sobota, 28 kwietnia 2018

Od Anarii do Anastasii

Wpatrywałam się w ścianę; Larry udał się na spacer z bratanicą (Riley), Bella i Jake gdzieś razem zniknęli, Max i Aron też gdzieś razem wyszli, Genevieve także wyszła na spacer, Claudia już dawno wyszła (jak zauważyłam, z Jerrym)... Nie ma co robić. W dodatku, moja najlepsza przyjaciółka na zawsze - Meli, już jakiś czas temu odeszła z watahy... Aj, tak bardzo mi jej brakuje... W sumie, tęsknię raczej za wszystkimi którzy odeszli z watahy, ale za nią chyba najbardziej... Oczywiście jej nie winię, żeby nie było! Po prostu... po prostu mi jej brak... To chyba normalne w przyjaźni... No nie?
***
Siedziałam tak, wpatrując się w wodę płynącą w rzece, do której od czasu do czasu wpadały moje łzy. Moje rozmyślania jak zwykle trwały dość długo, jednakże w pewnym momencie przerwane zostały przez łagodny, kobiecy głos.
- Przepraszam, coś się stało? - powiedziała wadera. Odwróciłam się w jej stronę - miała jasno brązowe oczy, i szaro-białą sierść z brązowymi fragmentami. Spojrzałem jej głęboko w oczy, aby wyczytać z nich jej intencje. Widać w nich było współczucie, troskę i chęć wsparcia; z nutą szczęścia, tak jakby tkwiło w jej oczach od zawsze i na zawsze.

Ciocia Nastia? x3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz