środa, 29 listopada 2017

Od Maxine CD Melindy

Kątem oka dostrzegłam bięgnącego w moją stronę młodego jelonka. Teraz tylko wyskoczyć i schwytać naszą ofiarę. Tak więc, gdy ten znalazł się wystarczająco blisko mnie, wyskoczyłam i wgryzłam mu się cenralnie w kark. Melinda natomiast zaatakowała go od tyłu i skoczyła na jego grzbiet. Obie przygniotłyśmy go naszym ciężarem i już po chwili leżał martwy na trawie skąpany w swojej krwi.
- Nieźle! - pochwaliła mnie Mel.
- Byłaś świetna! - Uśmiechnęłam się przyjaźnie w jej stronę.
- No to teraz możemy zabrać się za wyżerkę. - Wadera oblizała wargi i od razu zabrała się do jedzenia.
Ja tylko trochę poskubałam mięsa, gdyż nie jadłam zbyt dużo. Większość zjadła Melinda, choć i tak co nieco tam zostało.
- Co zrobimy z resztkami? - spytałam. - Szkoda byłoby zostawić tyle dobrego jedzenia tutaj. Zmarnuje się... - stwierdziłam.

Melinda?

Od Maxine CD Arona

- Hm... W sumie to masz rację. A tutaj wydaje się być całkiem przytulnie. - odparłam po krótkim zastanowieniu.
Przyznam szczerze, że podobało mi się tam. No i przede wszystkim było tam ciepło, a że ja byłam zmarzluchem to cieszyłam się niezmiernie, iż znalazłam jakieś miłe do odpoczynku miejsce. Chyba będę przychodzić tu częściej... Dobrze, że przynajmniej zapamiętałam drogę tutaj.
- Jedynym minusem jest brak jedzenia tutaj... - bąknął po chwili niezbyt zadowolony basior.
- Ja i tak nie jem za wiele - Zaśmiałam się nerwowo. - Więc musisz zadbać tylko o jedzenie dla siebie. Są tu pewnie jakieś zwierzęta. - Rozejrzałam się na boki. - Pewnie jakieś nietoperze, myszy... Ewentualnie zabłąkany zając. Choć nie są to chyba jakieś rarytasy
- No cóż... Może się coś znajdzie. - westchnął z przygnębieniem, lecz zaledwie chwilę później już się rozweselił.
Aron usiadł sobie przy ścianie jaskini i wpatrywał się we mnie, a że ja byłam już z natury dość ruchliwym stworzeniem to kręciłam się w tę i spowrotem, aż w końcu podeszłam do jeziorka i zanużyłam trochę łapę w wodzie, która również okazała się stosunkowo ciepła. Ta jaskinia to był raj dla mnie! Mogłabym tu zamieszkać!
Wyszczerzyłam się sama do siebiei wchodziłam głębiej i głębiej, a z kroku na krok moje ciało oplatało przyjemne ciepełko.
- Aroooon~! - krzyknęłam przeciągle w jego stronę. - Chcesz się wykąpać? - Uśmiechnęłam się szeroko.

Aron?

Od Maxine CD Anarii

- Mam taką nadzieję... Chciałabym nauczyć się żyć normalnie bez strachu, no i odnaleźć mojego brata... Czasami mam wrażenie, że to taka moja mała obsesja. - Parsknęłam śmiechem.
- Kiedyś go znajdziesz... Jestem pewna. - Uśmiechnęła się. - Jak coś to zawsze ci pomożemy i możesz na nas liczyć. - Poklepała mnie po plecach.
Larry już dawno wyszedł z jaskini, więc zostałyśmy w niej same.
- No dobra! To może nie róbmy tutaj kółeczka depresyjnego! - powiedziałam z cichym chichotem. - Pomożesz mi z moim strachem? Chciałabym byś zapoznała mnie ze wszystkimi wilkami w watasze. Co ty na to?
- Myślę, że to dobry pomysł. Im więcej nas poznasz tym lepiej. Mówię ci szybko się tu odnajdziesz... Nie jest nas dużo, ale zapewne niedługo to się zmieni i dojdą nowe wilki.
Dokończyłyśmy więc pić napój przygotowany prze Anarię i powolnym krokiem pogrążone w miłej pogawędce skierowałyśmy się w stronę wyjścia z jamy i wyszłyśmy.
- To gdzie idziemy najpierw? - spytałam trochę niepewnie.

Anaria?

Od Anarii CD Lassie

- Co masz na myśli, mówiąc ,,chyba''? - zapytała zaniepokojona.
- Hmm... - zamyśliłam się przez chwilę. - Chodź za mną, szybko!
Miałam nadzieję że wiem co robię, to byłą na to nieodpowiednia sytuacja, ale mimo to postanowiłam improwizować...
Nagle podczas biegu, przewróciłam się.
- Nic ci nie jest? - zapytała zaniepokojona.
- Nie, zdarza się. - powiedziałam spokojnie, wstając. - Przynajmniej nas ,,uratowałam''.
- Jak to? - zrobiła pytającą, wręcz zdumioną minę.
- Chodź... - wskazałam grube drzewo, pień był na tyle gruby, że gdybyśmy się skurczyli, to zmieścilibyśmy się tam Ja, Larry, Claudia, Bella, Riley, Nilay i Melinda... Może nawet Shine?
W pniu byłą ,,dziura'', dlatego można było się tam ,,zmieścić''.
- Zdumiewające... - powiedziała zaskoczona, a echo rozeszło się po pniu drzewa.
- Nie wiem czy w burzy z piorunami to jest bezpieczne, ale to jedyne wyjście na tą chwilę, póki co, nie stoimy pod drzewem, tylko w drzewie...
- Racja, nie ma się co bać.
Czekałyśmy aż przestanie padać, niestety jak na razie bezskutecznie.
- Jeżeli mogę zapytać... - zaczęłam spokojnie. - Skąd pochodzisz?

Lassie?

Od Anarii CD Larego

- Oj Larry, Larry... - powiedziałam po cichu.
- Coś się stało?
- Zawsze musisz wychodzić nawet nie czekając na mnie? - zachichotałam.
- A dzieci?...
- Shine może ich popilnować.
- Ok...
- Claudia, Bella!
- Tak mamo? - powiedziały energicznie.
- Chodźcie, pójdziecie do cioci Shine. My się tym czasem wybierzemy na polowanie.
- Ciocia Shine! - zaczęły biegać po domu (trzeba było je ,,wziąć na smycz'')...
***
W końcu udało się je uspokoić...
Shine obiecała, że będzie mogła się nimi zajmować, kiedy nas nie będzie. Nie ma póki co zbyt wiele w planach, mówiła że jej przyjaciel ,,wyszedł po coś tam''.
Wyszliśmy więc z Larym na polowanie.
***
Upolowaliśmy sporą sarnę. Zanieśliśmy dzieciom zdobycz, aby zjadły. Później i my najedliśmy się do syta. Mimo to, zostało jeszcze trochę, więc podzieliliśmy się z Shine.
- Siostro, mogłabyś popilnować maluchów jeszcze przez jakiś czas?
- Nie bardzo... Właśnie miałam iść i spotkać się z kimś...
- Z kim? - zrobiłam podejrzliwą minę.
- Anaria... - spojrzała na mnie wilkiem, po czym się zaśmiała.
- Ok, ale dziękujemy.
Poszliśmy więc z Larrym i dziećmi do domu.
- Dlaczego chciałaś zostawić jeszcze dłużej dzieci u Shine? - zapytał mąż.
- Chciałam abyśmy mogli spędzić troszkę więcej czasu... Wiesz... We dwoje... - spuściłam wzrok kładąc uszy po sobie.

Larry?

Od Shine CD Jacka

- Jack... - zaczęłam spokojnie. - Kiedyś na pewno nie zastaniesz tylko ciszy i samotności, jestem pewna... Powiem też, że ogromnie współczuję... Kiedy ja wracam do domu, nikt na mnie nie czeka, siedzę tam sama i smutna, w zupełnej ciszy... - odwróciłam wzrok na kilka sekund.
- Rozumiem cię, to nie jest dobre uczucie, nawet kiedy jest się takim jak ja...
- Jack, nie oceniaj się tak źle... Jesteś...
- Straszny? - powiedział bez żadnego entuzjazmu.
- Nie, ależ skąd! Ty jesteś... Jak to mi mówiłeś, w dobrym słowa znaczeniu ,,inny''...
- Niemożliwe...
- M-możliwe... Ty jesteś odważny, lubisz nowe miejsca, nie jesteś ,,leniem''. A od kiedy znam cię lepiej, wiem, że gdyby była potrzeba, obroniłbyś słabszą osobę... Fakt, może i niektórzy przestraszyliby się na pierwszy rzut oka, ale jesteś po prostu basiorem...
- Shine, to co mówisz... To nie jest prawda...
- Właśnie że jest!... Nie mówiłabym tego, gdybym nie mówiła szczerze...
- No... Może i masz rację... - spuścił na chwilę wzrok.
- Nie jesteś byle kim, jesteś jak mówiłam, w dobrym znaczeniu ,,inny''. - polizałam go po pysku.

Jack?

Od Larego CD Anarii

- Chyba się starzeję... - uśmiechnąłem się pogodnie do żony.
Obydwoje zmęczyliśmy się tymi małpimi figlami, w przeciwienstwie do szczeniąt, które nadal biegały po norze radośnie przy tym wykrzykując.
- Przerwa?... - wysapała żona z trudem łapiąc oddech.
- Jestem za... - skinąwszy głową, zerknąłem na Claudię i Bellę - Ale one niech jeszcze się poruszają. Może ustanowią nowy rekord wytrzymałości...
Moje słowa rozbawiły Anarię.
- Ależ one mają energii... - zachichotała partnerka, układając się wygodnie na posłaniu obok mnie.
- Znów zanosi się na deszcz... - położyłem uszy po sobie, widząc ciemne obłoki kłębiące się na szarym niebie - Czeka nas ostra zima.
- Czemu tak często wspominasz o tej porze roku, hm?... - zainteresowała się wadera, zerknąwszy na mnie podejżliwie.
- Naprawdę tak często o tym wspominam? - posłałem żonie zakłopotane spojrzenie.
- Tak, jakbyś się czegoś bał. Mógłbyś mi wyjaśnić, o co chodzi z tym lękiem przed zimą?
- Powiedzmy że... Nie mam zbyt dobrych skojarzeń z tą porą roku. Przypomina mi o przeszłości... - polizałem partnerkę po pysku, po czym szybko zmieniłem temat - Ale co było, to było. Liczy się to, co jest teraz. Nie wiem jak ty, ale ja padam z głodu. Najwyższa pora na obiad. Wyjdę na chwilę po coś do jedzenia. Pa.

Anaria?

Od Nilaya CD Melindy

Kilka warknięć i kłapnięć szczęką w zupełności wystarczyło, by skutecznie wypłoszyć ludzi z naszego terytorium.
- Myślisz że tu wrócą?... - Mel zerknęła na mnie kątem oka, na moment odrywając wzrok od uciekających przez leśne gęstwiny mężczyzn.
- Zapewne tak... - westchnąwszy położyłem uszy po sobie - Lepiej będzie czym prędzej stąd odejść. Za parę dni może pojawić się ich tutaj więcej. Jeśli przekroczą granicę naszego terytorium...
- Zaatakujemy?
- Nie... Nie poprowadzę watahy na rzeź, a nasza klęska jest pewna. Nie pokonamy ich.


Przez jakiś czas siedzieliśmy w zupełnej ciszy, jakby cały ten piękny świat w jednej chwili przestał istnieć. Wszystkie nasze nadzieje, plany... Istota dalszego życia stada stanęła pod znakiem zapytania.
- Nilay, chyba mi nie powiesz, że nie wiesz co masz robić... Przecież ty zawsze masz plan... - partnerka wciąż liczyła na choć jedno dobre słowo z mojej strony, jednak w zaistniałej sytuacji, po raz pierwszy w życiu nie mogłem powiedzieć "będzie dobrze", gdyż sam miałem co do takiego stwierdzenia mieszane uczucia.

Melinda?

Od Jacka CD Shine

- Tym to dobrze... - powiedziałem ściszonym głosem patrząc na ptaki - Latają gdzie im się żywnie podoba, trzymają się razem a potencjalni wrogowie tacy jak kruki czy jastrzębie nawet nie odważą się ich tknąć gdy są w grupie. No i pokarm zdobywają bez większego problemu...
- Zazrościsz pierzakom? - zaśmiała się Shine i popatrzyła na mnie figlarnie.
- Nie... No może trochę. - odparłem ze spokojem - Chciałbym żeby moje życie też kiedyś zostało takie poukładane. Żebym wreszcie wracając do domu nie zastał tam tylko ciszy i samotności.

Shine?

wtorek, 28 listopada 2017

Od Claudii CD Riley

- Masz zamiar?... Wiesz... - wyjąkałam.
- Nie jestem pewna, rodzice mogą to odkryć...
- A może... - rozejrzałam się.
- Masz jakiś pomysł?! - lekko nadstawiła uszu.
- A może coś drobnego? Przykładowo te szaraki... - wskazałam łapą na gromadkę owych zwierząt.
- Niezła myśl. Tylko jak? Do tej pory posługiwałyśmy się inteligencją...
- Możemy wyskoczyć na jednego z nich, z obu stron, kiedy nie będzie się totalnie niczego spodziewać. Wyszczerzymy zęby, będziemy warczeć, i na zmianę ,,dziabać'' po kolei. W końcu nie starczy mu sił i padnie...
- Racja! Można spróbować...
- To dajesz... - uśmiechnęłam się przyjaźnie.
Zakradłyśmy się w krzakach po obu stronach.
Nagle nie zapanowałam i musiałam zadać pytanie...
- Riley? - powiedziałam, płosząc królika...
- Claudia! Czemu to zrobiłaś?! - powiedziała zaskoczona.
- Bo wiesz... Mam pytanie i... - położyłam lekko uszy po sobie.
- Jakie pytanie?
- Może weźmiemy zdobycz, zaniesiesz ją do siebie, powiesz rodzicom z samego rana że wyszłaś tylko na chwilę z nowy, chcąc pooddychać świeżym powietrzem, i znalazłaś szaraka, więc postanowiłaś zapolować na przeprosiny? Może wypali? Nie wiem na sto procent, bo nie znam twoich rodziców...

Riley?

poniedziałek, 27 listopada 2017

Od Melindy CD Nilaya

Nie czekając ani chwili dłużej wyskoczyłam z ukrycia. Skoczyłam prosto na plecy mężczyzny i wbiłam zęby w jego ramię. Sprawa niestety się zbyt skomplikowała, bo wydarł się na tyle głośno, że obudził swoim wrzaskiem resztę ludzi. Zacisnęłam zęby mocno i nie zamierzałam puścić. W pewnym momencie człowiek zamachnął się a ja spadłam lecąc prosto na drzewo. Przygrzmociłam w pień i powoli zsunęłam się na trawę.
- Meli! - usłyszałam przerażony głos Nilaya.
Basior podbiegł do mnie szybko, żeby sprawdzić czy nic mi nie jest.
- Wszystko dobrze? - upewnił się obwąchując mnie.
- Tak, nic mi się nie stało. - uspokoiłam męża, ale po chwili szybko zmieniłam ton głosu, bo zobaczyłam kilku ludzi biegnących w naszą stronę - Nilay uważaj!
Jeden z myśliwych rzucił się na mojego partnera od tyłu i zanim samiec zdążył jakkolwiek zareagować napastnik przeciągnął go za tylne łapy do siebie i chwycił dłońmi za kark zaciskając ręce na gardle.
Nie miałam dość siły żeby wstać, a wszyscy mężczyźni skupili się na walce z Nilayem.
- Meli! Uciekaj! - wykrztusił z trudem basior nadal walcząc z myśliwymi.
- Nie! - podniosłam się z ogromnym bólem i rzuciłam się na jedego z ludzi.
Dzięki temu udało mi się odwrócić uwagę części napastników od Nilaya i partnerowi udało się wyrwać z ich morderczego uścisku, ale za to ja znalazłam się w tarapatach. Nim jednak któryś z nich zdążył mnie tknąć samiec błyskawicznie przygniótł jednego z nich do ziemi. Pozostali myśliwi odwrócili się w jego stronę i stanęli w bezruchu. Wiedzieli że jeżeli wykonają jakiś ruch ich kompan zostanie jednym ruchem rozerwany na kawałki. Teraz nadeszla moja kolej. Wgryzłam się w udo jednego z myśliwych. Nawet w tak licznej grupie ludzie nie mieli z nami żadnych szans. Bez broni i innych ulepszeń nic nie zdziałają. Teraz to my byliśmy górą. Nadeszła pora na zemstę. Już my im pokażemy kto jest władcą tych terenów. Tak ich pogonimy że nas popamiętają.
- Wrrrr... - Nilay wyszczerzył zęby ze złością do ludzi nadal przytrzymując myśliwego.
Ja także postraszyłam ich zębami.

Nilay?

Od Lassie CD Anarii

To fajnie, że wilczyca pozwoliła mi zjeść pierwszej. Zaczynam ją lubić.
***
Po sarnie nic prawie już nie zostało, więc zaczęłam się zastanawiać, co by tu porobić dalej.
- Chcesz się przejść? - zapytałam z lekką jeszcze niepewnością.
- Pewnie - odpowiedziała - a dokąd chciałabyś pójść?
- W sumie to nie wiem... chodźmy gdzieś tak po prostu...
Wilczyca tylko się uśmiechnęła. Przez jakąś minutę zapadła cisza.
- Chodźmy gdzieś tak po prostu? A co przez to rozumiesz...
- E, już nic... - przerwałam jej.
No i rozejrzałam się. I nie wiem dlaczego moją uwagę przykuł jakiś drobny ruch na drzewie nieopodal nas.
Wilczyca również to dostrzegła.
- To chodźże, zobaczymy co to, oki? - zapytała.
- No ok...
- Dobra, to na co czekamy!
***
Długo jeszcze spacerowałyśmy wzdłuż lasu. Widziałyśmy dużo kosów, dwa szaraki i kilka saren.
I jestem pewna, iż poszłybyśmy jeszcze dalej gdyby nie burza.
Najpierw zaczął lać deszcz, lecz z początku nie zwróciłyśmy na to uwagi. Pierwsza błyskawica i grzmot pozostawiły nam coś do zastanowienia.
- To chodź! - Anaria ruszyła biegiem przede mną.
- Gdzie?...
- Znajdziemy jakieś schronienie... chyba...

Anaria?

Od Riley CD Claudii


Gdy tylko zapadła noc, tak jak się umówiłyśmy, wymknęłam się z domu. Prawdę mówiąc troszkę się bałam wychodzić o tej porze, aczkolwiek umowa pozostaje umową. Wolnym, niemal bezszelestnym krokiem podczołgałam się w stronę wejścia do nory, gdzie miała czekać na mnie przyjaciółka.
- Psst! Claudia... - syknęłam szeptem zerknąwszy w stronę jamy.
- Riley, to ty? Jestem tutaj... - z pobliskich krzewów odezwał się znajomy, szczenięcy głosik.
- Tak, to ja. - zapewniłam podchodząc do waderki - Idziemy?
- Tak, tylko szybko bo w każdej chwili mogą się obudzić... - zachichotała towarzyszka znikając w gęstej kępie traw.
Czym prędzej podążyłam za nią. Oby rodzice się nie zorientowali jakież to mamy dzisiejszej nocy plany. Obywie doskonale zdawałyśmy sobie sprawę z powagi sytuacji, niemniej jednak kiedyś musi być ten pierwszy raz. Przecież nie będziemy przez cały czas siedzieć pod kloszem.
***
Każdemu oddechowi towarzyszyła jasna mgiełka, co zasygnalizowało nam, iż temperatura z całą pewnością spadła poniżej punktu rosy.


- Brrr... Ale zimno... - wzdrygnęła się Claudia, spoglądając ku wierzchołkom sosen.
W odpowiedzi na jej komentarz odwróciłam wzrok.
- Chcesz wracać?
- Nie, absolutnie. Wszystko dobrze. - zapewniła samiczka z uśmiechem na pyszczku - Po prostu nie przywykłam do chodzenia nocą, ale to nic.
- Wiem, ja też... - stwierdziłam - To gdzie pójdziemy?
- Nie wiem. O tym nie pomyślałyśmy... Hmmm, a może pójdziemy nad strumień? To niedaleko od polany, a o ile mi wiadomo można tam spotkać sporo saren i jeleni...
- Chcesz polować na jelenia? - zaśmiałam się nieco zaskoczona.
- A co? Łosia upolowałyśmy!
- W sumie racja... - położyłam uszka po sobie - Ale rodzice nam nie pozwolili nawet go zjeść, a to przecież była nasza zdobycz...
- Pewnie pozazdrościli nam umiejętności łowieckich, tak myślę.
- Może i tak. No trudno, skupmy się na tym, co jest tu i teraz. Mamy tylko kilka godzin na upolowanie zwierzyny, więc nie traćmy czasu. Jeśli uda nam się przed świtem wrócić do łóżek, to może nic nie zauważą.
Po tych słowach ruszyłyśmy w dalszą drogę.
***


Ku naszemu zaskoczeniu, nocą można było natknąć się na znacznie większe stworzenia, niż za dnia. Sarny które dotychczas widywałyśmy sporadycznie, spacerowały teraz praktycznie wszędzie niczym polne myszy. Mimo to, postanowiłyśmy nie atakować od razu, tylko wybrać odpowiednie miejsce, gdzie będziemy mieć większe szanse na powodzenie w polowaniu. Zapewne, gdybyśmy były już dorosłe, sprawa miałaby się zupełnie inaczej, ale cóż na to poradzić? Trzeba sobie radzić inaczej i bardziej wysilić umysł, bowiem to jedyne, co nam pozostało. Siły zbyt wiele nie mamy, toteż najlepszą opcją w tej sytuacji jest pułapka.


Claudia?

niedziela, 26 listopada 2017

Od Anarii CD Larego

Szczenięta bacznie obserwowały Larego, gdy ten polował.
Najpierw, począł się skradać. Później wyskoczył znienacka na króliki, złapał jednego za kark i zaczął ściskać. W końcu, gdy zdobycz ,,padała'' puścił.
- I tak oto, polują mistrzowie. - zachichotałam.
- Bardzo śmieszne. - zaśmiał się Lary. - Chociaż, fakt. Wilki polują jak mistrzowie, ale jeszcze zależy jakie wilki. - mąż posłał mi bystre spojrzenie.
- A kiedy my będziemy mogły zapolować? - zapytała zniecierpliwiona Claudia.
- Któregoś dnia... - uśmiechnęłam się posyłając dzieciom bystre spojrzenie.
- Mamo, czemu nie teraz?... - dopytała Bella.
- Jesteście jeszcze małe, za jakiś czas się nauczycie. Musicie nabrać więcej ,,wprawy''. Chociażby poprzez zabawę lub szkolenie które ja i mama zaplanowaliśmy... - nagle zakrył pysk łapą (specjalnie, mieliśmy to w planach).
- Szkolenie? - zauważyłam błysk w ich oczach kiedy wymawiały ten wyraz.
- Tak, zaplanowaliśmy wam pewnego rodzaju szkolenie. Oczywiście co jakiś czas, kiedy będziecie chciały, a my będziemy mieć czas, będziemy wyruszać w teren. Wtedy nauczymy was różnych rzeczy. Dokładnie dowiecie się kiedy już zaczniemy kurs. Planowaliśmy zrobić to jutro, i powtarzać codziennie. Chyba że warunki będą okropne... - spoglądałam co raz w błyszczące z podekscytowania oczka dzieci, a co rat to na Lerego.
- Ale teraz, proponuję zabrać zdobycz do jamy, zostać tam resztę dnia, a jutro wybierzemy się na kurs. Zgoda?
- Zgoda! - wykrzyknęły radośnie szczeniaki.
***
Zjedliśmy zdobycz, dzieci nie mogły się doczekać do jutra.
- Mamo, a gdzie jutro pójdziemy? - zapytała Claudia.
- Zobaczycie, to niespodzianka. - mrugnęłam do Larego jednym okiem.
- Tato, a co będziemy jutro robić na kursie? - zapytała Bella.
- Mówiliśmy, dowiecie się jutro. - zachichotał.
- Ale my chcemy teraz! - uparły się obydwie.
- Hej, spokojnie. Jutro się dowiecie. Nazwaliśmy to ,,kursem'', to po prostu taka ,,szkoła''. Uczycie się tam wszystkiego. Po jakimś czasie, zaczniemy chodzić na zmianę. A jeszcze później zupełnie mieszanymi ,,zespołami'', czasami w zupełnie innych porach. - uśmiechnęłam się promiennie.
- Ok... - odpowiedziały.
- A pobawicie się z nami? - zapytała Claudia.
- Hmm... Niech pomyślę... - Larry uśmiechnął się figlarnie w moją stronę, posyłając mi bystre spojrzenie. - Niech będzie!
Dziewczynki zaczęły skakać po domu, ganiać się, oraz się chować. Wszyscy dostaliśmy ,,bzika''.

Larry?


Od Claudii CD Riley

Byliśmy już wszyscy niedaleko legowisk, praktycznie tuż obok nor...
Nagle, coś zaszeleściło w krzakach. Oczywiście, rodzice spojrzeli w tamtą stronę, a ja wykorzystałam chwilę ich nieuwagi:
- Psst... Riley, dzisiaj w nocy przed norami! - wyszeptałam na ucho przyjaciółce.
- Ok.. - odszepnęła.
- To tylko zając... - powiedziała mama węsząc. - Chodźmy dalej... - spojrzała na mnie srogo, a zawsze miała takie radosne, przyjazne spojrzenie...
Przy jamach rodzice pożegnali się wzajemnie (i wspominali o naszych szlabanach).
- Pa Riley... - powiedziałam kładąc uszy po sobie.
- Pa... - położyła uszy po sobie, po czym skierowała się w stronę jamy.
- Claudia, na co czekasz? Chodź! - ponaglił mnie tata.
- Idę... - weszłam do jamy niechętnie, spuszczając wzrok.
Weszłam do jamy, przed wejściem stała zniecierpliwiona siostra, merdała ogonem.
Kiedy skierowałam się w stronę pokoju, skakała nade mną i zadawała masę pytań...
- Claudia? Odpowiesz czy nie?
- Nie! - nie mogłam się powstrzymać, MUSIAŁAM krzyknąć, szlaban, wściekli rodzice, koniec zabawy, i siostra skacząca nad uchem...
Weszłam na swoje posłanie, ukratkiem odwracając wzrok do tyłu. Siostra stała w miejscu niczym kamień, patrzyła na mnie smutnym wzrokiem i uszami położonymi po sobie. Chwilę później odeszła wolnym krokiem ze spuszczoną głową.
Ja leżałam na posłaniu rozmyślając, niecierpliwie czekałam aż nastanie noc.
***
Nareszcie... Noc...
Wykradłam się po cichu z nory, podczas gdy Bella i rodzice spali.

Riley?

Od Anarii CD Melindy

- Nie zanudziłaś mnie... Nie zgadłabyś jak było ze mną...
- Jak?
- Wędrowałam samotnie po świecie, marzłam, szukałam pożywienia, zimą było najgorzej, niektóre watahy wypędzały mnie z terenów... Czasami nawet jeśli była zima, i nie było pożywienia, lub rzadko się spotykało zwierzynę, to często oddawałam zdobycz słabszym... Kiedy przedzierałam się przez ogromne zaspy, gęstwiny, parzące skały latem, uciekając od wrogów... Kiedy jakiś wilk przechodził i od razu odganiał mnie od zdobyczy... Kiedy ofiara okazywała się zbyt szybka...  Albo kiedy leżałam w śniegu, czując bezsilność w łapach... Kiedy zakopaną zdobycz ktoś odkopał, albo zapomniałam gdzie była, lub wypędzili mnie stamtąd... Czułam że nie mam szans, że nie spotkam już rodziny, że nikt mnie nie pokocha, że nie zdobędę przyjaciół... Że umrę tam w śniegu, że nikt się tym nie przejmie... Że spadnę z tych skał, a tamte wilki wrzucą mnie do rzeki... Że zabiją mnie na miejscu... Że... - Urwałam.
- Rozumiem, to trudne...

Melinda?

Od Nilaya CD Melindy

Podeszedłem dwunożnego od tyłu. Na szczęście jego wzrok skupiony był na pobliskich krzewach. Mel stała za drzewami. Skinąłem głową na znak, że może się poruszyć. Wadera jednym, zgrabnym susem przeskoczyła w kępie krzewów, dzięki czemu miałem czas na poczynienie dalszych kroków. Myśliwy zaskoczony szelestem rozejrzał się dookoła w nadziei na zlokalizowanie źródła dźwięku. W tym oto momencie chwyciłem zębami strzelbę, leżącą pod jego nogami.
- Hej! - mężczyzna raptownie odwrócił wzrok w moją stronę.
Przez ułamek sekundy mierzyliśmy się wzrokiem. Ostrzegawczo zjeżyłem grzbiet obnażając kły.

Melinda?

Od Larego CD Anarii

Skierowałem wzrok na grupkę szaraków zajadających trawę nieopodal polany.
- Zapolujemy na nie? - zapytały jednocześnie z nadzieją w głosach córki.
- Niewykluczone... - Anaria uśmiechnęła się do szczeniąt, zerknąwszy na mnie pogodnie - Pokażesz im jak to zrobić?
- Oczywiście, chociaż stwierdzam że ty jesteś w tym lepsza... - delikatnie polizałem partnerkę po pysku, co jeszcze bardziej zniecierpliwiło maluchy.
- Tato... - Bella zmarszczyła nos z niezodowoleniem - Mieliście nam pokazać jak się poluje.
- Dobra, już dobra... - położyłem uszy po sobie z lekkim zakłopotaniem - Już idę.
Bezszelestnym krokiem podążyłem w stronę ofiar.


- Możemy iść za tatą? - Claudia skierowała na mamę błagalne spojrzenie.
- Nie. To jest lekcja, dziś tylko się przyglądamy. - Anaria uśmiechnęła się do córek - Nie martwcie się. Już niedługo będziecie mogły samodzielnie zdobywać pożywienie, ale to wymaga doświadczenia i nauki.
- No, dobra... - szczenięta z niechęcią przycupnęły na trawie, wciąż bacznie mnie obserwując.

Anaria?

Od Riley CD Claudii

Przybiegli wszyscy. Mama, ciocia, wujek, tata... Trudno opisać ich miny. Wyglądali iście komicznie.
- To wy go... - Anaria zerknęła kątem oka na łosia leżącego kilka metrów dalej - Upolowałyście?...
- No tak. Tak jakoś wyszło... - zachichotała Claudia.
Wujek ostrożnie podszedł do zwierzyny.
- Nie żyje?... - mama podążyła za Larym, by lepiej przyjżeć się bykowi.
- Żyje choć jest otumaniony... - stwierdził Lary, po czym skierował wzrok na Claudię i mnie - Co wam przyszło do głowy? Chyba nawet nie wiecie ile miałyście szczęścia!
- Łoś jest w stanie z łatwością przetrącić kark dorosłemu wilkowi, a co dopiero szczeniętom! Prosiliśmy was żebyście się nie oddalały, ale mimo to zlekceważyłyście nasz zakaz. - warknął oskarżycielskim tonem Nilay.
Wymieniłyśmy się z przyjaciółką spojrzeniami, niepewnie podkulając ogony. Przyznaję, trochę nas reakcja rodziców przytłoczyła.
- No słucham. Macie coś na swoją obronę? - Mel stanęła przed nami.
Jej oczy przypominały teraz dwa ogniki. Aż strach mówić cokolwiek. Czułuśmy się okropnie.
- Aaaa... Nie jesteście z nas dumni?... - zapytałam drżącym głosem, w nadziei że uda nam się jakoś wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji.
- Dumni?! - ciocia Anaria oburzyła się - Dumni z tego, że robicie takie głupstwa?! Co wam chodzi po głowie?
- Riley, masz szlaban do odwołania. - zarządziła mama stanowczym tonem.
- Ja też?... - Claudia zerknęła na Anarię błagalnym wzrokiem.
- A jak myślisz? - ciocia zmarszyła brwi - Marsz do nory!
Spuściwszy głowy podążyłyśmy za rodzicami w stronę domu.


Claudia?

Od Claudii CD Riley

- A więc, ja pójdę tam, ty tam. - skazałam dwa oddzielne miejsca w krzakach - Kto da sygnał?
- I jaki to będzie sygnał?
- Myślę że coś krótkiego. Na przykład: Już!
- Myślę że to niezły pomysł. Ty możesz dać sygnał, ja będę gotowa do skoku.
- Ja również... Tylko starajmy się go skierować między te iglaki, najlepiej w te gałęzie na ziemi. Wtedy dodatkowo się pokłuję...
- Racja...


Zaczaiłyśmy się w krzakach, każda w innym miejscu.
Jakiś czas później, dałam sygnał:
- Już!
Na sygnał, wyskoczyłyśmy z krzaków wyszczerzając ząbki. Spłoszony łoś zawrócił się, po czym pobiegł w stronę iglaków. Chyba ,,zagrożenie'' zauważył w ostatniej chwili, bo wpadł w drzewa z wielkim rykiem.
Ku naszemu szczęściu, jednym rogiem uderzył w drzewo z wielką siłą (drzewo było całe) po czym wywrócił się prosto na gałęzie. Słychać było jego ryki, ryczał z bólu. Chciałam w tym momencie zobaczyć miny rodziców... Jak to oni mówili: ,,Nawet dorosłe wilki muszą pracować w dużej grupie aby upolować łosia.''
- Udało się... - zaczęłam powoli machać ogonkiem
- Ciekawe co by rodzice na to powiedzieli... Widzisz? On już praktycznie jest posiłkiem, a nie zwierzyną... - Riley uśmiechnęła się promiennie
W tej samej chwili, usłyszałyśmy że w nasza stronę biegnie kilka wilków, dorosłych wilków.
Czułam znajomy zapach, to byli rodzice.
- Claudia?! - wołała Mama
- Riley! - wołała Ciocia
- Tu jesteśmy!... - wykrzyknęłyśmy nieśmiało.
Chwilę później, rodzice już do nas dobiegli.
- Co tu się stało!? - pytała lekko przestraszona Ciocia
Opowiedziałyśmy im całą historię.
- Ale jak to? Nie możliwe... - zaprzeczał Tata
- Dokładnie, dorosłe wilki ledwo dają radę a wy... - potwierdził Wujek
- A może one mówią prawdę? - zaprzeczyła Mama - W końcu dobra strategia nie zawodzi. Najważniejsze, że nic im się nie stało!
- Racja! - dodała Ciotka

Riley?

sobota, 25 listopada 2017

Od Riley CD Claudii

Podczołgałyśmy się w stronę łosia, zatrzymując się pod kępami krzewów. Starałyśmy się stawiać kroki cicho i ostrożnie, tak by nie spłoszyć zwierzyny, co w przypadku kopytnych jest bardzo istotną sprawą, bowiem łosie podobnie jak jelenie czy sarny mają doskonały słuch.
- Jesteś pewna że chcesz na niego zapolować?... - zwróciła się do mnie Claudia, zerknąwszy na potężnego byka, stojącego kilka metrów dalej.
Wszystko wskazywało na to, że nie zdaje sobie sprawy, iż jest przez nas obserwowany.
- A dlaczego nie? - zmarszczyłam lekko nos.
- No nie wiem... On jest taki duży...
- Chcesz się wycofać?... - nie ukrywałam że wypowiedź towarzyszki trochę mnie zasmuciła.
- Nie, teraz napewno nie. - zaprzeczyła pośpiesznie przyjaciółka, po czym znów skierowała ciemne, bystre oczy w stronę ofiary - Jak mamy go powalić?
- Myślałam że ty mi powiesz.
- Eeee... No, niby rodzice mi mówili o polowaniach grupowych, ale to dotyczy wyłącznie dorosłych wilków...
- A kto tu mówi, że trzeba go powalić? - posłałam waderce chytry uśmieszek.
- Jak to? Co masz na myśli? - tym razem to Claudia zdawała się być zaskoczona moim komentrzem.
- Wiesz, może i do dorosłości jeszcze nam daleko, co nie zmienia faktu, iż nie nadajemy się do polowania. To prawda, doświadczenia w tych sprawach również nam brak, ale pomysłów mamy sporo. Jak myślisz, czy gdyby ktoś nagle wyskoczył przed tobą z zarośli, nie wystraszyłabyś się? Wobec tego, czemu jego reakcja miałaby być inna?
- Hm, dobry pomysł... - przytaknęła przyjaciółka - Ale co dalej? Jak go przestaszymy to ucieknie. Chociaż... - waderka zamyśliła się przez moment - Gdybyśmy skierowały go w odpowiednią stronę..
Jednocześnie spojrzałyśmy na gąszcz iglaków nieopodal.


- Rosną na tyle blisko siebie, że dla takiego wielkoluda nie sposób będzie je ominąć... - na pyszczku towarzyszki zawitał mały uśmieszek - Będzie biec na oślep, jak większość spłoszonych ofiar...
- Otóż to. - skinęłam głową energicznie merdając przy tym ogonem.

Claudia?

piątek, 24 listopada 2017

Od Shine CD Jacka

Szliśmy tam przez las. Słuchaliśmy śpiewu ptaków, skakałam przez stare, porośnięte mchem kłody śmiejąc się. Ogólnie, mimo że zima była już ,,tuż za rogiem'', to było mi jakoś dziwnie ciepło... Może dlatego że lubiłam spędzać czas z przyjaciółmi?
- Jak blisko jesteśmy? - Zapytałam w końcu, nie mogąc wstrzymać pytania.
- Blisko, przekonasz się. - Na jego pysku malował się przyjazny uśmiech, a jak to on mówi ,,nie zdarza się to często''.
- Ok. - Powiedziałam energicznie machając ogonem (i ciągle skacząc przez te kłody).
Słyszałam jak wymamrotał coś pod nosem, odwrócił wtedy głowę w przeciwną stronę.
- Coś się stało? - Zapytałam niewinnie.
- Nie, nic. Tylko się zamyśliłem... Każdemu się zdarza...
- Racja. Tak tylko pytam, wiesz...
- Wiem, nie potrafisz powstrzymać ciekawości. - Zaśmiał się po cichu.
- Przyznam, jestem ciekawska. - Wypięłam dumnie klatkę piersiową, uśmiechając się przy tym dość figlarnie. - Najczęściej kieruję się po prostu sercem i umysłem.
- Jak sama mówiłaś, wszystko ma swoje dobre strony, ale zależy też co.
- Dokładnie. Bo ja na przykład nie widzę nic dobrego w zabijaniu innych wilków ,,dla zabawy''.
- Ja też... - Przyznał.
Spojrzał w korony drzew, po czym się zatrzymał. Nie mogłam powstrzymać ciekawości, spojrzałam w to samo miejsce, w które się wpatrywał.
Zauważyłam kilka radośnie ćwierkających wróbli. W sumie, ich śpiew mi się bardzo podobał...

Jack?

Od Jacka CD Shine

- Dzięki że tak myślisz. - powiedziałem z zakłopotaniem, bo ani trochę się takiej wypowiedzi z jej strony nie spodziewałem - Choć pewnie to wcale nie jest prawda, miło jest usłyszeć coś takiego. Ale dość już o uczuciach. Chodźmy. - wstałem z ziemi.
- Gdzie?
- Jak pójdziesz to zobaczysz. Jeśli masz ochotę trochę się powłóczyć to chodź.
- Ok. Idę ale byliśmy już tam gdzie mnie prowadzisz? - Shine nie wytrzymała z pytaniem.
- Nie. Wolę za każdym razem chodzić w nowe miejsca. - odwróciłem się do wadery - To niedaleko.

Shine?

czwartek, 23 listopada 2017

Od Shine CD Jacka

- T-tak myślisz?... - Zapytałam lekko się jąkając.
- Tak, tak myślę...
- Jack... Ja... Totalnie nie wiem co powiedzieć, nikt mi nigdy czegoś takiego nie powiedział...
- Cóż, teraz już to słyszałaś...
- Dzięki... - Powiedziałam przytulając się do niego.
Zamarł na chwilę niczym słup soli.
- Spoko...
- A poza tym, to nie jesteś seryjnym mordercą... Nie jesteś taki... Nikt w watasze tak nie myśli...
- Zależy co kto myśli. Ja myślę że taki jestem, Ty myślisz inaczej.
Ciągle w tej naszej rozmowie patrzyłam prosto w jego oczy, już od dawna przestałam się bo bać, zaufałam mu. Wiedziałam że każdy kryje coś w sobie, tylko głębiej. Jack krył w sobie wspaniałą osobę, nie był taki, za jakiego się uważa.
Siedzieliśmy jeszcze przez moment w ciszy, patrząc sobie prosto w oczy. Jak to się mówi: ,,Oczy wyrażają więcej niż tysiąc słów.''
- Ja myślę, że jesteś wspaniałą osobą, tylko trzeba Cię trochę lepiej poznać. - Uśmiechnęłam się ciepło.

Jack?

Od Jacka CD Shine

- Proszę zjedz pierwsza. - ustąpiłem waderze.
- Daj spokój z tymi uprzejomościami! - moje zachowanie rozbawiło Shine - Jakbyś nie zauważył, jestem twoją przyjaciółką a nie nieznajomą więc daj sobie spokój z robieniem dobrego wrażenia. Możesz przy mnie być sobą.
- Problem w tym, że ja właśnie teraz jestem sobą...
- Mówisz poważnie?
- Tym razem tak. A co, nie wierzysz mi? - zdziwiłem się.
- Wierzę, wierzę... - Shine uśmiechnęła się do mnie pogodnie.
- A co do tego, że nie jesteś tam jakąś zwyczajną waderą, to masz absolutną rację...
- Co? - chyba nie rozumiała do końca, o co mi teraz chodzi, ale słuchała dalej.
- Jesteś... Inna niż pozostałe... W dobrym słowa znaczeniu... Znaczy się jesteś fajna, nie taka jak inne wadery. Można z tobą przyjemnie spędzać każdy dzień. I raczej jako jedyna w tej watasze nie patrzysz na mnie jak na seryjnego mordercę... Jesteś szczera i nie obijasz w bawełnę. Mówisz to co myślisz i tyle. A przy okazji jesteś też mądra. Jak już wcześniej wspomniałem bardzo ładna.

Shine?

Od Claudii CD Riley

- Jasne! - Zaczęłam ją gonić, w sumie to nie zajęło mi wiele czasu ją wyprzedzić.
- Pierwsza! - Powiedziałam entuzjastycznie machając ogonkiem.
- Wow... - Powiedziała zdumiona i ,,niezadowolona'' Riley.
- Mama mówi, że sprawdziłabym się w polowaniach. I chciałabym sobie od czasu do czasu ćwiczyć bieganie... Mam marzenie z nim związane.
- A możesz mi powiedzieć jakie? - Zapytała machając lekko ogonkiem.
- Chciałabym jak dorosnę być najszybsza w stadzie... Mogłabym dogonić każdą sarnę i zająca, mogłabym uciec od wroga w mgnieniu oka, niedźwiedź by mnie w życiu nie dogonił...
- Może się spełni? Trzeba wierzyć! - Uśmiechnęła się kuzynka.
- A chcesz się jeszcze pobawić w berka? - Zaproponowałam.
- Ok! Berek! - Trąciła mnie nosem, po czym zaczęłyśmy się ganiać.
Starałyśmy się nie oddalać za daleko, żeby rodzice się nie martwili. Mimo to, chodząc niedaleko legowisk, spostrzegłyśmy łosia.


- Patrz! Jaki wielki! - Powiedziałam do kuzynki zatrzymując się (akurat mnie goniła, więc wpadłyśmy na siebie).
- No... Ale zaraz, to łoś... A łosie się je... Może nie ucieknie?
- Może, ale lepiej uważać. Mama mówiła że taki wielki byk może zrobić krzywdę nawet dorosłemu wilkowi, ale w grupie da się go upolować.
- Ja bym chciała mu się przypatrzeć... - Powiedziała mierząc byka wzrokiem.
- Idziemy?
- Jasne!
- Tylko staraj się nie szeleścić, mama mówiła że to może spłoszyć zwierzynę. To zasada polowania, ale skoro chcemy się przyjrzeć z bliska, to też się przyda.
- Ok. A skąd znasz zasady polowania?
- Kiedyś się sama dowiesz, rodzice uczyli mnie i Bellę.
Zakradłyśmy się po cichutku w krzakach, chociaż dla nas było łatwo przecisnąć się przez nie.

Riley?

Od Melindy CD Maxine

Zerknęłam kątem oka na Max - Jaką mamy taktykę? Biegniemy razem, czy naganiamy zwierzynę?
- Proponuję wykorzystać element zaskoczenia. Możesz podejść go od tyłu i podgonić w moją stronę. Zaczekam w tamtych krzakach... - czarna wilczyca wskazała łapą w stronę liściastych kęp.
- Ok... - skinęłam głową zmierzając w stronę jelenia.
Wyglądał na bardzo młodego. Tym lepiej dla nas. Im młodszy tym mniej doświadczony, a tym samym łatwiej go zaskoczyć i schwytać. Przeczołgałam się po cichu w jego kierunku. Na szczęście nie wyczuł naszego zapachu. Gdy znalazłam się zaledwie kilka metrów od niego, postanowiłam zaatakować. Wystraczył jeden skok w jego stronę. Ofiara poderwała się do biegu, pędząc prosto w krzewy gdzie czekała przygotowana do ataku Max.

Maxine?

Od Melindy CD Nilaya

Skierowałam przerażony wzrok na twarz męża - Oni chcą nas zabić...
- Nie oni pierwsi i nie ostatni... - warknął Nilay i odwrócił głowę w kierunku stróżujacego dwunożnego.
Basior zastrzygł nerwowo uszami.
- Co chcesz zrobić? - nadal patrzyłam na samca ze strachem.
- Przecież wiesz. - odpowiedział krótko i poszedł wolnym krokiem w kierunku strażnika - Postaram się zabrać broń. Poczekaj tu.
- Nie uda ci się. Jedna ze strzelb leży pod jego nogami... - wskazałam łapą na broń przy butach myśliwego.
- Wątpisz w moje możliwości? - partner uśmiechnął się chytrze.
- Nilay... To nie jest zabawa... - warknęłam ciągle śledząc wzrokiem stojącego mężczyznę.
Miałam nadzieję że Nilay wie co robi. Wszystko wskazywało na to że nie zamierza zrezygnować.

Nilay?

Od Melindy CD Anarii

- A wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze? - zerknęłam na przyjaciółkę.
- Nie. Co masz na myśli? - spytała Anaria.
- To że kiedy ja się tu pojawiłam, to serio nie wiedziałam że powstanie jakaś wataha, a to że znalazłam tu przyjaciół, partnera i założyłam rodzinę naprawdę nadal nie mieści mi się w głowie...
- Ja też na początku nie wierzyłam, że gdzieś na świecie może być tak pięknie. - westchnęła biała wadera patrząc w niebo.
Przez chmury nieśmiało przedzierały się promienie słońca.
- Ja serio myślałam, że po tym jak odejdę od rodziny to wszystko się skończy. Że będę mogła gdzieś umrzeć z zimna i głodu, a i tak nikt tego nie zauważy... - spuściłam głowę i położyłam uszy po sobie - Nie wiedziałam że życie może być lepsze. Myślałam że polega ono wyłącznie na walce o przetrwanie i dominację w watasze. Moje stado skutecznie wybiło mi z głowy jakiekolwiek marzenia o życiu jako człowiek. Wszyscy przez cały czas powtarzali "to jest złe", "ludzie są źli", "zabiją cię", "wrogiem jest każdy kto nie pochodzi z watahy Hostis", "strzeż się obcych"... Tymczasem moi najwięksi wrogowie byli tuż obok. - popatrzyłam na waderę - Ale się rozgadałam! Przepraszam...
Trudno było mi ukryć moje zakłopotanie.
- Pewnie cię zanudziłam!... - zaśmiałam się i popatrzyłam na ganiające się po pokoju szczenięta.

Anaria?

Od Anarii CD Maxine

- Wzajemnie. - Powiedział pogodnie Lary.
- Skoro już tu jesteś, może napijesz się naparu z mięty i dzikiej róży? Sama przygotowałam. - Zaproponowałam mężowi.
- Jasne. Ale w innym miejscu, miłej rozmowy. - Spojrzał na nas z pogodnym uśmiechem na ustach.
- Wracając do tematu... - Zaczęłam niewinnie.
- Anaria? - Przerwała mi raptownie.
- Tak? - Zapytałam lekko zdumiona.
- A ty... Masz jakąś rodzinę?... Jeżeli mogę zapytać... - Powiedziała kładąc po sobie uszy w niewinny sposób.
- Tak, mam... - Spojrzałam w podłogę. - Dwie córki, Larego, siostrę Shine... Wszyscy oni są w watasze.
- A inni?
- Ja... Nie lubię o tym rozmawiać... Ale tęsknie za rodzicami, szczególnie za matką... Byłaby zapewne szczęśliwa widząc swoje wnuki, mnie, Shine, Larego... - Łza zakręcił mi się w ou, ale starałam się nie płakać.
- Ok, rozumiem...
- A w ogóle, to poza Larym i Nilayem, znasz w watasze jakieś inne basiory?
- No, w sumie to tak. Ale uwierz mi, większe zaufanie mam do wader... - Położyła po sobie uszy kierując wzrok w dół.
- Spokojnie, tak czasami jest. Ale jeżeli kogoś bliżej poznasz, strach minie. - Uśmiechnęłam się pogodnie do przyjaciółki.

Maxine?

Od Arona CD Maxine

- Nie byłbym tego taki pewien... - Powiedziałem spoglądając na Maxine. - Może już lepiej wracajmy?
- Ok, niech będzie...
Poszliśmy z Maxine w las, ale ku jej zdumieniu, nie skierowałem się w stronę legowisk.
- Wiesz że to nie tędy?
- Wiem, ale chciałbym ci pokazać pewne miejsce, raz tam nocowałem, zanim się przyłączyłem.
- Ok... - Niepewnie poszła za mną.
***
- To tutaj. - Powiedziałem wchodząc w wąski korytarz. - Nilay pokazał mi to miejsce, mówił że jego brat Lary i jego żona, Anaria to odkryli.
- Znasz Anarię? - Podniosła lekko uszy słysząc to imię. - A Larego?
- Nie znam ich za dobrze, ale rozmawiałem z nimi, jak to z betami i członkami watahy.
- Aha...
Przeszliśmy przez wąski korytarz, trafiliśmy do jaskini pełnej kryształów (a to nie był jeszcze cel podróży).
- Wow... - Powiedziała rozglądając się dookoła.



- To jeszcze nie cel. - Uśmiechnąłem się tajemniczo.
- Serio? - Zrobiła zdziwiona minę.
- Tak, chodź! - Uśmiechnąłem się pogodnie kierując się ,,w głąb'' jaskini.
Przeszliśmy przez wielki głaz, za którym znajdował się wąski tunel. Maxine przeciskała się przez niego z łatwością (i niepewnością).
- To tutaj. - Powiedziałem gdy wyszliśmy.
- Niebrzydko tu... - Przyznała. - Jednak tam jest ładniej.


- Ale przyznaj, tu przestałaś się trząść. - Spojrzałem na nią.
- W sumie... Masz rację, dzięki...
Nagle zacząłem kierować się w dalszą część groty.
- Gdzie idziesz?
- Chodź, przekonasz się.
Ruszyła za mną niepewnie, dosłownie, szła za mną.
Jakiś czas później dotarliśmy do podziemnego jeziorka.
- I jak?
- Wow, nie sądziłam że... Pierwszy raz widzę coś takiego, i te jaskinie...


- Spoko, jeszcze na pewno nie raz zobaczysz. - Uśmiechnąłem się pogodnie patrząc ukratkiem na waderę.
- Może... - Powiedziała, po czym zaczęła chłeptać wodę.
Zrobiłem to samo.
- Chcesz tu zostać na noc? - Zaproponowałam. - Jest tu ciepło, a droga do legowisk przez las o tej porze nie jest zbyt ,,przyjemna''. Zimno i ciemno...

Maxine?

Od Maxine CD Arona

Przyznam szczerze, że dobrze bawiłam się z Aronem w berka. Kilka razy go nawet złapałam, lecz to jego umiejętności zazwyczaj przeważały nad moimi. W sumie to się nie dziwię, w końcu jest basiorem co nie?
Dopiero w trakcie odpoczynku rozsiadł sie wygodnie pod jednym z drzew. W przypływie nagłej odwagi (lub po prostu głupoty) położyłam się koło niego.
Pomachałam lekko ogonem, gdy on również się położył i zamknął oczy błogo się uśmiechając.
- O czym myślisz? - spytałam z ciekawości.
- O niczym... Cieszę się, że znalazłem jakiegoś wilka.
- Heh, też się cieszę. - Wyszczerzyłam się.
Leżeliśmy tak chwilę w bezruchu i w ciszy. Nie była ona raczej krępująca. Oboje pogrążeni byliśmy we własnych myślach. Z tą różnicą, że on miał zmaknięte oczy. Jeszcze nie ufałam mu tak do końca, by pozwolić sobie na spuszczenie go z oczu, tak więc w dalszym ciągu uważnie go obserwowałam.
Było już dosyć późno, bo słońce zmierzało ku zachodowi, a co za tym idzie zaczęło się robić zimno. Uroki jesieni... A ja jak to ja zaczęłam się trząść z zimna. Mimo to dalej dotrzymywałam towarzystwa Aronowi, gdyż po prostu go polubiłam.
- Trzęsiesz się... - stwierdził po chwili.
- No trochę... Ale spokojnie, jakoś sobie poradzę. - Uśmiechnęłam się nieśmiało.

Aron?

Od Maxine CD Anarii

- Eee... Poza tobą i Nil'em już chyba nikogo. - Odparłam. - Może to nawet lepiej? - Uśmiechnęłam się delikatnie. - Bo wiesz... Nie lubię zbytnio towarzystwa innych wilków... To znaczy lubię, ale... No... Ciężko to wytłumaczyć - spuściłam głowę w dół. - Chciałabym być taka jak inni... Teraz mam problem z nawiązaniem relacji z innymi. - Upiłam łyk ciepłego napoju, który wcześniej dostałam od Anarii i umilkłam na chwilę.
- Rozumiem... Przykro mi z tego powodu... Ale cieszę się, że trafiłaś do nas. Mam nadzieję, że szybko się ze wszystkimi zaprzyjaźnisz, bo tu jest naprawdę fajnie! - Powiedziała z entuzjazmem.
Mówiłam już, że ją lubię? Od razu lepiej się przy niej czuję.
- Mam nadzieję, no i w między czasie chciałabym znaleźć mojego brata. Wiesz, wiele dla mnie znaczył.
- Wierzę w to, że go znajdziesz i będziesz wreszcie szczęśliwa! - Uśmiechnęła się serdecznie co oczywiście odwzajemniłam.
- Cześć! - Nagle w jaskini usłyszałam nieznajomy jeszcze głos należący do jakiegoś basiora.
- O! Larry! - krzyknęła Anaria. - Dobrze, że jesteś! Chciałabym ci kogoś przedstawić. To jest Max - wskazała na mnie. - Maxine, to jest mój mąż Larry.
- Miło mi cię poznać. - Powiedziałam może trochę zbyt cicho i nieśmiało, ale strałam się! Chyba muszę coś zrobić z moim lękiem...

Anaria?

Od Maxine CD Melindy

- Jasne! Chętnie! - Odpowiedziałam od razu.
Z początku nieco się wahałam, gdyż no... moja wcześniejsza natura i życie przez długi czas w samotności, niestety zrobiło swoje... Już nie byłam tak otwarta na innych jak kiedyś, aczkolwiek starałam się to naprawić.
- Cieszę się, no to chodźmy.
- Wiesz, jeszcze nie znam tak dobrze naszych terenów, więc prowadź.
- Dobrze. - Powiedziała z uśmiechem. - Na co chcesz zapolować?
- Hmm... Nie jem zbyt dużo, więc decyduj.
- Jeleń?
- Mi pasuje! We dwójkę będzie łatwiej. - mruknęłam pod nosem.
Takim oto sposobem dotarłyśmy do lasu zajęte miłą pogawędką. Przekroczywszy próg lasku nie mogłyśmy znaleźć tropu żadnego zwierzęcia. Trafiały się tylko jakieś zające i malutkie ptaki, na które chyba nie opłacało się polować...
- Mam! - wykrzyknęłam w końcu. - Chodź za mną. - powiedziałam spoglądając za siebie. - Tam jest, widzisz? - wskazałam łapą na nic nie świadomego jelonka, który skubał sobie trawkę zaledwie kilka metrów przed nami.


Melinda?

Odejście

W dniu dzisiejszym jesteśmy zmuszeni pożegnać dwa wilki - Williama i Susan. Powodem odejścia postaci jest brak czasu.
Zawsze będziemy Was miło wspominać. Żegnajcie.


Od Anarii CD Larego

W końcu dotarliśmy na polanę.
- Kiedy zaczynamy? - Pytała zniecierpliwiona Bella.
- Cśiiii.... - Upomniałam. - Pierwsze co, to trzeba być cicho.
- Dokładnie. - Uśmiechnął się Larry. - I musicie jeszcze poznać ,,instrukcję''.
- Tato... - Jęknęła Bella.
- Bella, to bardzo ważne. - Powiedziałam patrząc na córkę poważnym wzrokiem.
- Dobrze... - Powiedziała lekko jeszcze znudzona.
- A więc... - Lary spojrzał na mnie.
- Po pierwsze, musicie być cicho... - Zaczęłam.
- Po drugie - mówił Lary - musicie zachować czujność.
- Po trzecie, starajcie się skradać bezszelestnie. Najlepiej jest się skradać w krzakach, lub wysokiej trawie. Osobiście mówię, że w krzakach jest o wiele lepiej, a wysoka trawa też nie rośnie wszędzie...
- Po czwarte, nie polujcie nigdy ,,z nudów'' czy ,,dla zabawy''. To bardzo ważne... - Spojrzał Lary na córki.
- Ja bym nigdy tak nie zrobiła... - Powiedziała Claudia.
- Ja też... - Dodała Bella.
- To dobrze. - Uśmiechnęłam się pogodnie.
- Skoro znacie podstawowe zasady, możemy zaraz zaczynać. - Zaczął Larry. - A więcej ,,zasad'' poznacie kiedy już będziecie bardziej doświadczone, nauka polowania trwa ciągle, podczas niej uczymy się na błędach. - Uśmiechnął się przyjaźnie do szczeniąt.

Larry?

Od Nilaya CD Melindy

Podszedłem ostrożnie do drzewa, o które oparty był jeden z intruzów. Mężczyzna stał nieruchomo spoglądając w mrok. Przyjrzałem się mu lepiej. Odziany był w długi, brązowy płaszcz i skórzane obuwie, zaś na głowie widniała ciemna czapka, bez wątpienia wykonana z futra jakiegoś zwierzęcia. To wystarczyło mi, by stwierdzić w jakim celu dwunożni zapuścili się aż tutaj.
- Psst... Nilay... - syknęła Mel wychyliwszy głowę zza drzewa - Patrz co znalazłam...
Wolnym, cichym krokiem podszedłem do partnerki.
- Zobacz, to strzelby... - żona podsunęła nosem broń pod moje łapy - Co robimy?

Melinda?

Od Larego CD Anarii


- Wiecie dlaczego postanowiliśmy z mamą was tu zabrać? - zapytałem uśmiechając się do idących za nami szczeniąt.
- Bo to wycieczka? - Claudia lekko zamerdała krótkim ogonkiem.
- To też! - roześmiała się Anaria, po czym pochyliwszy się nad maluchami dodała - Ale jest jeszcze jeden powód.
- Jaki? - zainteresowała się Bella.
- To niespodzianka... - zerknąłem tajemniczo na pociechy - Aczkolwiek mogę dać wam kilka wskazówek.
- Wskazówek? - siostry zdziwiły się odrobinę.
- No tak. Jak myślicie, po co się chodzi na polanę?
- Żeby się bawić?
- To też, ale dorosłe wilki zwykle chodzą tam w zupełnie innym celu.
- Polować?
- Dokladnie! - rozpromieniła się żona - Zabieramy was na pierwszą lekcję polowania!
- Naprawdę?... - oczka szczeniąt rozbłysły niczym maleńkie iskierki.
- Tak. Stwierdziliśmy z mamą, że najwyższa pora rozpocząć naukę.
- Dzisiaj spróbujecie upolować pierwsze w swoim życiu zające. Pamiętajcie jednak, iż zwierzęta te mają doskonały słuch, toteż musimy się zachowywać w ich obecności bardzo cicho... - wytłumaczyła Anaria.
- Ale super! - Bella radośnie podskakiwała.
- Kiedy zaczynamy?! - wykrzyknęła z entuzjazmem w głosie Claudia.
- Ale jesteście niecierpliwe... - zachichotała mama posyłając nam pogodne spojrzenie.
- Już niedługo. Najpierw musimy dotrzeć na polanę. - uśmiechnąłem się.

Anaria?

Od Riley CD Claudii

Miło spędzało się czas z Claudią i Bellą. Wreszcie ktoś w moim wieku. Muszę przyznać, że bardzo je polubiłam. Może to początek przyjaźni? Zabawa zdawała się nie mieć końca. Ganiałyśmy się beztrosko wśród kolorowych, jesiennych liści.
- Dziewczynki, chodźcie na obiad! - usłyszałyśmy znajomy głos.
Ciocia Anaria stała kilka metrów dalej. Na jej pysku widniał promienny uśmiech.
- Możemy się jeszcze pobawić? Proszę, mamo... - Claudia posłała dorosłej waderze błagalne spojrzenie.
- Spokojnie, jeszcze zdążycie się pobawić, ale jeść też trzeba. - wilczyca uśmiechnęła się pogodnie - No, chodźcie. Po obiedzie jeszcze możecie tu wrócić.
Niechętnie poszłyśmy za Anarią.


***
- To co? Możemy już iść? - z pośpiechem przełknęłam kawałek mięsa.
- Prosimy... Przecież już zjadłyśmy... - Claudia podobnie jak ja wyglądała na bardzo zniecierpliwioną.
- Dobrze, już dobrze. Idźcie... - Lary pokręcił głową - Tylko nie oddalajcie się za bardzo od legowisk.
- Dobrze! - przytaknęłyśmy jednocześnie.
- Bella, nie idziesz? - Claudia zerknęła na siostrę odrobinę zaskoczona.
- Ja narazie zostanę. Później do was dołączę... - odparła Bella pałaszując ze smakiem swoją porcję.
- Dobrze, więc idziemy tylko ty i ja. - Claudia uśmiechnęła się do mnie promiennie.
- Chodźmy! Ścigamy się do starego dębu? - wyprzedziłam waderkę, radośnie przy tym podskakując.


Claudia?

Od Belli CD Anarii


Głos taty opowiadającego bajkę był taki cichy i spokojny. Poczułam że oczy same mi się kleją. Z zewnątrz dobiegał szum wiatru połączony z szelestem opadających liści. Oparłszy się wygodnie, wtuliłam głowę w futro ojca. Zerknąwszy raz jeszcze zaspanym wzrokiem na śpiącą siostrę i mamę, powoli zamknęłam oczy.

Koniec opowiadania.

środa, 22 listopada 2017

Od Anarii CD Belli

- Dziewczynki, wiecie że to nierozsądne? - Powiedział stanowczym głosem Larry.
- Wiemy... - Powiedziały podkulając ogonki.
- Więc czemu to zrobiłyście? Żeby nam stracha narobić?... - Powiedziałam twardo.
- Przepraszamy...
Westchnęłam. - Obiecajcie, że następnym razem posłuchacie... A jakby coś się wam stało?!
- Obiecujemy... - Powiedziały schylając swoje małe łebki.
- Dobrze, tylko o tym nie zapomnijcie... - Upomniał córki Larry.
- Dobrze tato...
- Więc sprawa załatwiona - zaczęłam - możemy teraz pospać w spokoju...
- A co z nami? - Zapytała Claudia.
- Jeśli chcecie, też się prześpijcie. Jest deszczowo i szaro... - Odpowiedział Larry.
- A opowiecie nam bajkę?.... - Zapytały delikatnie machając ogonkami.
- Niech będzie... - Zaśmiał się Larry.
Dziewczynki wcisnęły się do nas na posłanie, tym razem zamiast wcisnąć się między nas, wtuliły się w Larego. Był ,,otoczony'' z obu stron (przynajmniej tym razem to on, a nie ja)...
Larry zaczął opowiadać bajkę, tym razem, opowiedział dzieciom bajkę o gwiazdach, słuchały zaciekawione, ale kiedy skończył, od razu zasnęły (dosłownie).

Bella?

Od Belli CD Anarii

- Słyszeli nas?... - położyłam małe uszka po sobie, nasłuchując odgłosów z góry.
- Chyba nie... - zachichotała siostra, posyłając mi bystre spojrzenie.
- Może lepiej już wyjdźmy?
- Dlaczego? - mój komentarz najwyraźniej zaskoczył Claudię.
- Oni się pewnie o nas marwią... - westchnęłam wychyliwszy głowę z nory - Ej! Chodź tu. Nie ma ich!
- Nie ma?
Rozejrzałyśmy się spłoszonym wzrokiem po domu. Nie ukrywam, iż dopadła nas panika.
- Gdzie oni są? Mamo! Tato! - wołała Claudia, jednak bezskutecznie.
Zapanowała martwa cisza.
- Gdzie oni są?... - wyszeptałam ze łzami w oczach.
- Może wyszli na zewnątrz nas szukać?... - podpowiedziała siostra spoglądając w stronę wyjścia.
Niespodziewanie tuż za nami dał się słyszeć cichy szelest. Odwróciwszy głowę dostrzegłam siedzącą na posłaniu mamę. Tuż obok leżał tata. Przyznaję, ich wzrok zarówno mnie jak i Claudię początkowo przeraził. Sama nie wiem co jest gorsze. Szukanie rodziców, czy znalezienie ich tak wściekłych? Wyrazy ich pysków mówiły same za siebie. Zerknęłam kątem oka na siostrę, przełknąwszy ślinę.
- Mogę spytać gdzież to się podziewałyście? - jako pierwsza odezwała się Anaria.
- My... My właśnie... - jąkałam się podkulając ogon.
- Schowałyśmy się w tamtej norze... - wydusiła z siebie Claudia.
Obywie pokornie położyłyśmy uszy po sobie. Jeszcze nigdy w życiu nie było mi tak głupio.

Anaria?

Od Shine CD Jacka

- Tak uważasz?... - Zawstydziłam się trochę.
- Tak... - Odwrócił na chwilę wzrok.
- Dziękuję że tak myślisz... - Powiedziałam. - A upartość ma swoje dobre strony... - Zachichotałam.
- Przyznam, jeżeli się tak ot tym myśli, to jest dużo plusów.
- Jack?...
- Tak?... - Powiedział jakby niepewnie.
- Berek! - Trąciłam go delikatnie ,,w łopatkę'' i odskoczyłam.
Uśmiechnął się w chytry sposób, zaczęliśmy się ganiać się po polanie.
***
- Może odpoczniemy? - Zaproponowałam zdyszana.
- Jasne, przyda się... - Wydyszał.
Ułożyliśmy się na kawałku (co dziwne o tej porze roku) miękkiej trawy.
- Może zapolujemy? - Zaproponowałam. - Tylko najpierw odpocznijmy...
- Dobry pomysł! Zgłodniałem...
Leżeliśmy jeszcze jakiś czas w ciszy, aby chwilę później iść zapolować.
- Shine?
- Tak?...
- Czujesz to? Ten zapach?
- Wydaje mi się... - Zaczęłam węszyć. - Że tak...
- Co ty na to? - Na jego twarzy namalował się lekki uśmiech.
- Jak na lato... - Zaśmiałam się.
Zaczailiśmy się w krzakach, podążając za zapachem. W końcu trafiliśmy na cel, dokładnie na młodego samca sarny.
- Gotowa?
- Jak zawsze... - Tym razem to ja uśmiechnęłam się w chytry sposób. - Na trzy...
- Raz...
- Dwa...
- Trzy!
Nagle skoczyliśmy na zwierzynę. ,,Ostatni cios'' przypadł Jackowi.
- Udało się! Wiedziałam że się uda! - Powiedziałam entuzjastycznie.

Jack?

Od Jacka CD Shine

- Zawsze musisz się tak powstrzymywać przed powiedzeniem czegoś miłego? - Shine popaptrzyła na mnie.
Obydwoje byliśmy trochę zakłopotani.
- Po pierwsze skąd wiesz że chcę powiedzieć coś miłego? - stanąłem przed waderą wyprostowany i mówiłem dalej - Po drugie dlaczego musisz mnie tak o wszystko wypytywać? Ja cię o takie rzeczy nie pytam.
- A może powinieneś? - znowu zrobiła ten swój "uśmieszek".
Pokręciłem głową - Po co mam cię o coś pytać? Każdy ma swoje sprawy i musi sobie z nimi radzić sam.
- Ja tak nie uważam. - wtrąciła wilczyca - Trzeba sobie pomagać. Wcale nie musisz się wstydzić tego co w danym momencie czujesz. Mnie możesz powiedzieć. Nie wstydź się tego!
- Nie wstydzę się! - zaprotestowałem zdecydowanie.
- No to udowodnij. O czym teraz myślisz? - Shine przygryzła wargę wciąż patrząc na mnie, jakbyśmy byli na komisariacie policji.
- Teraz? Teraz to akurat próbuję się jakoś wyrwać z tej rozmowy! Chciałaś szczerości to ją masz! - nie wiem czemu ale zacząłem się śmiać, tak samo jak Shine.
- A więc... - wadera nadal usiłowała powstrzymać śmiech - O czym myślałeś wcześniej?
Ale ona jest dociekliwa...
- A co to przesłuchanie?! - tym razem cicho warknąłem, ale nie z powodu złości tylko narastajacych emocji.
- Powiesz czy nie?
- Może powiem...
- No to mów!
- Pomyślałem o tym dlaczego wygląd nie może zawsze odzwierciedlać naszego charakteru. U mnie ta zasada się sprawdza, ale ty jesteś taka uparta i dociekliwa... A jednak bardzo ładna.

Shine?

wtorek, 21 listopada 2017

Od Anarii CD Melindy

- Jasne że możecie, skoro ciocia chce. - Spojrzałam na Melindę z uśmiechem.
- To chodźmy, zapraszam. - Uśmiechnęła się Melinda promiennie.
Poszłyśmy w czwórkę do nory Melindy.
- Zmieścimy się tu wszyscy? - Zapytałam nieśmiało.
- Jasne że tak. - Zachichotała Melinda.
Usiadłyśmy z Melindą i dziećmi.
- Riley, przyszły Claudia i Bella. - Zawołała córkę Melinda.
- Cześć! - Powiedziała Riley machając radośnie ogonkiem.
- Cześć Riley! - Powiedziały dziewczynki.
- Chcecie się pobawić? - Zapytała Melinda.
- Tak! - Odpowiedziały trzy, radośnie merdające szczeniaki.
- Chodźcie, pokażę wam gdzie możemy się bawić. - Powiedziała Riley do dziewczynek.
Stałyśmy z Melindą niedaleko wejścia do pokoju zabaw, na wszelki wypadek.
Nie przeszkadzało nam to w rozmowach (jak to u kobiet).
- Ostatnio nasza wataha się bardzo powiększyła, pomyśl, wcześniej tylko ja, ty Nilay, Susan, William. Potem Larry, Shine, Jack, Maxine, a teraz Riley, Claudia, Bella, Aron, Lassie...
- Przyznam rację, ale cieszę się, raźniej w grupie. - Odparła przyjaciółka.

Melinda?

Od Anarii CD Larego

Patrzyłam jak dzieci ganiają się z Larym po domu.
- Tylko uważajcie... - Powiedziałam.
- Jasne skarbie, uważamy. - Powiedział Larry.
- Tak mamo... - Przyznały córki.
***
- Patrzcie, przestało padać, wiatr już nie wieje... - Spojrzałam na córki.
- Możemy iść z wami na dwór? Prosiiiiimy! - Powiedziały obie z zapałem.
- Jasne - zaśmiał się Larry. - Tylko nie utaplajcie się w błocie!
- Tak tato... - Powiedziały markotnie.
- Więc na co jeszcze czekamy chodźmy! - Zamachałam ogonem.
Jak ja kocham zapach świeżego powietrza po deszczu... I świergot ptaków, i bycie razem z bliskimi, i spacery po lesie, i...
- Anaria? - Z namysłu wyrwał mnie głos Larego.
- Ech.... Tak? - Zapytałam skrępowana.
- Pytałem, czy może moglibyśmy pójść w jakieś fajne miejsce, na przykład nad jezioro.
- A Claudia i Bella? Są za małe aby iść nad jezioro. Pomyśl, mają takie małe łapki... - Spojrzałam na dzieci.
- Mamo! - Powiedziały niezadowolone.
- Zrozumcie, to dla waszego dobra. Nie chcę aby łapki was bolały...
- No dobrze... - Powiedziały kładąc uszka po sobie.
- Ale za to, możemy iść na polanę. - Zaproponowałam.
- Tak! - Wykrzyknęły radośnie maluchy.
- A co ty na to Larry? - Posłałam mężowi bystre spojrzenie.
- Jasne że chcę tam iść! W drogę!
Skierowaliśmy się w stronę polany, miałam nadzieję, że dzieciom się tam spodoba.

Larry?

Od Anarii CD Belli

- Trzydzieści! - Powiedziałam na głos, aby dać znak, że już koniec liczenia.
Szukałam i szukałam, ale ich nigdzie nie było! Ze strachem zajrzałam do schowka, na marne.
- Larry! Widziałeś dziewczynki? - Powiedziałam zaniepokojona.
- Nie, a coś się stało? - Zapytał z podejrzliwą miną podchodząc do mnie.
- Nie mogę ich znaleźć, bawiłyśmy się w chowanego i... - Nie dokończyłam.
- Spokojnie, na pewno je znajdziemy... - Pocieszał mnie mąż.
- Mam taką nadzieję, oby nic im się nie stało... - Nagle podniosłam uszy. - Chociaż...
- Myślisz że...
- Nie, na pewno nie... Zabroniłam im wychodzić...
Nagle, kiedy rozglądałam się po pokoju, ujrzałam dziurę tuż obok wyjścia.
- Larry, spójrz!
- O nie... Nie mów mi że zapomniałem o niej...
- Nie ważne, ja czuję że tam są. Dziurą zajmiemy się później!

Bella?

Od Anarii CD Lassie

- Dobrze, czemu nie! - Pobiegłam z młodszą towarzyszką w głąb lasu.
***
- Widzisz? - Zapytałam patrząc na sarnę.
- Myślisz że nam się uda? - Zapytała lekko zdziwiona.
- Jasne, czemu nie? Wystarczy mieć dobrą strategię i...
- Ok, ok... Możemy spróbować... - Przerwała mi niewinnie.
- To chodź...
Zaczaiłyśmy się w krzakach.
- Na trzy. - Powiedziałam szeptem.
- Raz... - Zaczęła nieśmiało.
- Dwa... - Dokończyłam nieco szybciej.
- Trzy!
Skoczyłyśmy obie na sarnę. Co dziwne, akurat mnie przypadł ,,ostatni cios''.
- Mówiłam że nam się uda! - Powiedziałam tryumfalnie, gdy sarna już padła.
- Padam z głodu... Pozwolisz że... -  Powiedziała niepewnie.
- Jasne, nie musisz pytać. - Uśmiechnęłam się przyjaźnie.

Od Melindy CD Jacka

Wspólnymi siłami udało nam się upolować młodego, dorodnego jelenia, którym i ja i Jack najedliśmy się do syta.
- Pyszne. Szkoda że tak rzadko mogę sobie pozwalać na jeleninę... - stwierdził basior.
- Możesz jeżeli będziesz polować w stadzie. W grupie jest lepiej.
- Na to wygląda. Kiedyś nie byłem przekonany do tej metody.
- Zauważyłam. - uśmiechnęłam się na chwilę odwracając wzrok - Wracamy już? Strasznie dziś zimno.
Po plecach znowu przeszedł mi dreszcz.
- Tak. Wracajmy. - przytaknął Jack.
Basior odprowadził mnie aż pod samą norę.
- Może spotkamy się później, albo jutro? - spytałam z uśmiechem na pysku.

Jack?

Od Melindy CD Nilaya

Gdy zrobiło się ciemno wyruszyliśmy.
- Pamiętaj. Kiedy dam ci sygnał... - niedokończył Nilay.
- Tak tak. Wiem, mam wyjść z krzewów... - pokręciłam głową patrząc na powtarzającego się męża - Możemy już iść dalej?
- Tak, już... - basior poszedł przodem.
Szliśmy bardzo powoli, żeby poruszać się jak najciszej.
- Tylko uważaj na siebie. - lekko trąciłam czubkiem ogona partnera po pysku.
- Bez obaw, ja zawsze mam plan. Wszystko przemyślane. - uspokoił mnie wilk.
Przez pewien czas siedziałam za drzewami i obserwowałam samca. Tylko jeden z intruzów stał na straży, reszta na szczęście spała.

Nilay?

Od Jacka do Melindy

Jak codzień wybrałem się na polowanie. Brzuch dawał o sobie znać już od świtu, a było późne popołudnie. Marne szanse na złapanie czegoś o tej porze, ale warto spróbować. Nie zaszkodzi wysilić ciut ciut nosa. Może coś smacznego się upoluje. Jak zawsze w pierwszej kolejności poszedłem do nor królików, ale ich tam nie zastałem.
- A niech to! - warknąłem ze złością w głosie (nie ukrywam że bardzo liczyłem na zdobycz w postaci zająca albo królika).
Potem poszedłem nad brzeg rzeki. Zazwyczaj tam polowałem na sarny ale też żadnej nie znalazłem. W brzuchu burczało coraz głośniej. Podczas poszukiwań czegoś do zjedzania spotkałem Melindę. Ukłoniłem się alfie jak przystało na członka niższego w hiwrarchii (sam nie wierzę że to zrobiłem, ale skoro już dołączyłem do tej watahy, to chyba tak wypada).
- Dzień dobry Jack. - odpowiedziała bardzo serdecznie Melinda - Jak ci mija dzień?
- Bywało lepiej. Głód mi dokucza, ale się nie skarżę. A jak tobie?
- Podobnie. Też wyszłam z domu na polowanie. Idziesz ze mną? Oboje jesteśmy głodni. Będzie mi raźniej.
- A pójdę... - powiedziałem.
Poszliśmy na polowanie. Może coś się uda upolować.

Melinda?

Od Nilaya CD Melindy


- Prześpij się, czeka nas długa noc... - oparłem głowę o kark wilczycy.
- Jak myślisz, stanowią dla nas zagrożenie? - partnerka podniosła wzrok na mój pysk.
- Tego nie wiem. Oby mieli pokojowe zamiary, choć szczerze w to wątpię. Komu prócz kłusowników chciałoby się iść taki kawał drogi?
- Hm, a może to...
- Badacze?
- Tak.
- Tym gorzej dla nas... - położyłem uszy po sobie.
Żona zdawała się nie rozumieć mych uprzedzeń do naukowców, toteż długo nie musiałem czekać na pytanie z jej strony.
- Czemu gorzej? Przecież nie zabijają tak jak myśliwi.
- Może i tak.
- Więc w czym problem?
- Pomyśl, jeżeli uda im się nas znaleźć, z pewnością prędzej czy później zaczną coś podejżewać. Jesteśmy więksi od zwykłych wilków szarych, a to wzbudzi ich ciekawość. Zaklasyfikują nas jako nowy gatunek wilka, co w efekcie może doprowadzić do tego że...
- Zaczną nas szukać?! - Mel podniosła głowę.
W jej błękitnych oczach trudno było nie dostrzec strachu.
- Właśnie! A potem natkną się na ślady. Jeśli znajdą nasze legowiska, będziemy w pułpace. Spróbują wyłapać część z nas i wywieźć do rezerwatu. - po tych słowach znów wbiłem wzrok w ludzi przedzierających się przez leśne gęstwiny - Bez względu na to kim są, musimy się ich stąd jak najszybciej pozbyć.


Melinda?

Od Melindy CD Arona

- Oj... Ależ zrobiło się późno... - przeciagnęłam się ziewając przy tym.
- To prawda. Mnie też się jakoś oczy kleją... - mruknął Aron.
- Może spotkamy się jutro? Wataha organizuje grupowe polowanie. Przyłączysz się?
- Mogę?
- Pewnie! Staw się o świcie! - uśmiechnęłam się promiennie - Do jutra.
- Do jutra. - pożegnał się basior.

Aron?

Od Melindy CD Anarii

- Dzień dobry pani Melindo! - przywitały się Bella i Claudia.
Wyglądały już na trochę mniej onieśmielone moim widokiem.
- Cześć dziewczynki! - uśmiechnęłam się promiennie - Bardzo mi miło was poznać. Ty pewnie jesteś Claudia a ty Bella, prawda?
- Tak... - odpwiedziała troszkę niepewnie Claudia - A pani podobno ma córkę. Tak nam mama i tata mówili.
- Tak. Mam córkę o imieniu Riley. Może chciałybyście ją któregoś dnia poznać? Napewno byście się z nią dogadały.
- A gdzie pani mieszka? - spytała się nieśmiało Bella.
- Och, proszę. Mówcie mi ciociu. Mieszkam dwie nory dalej. Może chciałybyście nas odwiedzić?
Obydwa szczeniaki popatrzyły na Anarię.
- Mamo, możemy?

Anaria?

poniedziałek, 20 listopada 2017

Od Shine CD Jacka

- Naprawdę mi przykro.
- Nie ma co...
- Jesteś pewien? - Starałam się mówić jak najbardziej zachęcająco.
- Chyba tak...
- No dobrze, skoro nie chcesz o tym mówić... - Przyznałam. - A co myślisz o ,,spacerze'' po polanie?
- Hmm... Myślę że jestem za. - Powiedział po namyśle. - Bardzo lubisz takie ,,spacerki'' po świecie? - Zaśmiał się.
- Bardzo śmieszne.... - Spojrzałam na niego figlarnie. - Tak, lubię. A Ty nie?
- Eee... - Nie wiem czemu, ale lekko się zawstydził. - Zależy...
- Od czego?
- Musisz o wszystko pytać - Znowu się zaśmiał.
- No... Najwyraźniej - Zachichotałam posyłając mu bystre spojrzenie.
- Chodź, może znajdziemy tu coś fajnego.
Na te słowa, zaczęliśmy kierować się w stronę najpiękniejszej (moim zdaniem) brzozy na polanie.
- Ładne są tutejsze brzozy, prawda? - Powiedziałam ,,na zachętę.''
- Całkiem... - Po tych słowach, odezwał wzrok od brzozy, i spojrzał prosto na mnie.
- Coś się stało? - Zapytałam po jakimś czasie lekko skrępowana.
- Nie, nic...

Jack?

Od Larego CD Anarii

Kątem oka dostrzegłem opadające krople deszczu. Na ulewę długo nie musieliśmy czekać. Lało jak z cebra, zapewne Nadish maczał w tym swe łapy. Tak czy siak, w obecnej sytuacji zostaliśmy skazani na siedzenie w domu. Że też pogoda musiała się zepsuć akurat dzisiaj! Obydwoje z żoną martwiliśmy się o maluchy. Dziewczynki powinny teraz biegać i bawić się beztrosko na łonie natury, tymczasem gnieździmy się wszyscy razem w ciasnej norze.


- Mamo, kiedy wyjdziemy na dwór? - Claudia skierowała błagalny wzrok w stronę Anarii.
- Gdy przestanie padać... - zabawowo trąciłem szczenię nosem, wyręczając partnerkę z odpowiedzi.
Prawdę mówiąc, ja i Anaria już nie jeden raz robiliśmy sobie wycieczki w trakcie deszczu, ale niestety Bella i Claudia są jeszcze małe.
- To w co się pobawimy? - Bella lekko przechyliła głowę w bok, spoglądając w naszą stronę pytającym wzrokiem.
Wymieniliśmy się z żoną spojrzeniami.
- Hm... Pomyślmy... - przeszedłem się wolnym krokiem po norze, pozornie wpatrując się w sufit.
Partnerka lekko się uśmiechnęła, bo chyba wiedziała, co mam zamiar za moment zrobić.
Niespodziewanie odwróciłem pysk w stronę córek, po czym trąciłem nosem jedną z nich - Berek!

Anaria?

Od Belli CD Anarii

Zerknęłam na mamę gdy odwróciła się do ściany, odliczając szeptem.
- Gdzie się chowamy?... - zachichotała siostra, zwróciwszy głowę w moją stronę.
- Nie wiem... - rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu odpowiedniej kryjówki.
Po chwili mój wzrok utkwił na niewielkiej szczelinie koło wyjścia.


- Bella, nie wolno nam wychodzić... - Claudia zacisnęła zęby - Nie pamiętasz co mówiła nam mama?
- Pamiętam, pamiętam... - mruknęłam pod nosem zmierzając szybkim, aczkolwiek ostrożnym krokiem w kierunku celu.
Wcisnąwszy głowę do niewielkiej jamy podparłam się przednimi łapami o podłoże, tak by nie wpaść do środka.
- Psst, Claudia. Chodź to zobaczyć... - szepnęłam posyłając waderce bystre spojrzenie - To jakaś nora. Powąchaj, czuć zające...
Nie czekając na odpowiedź siostry, wskoczyłam do norki. Kilka minut później Claudia także się tam znalazła.
- Ale super! - roześmiałam się beztrosko, zupełnie zapominając o zabawie w chowanego.
- Teraz bądźmy cicho... - siostra zasłoniła mi przednią łapką pyszczek.

Anaria?

Od Lassie CD Anarii

Była to szczupła, wysoka i biała wadera o brązowych oczach (tak jak ja, z tą różnicą, że była trochę starsza).
- Miło mi Cię poznać Anario - powiedziałam niepewnie.
Nie miałam pewności, czy mogę obdarzyć ją zaufaniem. Byłam trochę spięta. Wilczyca była dość łagodna, cały czas się do mnie uśmiechała. Ja też z tą moją przesadną ostrożnością również leciutko się uśmiechnęłam.
Wadera najwyraźniej wyczuła moje zdenerwowanie i powiedziała mi przyjaźnie:
- Nie bój się, chcę się z Tobą tylko zaprzyjaźnić. Spokojnie.
Zdobyłam się na promienny uśmiech. Teraz wiedziałam, iż starsza samica jest łagodna i przyjacielska. Zamachałam ogonkiem i odpowiedziałam zachęcająco:
- Właśnie trochę się nudziłam w ten brzydki, szary listopadowy wieczór. Pospacerujmy wzdłuż lasu, albo zapolujmy razem, a pogoda nie będzie nam przeszkadzać. Nie za bardzo znam te tereny, ale w towarzystwie czuję się znacznie lepiej. Chodźmy!

Anaria?

Od Jacka CD Shine

- Podoba ci się tu? - spytała Shine gdy doszliśmy do polany.
- Nawet ładnie. - popatrzyłem na brzozy koło nas - Widziałaś już to miejsce latem?
- Nie jeszcze nie. Czemu pytasz?
- Bo pomyślałem że jeżeli jeszcze tu będę za kilka miesięcy możemy tu razem przyjść. Teraz już nie ma na tych drzewach ani jednego zielonego liścia.
- To prawda, ta pora roku odebrała temu miejscu jego dawny piękny wygląd... - Shine położyła uszy - Czemu powiedziałeś "jeżeli jeszcze tu będę"? To nie zostaniesz?
- Nie wiem jeszcze. Może tak, może nie. Przez całe życie wędruję. Taki już jestem. Nie mam swojego miejsca na świecie. Nigdzie się nie przyjąłem. Moja rodzina mnie nienawidziła, a ja jej jeszcze bardziej. Domu nie mam i nigdy nie znajdę. Takie życie. Jedni mają przez cały czas "na różowo" a inni...
- Współczuję ci bardzo...
- Nie ma czego współczuć. Nie jestem od nikogo uzależniony i nie muszę nikogo pytać o zdanie.
- Ale jesteś samotny.
- Samotny? Ok. Jestem samotny. Nie przeszkadza mi to. Przyzwyczaiłem się. Nic strasznego, ma się więcej czasu na rozmyślania.

Shine?

Od Arona CD Melindy

- Masz sporą rację, jeżeli coś mamy, to zawsze szukamy czegoś, czego nam brakuje. - Uśmiechnąłem się delikatnie.
- Wiesz, Nilay ostatnio sporo o tobie mówił. Dokładnie o ,,nowym'' w stadzie.
- Ach tak? Ja osobiście uważam, że nie zasługuję na taką uwagę. Kiedy się o kimś dużo mówi, najlepiej mówić o dobrej osobie, takiej która na to zasłużyła.
- Masz dużo takich stwierdzeń? Dawno nie spotkałam kogoś takiego... - Przyznała.
- Cóż, ja jestem dosyć ,,inny'' niż wszyscy. Ale mam nadzieję, że w dobrym znaczeniu tego słowa.
- A mogę zapytać, dlaczego chciałeś zostać strażnikiem?
- Tak. Wybrałem tę posadę, aby bronić innych, chciałbym kiedyś zostać tutaj obrońcą, lubię kiedy ktoś jest bezpieczny dzięki mnie, lubię też uszczęśliwiać inne osoby.
- To chyba posada akurat dla ciebie, pasujesz na to stanowisko. - Uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Dziękuję że tak myślisz. - Spojrzałem na nią.
- A co do gwiazd... - Zaczęła. - Znasz jakieś konstelacje?
- Tak, sporo. A mogę wiedzieć czemu pytasz?
- Cóż, skoro lubisz patrzeć na gwiazdy, to pomyślałam że możesz wiedzieć.
- W sumie, słuszna myśl. - Uśmiechnąłem się do niej.

Melinda?

Od Anarii CD Melindy

- Claudia, Bella. Chciałabym abyście poznały się z waszą ciocią. - Uśmiechnęłam się do maluchów.
Ku mojemu zdziwieniu (i rozczarowaniu), przebiegły przez swój pokój, aby biegać po całym domu. Znalazły sobie porę na berka...
- Hej! - Krzyknęłam idąc za nimi.
- Coś się stało? - Zapytała Melinda, najwyraźniej widząc biegające szczenięta.
- Przepraszam cię za nie... Są jeszcze małe...
- Wiem, to normalka. - Uśmiechnęła się do mnie przyjaciółka.
- Claudia, Bella! - Zawołałam odwracając głowę w stronę biegnących szczeniąt. - Stójcie!
- Tak mamo... - Powiedziały obie kładąc po sobie swoje maleńkie, puchate uszka.
- Nic się nie stało, ale pamiętajcie na następny raz, kiedy przychodzi gość, trzeba się dobrze zachowywać, zwłaszcza że przychodzi do was...
- Dobrze mamo... - Powiedziały obie.
- Teraz chodźcie, przywitacie się z ciocią. - Uśmiechnęłam się ciepło.
- Idziemy! - Zamerdały lekko ogonkami.
Poszły za mną, wijąc się tuż obok moich tylnych nóg. Najwyraźniej były onieśmielone, ale to normalne...
- To są Claudia i Bella... - Powiedziałam ze skromnym uśmiechem do Melindy. - Dziewczynki, to jest ciocia Melinda. - Spojrzałam na nie troskliwie.

Melinda?

niedziela, 19 listopada 2017

Od Melindy do Maxine

Postanowiłam rano wybrać się na spacer. Był piękny poranek. Po raz pierwszy od kilku dni świeciło słońce. Uznałam że trzeba się tym nacieszyć. Niedaleko od legowisk zauważyłam czarną wilczycę. Podobnie jak ja przechadzała się po lesie. To zapewne Maxine z którą jeszcze nie miałam okazji rozmawiać (ta moja głupia nieśmiałość). Wypada się przywitać. Hm, tylko jak zacząć? Co powiedzieć na początek żeby nie wyjść na głupka?
- Cześć... - podeszłam do wadery.
- Hej... - przywitała się ze mną samica.
- Jestem Melinda, jeszcze nigdy nie rozmawiałyśmy. Znajdziesz chwilkę?
- Pewnie. - wadera uśmiechnęła się promiennie - Melinda tak?
- Tak a ty Maxine?
- Yhmm. - wilczyca skinęła głową.
- Przepraszam że wcześniej nie rozmawiałyśmy ze sobą.
- Spoko.
- Chcesz iść na spacer? Przy okazji może coś upolujemy? - zaproponowałam z uśmiechem na pysku.

Maxine?

Od Melindy CD Arona

- Ciekawe stwierdzenie... - popatrzyłam w tym samym kierunku, co mój rozmówca.
Basior wydawał się bardzo zamyślony. Jakby smutny. Postanowiłam nie ingerować zbyt w jego myśli, ale też nie zamierzałam pozwalać na to, żeby się pogrążał w smutku.
- Też lubię patrzeć w niebo. Jest dobrą odskocznią po ciężkim dniu. - dodałam.
- To prawda. Tylko przy świetle księżyca można naprawdę marzyć... - przyznał Aron.
- Pewnie gdybyśmy byli teraz ludźmi to siedzielibyśmy w domach i gapili się w strony książek i ekrany komputerów...
- Do czego zmierzasz?...
- Do tego że to życie ma jakieś wady ale i zalety. No bo wilk może więcej. Robisz co chcesz i jesteś sobą...
- Jednak o tym wspominasz więc pewnie jakieś pytania cię dręczą... - zauważył słusznie Aron.
- Tak bo tak sobie myślę jak wyglądałoby nasze życie jako ludzi. Które jest lepsze. Czego byśmy nie dostrzegali i do czego mielibyśmy dostęp...
- Masz sporo racji. Też czasem o tym myślę.
- Każdy z nas tak ma, tak mi się wydaje. Kiedy już się czegoś doświadczy to szuka się zmiany.

Aron?

Od Melindy CD Nilaya

- To co robimy? Biegniemy do watahy czy czekamy? Co z Riley? Nawet nie wiemy w którą stronę idą? Nilay! Powiedz coś! - wykrzyknęłam z paniką patrząc na idących ludzi.
- Mel. Zachowaj spokój, poczekamy.
- Na co? Oni są coraz bliżej!
- Zaufaj mi. Pośpiech nie jest dobrym przewodnikiem. - Nilay wydawał się taki spokojny, a jednak poważny.
- Dobrze ale tylko przez jakiś czas. - niechętnie zgodziłam się z mężem i położyłam się na glebie i wciąż bacznie obserwowałam ludzi - Czego oni tutaj chcą?
- Tego nie wiemy ale na razie zostaniemy na górze. I tak nie dotrą do naszego terytorium tak szybko. Gdy nastanie zmierzch pewnie rozbiją obóz i rozpalą ognisko. Wtedy zejdziemy do nich i będziemy mogli popatrzeć na nich z bliska. Sprawdzimy czy mają broń. Jeśli tak to zrobimy to co należy.
- Jak zawsze masz plan. - westchnęłam i przytuliłam się do leżącego obok męża.
- Nie martw się. Wszystko mamy pod kontrolą. - uspokił mnie partner.
- Wiem. - popatrzyłam na partnera.
- Musimy czekać do zmroku. Tylko wtedy będziemy mogli do nich podejść.
- Mamy od nich lepszy wzrok w ciemności. To nam da przewagę po zmroku.

Nilay?

Od Melindy CD Anarii

- Pewnie że chcę je zobaczyć! - wykrzyknęłam entuzjastycznie - Jestem ciotką!
- Tak, tak, tak. Tylko spokojnie. Nie wariuj tak... - zaśmiała się dowcipnie Anaria.
Bardzo szybko poszłam za przyjaciółką. Nie mogłam się doczekać aż zobaczę jej maleństwa. Uwielbiam szczenięta. Są takie szczere i bezbronne jak to małe dzieci.
***
- Mówiłam ci już jak się cieszę? - nadal merdałam ogonem.
- Tak już kilka razy. - śmiała się wadera.
- Już nie mogę się doczekać. Pewnie są cudne.
- I to jak.
Weszłyśmy do nory Anarii i Larego.
- Rozgość się. Zaraz po nie pójdę. - powiedziała biała wilczyca i zniknęła na chwilę.
Poczekałam cierpliwie na jej powrót. Słyszałam wysokie szczenięce głosiki z drugiego pomieszczenia. Byłam taka ciekawa jak wyglądają. Miałam nadzieję że mnie polubią.

Anaria?

Od Claudii CD Riley

- Hmm... - Zamyśliłam się. - Ja lubię się bawić w berka albo w chowanego...
- Ja też. - Dodała Bella.
- Zabawne, ja tak samo!  - Uśmiechnęła się Riley.
- Ale trzeba wybrać jedno... - Powiedziałam. - Ja stawiam na berka.
- Ja też... - Powiedziała nieśmiało siostra.
- Kto gania?
Każda z nas zaczęła patrzeć po kolei na dwie pozostałe.
- Ja bym mogła. - Zaproponowałam.
- Ja też. - Dodała Riley.
- Hmm... - Zaczęła siostra. - Berek! - Trąciła mnie pyskiem.
- Hej! - Zaczęłam ze śmiechem ją gonić.
- Uważajcie tylko! - Krzyknęła za nami mama.
- I nie oddalajcie się za daleko! - Dodał stanowczo wujek.
- Dobrze! - Krzyknęłyśmy wszystkie na raz.
- Berek! - Trąciłam lekko siostrę.
Zaczęła biec za mną i Riley

Riley?

Od Riley CD Claudii

- Miło mi was poznać - Wreszcie zebarałam się na odwagę, by to powiedzieć, po czym przełknąwszy ślinę zapytałam odrobinę drżącym głosem - Może pójdziemy się razem pobawić?
Dwie małe waderki wymieniły się spojrzeniami. Wyglądało na to, że nie ja jedyna stresowałam się tym spotkaniem (nie wiem czemu, ale przyniosło mi to swego rodzaju ulgę). Może i nie ma nic złego w pewności siebie, aczkolwiek osobiście preferuję metodę poznawania się małymi kroczkami.
- Ja chętnie... - Claudia zwróciła ciemne oczy w moją stronę - A w co najczęściej się bawisz?
- To zależy od was. Wy jesteście gośćmi, więc wy wybieracie. - uśmiechnęłam się.

Claudia?

Od Claudii do Riley

Było południe, wybieraliśmy się całą rodziną na spacer. Podobno mieliśmy iść z kimś jeszcze. Z jakąś ciocią, wujkiem i kuzynką. Nie mogłam się doczekać aż zobaczę kuzynkę!
- Mamo, kiedy będziemy na miejscu? - Pytałam zniecierpliwiona.
- Niedługo, to już tam. - Powiedziała spokojnie mama.
- Mam nadzieję, chcę poznać moją kuzynkę!
- Ja też! - Dodała Bella.
- I poznacie -  uśmiechnęła się ciepło mama - jestem przekonana że się polubicie.
- A ty ją znasz? - Zapytała siostra.
- Tak, jest bardzo miła. Ale wiecie kto jest moimi ulubionymi szczeniakami. - Posłała nam bystre spojrzenie.
- My? - Powiedziałam.
- Tak, a kto inny? Tata powiedziałby to samo. Prawda, Larry?
- Jasne że prawda. - Tata uśmiechnął się radośnie.
- Patrzcie, już tam są! - Powiedziała nagle mama.
Podbiegliśmy do innych wilków. Był tam biały, podobny do taty basior, zapewne wujek Nilay, ciocia Melinda, oraz młodsza wadera, chyba nasza kuzynka!
- Cześć Melinda, cześć Nilay. - Powiedziała mama. - I cześć Riley!
- Cześć bracie, cześć Melinda, cześć Riley. - Dodał tata.
- Cześć Anaria, cześć Larry! - Powiedziała ciocia. - Cześć Claudia, i cześć Bella.
- Cześć Anaria, cześć bracie, i cześć dziewczynki. - Powiedział wujek z uśmiechem.
- Cześć wujku i ciociu... - Powiedziałyśmy. - I cześć Riley... - Dodałyśmy nieśmiało.
- Wy jesteście Claudia i Bella? - Powiedziała kuzynka nieśmiało.
- Tak, a ty Riley?
- Tak... Cześć...

Riley?

Od Anarii do Melindy

Postanowiłam przejść się do nory Melindy i Nilaya, w końcu Melinda prosiła mnie, abym dała jej znać, gdy szczenięta się urodzą.
- Melinda? Jesteś? - Zawołałam stojąc przed wejściem do jamy.
- Już idę! - Odpowiedział mi znajomy głos.
Chwilę później, wyszła mi na spotkanie Melinda.
- Cześć Anara! - Powiedziała lekko merdając ogonem.
- Cześć Melinda! - Posłałam przyjaciółce promienny uśmiech.
- Mogę zapytać, czy sprowadza cię tutaj coś ważnego? - Zauważyłam lekki błysk w jej oku.
- Tak... - Uśmiechnęłam się podejrzliwie.
- Zdradzisz mi tą ,,tajemnicę''? - Zaśmiała się.
- Więc... -Zaczęłam powoli. - Zostałam mamą! - Zakończyłam entuzjastycznie.
- Serio?! To cudownie! - Uśmiechnęła się promiennie. - Ile ich jest?
- Dwie dziewczynki, Claudia i Bella. - Powiedziałam skromnie.
- Aww... Ładne imiona wybraliście. A do kogo są podobne, do ciebie czy do Larego? Dwie wyglądają podobnie?
- Spokojnie... - Zaśmiałam się. - Musiałabyś sama zobaczyć, aby ocenić. Jeżeli chcesz, to zapraszamy.

Melinda?