sobota, 16 czerwca 2018

Przeniesienie

Informujemy że blog zostaje przeniesiony na nowy adres. W celu uzyskania dostępu do nowej wersji bloga skontaktuj się z administracją.

środa, 6 czerwca 2018

Od Bruna CD Genevieve

Gdy usłyszałem słowa wadery, trochę mnie... zamurowało. Początkowo nie wiedziałem co powiedzieć, jednakże w końcu zdecydowałem się delikatnie zmienić temat.
- Przygotowałem coś dla ciebie. Leki, które powinny ci pomóc... - wskazałem małą ilość wywaru z czarnego bzu, i herbatę wiśniową. - Sądzę, że dobrze ci zrobi wypicie tego.
Gen z niepewnością powąchała wywar. Gołym okiem widać było, że poznała jego zapach. Wypiła go powoli, i zabrała się za picie herbaty.
- Dziękuję raz jeszcze... - powiedziała.
- Nie ma sprawy - uśmiechnąłem się.
Wadera przez chwilę milczała. Po chwili jednak, zdobyła się na lekki uśmiech. Mimo to, ciągle wyglądała na smutną... Było mi jej bardzo szkoda, ponieważ wiedziałem doskonale, co to znaczy być smutnym. Chciałem ją jakoś pocieszyć, ale nie wiedziałem jak... Brakowało mi pomysłu.

Gensiu? X3

Od Genevieve CD Bruno

Nie wiem ile czasu dryfowałam między snem, a rzeczywistością. Tym razem poemat mojej podświadomości nie należał do zbyt miłych. Podobno sny ujawniają uczucia, które są w nas ukryte lub stłumione. W moim przypadku stłumione uczucia wręcz eksplodowały, ukazując mi najgorsze chwile mojej przeszłości. Pogardę w głosie matki, smutek gdy za każdym razem mówiła, że nie jestem taką córką, jakiej ona pragnie, rozpacz po porzuceniu, osamotnienie w lesie. Wszystkie wspomnienia wróciły do mnie jako przerażające i okrutnie realistyczne wizje. O dziwo tym razem słowa raniły jeszcze bardziej. Zrozpaczona i przerażona próbowałam za wszelką cenę się obudzić, jednak coś sprawiało, iż nie miałam siły podnieść powiek. Walczyłam. Wciąż walczyłam z wizjami, na marne. Nagle poczułam przepiękny zapach, który ożywił moje zmysły i pozwolił na uchylenie powiek, jednak nie dałam radę utrzymać pełnej świadomości.
- Nie pozwól mi zasnąć... - wybełkotałam, po czym ponownie zapadłam w sen. Tym razem nie widziałam już matki. Podążałam przepiękną ścieżką, tuż przy brzegu rwącej rzeki. Zapach był przepiękny. Poczułam... rumianek? Nagle ujrzałam ogromne łapy wpychające mnie do rzeki. Zawzięte spojrzenie, pysk wykrzywiony w okrutnym grymasie chorej satysfakcji - Merlin.
Przerażona otworzyłam oczy. W pierwszej chwili światło niemiłosiernie raziło moje podrażnione od płaczu oczy. Gdy przyzwyczaiłam się już do oświetlenia ujrzałam piękny, znajomy pysk wilka. Uśmiechał się do mnie, przenikliwie wpatrując się w moje oczy. Znałam tylko jednego basiora o tak cudnym, promienistym uśmiechu - Bruno Coldmist.
- Uff... nic ci nie jest? Już zaczynałem się bać...- oznajmił radośnie. Powoli i delikatnie podniosłam się z posłania, które mi przygotował.
- Dziękuję Bruno. Dziękuję, że jesteś. - wyznałam cicho.

Bruno? Czyżby nasza mała Gen się powoli zakochiwała?

Od Anarii do Klemensa

Aj, jak tu można nie kochać czerwca? W runie mnóstwo poziomek, które tylko pozbierać do specjalnych... jakby to nazwać... pojemników, i narobić z nich wiele rzeczy. Może dziwnie brzmi, ale w puszczy liberos na prawdę rośnie tyle poziomek... Jeszcze polany pełne mięty, melisy, rumianków... Czarny bez... Ach, za dużo do wymieniania! Kupa ziół i pyszności, a do tego łatwiejsza do upolowania zdobycz, w porównaniu z zimą.
A właśnie, dopiero co wyszłam nazbierać czarnego bzu. Po drodze przyglądałam się radosnym ptakom oraz przeróżnym kwiatom. Gdy dotarłam do nieco większego zbiorowiska czarnych bzów, postawiłam ,,torebkę" -  odpowiednio sklejoną skórę dzika; na ziemi, i zaczęłam zbierać białe kwiaty czarnego bzu.
Po jakimś czasie, gdy miałam już całą ,,torebkę" w kwiatach czarnego bzu, odwróciłam się i... Ujrzałam kulejącego w moją stronę Klemensa.

Klemens? XDD

Od Bruna CD Genevieve

W pewnym momencie poczułem, że wadera już nie płacze. Poczułem też, że jej ciało jest totalnie rozluźnione. Spojrzałem na nią... zemdlała. Bez dłuższego namysłu podniosłem ją, i ruszyłem do swojej nory. Tam powinienem mieć jakieś leki, które mogłyby jej nieco pomóc. Hmm... może dam jen do posąchania wywar z czarnego bzu, słodzony cukrem trzcinowym? Heh, jak się obudzi, i zechce, to zapewne dam jej to do wypicia. Może to nie jest przepyszne, ale porcja jest mała... w razie co, mogę dać jej do popicia herbatę wiśniową. Razem to będzie dobre na odporność i serce...
W końcu dotarłem do nory. Ułożtłem waderę na posłaniu, i wziąłem wywar z czarnego bzu, w wersji słodzonej cukrem trzcinowym, i wziąłem herbatę wiśniową. Dałem jej do powąchania wywar, który pachniał mocno i ładnie. Gen delikatnie otworzyła oczy, jednakże zamknęła je z powrotem, mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem. Spróbowałem raz jeszcze... i kolejny... W końcu pomyślałem, że ostrożnie przemyję jej pysk czymś z rumiankiem.
I wreszcie... Otworzyła szeroko oczy, i zamrugała kilka razy w szybkim tempie.
- Uff... nic ci nie jest? Już zaczynałem się bać...

Gensiu? Szybkość odpisu włączona xD





Od Genevieve CD Bruna

Otworzyłam oczy i cicho ziewnęłam, zwracając tym samym uwagę Bruna. Basior uśmiechnął się do mnie i podszedł bliżej.
- Przepraszam, że musiałaś słuchać mojego fałszowania... - mruknął nieśmiało spuszczając wzrok.
- Żartujesz, prawda? To było cudowne! - oznajmiłam dobitnie.
- Taa jasne! A ja jestem ładnym wilkiem... - zachichotał basior.
- Bo jesteś! - powiedziałam niewiele myśląc. Powinnam się ugryźć w język. Szczerze mówiąc nie wiem czemu to powiedziałam. Zapanowała przez to niezręczna cisza. Bruno spuścił wzrok i wpatrywał się w swoje łapy. Ogon dałabym sobie uciąć, że gdyby nie sierść to oby dwoje strzelilibyśmy semafora.
- To ten... - zaczął Bruno. - Dobrze się spało?
- Nawet nie wiesz jak dobrze! - uśmiechnęłam się serdecznie. Najwyższy czas sprowadzić tę rozmowę na odpowiednie tory. Już miałam zamiar zagaić jakąś nudną rozmowę o pogodzie, jak robią to wszyscy nudziarze po trzydziestce w windzie, gdy nagle basior zapytał:
- Dlaczego płakałaś.
Widocznie nie miał zamiaru odpuszczać. Swoją drogą ja też nie miałam zamiaru się przed nim otworzyć i pokazać jaką sentymentalną osóbką jestem. Dwa uparciuchy!
- To tylko pyłki. - bąknęłam bez namysłu.
- Pyłki powiadasz... Zdajesz sobie sprawę, że gdybyś miała uczulenie na pyłki, to nie dałabyś rady tu wysiedzieć, ani co gorsza się wyspać? - zauważył Bruno. Ahh, obracam się w towarzystwie zbyt inteligentnych ludzi. Mistrzem w strategii i w kłamaniu to ja nie jestem.
- No bo... No bo... - wyjąkałam. Coldmist patrzył na mnie podejrzliwym i okropnie przenikliwym wzrokiem. Coś we mnie pękło. Zaszkliły mi się oczy, zamazując obraz. Otarłam je wierzchem łapy.
Twarz Bruna wyrażała totalne zmieszanie. Wyglądał jak gdyby zastanawiał się czy podejść i mnie przytulić, pocieszyć, czy krótko mówiąc zwiać. Wybrał pierwszą opcję.
- Hej, przepraszam. - wyszeptał cichym, uspokajającym głosem. - Nie powinienem tak naciskać...
- Przestań! - mruknęłam. - Nie gniewam się na ciebie, ale po prostu... Nigdy już do tego nie wracajmy. - wykrztusiłam, wtulając się w basiora i starając się opanować szloch. Nagle w swojej głowie usłyszałam głos swojej matki, z przed kilkunastu lat.
- Jak ty się zachowujesz?! - w jej głosie słychać było złość i zawód moją osobą. Znów poczułam sztylety przebijające moje serce, tak samo jak w dniu, w którym mnie porzuciła. Żal i smutek zawładnął całą mną. Poczułam się kompletnie bezsilna i senna. Zbyt senna! Moje powieki zaczęły się samowładnie zamykać, a ja straciłam kontrolę nad swoim ciałem, po czym... Zemdlałam.

Bruno? Co zrobisz z pół żywą Gen? ^-^

Od Lizzie CD Genevieve

I co ja najlepszego zrobiłam... Nagadałam sama na siebie, zrobiłam z siebie totalną idiotkę, i zwyczajnie wyszłam. Teraz to jestem na serio skończonym matołem, który zachowuje się jak... zaraz, właśnie to powiedziałam. Ech, teraz to ułożyć tylko łańcuch słów obraźliwych i przekleństw, i skierować je sama na siebie... jak zwykle.
***
Stałam przy drzewie, uderzając w nie głową, myśląc tylko ,,CJNZ'', czyli ściślej mówiąc Co. Ja. Najlepszego. Zrobiłam.
Nie mogłam pogodzić się z tym, że wyszłam przed Gen na głupka. Nie mogłam pogodzić się też z tym, że nie mam kogoś, komu... komu mogłabym powiedzieć o dosłownie wszystkim... kogoś, kto reagowałby na moje słowa ze współczuciem, a jednocześnie z troską i nieugaszonym pragnieniem aby mi pomóc... kogoś, kto po prostu KOCHAŁ by mnie, i to taką jaką jestem. Nie mówię tu o miłości rodzinnej, tylko o czymś więcej... ach... Miłość to palący się w sercach dwóch istot ogień, który rozgrzewa je od środka, i jest to dla nich tak dobre i przyjemne, że codziennie dokładają do niego czegoś na opał - poświęcenia, oddania, i lojalności.
 W pewnym momencie coś, a raczej ktoś, przerwał mi rozmyślania. Podskoczyłam, uderzając przypadkowo głową o małą gałązkę, a tym samym łamiąc ją (o nie, wybacz gałązko!).
- Wybacz, wystraszyłam cię? - zapytała Genevieve.
- Raczej zaskoczyłaś... - westchnęłam. Między nami zapanowała chwilowa icsza, jednakże po chwili namysłu zaryzykowałam, i odezwałam się... - Co robisz nad rzeką?
- Przechodziłam. - wzruszyła ramionami. - Taki sobie spacerek. A ty, co tu robisz?...
- Myślę... lubię myśleć nad rzeką. - w tym momencie zawahałam się. Ach, trudno, raz się żyje... Jak coś o ,,tym'' powiem, to raczej nic się nie powinno stać. - Gdy patrzę na tereny hostis wspominam dzieciństwo... Chociaż szczerze, to przyznam, że teraz nie myślałam o tym...

Gensiu? oto gniotek XD