Ziewnąwszy, leniwie przeciągnąłem się na posłaniu. Dopiero po chwili, uświadomiłem sobie, że jest już ranek. Ciche burczenie w brzuchu, wyraźnie zasygnalizowało mi, iż najwyższa pora udać się na polowanie. Wolnym, ospałym krokiem ruszyłem w kierunku wyjścia.
***
Biegnąc przez las, nasłuchiwałem radosnego świergotu ptaków, koncertujących już od bladego świtu, wśród koron drzew. Jak zawsze, w pierwszej kolejności udałem się w stronę strumienia, gdzie zazwyczaj pasła się masa zwierzyny. Co prawda, dziś udało mi się tam zastać, tylko kilka niewielkich szaraków, ale jak wiadomo głodny nie wybrzydza. Zajęcze stadko zdawało się być zbyt pochłonięte jedzeniem, by mnie zauważyć. Naprężyłem barki, przygotowując się do skoku. Jeden sus dzielił mnie od posiłku. Skoczyłem i... Ku memu zaskoczeniu, wcale nie złapałem ofiary. Zamiast tego przygrzmociłem w coś, a raczej w kogoś głową. Przez kilka sekund, zarówno ja jak i nieznajomy, z którym dane mi się było przypadkowo zderzyć, leżeliśmy nieruchomo na glebie. Podniosłszy się z trawy, otrzebałem sierść z piachu, by po chwili skierować wzrok na wilka.
- Przepraszam, to był wypadek... - wyjąkałem, widząc jeszcze lekko chwiejącego się na łapach krewniaka.
- Nic się nie stało. To ja powinnam była uważać...
Po głosie, szybko wywniiskowałem, iż mam do czynienia z istotą płci pięknej.
- Skoro już na siebie wpadliśmy... - zacisnąłem zęby, kładąc uszy po sobie z lekkim zakłopotaniem - To... Może się przedstawię. Jestem Nilay...
Anaria?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz