Zachichotałam, postanowiłam pomóc przyjacielowi.
- Oj, Nilay, to proste... - Nie czekając na odpowiedź, zawyłam jak najgłośniej, i jak najgorzej umiałam, jak piszcząca kaczuszka, którą bawiłam się w dzieciństwie, jako człowiek. Czasami naprawdę tęsknię za ludzką postacią...
- Lepiej? - Zapytałam Nilaya.
- Tak, dziękuję. - Odparł z ulgą.
- Może jeszcze się troszeczkę poganiamy w wodzie? Nie martw się, teraz nie będę cię ganiać z tuńczykiem w pysku... - Ukratkiem zachichotałam.
- Dobrze, skoro nikt nie patrzy, to nie odmówię! - Zamerdał swoim białym ogonem, a jego migdałowe oczy jakby się zaświeciły.
Tym samym, sprytnie, już po raz drugi nabrałam Nilaya:
- Nilay! Kruki wracają! Tam! - Wskazałam łapą takie miejsce, aby Nilay odwrócił się do mnie plecami, zrobił to. po czym ja, zwinnie go ochlapałam.
- Egh, znowu dałem się nabrać, odnalazłaś jeden z moich ,,słabych punktów''... - Powiedział, patrząc na mnie w dość zabawny sposób.
Ganialiśmy się tak jeszcze przez jakiś czas, skakaliśmy w wodę przenosząc ciężar na przednie łapy, skakaliśmy na bok do wody, Nilay raz nawet skoczył na ,,bombę''...
W końcu się zmęczyliśmy.
- Może znowu przerwiemy?... - Powiedziałam dysząc.
- Dobrze, sam miałem taki pomysł... - Uśmiechnął się ledwo, także dysząc.
Otrzepałam się, Nilay zrobił to samo, nieco dalej, głupio by było gdybyśmy się nawzajem ochlapali. Położyłam się na zielonej trawie, z łapą na łapie, oraz pyskiem na nich, wpatrywałam się w potok.
W końcu Nilay położył się obok mnie, leżał może z cal, lub dwa cale ode mnie, położył głowę między łapy. Nagle, po drugiej stronie potoku pojawił się wilk, stary, biały wilk.
- Nilay, kto to jest?... -Zapytałam towarzysza, który patrzył tak samo jak ja na starca.
- To Subaru, mędrzec zamieszkujący tutejsze tereny, kiedyś był w Hostis, uczył szczenięta.
- Czemu z nimi nie jest? - Zapytałam zaciekawiona podnosząc głowę, patrząc tym samym na Nilaya.
- Wypędzili go, był podobno za dobry, stary, już im niepotrzebny...
- Biedak...
- W każdym razie, nam zawsze udzieli pomocy, my go nie wypędzamy w terenu, ale w watasze też nie jest.
- Aha...
- Nilay! - Powiedział starzec. - Widzę, że młoda miłość rozkwita hę?
- Subaru! Przestań wygadywać takie rzeczy! - Skarcił go Nilay.
- Wybacz, byłem ciekaw, wiedzy nigdy za wiele, ki jest ta piękna, młoda dama? - Subaru spojrzał na mnie.
- To Anaria, jet tutaj miesiąc, ale nic z tego co myślisz!
- Właśnie... Jestem tylko zwykłą przyjaciółką... - Powiedziałam spokojnie.
- Dobrze, jestem tylko starcem, chciałem wiedzieć. Dziwne, że jeszcze nikogo nie masz, Nilay.
- Na ten temat nie będę dyskutować, chociaż zaprzeczyłeś właśnie prawdzie. - Powiedział Nilay.
- Psst... Anaria, szybko, chodźmy zanim się rozgada, jest miły, ale potrafi być natrętny... - Szepnął mi do ucha.
- Dobrze... - Odszepnęłam chichocząc delikatnie.
***
Doszliśmy na polanę, mieliśmy już suchą sierść.
- Anaria, przepraszam cię za niego...
- Nie masz za co przepraszać! - Zapewniłam.
Nilay?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz