Ach, ci starcy... Postanowiłam że wtrącę się w rozmowę.
- Subaru, my chcemy spędzić czas w spokoju, po przyjacielsku, to dla mnie ważne...
- Ach, to dobrze, teraz was zostawię, bywajcie! - Odrzekł starzec.- Nilay, pogadamy kiedy indziej.
Kiedy starzec już poszedł, wznowiliśmy rozmowę.
- Tylko nie to... - Nilay zakrył pysk łapą.
- Spokojnie, możesz uciec, jak coś to ci pomogę. - Zachichotałam.
- Macie z Melindą tyle wspólnego... Teraz ty zaczynasz się ze mnie nabijać?
- ,,Kto się czubi, ten się lubi''. Przyjaźni też to dotyczy. - Zaśmiałam się.
- Eh, prawda... - Zaśmiał się, po raz pierwszy od dawna, byłam zdumiona.
- Coś się stało? - Zapytał zdziwiony.
- Nie, nic, nic! Tylko... nie pamiętam już kiedy się ostatnio śmiałeś... - Na te słowa basior wybuch szczerym śmiechem.
- Oj, Anaria, sam nie wiem. - Mówił śmiejąc się.
***
- Wiesz co, zapomniałem ci powiedzieć... Nie jestem tu sam, mam brata...
- Brata?
- Tak, brata, zapomniałem ci powiedzieć, teraz jest członkiem watahy. Powiedziałem aby czekał na ciebie przy potoku...
- Na mnie? - Zapytałam zdumiona.
- Tak, powiedziałem ,,Czekaj przy potoku, zapoznasz się tam z wilczycą z watahy.''
- Aaa... - Czułam się lekko speszona. - Czyli mam tam iść, zgadza się?
- Tak, kiedy słońce zacznie już zachodzić.
- To wybiorę się tam, oczywiście.
Nilay?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz