Otworzyłam oczy i cicho ziewnęłam, zwracając tym samym uwagę Bruna. Basior uśmiechnął się do mnie i podszedł bliżej.
- Przepraszam, że musiałaś słuchać mojego fałszowania... - mruknął nieśmiało spuszczając wzrok.
- Żartujesz, prawda? To było cudowne! - oznajmiłam dobitnie.
- Taa jasne! A ja jestem ładnym wilkiem... - zachichotał basior.
- Bo jesteś! - powiedziałam niewiele myśląc. Powinnam się ugryźć w język. Szczerze mówiąc nie wiem czemu to powiedziałam. Zapanowała przez to niezręczna cisza. Bruno spuścił wzrok i wpatrywał się w swoje łapy. Ogon dałabym sobie uciąć, że gdyby nie sierść to oby dwoje strzelilibyśmy semafora.
- To ten... - zaczął Bruno. - Dobrze się spało?
- Nawet nie wiesz jak dobrze! - uśmiechnęłam się serdecznie. Najwyższy czas sprowadzić tę rozmowę na odpowiednie tory. Już miałam zamiar zagaić jakąś nudną rozmowę o pogodzie, jak robią to wszyscy nudziarze po trzydziestce w windzie, gdy nagle basior zapytał:
- Dlaczego płakałaś.
Widocznie nie miał zamiaru odpuszczać. Swoją drogą ja też nie miałam zamiaru się przed nim otworzyć i pokazać jaką sentymentalną osóbką jestem. Dwa uparciuchy!
- To tylko pyłki. - bąknęłam bez namysłu.
- Pyłki powiadasz... Zdajesz sobie sprawę, że gdybyś miała uczulenie na pyłki, to nie dałabyś rady tu wysiedzieć, ani co gorsza się wyspać? - zauważył Bruno. Ahh, obracam się w towarzystwie zbyt inteligentnych ludzi. Mistrzem w strategii i w kłamaniu to ja nie jestem.
- No bo... No bo... - wyjąkałam. Coldmist patrzył na mnie podejrzliwym i okropnie przenikliwym wzrokiem. Coś we mnie pękło. Zaszkliły mi się oczy, zamazując obraz. Otarłam je wierzchem łapy.
Twarz Bruna wyrażała totalne zmieszanie. Wyglądał jak gdyby zastanawiał się czy podejść i mnie przytulić, pocieszyć, czy krótko mówiąc zwiać. Wybrał pierwszą opcję.
- Hej, przepraszam. - wyszeptał cichym, uspokajającym głosem. - Nie powinienem tak naciskać...
- Przestań! - mruknęłam. - Nie gniewam się na ciebie, ale po prostu... Nigdy już do tego nie wracajmy. - wykrztusiłam, wtulając się w basiora i starając się opanować szloch. Nagle w swojej głowie usłyszałam głos swojej matki, z przed kilkunastu lat.
- Jak ty się zachowujesz?! - w jej głosie słychać było złość i zawód moją osobą. Znów poczułam sztylety przebijające moje serce, tak samo jak w dniu, w którym mnie porzuciła. Żal i smutek zawładnął całą mną. Poczułam się kompletnie bezsilna i senna. Zbyt senna! Moje powieki zaczęły się samowładnie zamykać, a ja straciłam kontrolę nad swoim ciałem, po czym... Zemdlałam.
Bruno? Co zrobisz z pół żywą Gen? ^-^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz