilkiem jak ty.
-To akurat wiem.Czego chcesz?
-Zobaczyłem cie niedaleko więc przyszedłem.To terytorium mojej watahy.
-Watahy??!!
-Tak.
-Twojej watahy?
-Tak czemu cie to dziwi?
-Niewiem.Ale niemasz złych zamiarów codo mnie?
-Nie.Idziesz ze mną?
-Gdzie?
-Do watahy.Przedstawię cie.
-Ale ja nie jestem sama.
-A kto z tobą jest?
-Brat.Zagubił się gdzieś tu a nie pójdę bez niego.
-Pomogę ci go znaleźć.
Nilay?
Od Williama do Melindy
-Willy!Błagam cię!Czy możesz się pośpieszyć?Tak chociaż do człapania?-moja siostra jak zwykle narzekała.
Nie mam pojęcia skąd ona ma tyle siły.
-Susan proszę cię.Ja naprawde padam już z nóg.-poprosiłem.
To przykre ale Susan zignorowała to co powiedziałem i uparcie szła dalej na przód.
-Susan!Czy ty mnie słuchasz?!Idziemy już tak od...
Nawet niewiedziałem jak długo już idziemy lecz jedno było pewne.Łapy dawno mi wysiadły a mózg mówił żeby odpocząć.
-Przestań się skarżyć i chodź.-siostra ewidentnie niechciała dać za wygraną.
-A nie możemy zrobić sobie postoju?
-Po co?
-Odpiczelibyśmy i ruszyli w podróż troche później ale byśmy mieli więcej siły.-nalegałem.
-No dobra.Ale potem bez marudzenia.Nie chce się tu zatrzymywać na dłużej.
-Czemu?
-Bo mogą być tu inne wilki a ja nie mam zamiaru ich spotkać.
-Dobrze dobrze...Nie gorączkuj się tak.
Melinda?
Nie mam pojęcia skąd ona ma tyle siły.
-Susan proszę cię.Ja naprawde padam już z nóg.-poprosiłem.
To przykre ale Susan zignorowała to co powiedziałem i uparcie szła dalej na przód.
-Susan!Czy ty mnie słuchasz?!Idziemy już tak od...
Nawet niewiedziałem jak długo już idziemy lecz jedno było pewne.Łapy dawno mi wysiadły a mózg mówił żeby odpocząć.
-Przestań się skarżyć i chodź.-siostra ewidentnie niechciała dać za wygraną.
-A nie możemy zrobić sobie postoju?
-Po co?
-Odpiczelibyśmy i ruszyli w podróż troche później ale byśmy mieli więcej siły.-nalegałem.
-No dobra.Ale potem bez marudzenia.Nie chce się tu zatrzymywać na dłużej.
-Czemu?
-Bo mogą być tu inne wilki a ja nie mam zamiaru ich spotkać.
-Dobrze dobrze...Nie gorączkuj się tak.
Melinda?
Od Nilaya CD Melindy
Wolnym krokiem opuściłem jamę, wciąż czując na sobie wzrok wadery. Nim się obejrzałem nadeszła noc, a wraz z nią ustały deszcz i porywisty wiatr. Bure obłoki rozsunęły się, ukazując rozgwieżdżone niebo. Ułożywszy się wygodnie na niewielkiej polance, wpatrywałem się w tysiące maleńskich światełek.
- Hej... - tuż za mymi plecami dał się słyszeć kobiecy szept.
Widząc stojącą obok Melindę, lekko się uśmiechnąłem.
- Już nie ma burzy, więc... - wilczyca zerknęła na mnie - Ja już idę. Dzięki za schronienie.
- Nie ma za co. Nie pytam, czy masz dokąd iść, ale nawet jeśli, to chciałbym wiedzieć, czy jeszcze cię kiedyś zobaczę.
- Możliwe. Nie wykluczajmy tego, choć prawdopodobieństwo jest znikome. - odparła wadera.
- A może chcesz zostać?
- Jak to? Nie chcę zajmować ci nory...
- I tak śpię dziś na dworze.
- To... Hm...
- Jeśli masz ochotę, to śpij.
- Nie, nie. Dam sobie radę.
- Jak chcesz. - po tych słowach położyłem z powrotem łeb na trawie.
Melinda?
- Hej... - tuż za mymi plecami dał się słyszeć kobiecy szept.
Widząc stojącą obok Melindę, lekko się uśmiechnąłem.
- Już nie ma burzy, więc... - wilczyca zerknęła na mnie - Ja już idę. Dzięki za schronienie.
- Nie ma za co. Nie pytam, czy masz dokąd iść, ale nawet jeśli, to chciałbym wiedzieć, czy jeszcze cię kiedyś zobaczę.
- Możliwe. Nie wykluczajmy tego, choć prawdopodobieństwo jest znikome. - odparła wadera.
- A może chcesz zostać?
- Jak to? Nie chcę zajmować ci nory...
- I tak śpię dziś na dworze.
- To... Hm...
- Jeśli masz ochotę, to śpij.
- Nie, nie. Dam sobie radę.
- Jak chcesz. - po tych słowach położyłem z powrotem łeb na trawie.
Melinda?
sobota, 21 października 2017
Od Melindy CD Nilaya
- Sama nie wiem... - zamyślona spojrzałam na drzewa uginające się z każdym podmuchem wiatru i nieustający deszcz.
- To jak? Zostajesz? - biały wilk domagał się odpowiedzi.
- Dobra. Tylko na czas burzy. - mruknęłam.
Trochę byłam tym wszystkim niepocieszona. Wcale nie czułam się w jego towarzystwie komfortowo. On też raczej nie, ale chyba starał się tego nie pokazywać. Było mi głupio, że tak mu się narzucam i uznałam, że gdy tylko minie burza od razu sobie pójdę. Bardzo mnie zaskoczyła jego nietypowa reakcja na moją odpowiedź. Wyglądał jakby się... ucieszył?
- W takim razie chodź ze mną. Oprowadzę cię. Może byś coś zjadła? Mam jelenie udo w spiżarni. Mam nadzieję że ci się tu podoba...
Nieznajomy zalał mnie pytaniami. Była to dla mnie jakaś nowość bo to zwykle ja je zadawałam.
- Tak. Chętnie się poczęstuję... - wymamrotałam ściszonym głosem.
- Zawsze jesteś taka skryta czy tylko przy mnie tak się zachowujesz? - biały wilk popatrzył na mnie wyjmując kawałek mięsa.
Nieodpowiedziałam na jego pytanie więc szybko zmienił temat.
- Skoro już trochę się poznaliśmy to może...
- Dobra dobra! Miejmy to już za sobą! - przerwałam mu - Jestem Melinda! Czy ta informacja ci wystarczy?
Wilk stał nieruchomo jakby ktoś go zaczarował.
- Ekhem, wszystko dobrze? Halo? - spojrzałam na wyraz jego pyska i dodałam - Czemu tak na mnie patrzysz?
- Ja chciałem... Właściwie tylko spytać, czy udzielić ci pomocy. Bo pomyślałem że skoro jesteś tu sama i nowa, to może chciałabyś u mnie przenocować... - powiedział speszony.
- To... to o to chodziło?
- No tak.
- Więc nie interesuje cię jak się nazywam?
- Nie chciałaś mi tego mówić więc nie nalegałem.
Zrobiło mi się strasznie głupio i zamilkłam.
- To co?
- Ale z czym?
- Chcesz tu przenocować?
- Eeee nie wiem. A ty gdzie będziesz spać?
- Na dworze. Mogę. Często tak robiłem zanim zbudowałem tę norę.
- Dz... dziękuję... - wydusiłam z siebie.
Nie miałam pojęcia co więcej mogę mu powiedzieć. To miło z jego strony że chce mi pomóc. Aż dziwne. Nikt wcześniej nie próbował.
- A do mnie... - wilk się uśmiachnął - Zwracaj się Nilay.
Wilk wyszedł z nory pozostawiając mnie samą w środku. Zastanawiałam się co zrobić dalej.
Nilay?
- To jak? Zostajesz? - biały wilk domagał się odpowiedzi.
- Dobra. Tylko na czas burzy. - mruknęłam.
Trochę byłam tym wszystkim niepocieszona. Wcale nie czułam się w jego towarzystwie komfortowo. On też raczej nie, ale chyba starał się tego nie pokazywać. Było mi głupio, że tak mu się narzucam i uznałam, że gdy tylko minie burza od razu sobie pójdę. Bardzo mnie zaskoczyła jego nietypowa reakcja na moją odpowiedź. Wyglądał jakby się... ucieszył?
- W takim razie chodź ze mną. Oprowadzę cię. Może byś coś zjadła? Mam jelenie udo w spiżarni. Mam nadzieję że ci się tu podoba...
Nieznajomy zalał mnie pytaniami. Była to dla mnie jakaś nowość bo to zwykle ja je zadawałam.
- Tak. Chętnie się poczęstuję... - wymamrotałam ściszonym głosem.
- Zawsze jesteś taka skryta czy tylko przy mnie tak się zachowujesz? - biały wilk popatrzył na mnie wyjmując kawałek mięsa.
Nieodpowiedziałam na jego pytanie więc szybko zmienił temat.
- Skoro już trochę się poznaliśmy to może...
- Dobra dobra! Miejmy to już za sobą! - przerwałam mu - Jestem Melinda! Czy ta informacja ci wystarczy?
Wilk stał nieruchomo jakby ktoś go zaczarował.
- Ekhem, wszystko dobrze? Halo? - spojrzałam na wyraz jego pyska i dodałam - Czemu tak na mnie patrzysz?
- Ja chciałem... Właściwie tylko spytać, czy udzielić ci pomocy. Bo pomyślałem że skoro jesteś tu sama i nowa, to może chciałabyś u mnie przenocować... - powiedział speszony.
- To... to o to chodziło?
- No tak.
- Więc nie interesuje cię jak się nazywam?
- Nie chciałaś mi tego mówić więc nie nalegałem.
Zrobiło mi się strasznie głupio i zamilkłam.
- To co?
- Ale z czym?
- Chcesz tu przenocować?
- Eeee nie wiem. A ty gdzie będziesz spać?
- Na dworze. Mogę. Często tak robiłem zanim zbudowałem tę norę.
- Dz... dziękuję... - wydusiłam z siebie.
Nie miałam pojęcia co więcej mogę mu powiedzieć. To miło z jego strony że chce mi pomóc. Aż dziwne. Nikt wcześniej nie próbował.
- A do mnie... - wilk się uśmiachnął - Zwracaj się Nilay.
Wilk wyszedł z nory pozostawiając mnie samą w środku. Zastanawiałam się co zrobić dalej.
Nilay?
Od Nilaya CD Melindy
Los mi sprzyjał. Już kilka minut później, znalazłem się w ciepłej, przytulnej jamie. Jednak warto było spędzić ostatnie dwa dni na jej rozbudowie. Wnętrze przestronne i możliwie czyste, w sam raz by wypocząć. Może i nie jest to "ludzki" apartament, ale cóż można zbudować, mając do dyspozycji zaledwie wilcze łapy? Niemniej jednak, efekt mnie zadowalał.
Niespodziewanie, kilka metrów dalej, dostrzegłem wolno przesuwający się, wysoki, nieco zamazany cień. Towarzyszył mu chlupot wody. Łapa za łapą, stworzenie zbliżało się coraz bardziej, aż w końcu znalazło się tuż obok mojej nory. Najwyraźniej przybysz niewyczuł mojego zapachu, bowiem wszedł jakby był u siebie.
- Emmm, wybacz ale to moja nora. - stwierdziłem podnosząc się z posłania.
- Co?! - wilk odwrócił się zaskoczony - To ty?!
- A któż inny... - westchnąwszy spojrzałem na waderę - Skoro chciałaś mnie odwiedzić, to wystarczyło mnie wcześniej uprzedzić.
- Wcale tego nie planowałam! - wilczyca podniosła głos, ale po chwili znów położyła uszy po sobie, robiąc przy tym krok w tył - Szukałam miejsca w którym mogłabym przeczekać deszcz, to wszystko. Zaraz się stąd zabieram.
- Nie, nie! Nie idź! - wykrzyknąłem zagradzając drogę nieznajomej.
- Przepuść mnie! - syknęła samica szczerząc zęby.
- Nie chcę żebyś szła. Proszę, zostań.
Wadera jednym susem przeskoczyła przeze mnie, lądując tuż przed wyjściem z nory.
- No i gdzie chcesz iść? Na tą ulewę? Stanowczo odradzam. - zachęcałem wciąż wysilając się na uśmiech, który zapewne wydawał się wyjątkowo sztuczny, choć wcale nie miał taki być.
- To moja sprawa, gdzie pójdę i co zrobię dalej, więc radzę ci niewtykać nosa w nie swoje sprawy. - odparła wilczyca, nawet nie odwracając się w moją stronę.
- Dobrze. Zrobisz jak zechcesz, choć miałem nadzieję, że zostaniesz przynajmniej na kolację.
- Kolację?
- No tak, bo na obiad cię nie zaproszę. - tym razem mój uśmiech był stuprocentowo szczery.
Melinda?
Niespodziewanie, kilka metrów dalej, dostrzegłem wolno przesuwający się, wysoki, nieco zamazany cień. Towarzyszył mu chlupot wody. Łapa za łapą, stworzenie zbliżało się coraz bardziej, aż w końcu znalazło się tuż obok mojej nory. Najwyraźniej przybysz niewyczuł mojego zapachu, bowiem wszedł jakby był u siebie.
- Emmm, wybacz ale to moja nora. - stwierdziłem podnosząc się z posłania.
- Co?! - wilk odwrócił się zaskoczony - To ty?!
- A któż inny... - westchnąwszy spojrzałem na waderę - Skoro chciałaś mnie odwiedzić, to wystarczyło mnie wcześniej uprzedzić.
- Wcale tego nie planowałam! - wilczyca podniosła głos, ale po chwili znów położyła uszy po sobie, robiąc przy tym krok w tył - Szukałam miejsca w którym mogłabym przeczekać deszcz, to wszystko. Zaraz się stąd zabieram.
- Nie, nie! Nie idź! - wykrzyknąłem zagradzając drogę nieznajomej.
- Przepuść mnie! - syknęła samica szczerząc zęby.
- Nie chcę żebyś szła. Proszę, zostań.
Wadera jednym susem przeskoczyła przeze mnie, lądując tuż przed wyjściem z nory.
- No i gdzie chcesz iść? Na tą ulewę? Stanowczo odradzam. - zachęcałem wciąż wysilając się na uśmiech, który zapewne wydawał się wyjątkowo sztuczny, choć wcale nie miał taki być.
- To moja sprawa, gdzie pójdę i co zrobię dalej, więc radzę ci niewtykać nosa w nie swoje sprawy. - odparła wilczyca, nawet nie odwracając się w moją stronę.
- Dobrze. Zrobisz jak zechcesz, choć miałem nadzieję, że zostaniesz przynajmniej na kolację.
- Kolację?
- No tak, bo na obiad cię nie zaproszę. - tym razem mój uśmiech był stuprocentowo szczery.
Melinda?
piątek, 20 października 2017
Od Melindy CD Nilaya
Poczułam bardzo nieprzyjemny chłód na swoim futrze połączony z wilgocią.
- A niech to! - warknęłam z goryczą widząc spadające krople deszczu - Jak zwykle szczęście dopisuje... Co za pech.
Nie tracąc czasu pobiegłam dalej. Może gdzieś tutaj jest jakaś jaskinia, nora albo przynajmniej stary, pusty pień? Jedyne o czym myślałam to znaleźć jakiekolwiek miejsce żeby się schować i przeczekać deszcz. Jednak wcale nie było to takie proste jak wcześniej myślałam, bo zupełnie nie byłam rozeznana w terenie i po jakimś czasie zrozumiałam, że krążę w kółko. Usiadłam zmęczona pod drzewem. Dlaczego mi się to przytrafia? Czemu akurat teraz, kiedy opuściłam dom rodzinny? Życie bywa niesprawiedliwe, wiem. Ale że aż tak? Sama się sobie dziwiłam, bo rzadko użalam się nad sobą i to dla mnie nowość.
- Oj Meli, Meli... Zmiękłaś przez tą tułaczkę, oj zmiękłaś... - wymamrotałam sama do siebie.
Nilay?
- A niech to! - warknęłam z goryczą widząc spadające krople deszczu - Jak zwykle szczęście dopisuje... Co za pech.
Nie tracąc czasu pobiegłam dalej. Może gdzieś tutaj jest jakaś jaskinia, nora albo przynajmniej stary, pusty pień? Jedyne o czym myślałam to znaleźć jakiekolwiek miejsce żeby się schować i przeczekać deszcz. Jednak wcale nie było to takie proste jak wcześniej myślałam, bo zupełnie nie byłam rozeznana w terenie i po jakimś czasie zrozumiałam, że krążę w kółko. Usiadłam zmęczona pod drzewem. Dlaczego mi się to przytrafia? Czemu akurat teraz, kiedy opuściłam dom rodzinny? Życie bywa niesprawiedliwe, wiem. Ale że aż tak? Sama się sobie dziwiłam, bo rzadko użalam się nad sobą i to dla mnie nowość.
- Oj Meli, Meli... Zmiękłaś przez tą tułaczkę, oj zmiękłaś... - wymamrotałam sama do siebie.
Nilay?
czwartek, 19 października 2017
Od Nilaya CD Melindy
Początkowo trochę zrobiło mi się żal tej, jakże samotnej i zagubionej w obecnej chwili wadery, jednak czułem, iż nie jest to nasze ostatnie spotkanie. Zastanawiało mnie, gdzie jest jej rodzina, jakie może mieć zamiary, ale przede wszystkim z jakiego stada pochodzi. Podczas naszej rozmowy wspominała coś o niejakiej watasze Yenvan, co mogłoby sprowadzać się do tego, że ma tam znajomości, a może nawet krewnych. Jednak czasem ciekawość bywa zgubna i lepiej zaczekać (tak przynajmniej postępowałem zawsze i z reguły na dobre mi to wychodziło). Cóż, w tym paskudnym, szarym świecie każdy dba o siebie.
Moje rozmyślania przerwał nagły błysk na niebie. Podniosłszy pysk ku górze, dostrzegłem świetliste, podłużne linie przecinające chmury. Wśród kłębiących się ciemnych obłoków, jedna po drugiej połyskiwały błyskawice. Instynkt podpowiadał mi powrót do bezpiecznej kryjówki i nie zamierzałem go lekcewarzyć. Pomknąłem wśród leśne gęstwiny w nadziei, że uda mi się w porę dobiec do schronienia, a tym samym uniknąć deszczu.
Melinda?
Moje rozmyślania przerwał nagły błysk na niebie. Podniosłszy pysk ku górze, dostrzegłem świetliste, podłużne linie przecinające chmury. Wśród kłębiących się ciemnych obłoków, jedna po drugiej połyskiwały błyskawice. Instynkt podpowiadał mi powrót do bezpiecznej kryjówki i nie zamierzałem go lekcewarzyć. Pomknąłem wśród leśne gęstwiny w nadziei, że uda mi się w porę dobiec do schronienia, a tym samym uniknąć deszczu.
Melinda?
Od Melindy CD Nilaya
Trudno było nie zauważyć mojego zaskoczania. Zupełnie nie spodziewałam się tego typu uwagi ze strony nieznajomego.
- Przecież nie jestem głupi. - powiedział biały wilk, po czym dodał - Mam nie tylko dobry węch, który pozwala mi ocenić czy obcowałaś z innymi wilkami, ale także świadomość tego, że sama na pewno nie przetrwałabyś do tego czasu.
- Odważne stwierdzenie... Skąd ta pewność?
Moje pytanie pozostało bez odpowiedzi. Zamiast tego wilk przeciągnął się, odpychając przednimi łapami stertę suchych liści. Niecałą minutę później, znów odwrócił głowę w moją stronę i zrobił krok w kierunku krzewów.
- Zaraz! Dokąd idziesz? - zirytowałam się.
- A co? Masz mi coś do powiedzenia? - zapytał samiec.
Zmarszczyłam brwi trochę speszona - Nie.
- Wobec tego nie widzę powodu żebyśmy kontynuowali tę rozmowę. Bywaj! - biały wilk znikł wśród krzewów.
Nilay?
- Przecież nie jestem głupi. - powiedział biały wilk, po czym dodał - Mam nie tylko dobry węch, który pozwala mi ocenić czy obcowałaś z innymi wilkami, ale także świadomość tego, że sama na pewno nie przetrwałabyś do tego czasu.
- Odważne stwierdzenie... Skąd ta pewność?
Moje pytanie pozostało bez odpowiedzi. Zamiast tego wilk przeciągnął się, odpychając przednimi łapami stertę suchych liści. Niecałą minutę później, znów odwrócił głowę w moją stronę i zrobił krok w kierunku krzewów.
- Zaraz! Dokąd idziesz? - zirytowałam się.
- A co? Masz mi coś do powiedzenia? - zapytał samiec.
Zmarszczyłam brwi trochę speszona - Nie.
- Wobec tego nie widzę powodu żebyśmy kontynuowali tę rozmowę. Bywaj! - biały wilk znikł wśród krzewów.
Nilay?
wtorek, 17 października 2017
Od Nilaya CD Melindy
Wadera przez moment mierzyła mnie wzrokiem. Prawdę mówiąc, sam nie wiedziałem, co w takowej sytuacji zrobić. Jak się zachować? Czekać, warknąć a może spróbować porozmawiać? Dyplomacja raczej nie jest moją mocną stroną, ale dla dobra sprawy, może warto zaryzykować?
- Mhhm... - zamruczałem pod nosem, gdy nieznajoma zrobiła krok w moją stronę - Skoro nie masz złych zamiarów, wolno spytać jak godność?
- Phi! Skąd wiesz, że nie mam złych zamiarów, hm? - samica zerknęła na mnie pobłażliwie.
- Czekaj, czekaj. Czy myśmy się już kiedyś nie spotkali? - coś wewnątrz mnie kazało mi zadać to pytanie.
- Możliwe, choć nie przypominam sobie, żebym kiedyś tędy przechodziła. Czyżbyś pochodził z watahy Yenvan?
- Nie, nic mi o niej niewiadomo... - odparłem kładąc uszy po sobie.
- Tak też myślałam. A więc jesteś tu nowy, czyż nie? - wadera spoglądała na mnie podejżliwie, lekko przechylając głowę.
- Tak, odkryłem te tereny zaledwie kilka dni temu... A ty co tutaj robisz?
- To chyba nie twój interes. - samica oburzyła się.
- Ale z jakiegoś powodu, jednak tu jesteś, czyż nie? Dziwi mnie tylko, iż bez stada...
- Co? Skąd wiesz o stadzie?!
Melinda?
- Mhhm... - zamruczałem pod nosem, gdy nieznajoma zrobiła krok w moją stronę - Skoro nie masz złych zamiarów, wolno spytać jak godność?
- Phi! Skąd wiesz, że nie mam złych zamiarów, hm? - samica zerknęła na mnie pobłażliwie.
- Czekaj, czekaj. Czy myśmy się już kiedyś nie spotkali? - coś wewnątrz mnie kazało mi zadać to pytanie.
- Możliwe, choć nie przypominam sobie, żebym kiedyś tędy przechodziła. Czyżbyś pochodził z watahy Yenvan?
- Nie, nic mi o niej niewiadomo... - odparłem kładąc uszy po sobie.
- Tak też myślałam. A więc jesteś tu nowy, czyż nie? - wadera spoglądała na mnie podejżliwie, lekko przechylając głowę.
- Tak, odkryłem te tereny zaledwie kilka dni temu... A ty co tutaj robisz?
- To chyba nie twój interes. - samica oburzyła się.
- Ale z jakiegoś powodu, jednak tu jesteś, czyż nie? Dziwi mnie tylko, iż bez stada...
- Co? Skąd wiesz o stadzie?!
Melinda?
Od Melindy CD Nilaya
Była połowa października i chłód jesieni już dawał mi się we znaki. Ciężki jest los wygnańca. Zdecydowanie niepoleciłabym go nikomu. Samotne wędrówki, zero jakichkolwiek przyjaciół. A gdy do tego jeszcze dojdzie głód... Starałam się nie myśleć o burczeniu w brzuchu. Jakby tego było mało, w pobliżu ktoś był i wyglądało na to, że chyba mnie obserwuje. Z jednej strony dopadała mnie ta moja kochana ciekawość, ale z drugiej byłam świadoma, że wcale nie jestem u siebie i nie zdziwiłabym się gdyby tajemniczy obserwator okazał się wilkiem i potraktował mnie zębami. Trudno dziwić się że postrzega mnie jak potwora. Cała moja "ekhem" rodzina, to banda dzikusów (no, może z wyjątkiem Kavanary). Tak czy inaczej, krewni zdążyli już na dobre utracić swoją ludzką godność i coraz bardziej się pogrążają. Na szczęście to już nie mój problem. Ale wracając do obserwatora, to słyszałam jego oddech. Aż strach było się ujawnić. Kto wie jakie ma zamiary? W pewnym momencie zebrałam się na odwagę i postanowiłam stanąć z nim oko w oko. Wyszłam mu na przeciw. Okazało się że wcale nie jest taki duży, jak go sobie wyobrażałam, ale i tak wolałam mieć się na baczności. Biały wilk patrzył na mnie w dziwny sposób. Stał nieruchomo z pazurami wbitymi w ziemię.
Nilay?
Nilay?
Od Nilaya do Melindy
Krople wody osuwały po cienkich źdźbłach trawy. W powietrzu czuć było upajającą woń żywicy z tutejszych świerków, a wśród ich koron rozbrzmiewał donośny, dźwięczny świergot ptaków. Powoli podniosłem się z wilgotnej gleby, po czym przeciągnąwszy się leniwie, napawałem wzrok pięknem poranka. Aż dziw, a zarazem fart; iż udało mi się znaleźć, to jakże niezwykłe miejsce. Zaledwie kilka dni temu, przywiódł mnie zwykły zapach zwierzyny, a jednak znalazłem coś więcej prócz pokarmu - schronienie. Wreszcie, własny dom. Bezpieczne miejsce, gdzie nie muszę się martwić, czy następnego dnia znajdę coś do jedzenia, bowiem obfitość tej krainy zapewniłaby dożywocie niejednej istocie.
Niespodziewanie dał się słyszeć cichy szelest liści. Zaskoczony odwróciłem głowę, bacznie obserwując pobliskie krzewy. Przez moment zapanowała martwa cisza, budująca z sekundy na sekundę, coraz to większy niepokój. Instynktownie prężąc barki zjeżyłem grzbiet. Wargi powoli odchyliły się w tył obnażając białe zęby. Bez wątpienia ktoś tam był i nie zamierzałem się wycofać. Wiem, niezbyt to rozsądne posunięcie, zważywszy choćby na to, że mogłem mieć do czynienia z przeciwnikiem znacznie większym od siebie, takim jak puma lub niedźwiedź, jednakże w obecnej sytuacji, już i tak nie było drogi odwrotu. Pozostało jedynie czekać na ruch intruza. Ku memu zdziwieniu zapach przybysza, wcale nie wydawał się obcy. Wręcz przeciwnie, jakbym już wcześniej miał z nim do czynienia...
Melinda?
Niespodziewanie dał się słyszeć cichy szelest liści. Zaskoczony odwróciłem głowę, bacznie obserwując pobliskie krzewy. Przez moment zapanowała martwa cisza, budująca z sekundy na sekundę, coraz to większy niepokój. Instynktownie prężąc barki zjeżyłem grzbiet. Wargi powoli odchyliły się w tył obnażając białe zęby. Bez wątpienia ktoś tam był i nie zamierzałem się wycofać. Wiem, niezbyt to rozsądne posunięcie, zważywszy choćby na to, że mogłem mieć do czynienia z przeciwnikiem znacznie większym od siebie, takim jak puma lub niedźwiedź, jednakże w obecnej sytuacji, już i tak nie było drogi odwrotu. Pozostało jedynie czekać na ruch intruza. Ku memu zdziwieniu zapach przybysza, wcale nie wydawał się obcy. Wręcz przeciwnie, jakbym już wcześniej miał z nim do czynienia...
Melinda?