sobota, 18 listopada 2017

Od Melindy do Lassie

Był wczesny, listopadowy poranek. Przeciagnęłam się leniwie rozprostowując przednie łapy i wstałam z posłania. Jak zwykle wstałam jako pierwsza w rodzinie. Nilay i Riley jeszcze smacznie spali, więc postanowiłam na chwilę wymknąć się z domu. Pobiegłam w kierunku rzeki, żeby się napić.
***
Nagle zobaczyłam że ktoś stoi pod drzewem rosnącym przy brzegu. Po zapachu mogłam rozpoznać, że nie pochodzi z naszej watahy. Była to piękna, młoda wadera o białej i puszystej sierści. Pomyślałam że powinnam się z nią przywitać i przy okazji dowiedzieć się co właściwie tutaj robi.
- Cześć... - podeszłam bliżej.
Wilczyca popatrzyła na mnie trochę spłoszonym wzrokiem.
- Cz... Cześć. - odpowiedziała nieśmiało.
- Jestem Melinda, a ty?
- Ja... Ja jestem Lassie... - biała wadera położyła uszy po sobie.
- Nie obawiaj się. Nie mam złych zamiarów. - uspokoiłam nową znajomą - Jestem alfą watahy, która zamieszkuje te tereny. Może chciałabyś nas odwiedzić? Ja i moja rodzina chętnie zaprosimy cię na poczęstunek.

Lassie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz