sobota, 2 grudnia 2017

Od Kelly do Melindy

Spacerowałam sobie po puszczy. Tego dnia zerwałam się z łóżka wyjątkowo wcześnie i mimo, że na zewnatrz było jeszcze ciemno, postanowiłam wygramolić się z nory. Zaraz po opuszczeniu swojego bezpiecznego domu, poczułam apetyczny zapach. Oj, już ja go dobrze znam. Esencjonaly i kuszący zapach zwierzyny. Gdy tylko pomyślałam o śniadaniu od razu oblizałam pysk, jakbym już teraz miała jelenie udo w ustach.
- "No i na co ty jeszcze czekasz?!" - pomyślałam.
Od razu przystąpiłam do tropienia. Ślady pachniały bardzo intensywnie, a to oznacza że zwierzę prawdopodobnie jest niedaleko. Byłam pewna, że za chwilę dotrę do celu i wreszcie uda mi się najeść do syta (nie jadłam od kilku dni, więc apetyt mi dopisywał). Już prawie... A to ci niespodzianka! Tego to już się naprawdę nie spodziewałam. Zamiast jelenia czy innego zjadliwego zwierzęcia, spotkałam na swojej drodze jakąś wilczycę! Miała białą sierść i była znacznie niższa ode mnie. Cofnęłam się o kilka kroków. Nie byłam pewna czy powinnam do niej podchodzić, chociaż wyglądała niegroźnie. Nieznajoma zareagowała w podobny sposób. Też była trochę zmieszana.

Melinda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz