sobota, 31 marca 2018

Od Bruna CD Genevieve

Po jakimś czasie skumałem, że odrobinę mnie poniosło. Nie no... mój głos jest odrażający, a Gen go słyszała...
Ale zaraz, cofam to; zasnęła. Wokół słychać było tylko śpiewy ptaków i delikatny szum wiatru. Zapach kwiatów i ciepłe promienie słoneczne, ogrzewające moje futro, dodawały klimatu. Przeturlałem się tak, aby być kawałek dalej od wadery (aby jej nie przeszkadzać), położyłem się na plecach, i zacząłem gapić się w chmury na pięknym, błękitnym niebie; odgadywałem kształty chmur.
Ach, niezmiernie brakuje mi w życiu osoby, która mimo wielu moich wad mnie kochała. Dla której mógłbym oddać całe swoje serce, a ona by go nie złamała... No ale, z takim wyglądem to se mogę jedynie pomarzyć.
Wracając do tematu, większość chmur miała niewielkie rozmiary, jednakże w każdej dostrzegałem jakiś kształt.
W pewnym momencie usłyszałem ziewnięcie. Czyżby Gen się obudziła?...

Gen? Wybacz proszę, że to takie dziadoskie :c

Od Maxine CD Arona

Oboje ułożyliśmy się spać. Standardowo wtuliłam się w bok mojego męża. Wydawało mi się, że dzisiaj spał niespokojnie. Nie miałam jednak serca go budzić i stwierdziłam, że powinno mu przejść. W środku nocy zaczął wołać coś przez sen, jakieś niezrozumiałe słowa. Nie  przejęłam się tym zbytnio, mimo to wstałam i zaczęłam łapą gładzić go po sierści.
 - Ciekawe co ci się śni? - szepnęłam sama do siebie tak by go nie obudzić.
Po chwili jednak się uspokoił i ponownie zasnął. Znowu się położyłam obok niego.
***
Obudziłam się dość wcześnie, bo równo ze wschodzącym słońcem. Zdążyłam przy okazji przygotować małe śniadanie dla Arona. On obudził się nieco później.
 - Już ranek? - spytał.
 - Nie, wiesz, po południu - Zaśmiałam się wtedy, a on to odwzajemnił. - Wszystko w porządku? 
 - Hm... Chyba tak. Czemu pytasz?
 - Dzisiaj jakoś tak kiepsko spałeś... Śniło ci się coś? - podpytałam delikatnie.
Basior przez chwilę się zamyślił, a później z lekkim wahaniem w głosie odpowiedział, że nie.
Nie wierzyłam mu zbytnio ale stwierdziłam, iż nie będę naciskać. Może później mi powie?
Niedługo po Aronie obudził się również szczeniak. Najpierw się z nami przywitał z uśmiechem.
 - Pomożecie mi dzisiaj znaleźć rodziców prawda? 
Wymieniłam z Aronem porozumiewawcze spojrzenia.
 - Jasne - uśmiechnęłam się, a basior mi przytaknął. 
Jak już załatwimy tą sprawę to muszę wyciągnąć jakoś od Arona co mu się śniło... - dodałam w myślach.

Aron? :3

Od Belli CD Jaka


Otworzyłam szerzej oczy, spoglądając na gładką, błękitną taflę, którą gdzieniegdzie rozświetlały promienie słońca. Nigdy nie widziałam jeszcze czegoś tak pięknego. Jake stał wyprostowany, z łapami sztywno wbitymi w ziemię. Najwyraźniej jemu również odjęło mowę. Korzystając z uśpionej czujności przyjaciela, podeszłam bliżej brzegu, delikatnie muskając wodę końcówką ogona, po czym ostrożnie zbliżyłam się do wciąż pogrążonego w rozmyślaniach samca.
- Jake...? - szepnęłam, z trudem powstrzymując figlarny uśmieszek, który usiłował się teraz bezczelnie wprosić na mój pysk.
Nim basior zdążył cokolwiek powiedzieć, obróciłam się raptownie, przejeżdżając mu mokrą kitą po pysku.
- Bella! - wydarł się zniesmaczony, energicznie otrzepując głowę z kropli wody.
- No co? Nie przyszliśmy tutaj tylko się gapić, panie marzycielu! - parsknęłam śmiechem, zbiegając z piaszczystego pagórka.
- Czekaj ty! - jak się nie zerwał!
Wystartowałam z piskiem przed siebie, starając się zgubić Jaka na zakrętach, ale okazał się szybszy, niż myślałam i zanim się obejrzałam, już chwycił mnie za ogon i powalił na trawę.
- I co teraz, hm? - wyszczerzył się w szelmowskim uśmieszku.

Jake? ^^

piątek, 30 marca 2018

Od Genevieve CD Bruna

Widok był prześliczny. Kwiaty wręcz kusiły, aby poznać ich zapach. Myślami przeniosłam się do czasów dzieciństwa, gdy jako malutka dziewczynka buszowałam w wielkiej trawie, rosnącej nieopodal domu. Ze smutkiem uświadomiłam sobie, że od tej chwili minęło już jedenaście lat. Zapragnęłam jeszcze raz poczuć się tak beztrosko jak kiedyś. Poczuć się dokładnie tak jak wtedy, gdy mokra trawa przyjemnie łaskotała moje dziecięce stópki. Jeszcze raz ułożyć się na trawie z kimś bliskim i odgadywać kształty chmur. Wszystkie te wspomnienia ogromnie mnie wzruszyły. Do tego stopnia, że z moich oczu popłynęło kilka malutkich łez. Ku mojemu niezadowoleniu Bruno to zauważył.
- Wszystko dobrze Gen? - spytał cicho. Pewnie uważał mnie teraz za beksę i małego mazgaja. Cała moja otoczka, silnej i niezależnej kobiety, którą budowałam wokół siebie przez wiele lat runęła, zostawiając tą wrażliwą i kruchą osóbkę, którą byłam w środku.
- Tak. - oznajmiłam, ze sztuczną pewnością. - Wszystko okej.
Nic nie było "okej" i Bruno dobrze o tym wiedział, na szczęście postanowił nie drążyć tematu. Aby trochę rozweselić atmosferę uśmiechnął się do mnie, ułożył na trawie i zachęcił do zajęcia miejsca obok niego. Wymusiłam uśmieszek, który pewnie wyglądał na jakiś nieudany grymas, po czym położyłam się obok niego. Wpatrywałam się w kwiaty, wciąż błądząc myślami w przeszłości. W pewnej chwili basior zaczął nucić, jakąś bliżej niezidentyfikowaną piosenkę, która o dziwo bardzo mnie uspokoiła. Upojona zapachem kwiatów i kojącym głosem Bruna w końcu zasnęłam.

Bruno?

Od Lizzie do Genevieve

Przechadzałam się nieopodal legowisk. Nudziło mi się niemiłosiernie, a że mam dobry węch, postanowiłam sobie powęszyć. Postanowiłam zamknąć oczy, i iść za zapachem aż do rzeki. Taka niby głupia zabawa, a dzięki niej można się sprawdzić. O dziwo, nie uderzyłam w żadne drzewo. Dotarłam nad rzekę w całości, jednakże na miejscu nie byłam ,,happy''.
Jasper patrzył na mnie rządnym krwi wzroku, chociaż dostrzegłam w nim też mieszaninę tak zwanej chęci zemsty, oraz odrazy (temu ostatniemu się nie dziwiłam, brzydota ze mnie...).
- Cz...Czego chcesz?! - jęknęłam, a w moim głosie słychać było odrobinę strachu. Fakt, silna nie jestem, nie umiem walczyć z innymi wilkami.
- Ojojoj... Lizus się boi! - basior zaśmiał się złowieszczo.
No tak, Lizus to moje złośliwe przezwisko. Warto wyjaśnić.
- Wie-esz... że-e... - tutaj zrobiłam pauzę.
- No co, dzidziunia się poryczy? - wyszczerzył się w złowrogim uśmiechu.
- Na... NAZYWAM SIĘ LIZZIE JACKSON! - wrzasnęłam na cały głos, a mój krzyk jest, i był od zawsze niemiłosiernie głośny.
Basior początkowo zrobił krok do tyłu, robiąc duże, zdziwione oczy. W końcu jednak się ogarnął.
- Pechowa, zapchlona, brzydka, głupia, tępa... Słów brakuje na takiego wyrzutka jak ty!
Wyszczerzył kły, i zaczął coraz szybciej zmierzać do przodu. Ja natomiast położyłam uszy po sobie, i zaczęłam coraz szybciej się cofać.
W momencie, gdy basior miał już zamiar na mnie skoczyć, coś, a raczej ktoś, skoczył na niego, przytrzymując jego kark zębami. Nie trudno się domyślić, że był to...
- Tata! - krzyknęłam entuzjastycznie.
Fakt, tata powalił basiora praktycznie od razu. Tamten zaś, uciekł z podkulonym ogonem i zakrwawionym fragmentem karku.
- Lizzie! Nic ci nie jest? - zapytał Aron podbiegając do mnie.
- Nie, nic... - mruknęłam. Chwilę później zaczęłam płakać, przytuliłam się do taty.
- Już dobrze... Jestem tu... - powiedział starając się mnie uspokoić.
- On... On miał racje... - powiedziałam przez łzy.
- Ale... Co ON powiedział?
Przez łzy zacytowałam jego słowa, kilka słów...
- Lizzie, wiesz, że nie miał racji, w najmniejszym stopniu jej nie miał!
- Miał tato... Jestem nikim, wyrzutkiem... - powiedziałam schylając łeb. - Chcę pobyć sama...
Powoli odwróciłam się od wilka, i odeszłam...
Gdy zniknęłam mu z zasięgu wzroku zaczęłam pędzić przed siebie, a łzy lały mi się przy tym z oczu.
Popędziłam aż do kryształowej groty, a tam zajęłam się wylewaniem łez.
Patrzyłam w rozmaite kryształy. Były takie piękne, takie cudowne... Chociaż niestety, nie wszystkimi się zachwyciłam - w niektórych widziałam własne odbicie, najbrzydszą wilczą istotę na calutkim świecie... Gdy tylko to widziałam, zaczynałam bardziej płakać.
W końcu ułożyłam się na ziemi, kładąc głowę między łapy, tak, aby nie było widać moich oczu.
W pewnym momencie usłyszałam kroki, najwyraźniej ktoś się zbliżał. No nie... zaraz zepsuję komuś dzień sobą...

Genevieve? 450 słów podjechało pod twe drzwiczki :)

Od Claudii do Mike'a

Biegłam co sił w łapach. Można by powiedzieć, że wyglądałam teraz jak śnieżnobiała błyskawica. Biegłam tak szybko, że czułam ogień w łapach; jednakże nie poddawałam się. No pain, no gain - te słowa chyba nigdy nie wylecą mi z głowy. W każdym razie, do rzeczy - os ostatniego czasu starałam się biegać codziennie, a inne treningi miał miejsce zawsze, gdy tylko znalazłam chwilę wolnego czasu. Biegłam dość krótko, jednak to nie dziwne, skoro biegłam tak szybko; dodatkowo biegłam od legowisk do strumienia, także w tak krótkim czasie spora odległość. Co prawda bez zadyszki nie mogło się obejść, dodatkowo w łapach czułam palenie, a w gardle suchość. Bogom dzięki, że w strumieniu jest woda (nie no, odkrycie tysiąclecia Claudia, ,,woda w strumieniu''). Padłam na ziemię, i zaczęłam chłeptać wodę. Od razu po ostatnim łyku, zaczęłam głośno dyszeć. Dopiero po jakimś czasie się uspokoiłam, i ułożyłam głowę na łapach; moje łapy leżały w wodzie, a oczy wpatrywały się w wodę. W pewnym momencie usłyszałam czyjeś kroki, tuż za mną. Gwałtownie zerwałam się z ziemi; niestety, chwiałam się na nogach, także w końcu upadłam.
Przed sobą widziałam szare łapy, tuz przed sobą... Uniosłam wzrok w twarz wilka; przyznam, wyglądał przyjaźnie.

Mike? XD

Od Genevieve do Belli

- Max? - mruknęłam cicho po skończonym śniadaniu. Wadera spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
- Czy ja wam tu troszkę nie przeszkadzam? - spytałam nieśmiało. - Pewnie ty i Aron chcielibyście trochę prywatności czy czegoś... - dodałam.
- Nie no co ty! Nasz dom jest otwarty dla gości. Wiesz ile wilków już tu przetrzymywałam? - roześmiała się Maxine. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem i wbiłam wzrok w podłogę.
- Chyba, że ty masz nas już dość? - powiedziała wilczyca, a w jej głosie słychać było coś w rodzaju zaniepokojenia lub zwyczajnej troski.
- Nie! - odpowiedziałam szybko. - To nie tak. Jesteście dla mnie jak rodzina, której nigdy nie miałam! Kocham was całym serduszkiem, ale po prostu czuję, że powinnam się jakoś usamodzielnić... - wyjaśniłam, starannie dobierając słowa, aby nie urazić Max.
- Jeśli chcesz możemy po południu poszukać ci jakiejś ładnej jaskini. - zaproponowała po chwili namysłu. Zamerdałam ogonem i skinęłam głową, nie mogąc się doczekać.
***
Nigdy nie zastanawiałam się, jak ogromny jest ten las. Dotarłyśmy do takiego fragmentu tej puszczy, którego nie znała nawet Maxine. Flora w tym miejscu stała się tak wybujała, że przez niektóre miejsca ciężko było się przedrzeć. Ciekawe czy ktokolwiek z watahy kiedykolwiek zapuszczał się w te tereny.
- Czy to w ogóle jeszcze nasz teren? - spytałam po chwili.
- Jasne... To jest akurat jedyna rzecz, której jestem pewna! - oznajmiła Maxine z uśmiechem. Zawsze zazdrościłam jej tego, że nawet w kiepskich sytuacjach dobry humor jej nie opuszczał.
- Wracajmy. - mruknęłam cicho. - I tak wątpię, że coś tu znajdziemy.
- No dobra... Ale zajrzyjmy jeszcze tam! - powiedziała wadera wskazując na przejście między gałęziami i nie czekając na moją odpowiedź ruszyła w tamtym kierunku. Niechętnie powlokłam się za nią. Szukałyśmy już ponad trzy godziny, więc uznałam, że moje zmęczenie jest uzasadnione. Przecisnęłam się przez wejście i stanęłam jak wryta. Przede mną rozpościerała się przepiękna polana, usłana różnego rodzaju kwiatami. Przebiśniegi, żonkile, tulipany, hiacynty, krokusy... Wszystkie dumnie wychylały swoje główki w stronę słońca, zachęcając do poznania ich pięknych zapachów. Chłonęłam ten widok i zapachy całą sobą. Ciszę przerwało głośne kichnięcie, które przypomniało mi o obecności Maxine. Wadera miała zaczerwienione, lekko łzawiące oczy i chyba ponownie zbierało jej się na kichanie.
- Pierdzielone pyłki. - bąknęła i ruszyła w stronę wyjścia. Spojrzałam na polanę, starając się jak najlepiej ją zapamiętać i ruszyłam w stronę przyjaciółki. Nagle usłyszałam ciche skamlenie. W pierwszej chwili myślałam, że się przesłyszałam, ale dźwięk nie ustawał.
- Max? Słyszysz to? - spytałam waderę, która powoli dochodziła do siebie.
- Nooo... Coś jakby... Skomlenie? - mruknęła zdziwiona. Powoli ruszyłam w kierunku odgłosu. Z każdą sekundą głos stawał się coraz głośniejszy, aż w końcu dotarłam do dość sporej jamy w ziemi. Wytężyłam wzrok i dostrzegłam białą wilczycę, z nienaturalnie wykręconą łapą.
- Max tu ktoś jest! - krzyknęłam do towarzyszki. - Spokojnie... Zaraz cię wyciągniemy! - powiedziałam starając się uspokoić waderę i przy okazji siebie.
- Co się...Bella?! Jak ty się tam znalazłaś?! - wrzasnęła Maxine stając obok mnie. Bella wzruszyła łapami.
- Same nie damy rady jej wyciągnąć! Biegnę po Arona! Czekajcie tu! - rozkazała Max.
- Ciekawe dokąd miałabym pójść... - bąknęła wilczyca próbując się podnieść. Stan jej łapy wszystko utrudniał, więc bezsilnie upadła na ziemię.
- Będzie dobrze! - powiedziałam, mimo iż sama niezbyt w to wierzyłam.
- Kim ty tak w ogóle jesteś? - spytała, patrząc na mnie podejrzliwym wzrokiem.

Bella? Nie myślałam, że wyjdzie aż tak długie ^-^

środa, 28 marca 2018

Od Holly do Lucasa

Dopiero co upolowałam dorodnego jelenia. Wzięłam się więc za oddzielanie niejadalnych części, i zanoszenie jadalnych do mojej spiżarni, która to była bardzo duża. Mięso dokładnie przyprawiłam; w końcu moja matka jest zielarką, także dostaję od niej sporo ziół. No, fakt, ostatnio mówiła, że wybiera się w samotną podróż, aby wskrzesić ojca płomieniem Kushanu. Było mi smutno z powodu, że pewnie długo nie będę mogła się z nią widzieć, a na dodatek po powrocie nie będzie już należeć do watahy. Zapewne zamieszka razem z moim ,,ojcem'' gdzieś poza naszymi terenami, i poza terenami naszych wrogów.
Wracając do tematu, po skończonej robocie, wzięłam dwa jelenie uda w pysk, dokładnie zamknęłam za sobą drzwiczki od spiżarni, i wzięłam się za rozpalanie ognia.
Gdy był już rozpalony, upiekłam nad nim mięso. Pachniało nieziemsko, aż zachciało mi się zjeść to tu i teraz, jednak postanowiłam oprzeć się chęci, i zjeść posiłek dopiero gdy odrobinkę przestygnie. W końcu nie będę jeść czegoś co dopiero zdjęłam z ognia...
***
Skoczyłam jak najdalej potrafiłam, jednak ku memu zdziwieniu zderzyłam się z innym wilkiem, który to właśnie biegł.

Lucas?

Od Anarii CD Larego

- Aww... Słodki jesteś! - powiedziałam; zaraz po tym polizałam policzek męża.
***
Zwiedzaliśmy jaskinię. Było w niej małe, niebieskie jeziorko, a niedaleko przejścia do kryształowej groty znajdowały się kryształy; co prawda nie było ich tak dużo jak w kryształowej grocie, jednakże i te były ładne. W pewnym momencie przypomniałam sobie, tak to niegdyś spędzaliśmy czas z Larrym. W pewnym momencie naszedł mnie pewien pomysł, myśl...
- Larry...
- Tak kochanie? - zapytał nieco zdumiony mąż.
Zbliżyłam się do niego, lekko unosząc przy tym łapę.
- Wiesz... Ty gonisz! - powiedziałam dotykając go łapą; tuż po tej dobrze zagranej akcji uciekłam w głąb jaskini, aby się gdzieś schować.
Mina męża, gdy dotknęłam go łapą, była, jakby to powiedzieć... zdumiona.

Larry? XD 

wtorek, 27 marca 2018

Od Arona CD Maxine

- Hmm... Możemy popytać miejscowych wilków, Klemens i Kora też się w to wliczają. No, i jeszcze Sunny może coś wiedzieć.
- Dobry pomysł... Jutro możemy spróbować... A teraz, dobranoc skarbie.
- Dobranoc kochanie...
Po chwili Max zasnęła, a ja, pogrążyłem się w myślach. Co prawda, tu gdzie jestem, jestem bardzo szczęśliwy, jednak zastanawiam się, gdzie są moi rodzice...
Po jakimś czasie namysłu, powieki zaczęły mi ciążyć. Zacząłem zasypiać.
~ Futro wadery miało dość dziwny odcień, niektórym wydawałoby się zapewne, że srebrny, innym zaś, że czekoladowy. Jej piękne, srebrno-szare oczy idealnie pasowały do jej sierści. Basior zaś, posiadał ciemnoczekoladowe futro, a jego oczy były intensywnie złote. Jego grzbiet zdobiła czarna pręga, a na przedniej, prawej łapie miał bliznę. Oboje wędrowali przez las, idąc tuż obok siebie. W końcu wadera odezwała się:
- Ach... Gdzie jest nasz Aron? - jej łagodny, ciepły ton głosu był niezwykle mocno przyjemny dla uszu, dodatkowo znajomy. Jej ostatnie zdanie potoczyło się echem w moim śnie, i to długim, przy każdym ,,echo'' obraz stawał się coraz mniej widoczny. W końcu słyszałem tylko ,,Aron, Aron, Aron!''~
Stęknąłem. - Już ranek?
- Nie, wiesz, po południu. - zaśmiała się żona, w ciepły sposób.

Maxiś?^^

Od Jaka CD Belli

Obydwoje z Bellą ruszyliśmy pędem nad jezioro. Co prawda, po jakimś czasie biegu obydwoje zwolniliśmy do spacerku, ze względu na zmęczenie, i na to, że Bella powinna się oszczędzać. Przy owym spacerowaniu, przyglądaliśmy się powoli budzącej się do życia przyrodzie. Ach, nad Aqua Munda musi być teraz cudownie!
Po jakimś czasie, instynkt podpowiedział mi, że tuż za pagórkiem jest jezioro. Wbiegłem na wzniesienie (a Bella za mną), a widok, który nam się ukazał był wprost NIE-ZIEM-SKI!
- Ja... pierwszy raz widzę te jezioro na żywo, pierwszy raz w tym roku... - powiedziałem. Co prawda bywałem tu od czasu do czasu, jednakże jego widok wciąż budził we mnie... Podziw? Zdumienie? Z resztą, wiadomo o co chodzi.
Bella z radością pognała nad wodę, a ja biegłem tuż za nią; zatrzymaliśmy się może kilka centymetró od tafli wody.

Bella?^^

Od Melindy CD Nilaya


- Wracaj szybko do domu bo zmarzniesz... - zachichotałam i oparłam głowę o Nilaya - Co tu robisz?
- Jakoś tak... Nie mogłem spać. - powiedział oglądając się za siebie - Dzieci już śpią?
- Tak. Położyłam je niedawno. - powiedziałam z ciepłym uśmiechem i zaraz potem weszłam do nory, upominając też męża.
Po niedługim czasie Nilay zrobił to samo.
- Mówiłam ci żebyś wszedł wcześniej. Teraz jesteś cały mokry... - zauważyłam cicho się podśmiewając, bo basior ociekał szybko topniejącą wodą i jego mokre futro wyglądało bardzo zabawnie.
Chyba nie spodobały mu się moje żarty. Nilay skoczył na mnie i padliśmy na posłanie, śmiejąc się przy tym głośno.
- Hej, ciszej, obudzimy dzieci... - wyszeptałam.
- A no tak. Masz rację... - biały basior położył się obok mnie.
Oparłam głowę o jego szyję i zamknęłam oczy. Było mi tak dobrze, przyjemnie i ciepło. Czułam się taka bezpieczna gdy Nilay był przy mnie. To naprawdę piękne. Minęło tyle czasu odkąd jesteśmy razem. Tyle się wydarzyło i tak wiele razem przeżyliśmy. Życie się do nas uśmiechnęło. Mamy dom, rodzinę, dwoje kochanych dzieci i przyjaciół na których zawsze możemy liczyć. Chciałabym żeby tak było już zawsze.
- Dobranoc Nilay.
- Dobranoc kochanie.

Nilay?

INFORMACJA

Moi drodzy! Z racji tego, że ostatnimi czasy aktywność na blogu drastycznie spadła, jesteśmy zmuszeni przeprowadzić czystki. Rozumiemy, że możecie nie mieć czasu na pisanie opowiadań, ale w takich sytuacjach należy zgłosić nieobecność, bądź w najgorszym wypadku poprosić administrację o usunięcie postaci. Wszyscy członkowie bloga, mają obowiązek napisać min. jedno opowiadanie każdą ze swoich postaci do ósmego kwietnia. W przeciwnym razie, postacie nieaktywne zostaną bezzwłocznie usunięte z bloga.
Pragniemy także Was poinformować o zmianach w regulaminie. Zostanie wprowadzona nowa reforma w punktacji. Za każde opowiadanie będzie przyznawane 5 ♧.

~ Administracja ZN

poniedziałek, 26 marca 2018

Od Genevieve CD Anarii

Jaskinia była przepiękna. Od pierwszej chwili zakochałam się w tych widokach. Podziwiałam wszystkie kryształy, mieniące się wszystkimi kolorami tęczy, zastanawiając się jakie jeszcze cuda kryje to miejsce. Przemierzałyśmy jaskinię milcząc, skupione widokach, które nam oferowała. Żadna z nas nie chciała się odezwać, aby nie zaburzyć spokoju i przecudownej atmosfery. Mimo wszystko ta cisza nie należała do tych krępujących. Wręcz przeciwnie! Anaria była idealną partnerką do milczenia, dlatego jej towarzystwo bardzo mi odpowiadało. Utkwiłam wzrok w jakże pięknym "suficie" jaskini. Jego wygląd zachwycał jeszcze bardziej niż kryształy i ściany jaskini. Przypominał kawałek szkiełka obsypanego mnóstwem brokatu. Nie mogłam oderwać od niego oczu.
- Stój! - krzyknęła nagle Anaria. Przestraszona aż podskoczyłam i spojrzałam pod nogi. Przede mną znajdowało się strome urwisko. Niepewnie wychyliłam się za nie, aby ujrzeć co znajduje się na jego końcu, jednak od razu tego pożałowałam. Momentalnie zaczęło kręcić mi się w głowie i zbierać na wymioty. Cofnęłam się nieco i oparłam się o ścianę.
- Wszystko dobrze? - spytała zaniepokojona towarzyszka. Pragnęłam z całych sił powiedzieć "tak", aby nie niepokoić wadery, ale nie wiedzieć czemu pokręciłam przecząco głową. Anaria spojrzała na mnie z troską, po czym podeszła do mnie i pomogła wesprzeć mi się na jej boku.
- Wynosimy się stąd! - zakomunikowała, ruszając ze mną przy boku w kierunku wyjścia.

Anaria?

wtorek, 20 marca 2018

Od Larego CD Anarii

- Hm, właściwie to... - zerknąłem Anarię, posyłając jej tajemnicze spojrzenie - Start! - pognałem co sił w łapach przed siebie.
- Ej! Doprawdy, to było niegrzeczne! - uśmiechnąłem się pod nosem, słysząc jej krzyki za sobą.
Zwolniłem nieco, aby mogła mnie dogonić, choć pewnie i bez tego wygrałaby ten wyścig. Po jakimś czasie chłodne powietrze zaczęło dawać nam się we znaki, toteż dalszą część drogi postanowiliśmy przebyć nieco spokojniejszym krokiem.
***
- Lary, chyba idziemy w złym kierunku... - żona zerknęła na mnie podejrzliwie - Czy ty aby na pewno wiesz, które miejsce miałam na myśli?
- Och, jakże w ogóle możesz w to wątpić? - przewróciłem figlarnie oczyma, po czym dodałem - Po prostu uważam, iż ta trasa będzie ciekawsza. No chodź...
Niedługo potem dotarliśmy do niewielkiej nory, ukrytej między kępami krzewów.
- Panie przodem - uśmiechnąłem się szarmancko do partnerki.
Anaria powoli i ostrożnie weszła do środka.


- Gdzie my jesteśmy...? - wadera otworzyła szerzej oczy, rozglądając się dookoła z niemałym zdziwieniem.
- Niedawno odkryłem to miejsce, stanowi jedno z przejść do Kryształowej groty. Gdy tylko tu wszedłem, pomyślałem o... - spojrzałem ukochanej prosto w oczy - O tobie.

Anaria?

Od Nilaya CD Melindy

Podniósłszy się powoli z zamarzniętej gleby, przez moment obserwowałem Melindę, która starała się oczyścić futro z warstwy białego puchu.
- Chyba powinniśmy już wracać - jej sugestia wyrwała mnie ze stanu zamyślenia.
- Możemy... - skinąłem niepewnie głową - Jesteś zmęczona? - zapytałem po chwili.
Szczerze powiedziawszy, wcale nie było mi śpieszno do domu, ale skoro ona tego chce...
- Nie, nie. Po prostu pomyślałam, że dzieci nie powinny być tyle czasu same... - westchnęła, z delikatnym uśmiechem na pysku - Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe?
- Ależ skąd! Masz absolutną rację. Chodźmy do domu. - odwzajemniłem jej uśmiech.
***
Słońce powoli znikało z horyzontu, ustępując ciemnogranatowej, gwieździstej płachcie, która wkrótce opatuliła całe niebo. Zapowiadała się piękna noc. Zmrużywszy oczy, wziąłem głęboki oddech. Nieoczekiwanie poczułem, że ktoś opiera się o moją łapę. Uśmiechnąłem się pogodnie, spoglądając na siedzącą obok Meli.

Melinda?

niedziela, 18 marca 2018

Od Maxine CD Melindy

Tak więc opowiedziałam Mel całą moją historię skupiając się bardziej na wątku basiora. Było to trudne i niejednokrotnie cisnęły mi się łzy do oczu, lecz starałam się je powstrzymać.
 - Zaczęło się od tego, że w mojej watasze byłam córką Alfy. Niestety każdy faworyzował mojego starszego brata. Nazywał się Parys i był moim kompletnym przeciwieństwem. Nigdy w towarzystwie nie przyznawał się do mnie i ignorował mnie, aczkolwiek kiedy ojciec się nade mną znęcał zawsze potrafił stanąć w mojej obronie... I za to byłam mu wdzięczna. Nie było to jednak tajemnicą, że i on nienawidził naszego taty za to co zrobił... Pewnego dnia Hunter, bo takie imię nosił nasz tata zalazł Parysowi za skórę do tego stopnia, iż po prostu uciekł nie dając ani słowa. Zauważyłam go dopiero w dzień ucieczki, wtedy wydawało mi się jakbym widziała kopię naszego ojca. Zwyzywał mnie strasznie i obiecał że uprzykrzy mi życie... Kompletnie nie wiem czemu to zrobił... Aczkolwiek dokładnie tego samego dnia uciekł i już go nie było. - Skrzywiłam się lekko. - Wtedy stwierdziłam też, że nic mnie tam nie trzyma i również uciekłam. I takim oto sposobem dostałam się tutaj... - westchnęłam kończąc moją historię. - Nie przysnęłaś w trakcie? - powiedziałam już ze śmiechem.
 - Raczej nie... - uśmiechnęła się.
 - A o co chodzi z twoją watahę jeśli mogę spytać? Zrobili ci coś złego? - przekrzywiłam głowę na bok. - Mamy jeszcze dużo czasu, więc możesz opowiedzieć, ale jeśli nie to zrozumiem. - Uśmiechnęłam się łagodnie.


Mel?

Od Maxine CD Arona

 - Biedaczek... - powiedziałam.
 - Co ci się stało? - spytał mój mąż.
 - Szukałem... Mamy i taty... Ale, alee... zgubiłem ich. - nagle posmutniał. - I teraz nie wiem gdzie są! - spuścił głowę w dół, a ja spojrzałam porozumiewawczo na Arona.
 - Może pójdziesz z nami do domu co? Nakarmimy cię, odpoczniemy... - zaproponowałam na co maluch skinął głową.
Szliśmy wszyscy obok siebie. Trochę rozmawialiśmy i próbowaliśmy dociec jak to się stało, że szczeniak się zgubił, ale nic od niego nie wyciągnęliśmy. Okazało się tylko, że nazywa się Snow.
Tak więc zaprowadziliśmy go do jaskini i wyciągnęłam trochę mięsa żeby go nakarmić. Przy okazji oboje też się pożywiliśmy. Wieczorem natomiast ułożyłam mu posłanie w pokoju gościnnym a sama dołączyłam do Arona i położyłam się obok niego wtulając się w basiora.
 - Hmmm, co z nim zrobimy? - spytałam niepewnie.
 - Chyba możemy poszukać jego rodziców, tylko najpierw trzeba trafić na jakieś wskazówki... - skrzywił się nieznacznie.
 - Co proponujesz w takim razie? - zagadnęłam

Aron? ^^

piątek, 16 marca 2018

Od Genevieve CD Mike'a

- Którą chcesz upolować? - spytał Mike. Rozejrzałam się po polanie. Woń świeżego mięsa miło łaskotała moje nozdrza. Dopiero teraz poczułam jak bardzo jestem głodna.
- Może być ta większa. Jestem głodna jak...
- ..wilk? - dopowiedział basior.
- Taak... - zachichotałam. Nagle na uboczu stadka dostrzegłam dokładnie tą samą łanię, którą goniłam dziś rano. Postanowiłam, że zapoluję sama.
- Czekaj tu Mike! Patrz i się ucz!- zakomunikowałam z błyskiem w oku. Zakradłam się do mojej niedoszłej przekąski, dokładnie obserwując każdy jej ruch. Gdy w końcu nadeszła dogodna chwila, ruszyłam w kierunku zwierzęcia. Rzuciłam się na ofiarę, jednym, zgrabnym ruchem powaliłam ją na ziemię i zadowolona z siebie dobrałam się do jej tętnicy. Po chwili łania leżała już martwa. Odwróciłam się do Mike'a i gestem łapy zaprosiłam go do posiłku. Jego spojrzenie wyrażało głębokie zdziwienie.
- Jak ty...? Nie ważne! Niezłe to było! - mruknął do mnie, po czym zabrał się za jedzenie. Z uśmiechem usiadłam przy zwierzęciu i również zaczęłam jeść. Mięso zniknęło dość szybko, więc udaliśmy się krętą ścieżką w głąb lasu. Nie wiedzieliśmy nawet dokąd idziemy. Po prostu szwendaliśmy się zupełnie bez celu, rozmawiając na totalnie nieistotne tematy i śmiejąc się z kompletnie nieśmiesznych rzeczy. Poczułam, że chyba nadajemy na tych samych falach. Zwyczajnie dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie.
- Muszę chyba już wracać do jaskini, bo Maxine pewnie będzie się martwić, czy coś. - mruknęłam w końcu gdy zaczęło się ściemniać. Nawet nie zauważyłam kiedy minęło aż tyle czasu.
- Mieszkasz u Max? - spytał zdziwiony.
- Mhmm... Ale już szukam sobie mieszkanka. - objaśniłam. - A ty gdzie tak w ogóle mieszkasz? - zagadnęłam po chwili. - Bo nie wiem pod którym mostem mam cię odwiedzać - dodałam rozbawiona.

Mike?

czwartek, 15 marca 2018

Od Maxine CD Anarii

Tak więc połów trwał w najlepsze. Obie miałyśmy dość dużo rybek i och góry cały czas rosły wzwyż.
 - Dobrze ci idzie! - krzyknęłam patrząc na An i robiąc sobie przerwę.
 - Dziękiiii! Tobie też. Hm, możemy już w sumie skończyć. Bo zaraz całe jezioro będzie puste i nie będzie co łowić. - zachichotała.
 - W sumie dobry pomysł. No tooo, czyja górka jest większa? - zmierzyłam wzrokiem obie i przekrzywiłam głowę w bok.
 - Nie mam zielonego pojęcia... - mruknęła.
 - Są dość podobne... Tooo, uznajmy że moja jest większa! - Wyszczerzyłam się.
 - No chyba jednak nie! - odparła. - Moja jest większa! - wypięła dumnie pierś i wyprostowała się.
 - Pff, to możeee... Mam pomysł!
 - Jaki?
 - Poprośmy kogoś żeby sprawdził kto złowił więcej. - odparłam dumna ze swego pomysłu. - Co ty na to?

Anaria? Ciotka wena uciekła.

środa, 14 marca 2018

Od Belli CD Jaka

- No, ty też całkiem szybko biegasz... - posłałam przyjacielowi chytry uśmieszek, by po chwili unieść pysk ku górze - Gdzie my właściwie jesteśmy?
- Nie wiem, ale chyba przekroczyliśmy terytorium watahy... - basior rozejrzał się dookoła - Ale nie chcesz jeszcze wracać, prawda?
- No coś ty! Mamy dużo do zobaczenia, skoro i tak już pobiegliśmy trochę dalej niż zwykle... - wyprzedziłam samca, przystając na niewielkim pagórku kawałek dalej - Ja bym chętnie pozwiedzała nowe tereny. Jak myślisz, w jakiej części teraz jesteśmy?
- Cóż... - Jake zamyślił się przez moment - Biegliśmy przez jakiś czas wzdłuż strumienia, a tym samym oddaliliśmy się od rzeki, więc teoretycznie powinniśmy być teraz w zachodniej części... - stwierdził czarny basior, dając w swej wypowiedzi szczególny nacisk na słowo "teoretycznie".
- Fera Caeruleis ciągnie się aż do Aqua Munda! - rozpromieniłam się, merdając energicznie puszystym ogonem - Zawsze chciałam tam pójść, ale nikomu nie chciało się iść taki kawał drogi...
- Mnie się chce - zapewnił Jake z uśmiechem na twarzy - To co, idziemy?
- Też mi pytanie! - pognałam za przyjacielem.

Jake?

sobota, 10 marca 2018

Od Anarii CD Melindy

- Nie musiałaś... Dziękuję! - powiedziałam do przyjaciółki.
- Nie ma sprawy, ważne żebyś doszła do siebie. - Melinda uśmiechnęła się promiennie w moją stronę.
Niepewnie wypiłam eliksir, a efekt zaskoczył mnie nie mało... Z początku nie działo się nic, jednak chwilę później poczułam w łopatce dziwne uczucie... nie umiem go opisać.
Chwilę później nie czułam z niej bólu! Z pomocą męża ostrożnie zdjęłam opatrunek. Jak się okazało - łopatka była cała i zdrowa.
***
Wraz z Melindą i szczeniętami opuściliśmy norę, zmierzając nad potok.
- Mamo, ciociu, daleko jeszczeeee? - zapytała w pewnym momencie Riley, patrząc na nas niewinnym wzrokiem.
- Jeszcze kawałek. - uśmiechnęłam się promiennie do szczeniąt.
Gdy maluchy zajęły się zabawą, ja i Meli zaczęłyśmy rozmawiać.

Meliiiii?

Od Jaka CD Belli

- No, i to się nazywa odpowiedź! - zaśmiałem się.
Bella odepchnęła mnie łapami, i przewaliła na plecy, stając nade mną. Uśmiechała się w chytry sposób, można by nawet powiedzieć że w sposób zadziorny.
- Berek! - powiedziała; dotknęła mnie łapą i zwinnie odskoczyła, po czym pobiegła w las.
Biegiem ruszyłem za przyjaciółką, śmiejąc się przy tym.
***
Oboje położyliśmy się pod drzewem, dysząc i śmiejąc się.
- Szybka jesteś... Szacun... - zaśmiałem się.

Bella? xD

czwartek, 8 marca 2018

Od Belli CD Jaka

- Wiesz, tak naprawdę to też chciałabym ci podziękować... - zerknęłam kątem oka na idącego obok basiora, którego najwyraźniej, nieco zaskoczyły moje słowa, bo przystanął z pytającym spojrzeniem.
- Ale... Yhmm, nie wiem czy... - zaczął coś mruczeć pod nosem, więc szybko mu przerwałam.
- Zanim powiesz coś więcej, proszę, pozwól mi dokończyć... - poprosiłam wpatrując się w jego duże, srebrzyste oczy, których odcień wręcz idealnie wpasował się w barwę nieba. Nim dokończyłam zdanie, wzięłam głęboki oddech, po czym powoli wypuściłam powietrze, przy okazji starając się ubrać myśli w słowa - Nie wiem jak to dobrze powiedzieć, więc powiem wprost - jesteś ze mną zawsze i wszędzie, nigdy nie odmówiłeś mi pomocy i jesteś... Moim jedynym przyjacielem, kimś na kogo mogę zawsze liczyć. Dziękuję ci, choć wiem, że powinnam w tej sytuacji zrobić coś więcej, niż tylko paplać jak jakiś porąbany poeta... - zachichotałam cicho, odwracając na moment wzrok, bo jakoś tak głupio było mi teraz spojrzeć basiorowi w oczy.
- A co na przykład mogłabyś zrobić, hm? - ku memu zaskoczeniu, pozostawił niemal całą mą wypowiedź bez komentarza; koncentrując się zaledwie na kilku ostatnich słowach.
- Jake! - zmarszczyłam brwi, spoglądając na wilka z politowaniem - Ja mówię poważnie!
- No, ja właśnie też! - parsknął śmiechem z szelmowskim uśmieszkiem.
No nie wytrzymam! On serio lubi grać na nerwach! W jednej chwili skoczyłam na przyjaciela, przewracając go na plecy.
- To jest wojna, Jake Jackson! - wyszczerzyłam się szyderczo, biegając dookoła basiora, przy okazji obsypując go z każdym ostrzejszym zakrętem warstwą śniegu.
Nieoczekiwanie samiec pognał za mną, a gdy już znalazł się wystarczająco blisko, złapał mnie za ogon i powalił na ziemię.
- No, to teraz mów. Co byś zrobiła? - stanął nade mną z rozbawionym wyrazem twarzy.
- Szczerze? Teraz to najchętniej dałabym ci po pysku! - roześmiałam się - No a gdybym była człowiekiem, to pewnie rzuciłabym ci się w ramiona.

Jake?

Od Jaka CD Belli

Spacerowaliśmy przez las, Bella pełna radości, a ja niepewności.
- Bella? - zapytałem niepewnym głosem.
- Tak?
- Wiesz... Chciałem ci powiedzieć że... Wiesz, jesteśmy przyjaciółmi i... Dziękuję ci, że mnie nie odepchnęłaś, że jesteś... - powiedziałem. - Jesteś moją jedyną przyjaciółką, i za to ci dziękuję...
Słowa te ciężko przeszły mi przez gardło, jednak trudno się dziwić skoro nigdy wcześniej nikomu tego nie mówiłem... Ogółem to może i dobrałem do tego zły moment, jednak czułem że najwyższa pora jej to powiedzieć.
Przyjaciółka spojrzała na mnie, i uśmiechnęła się lekko.

Bella?

Szczęśliwego Dnia Kobiet!


Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet życzy administracja ZN!

Od Melindy CD Anarii

- A propos wodnego berka to myślisz, że mogłybyśmy zabrać Riley i Harry'ego nad strumień? Oczywiście kiedy dojdziesz już do siebie... - spytałam.
- Pewnie. Niech posmakują rozrywki jak my gdy byłyśmy młode. - odparła z uśmiechem przyjaciółka i dodała - Tylko módlmy się do Lory żeby szybko zesłała mi ozdrowienie.
Gdy Anaria wypowiedziała to słowo nagle doznałam olśnienia. W tym samym czasie do domu weszli Nilay i Lary ze zdobyczami w zębach.
- Dobrze że już jesteście, bo muszę gdzieś wyjść. - pędem minęłam basiory, które zdziwione odwróciły się za mną.
- A ty dokąd? - spytał zdziwiony Nilay.
- Później się dowiecie. Zaraz wrócę... - nie mówiłam nic więcej.
Pobiegłam do sklepiku Mineet. Wiedziałam co zrobić żeby Anaria szybko doszła do siebie. Potrzebowała nie tylko czasu i odpoczynku. Kiedyś jak rozmawiałam z Mineet to zielarka opowiadała mi o leczniczych eliksirach.
***
- Wróciłam! - zawołałam i weszłam do nory Anarii i Larego.
Podałam Anarii malutką buteleczkę - To Łzy Atmy. Dzięki temu poczujesz się lepiej. Kupiłam je w sklepie u Mineet. Zielarka mówiła że ci pomogą.

Anaria?

wtorek, 6 marca 2018

Od Anarii CD Melindy

- Zgadza się. - przyjaciółka puściła mi oczko.
Moim zdaniem nie ma lepszej możliwości wykorzystania czasu, jak spędzanie go z przyjaciółmi lub rodziną. Ogółem (jak to ujęła Mel) miałyśmy sporo do nadrobienia, tak więc zapewne cały czas spędzony w opatrunku będę niespokojna... Ale jak to mówię - to cała ja.
***
- A pamiętasz jak to biegałyśmy po polanach, rozrzucając jesienne liście dookoła? - powiedziałam. - Albo jak grałyśmy w ,,wodnego berka''? To dopiero było... - zaśmiałam się.
- Pamiętam, w końcu chwile spędzone z przyjaciółmi zapamiętuje się na zawsze. - przyjaciółka uśmiechnęła się do mnie promiennie, przy czym zachichotała cicho.

Meli? x3

Od Melindy CD Leyli

Leyla była szybka, baardzo szybka. Dawno nie ścigałam się z kimś równym sobie (nie żebym się chwaliła czy coś w tym stylu, zwyczajnie bieganie sprawia mi frajdę, a niewiele wilków z watahy to lubi). Bardzo polubiłam Leylę, miałyśmy sporo wspólnego. Tak samo jak ja lubiła wieczorne spacery i rozrywki takie jak choćby wyścigi. Mam nadzieję, że ona też mnie polubiła, choć gdyby nie lubiła to na pewno nie udałoby mi się jej namówić na wspólne polowanie.
***
- Jednak stwierdzam, że najbardziej smakują mi zające... - oblizałam się po posiłku.
- Tak. Szkoda tylko, że są takie małe. Żeby się nasycić trzeba zjeść przynajmniej dwa. - stwierdziła Leyla.
- To idziemy zwiedzać terytorium?
- Okej.
- A gdzie byś chciała iść? - spytałam.
- A jakie miejsca polecasz?
- Hm... Możemy pójść na wschód, przy okazji pokażę ci część terenów wrogiej watahy...
- Myślałam że tam nie można chodzić? - przyjaciółka była odrobinę zaskoczona moim pomysłem.
- No bo nie można. Ale popatrzeć na drugi brzeg nikt nam nie zabroni. - uspokoiłam ją.

Leyla?

poniedziałek, 5 marca 2018

Od Anarii do Leyli

Wyszłam z nory wraz z Claudią, która to chciała ze mną porozmawiać.
Gdy byłyśmy już w kryształowej grocie, Claudia przeszłą do części rozmowy, która chyba była dla niej tą ważną.
- Mamo... 
- Tak?
- A... Myślisz że kiedyś będę szczęśliwa?... Nie żebym nie była teraz, ale... Czegoś mi dziwnie brakuje... Czy ja jestem dziwna?
- Claudia... - powiedziałam ze spokojem. - Jesteś młoda, piękna, inteligentna, lojalna i odważna... Masz dobre serce... Z resztą, zobacz. - wskazałam piękny, lśniący, niebieski kryształ znajdujący cię na ścianie. - Nawet wśród innych pięknych kryształów wyróżnia się niesamowicie, w dobrym słowa znaczeniu. To tak samo jak ty! - powiedziałam przytulając córkę.
***
Spojrzałam w taflę wody, moje odbicie było w niej widoczne niesamowicie dobrze. Rozmyślałam o życiu, o wspomnieniach, o  tym co jest teraz, i o tym co może stać się niedługo. Jednak w pewnym momencie coś, a raczej ktoś przerwał błogą ciszę. Odwróciłam się - ujrzałam białą waderę.
- Witaj... - powiedziałam delikatnie się uśmiechając.

Leyla?

Od Leyli CD Melindy

Pobiegłyśmy nad strumień. Było tam teraz bardzo ładnie, ale oczywiście nie przyszłyśmy tam żeby podziwiać widoki. O nie, nie! Miałyśmy inny cel 一 śniadanie!
一 Tam są zające.. 一 przygotowałam się do skoku na jednego z szaraków, a zaraz za mną skoczyła też Melinda.
Szaraki tak łatwo nie chciały się poddać. Zaczęły uciekać co sił w malutkich, skocznych nóżkach. Biegłyśmy najszybciej jak tylko mogłyśmy.
一 Ścigamy się? 一 wyszczerzyłam się z bystrością.
一 A zające?
一 Ta która pierwsza złapie wygrywa!
一 Wchodzę w to! 一 zawołała Melinda.
Podobała mi się taka mała rywalizacja. Zawsze jako dziecko lubiłam się ścigać. Do tej pory mi to zostało.

(Melinda?)

Od Belli CD Jaka


- Oj, Jake... - westchnąwszy głęboko, spojrzałam na basiora, wciąż pogrążonego w rozmyślaniach - Teraz już jesteśmy bezpieczni, Jasper tu nie wróci, a nawet jeśli spróbuje, to strażnicy zostali poinformowani o tych wszystkich incydentach i mają teraz oczy szeroko otwarte. A zresztą, szczerze wątpię by ten zapchlony przybłęda pragnął tu kiedykolwiek wracać, zwłaszcza po tym, co mu ostatnio zaserwowałeś... - uśmiechnęłam się figlarnie, spoglądając na mego wybawcę z dumą.
- Mylisz się... - szepnął z goryczą w głosie - On tu wróci i to szybciej niż się spodziewamy. Jestem pewien, że Jasper tak łatwo nam nie odpuści. Teraz nie atakuje, bo nie ma dość siły, czeka na odpowiednią okazje...
- Ale my jej mu nie damy. - skwitowałam.
Samiec przewrócił wymownie oczyma - Ty naprawdę się nie boisz, co?
- Nie, ani trochę. Póki ty ze mną jesteś, nie mam się czego obawiać.
Jake tylko posłał mi pytające spojrzenie, nawet nie komentując tej wypowiedzi. W powietrzu znów zaczęła krążyć niepokojąca cisza.


- Idziemy dalej? - uznałam że najlepiej będzie zmienić temat.
- A dobrze już się czujesz? - upewnił się Jake.
- A wyglądam jakbym się źle czuła? - zachichotałam, mijając basiora w podskokach, po czym odwróciwszy się w jego stronę, posłałam mu delikatny uśmiech.
Nie wiem, czy podzielał mój entuzjazm, czy zwyczajnie wolał mnie na swój sposób "chronić", ale podążył zaraz za mną, z czego niezmiernie się cieszyłam, bo nie chciałam jeszcze kończyć tego spaceru.

Jake?

Od Anarii do Jacka

Przechadzałam się po lesie, przyglądając się drzewom. W pewnym momencie, ujrzałam wierzbę, którą pamiętałam z pewnego wydarzenia, dokładniej momentu, gdy spotkałam Williama Rounders'a. przypomnieli mi się on i Susan, przy okazji przypomniałam sobie dzień w którym to dołączyłam do watahy, przygody przeżyte z Nilayem i Melindą, jak zjawił się Larry, Max, Jack, Shine... W pewnym momencie postanowiłam rozgonić myśli, ponieważ czułam kilka gorących łez na policzkach. Potrząsnęłam głową, odwracając się przy okazji od drzewa. Ruszyłam dalej, jednak i tam moje wspomnienia zostały przywołane - ujrzałam ,,powalone'' drzewo, trzymające się u góry innych drzew, w środku było praktycznie puste, a na pniu miało ciemny ślad po uderzeniu pioruna. To przywołało mi wspomnienia związane z Lassie... Potrząsnęłam głową na boki, odwróciłam się i pobiegłam nad rzekę. Jednak i tam znienacka wbiło mi do głowy wspomnienie, tym razem związane z Kelly... Po raz kolejny potrząsnęłam głową na boki, aby chwilę później ruszyć pędem w las. Po jakimś czasie zmęczyłam się. Byłam gdzieś...  W Dolinie Sun... No pięknie, Anaria! Tak się zamyśliłaś, że nie patrzyłaś nawet gdzie biegniesz!
W sumie, to dziwiło mnie że dobiegłam AŻ tutaj bez zatrzymywania się.
Kusiło mnie, aby zejść nad rzekę, jednak wiedziałam, że gdzieś tam może czaić się niebezpieczeństwo. W końcu doszłam do wniosku, że należałoby nieco uzupełnić płyny.
Wodę chłeptałam łapczywie, a tuż po napiciu się padłam na ziemię. Po jakimś czasie leżenia, usłyszałam za sobą znajomy głos.
- No proszę... Kogo my tu mamy? - zachichotała siostra.
- Shine! - uśmiechnęłam się. - Co ty tu robisz?
- Chyba raczej co WY tu robicie? - zaśmiał się Jack, podchodząc do nas.
- Dokładnie... - powiedziałam.
- Wybraliśmy się tu na mały spacer... A co u ciebie? - powiedziała siostra.
- Ech... Nic ciekawego... - powiedziałam przygryzając ,,wargi''

Jack?

Od Melindy CD Leyli

- Cześć Leyla! - rozpromieniłam się wychodząc szybko z nory - Gotowa do drogi?
- No jasne! - powiedziała biała wadera z entuzjazmem.
- To dokąd najpierw?
- Może na polowanie? Mam ochotę na łanię, albo przynajmniej zająca... - zaproponowałam oblizując pysk na samą myśl o przekąsce.
- Ok. Gdzie chcesz zapolować? - spytała się przyjaciółka.
Zamyśliłam się i spojrzałam na wąską ścieżkę między drzewami.
- Może nad strumień? Często rano można znaleźć tam zające, a czasem i większe zwierzęta.

Leyla?

Od Leyli CD Melindy

Napawałam swoje oczy pięknem poranka. W lesie było dziś wyjątkowo ładnie. Drzewa oświetlone słońcem, w połączeniu z resztkami śniegu na ziemi, tworzyły taki magiczny efekt. Po dłuższym namyśle postanowiłam się przejść, jednak potem przypomniałam sobie, że przecież umówiłam się dziś z Melindą, a zatem zawróciłam i podeszłam pod norę alf.
一 Dzień dobry 一  zamerdałam ogonem na powitanie.

(Melinda?)

Od Mikea CD Genevieve

Kamień spadł mi z serca. A już się obawiałem, że Gen będzie na mnie wściekła  (właściwie przez chwilę była, ale na szczęście jej przeszło). Nie chciałem jej w żaden sposób urazić i miałem zamiar pokazać się od jak najlepszej strony. Kiedy ja nadal rozmyślałem, ruda wilczyca już zdążyła coś wywęszyć.
一 Mike, patrz, ta sarna nie mogła odejść daleko.. 一  Genevieve stanęła i pokazała łapą na świeże ślady.
Poszliśmy za nimi i dotarliśmy na małą polankę, gdzie pasło się spokojnie całe stadko saren.
一 Którą chcesz upolować? 一 zadałem pytanie z bystrym uśmieszkiem.
一 Może być ta większa. Jestem głodna jak..
一 ..wilk? 一 dopowiedziałem z chichotem.
一 Taak.. 一 również zachichotała.
Dobrze się czułem w towarzystwie Gen. Też miała poczucie humoru.
Poszedłem przodem. Podeszliśmy sarnę od tyłu ukryci za krzewami.

(Genevieve?)

Od Melindy CD Anarii

Ucieszyła mnie propozycja Anarii. To miłe że chce spędzić ze mną czas. Fajny powrót do przeszłości, od razu przypominają mi się czasy kiedy jeszcze byłyśmy młodymi niezależnymi waderami. Mogłyśmy wtedy chodzić wszędzie gdzie nas łapy poniosą i nie musiałyśmy się martwić o to na ile czasu wychodzimy. Nie mówię, że nie podoba mi się moje życie teraz, ale czasem chciałabym się tak po prostu bez okazji gdzieś wyrwać i zaszaleć jak za dawnych lat.
- Obyś szybko doszła do siebie... - uśmiechnęłam się do przyjaciółki - Bo mamy dużo do nadrobienia.
- To prawda. - przyznała - O ile mi wiadomo niedługo powinny pokazać się kwiaty na polanie. Fajnie gdybyśmy się tam razem wybrały.

Anaria?

Od Sebastiana CD Holly

Nasza droga zdawała się dłużyć w nieskończoność. Po zobaczeniu kolejnej rzeczki czy innego lasku, strzeliłem oficjalnego focha.
- Chcę do domu. - Oznajmiłem, stopniowo zwalniając, aby ostatecznie zatrzymać się. Wadera westchnęła ciężko i odwróciła się, aby na mnie spojrzeć. Uśmiechnąłem się przepraszająco i opadłem na grzbiet, łapami poruszając w powietrzu.
- Czy możesz przestać się wygłupiać? - Wilczyca usiadła obok, obserwując, jak zaczynam się radośnie tarzać. Nagle straciłem grunt po łapami.. Czy plecami. Wszystko jedno. Stoczyłem się w dół zbocza, wyjąc żałośnie po raz kolejny tego dnia. Przynajmniej wszyscy wiedzieli, że tu jestem.
- Hooolly, ratuj!

<Ah, Holly - wilcza matka ;)>

niedziela, 4 marca 2018

Od Holly CD Sebastiana

Z westchnieniem wywróciłam oczyma. Po chwili zbliżyłam się do basiora.
- Nie panikuj, to tylko kawałek lodu... - powiedziałam, po czym zębami wyciągnęłam owy kawałek lodu z jego łapy, na co zawył niemiłosiernie głośno.
- Auuuuuaaaaaa!
- Jeżeli ci to pomoże, to pomyśl sobie że kilka wilków z naszej watahy doznało większych obrażeń i to nie raz. Dajmy przykład, moja siostra, Anaria, ostatnio na polowaniu oberwała porożem w łopatkę. Jej córka Bella złamała żebro na skutek uderzenia w drzewo. Aron Jackson zwalił na siebie stertę głazów aby odblokować wyjście z jaskini.
Basior przełknął głośno ślinę, na co ja tylko westchnęłam.
- Po prostu chodźmy dalej... - powiedziałam po czym wolnym krokiem udałam się dalej, wraz z wilkiem.

Sebastian?

Od Sebastiana CD Holly

Pobiegłem za Holly, merdając ogonem do każdego żywego stworzenia, które zobaczyłem. Wilczyca pokazała mi wszelkie zakamarki tego lasu i okolic, w skrócie opisując każde z miejsc. Ja natomiast zadawałem jej co jakiś czas pytania.
- Dlaczego to drzewo tak wygląda? - Spytałem, obwąchując pień pękniętego, być może trafionego przez piorun drzewa. Holly niechętnie zatrzymała się po raz kolejny tego dnia i zmierzyła obiekt wzrokiem.
- Bo tak. Możemy iść dalej? -
Spojrzałem na nią oburzony. Jak tak może? Zostawić taki rarytas sam sobie? Bez odpowiedzi?
- Nie, nie możemy. - Uparcie usiadłem na ziemi i zacząłem grzebać w ziemi. Nagle poczułem ukłucie, więc z piskiem podniosłem łapę. Zobaczyłem tam odłamek lodu, tkwiący w poduszce mojej łapy.
- Hooolllyyyyyy! - Zawyłem żałośnie, sprawiając, że ptaki zerwały się z drzew. - Ja uuuumręęęęę!

<Holly?>

Od Holly do Mike'a

W spiżarni ułożyłam zioła, które dała mi matka. Przy okazji wyjęłam z niej dwa uda jelenia, w końcu musiałam coś zjeść.
Po obiedzie ruszyłam na spacer po lesie. Obserwowałam naturę powoli budzącą się do życia, myślami błądząc po wspomnieniach. W pewnym momencie usłyszałam czyjeś dyszenie, także truchtem ruszyłam w kierunku dźwięku. Na miejscu okazało się, że dyszał szary wilk, basior dokładnie. Patrzyłam na niego z lekka pytającym wzrokiem, jednak starałam się aby nie wyglądał zbyt... chamsko?

Mike? ^^

Od Anarii CD Melindy

- Od tego są przyjaciele... - powiedziała Meli posyłając mi uśmiech, który odwzajemniłam.
***
- Myślisz że gdy wydobrzeję, będziemy mogły wybrać się gdzieś razem? Wiesz... pogadać, spędzić ze sobą trochę czasu... - zaproponowałam Melindzie.
- Jasne, czemu nie. - wadera uśmiechnęła się szeroko w moją stronę.
Dla mnie tam, spędzanie czasu z rodziną i przyjaciółmi (z resztą, przyjaciele to też rodzina!) jest najlepszym możliwym w tej watasze.

Meli? :3
Sorki że tak krótko :C

Od Holly CD Sebastiana

- Wiesz... Te tereny zamieszkuje pewna wataha, do której należę. Jeżeli chcesz, mogę cię zaprowadzić do alfy.
- Prowadź! - uśmiechnął się samiec.
***
Niedaleko legowisk spostrzegłam czwórkę wilków - Anarię, Larego, Nilaya i Melindę.
- Witajcie! - powiedziałam zbliżając się do nich. - To jest Sebastian Higgins - Woods, chciałby dołączyć... - chwilę później zwróciłam się do Sebastiana. - To są Nilay, Melinda, Lary i Anaria...
- Witaj, Sebastianie. - rzekł ze spokojem Nilay.
Rozmowa trwała jakiś czas, a na cały czas rozmowy stałam obok siostry. Z tego co słyszałam Sebastian wybrał sobie norę i stanowisko, ogólnie został przyjęty do watahy.
- Holly? - Lary zwrócił się do mnie.
- Tak?
- Mogłabyś oprowadzić go po terenach? - mówiąc to zerknął kątek oka na Sebastiana.
- Nie ma problemu... - powiedziałam.
Chwilę później wraz z basiorem ruszyliśmy w las, żegnając się z pozostałymi wilkami.

Sebastian? Wiem, badziewne wyszło XD

Od Sebastiana CD Holly

Spojrzałem na waderę z radością i podbiegłem do niej, aby obwąchać każdy cal nieznajomej. Cały drżałem z ekscytacji.
- Sebastian Higgins! - krzyknąłem w przerwach między wciąganiem powietrza. - To znaczy, Higgins - Woods! -
- Okay.. - Wilczyca cofnęła się nieznacznie, nie pozwalając na dalsze spoufalanie się. Usiadłem więc na ziemi, uderzając ogonem o glebę. Przechyliłem łeb na bok i poruszyłem uszami.
- A ty? Kim jesteś? -
- Holly Coldmist. - odparła ze słabym uśmiechem. - Pozwolisz, że ponowię pytanie. Co tu robisz? -
- Siedzę przed tobą. - Rzuciłem bez większego namysłu. Na widok dwuznacznego, zirytowanego w pewnym stopniu spojrzenia wilczycy, zaśmiałem się szczekliwie. - No już, już, nie morduj mnie wzrokiem. Błądzę po świecie i szukam swojego miejsca. Może ty masz jakiś plan albo pomysł, jak pomóc strudzonemu wędrowcowi?

<Holly?>

Od Anarii CD Larego

- A ty w moich oczach na zawsze zostaniesz młodym, przystojnym basiorem z którym zostanę wszędzie i zawsze... - wtuliłam się w aksamitne futro basiora.
***
- Pamiętam jak dziś moment, gdy to nad tym potokiem się poznaliśmy... - zachichotałam wlepiając wzrok w wodę.
- Nie sposób zapomnieć. - stwierdził Larry chichocząc.
- Pamiętam też, że raz zabrałeś mnie w jeszcze jedno miejsce... - uśmiechnęłam się. - Co powiesz na to, aby przejść się tam na mały spacerek?

Larry? :3

Od Melindy CD Nilaya

- Nilay! - krzyknęłam zaskoczona gdy basior wpakował się w zaspę - Nic ci się nie stało? - podbiegłam bliżej.
Głowa wilka nadal tkwiła w twardym, zbitym śniegu, ale po chwili udało mu się wyciągnąć pysk, który był teraz jeszcze bielszy niż zwykle.
- Ty wariacie! - zaśmiałam się i pokręciłam głową.
- Nie komentuj. To twoja wina... - zachichotał Nilay.
- Moja?
- Tak. Gdybyś biegła wolniej to bym nie wpakował się w zaspę!
- Odwołaj to! - zaśmiałam się i skoczyłam na niego.
Przewróciliśmy się pozostawiając na śniegu duże wgłębienia i przeturlaliśmy się między drzewa.

Nilay?

Od Melindy CD Anarii

- To normalne, dzieci po upływie czasu dorastają i muszą iść własną drogą... - mówiłam to ze spokojem, jakbym sama nie borykała się z tym problemem.
Wiedziałam że moment kiedy Riley i Harry opuszczą rodzinne gniazdo nadejdzie i to szybciej niż się tego z Nilayem spodziewamy. Bałam się tego. Ale nie o to, że sobie nie poradzą w dorosłym życiu. Bałam się że je stracę. Rozstanie z dziećmi to jedna z najgorszych rzeczy jaka mogłaby mnie spotkać, a wiedziałam że mnie to czeka. Współczułam Anarii i Laremu.
- Rozumiem cię jak nikt... - powiedziałam przytulając waderę.
- Dzięki że mogłam ci o tym powiedzieć. - uśmiechnęła się w odpowiedzi.

Anaria?

Od Nilaya CD Melindy

Meli co sił w łapach biegła przed siebie, raz na jakiś czas raptownie skręcając. Przyznaję, wychodziło jej to całkiem zgrabnie (czego niestety nie można powiedzieć o mnie). Cóż, to zrozumiałe, że jest lepsza w tej dziedzinie. Krótsze, wyćwiczone łapy zapewniają jej lepszą przyczepność, nie to co te moje chude, długie patyki; no i przy okazji jest lżejsza. W pewnej chwili udało mi się ją dogonić. Zaledwie kilka centymetrów dzieliło mnie od wadery. Nieoczekiwanie partnerka wykonała wysoki sus, podczas którego dosłownie odbiła się od mojego grzbietu, po czym pobiegła w zupełnie innym kierunku.
- I co? Masz dość? - roześmiała się z szelmowskim uśmieszkiem.
- Nigdy! - warknąłem, zrywając się z miejsca.
Tym razem to ja skoczyłem, jednak Melinda znów okazała się być szybsza i zanim się obejrzałem, wpadłem pyskiem w jakąś zaspę śniegu.

Melinda?

Od Larego CD Anarii

- To już nie jest pięknie? - roześmiałem się, spoglądając na Anarię.
Ku memu zaskoczeniu, humor jej się nie udzielił. Wzrok wadery tak nagle posmutniał. Lekko przechyliłem głowę, spoglądając na żonę z troską.
- No jest, ale... Wiesz... - westchnąwszy ciężko, oparła głowę o moją sierść - Trochę się zmieniliśmy od tamtego czasu.
- Ja tak, bo jestem stary i brzydki. Ty nie zmieniłaś się ani trochę. - delikatnie trąciłem waderę nosem.
- Oj, przestań! Wiesz o czym mówię. - zachichotała cicho, posyłając mi delikatny uśmiech - Chciałabym żeby te czasy mogły wrócić. My dwoje biegający beztrosko między drzewami, wokół tylko szum wiatru i zapach kwiecistej łąki... - oczy Anarii zeszkliły się, gdy wypowiadała te słowa (podobnie jak zresztą mnie, ale starałem się powstrzymać to błogie wzruszenie).
Przytuliłem Anarię i wyszeptałem - Kochanie, dla mnie nigdy nie przestaniesz być najpiękniejszą, młodą waderą za którą podążę zawsze i wszędzie.

Anaria?

sobota, 3 marca 2018

Od Holly do Sebastiana

Obudziłam się dość wcześnie - niebo zaczynało się rozjaśniać, jednak widać na nim było jeszcze resztkę gwiazd. Udałam się na polowanie, w związku z tym że moje zapasy się skończyły. Udałam się nad rzekę - tam zastałam dorodnego łosia. Zaczaiłam się na niego w pobliskich krzakach, a gdy byłam wystarczająco blisko, skoczyłam. Przyznam, że skakanie idzie mi świetnie, także nie było z tym problemu. Od razu wgryzłam się w kark zwierzęcia, które to próbowało zepchnąć mnie łopatami, jednak na próżno. Chwilę później łoś leżał już martwy. Jak zwykle ,,odczepiłam'' niejadalne części, po czym zabrałam się za jedzenie mięsa. Gdy byłam już najedzona, wstałam z ziemi, i rozejrzałam się naokoło. Mój wzrok zatrzymał się na nieznajomym mi do tej pory wilku, dokładniej basiorze. Zrobiłam kilka pewnych, jednakże ostrożnych kroków w jego stronę. Po zapachu stwierdziłam, że nie należy do watahy, tak więc postanowiłam zapytać o kilka rzeczy.
- Kim jesteś, i co tu robisz? - każde słowo wypowiedziałam ze spokojem.

Sebastian?

Nowy wilk!

Powitajmy Sebastiana Higgins'a - Woods'a!

Od Anarii do Nilaya

Spacerowałam po lesie, wpatrując się w prawie bezchmurne niebo. Rozmyślałam o lecie i o wszystkim co kocham. W pewnym momencie usłyszałam czyjeś kroki. Zastrzygłam uszami, rozglądając się dookoła siebie. Mój wzrok zatrzymał się na wilku. Nagle na mojej twarzy zawitał uśmiech, rozluźniłam się.
- Nilay! - zawołałam w stronę basiora.
- Witaj, Anaria! - odparł przyjaciel, odwzajemniając uśmiech.
Podeszłam bliżej. - Dawno nie widziałam cię samego. Też wyszedłeś odpocząć? - zachichotałam.

Nilay?

Od Melindy CD Leyli

Przeczekałyśmy aż ulewa minie i udałyśmy się na krótki spacer po lesie. Żałowałam że musiałyśmy tak szybko przerwać tę rozmowę, ale zarówno mnie jak i Leyli zaczęły już ciążyć powieki. W sumie nie ma się co dziwić. W końcu był środek nocy. Jak znam życie jutro obydwie wstaniemy znacznie później niż zwykle (niewykluczone że ja obudzę się późnym popołudniem).
- Wiesz, ja chyba będę się zbierać... - ziewnęła biała wadera, powoli zawracając w kierunku legowisk.
- Taa, ja też... - ziewnęłam szeroko z uśmiechem na pysku - Może spotkamy się jutro? Mogłybyśmy znowu pójść na polowanie, albo zwiedziłybyśmy tereny.
- Jedna i druga opcja to dobry pomysł. - stwierdziła z zadowoleniem Leyla.
- W takim razie do zobaczenia jutro.
- Dobranoc. - wilczyca powoli powędrowała do swojej nory.

Leyla?

Od Anarii CD Melindy

Skinęłam głową. Przez jakiś czas siedziałyśmy w ciszy, jednak w pewnym momencie ją przerwałam.
- M-mogłabym coś ci powiedzieć?
- Jasne, jeżeli chcesz...
Westchnęłam. - Ostatnimi czasy czuję się trochę smutna... Córki są już dorosłe, Bella spędza dużo czasu z Jake'iem... Cieszę się ich szczęściem, jednak to że nie są już małymi, kochanymi kulkami jest dość smutne... Też tak myślisz?

Meli? ^^

Od Lizzie CD Lucasa

Wraz z Lucasem ruszyliśmy w drogę. Byłam niezmiernie ciekawa do jakiego miejsca mnie prowadzi... Postanowiłam jednak nie pytać. Uwielbiam niespodzianki!
Część drogi spędziliśmy w ciszy, jednak w pewnym momencie postanowiłam ją przerwać.
- Wiosna idzie... To piękna pora roku, nie uważasz?
- Całkiem... - mruknął basior.
- Ogółem, to stęskniłam się za latem... Zawsze jest tak przyjemnie gorąco... - mruknęłam.
- Cóż, lepsze to niż zima. - stwierdził basior.
Na chwilę spuściłam głowę. Przypomniałam sobie coś, o czym nie lubię wspominać...
- Coś się stało? - zapytał wilk patrząc na mnie.
- Nie... Nic nic... Ja tylko... - zawiesiłam się na chwilę. - Przypomniałam sobie coś, już nieważne...

Lucas? 

Od Melindy CD Anarii

Na czas kiedy Nilay i Lary poszli na polowanie, zostałam z Anarią w norze. Miałam wyrzuty sumienia. To nie tak powinno być. A dzień zapowiadał się tak pięknie... Wiedziałam że przyjaciółka niedługo powinna dojść do siebie, ale bardzo się o nią bałam. Dobrze że mogłam przynajmniej przy niej posiedzieć. Niedługo potem wadera usnęła.
***
Zobaczyłam że Anaria zaczęła się wiercić.
- Mh... Melinda? - trochę zaspana spojrzała na mnie - Zasnęłam?! - podniosła głos odrobinę zakłopotana.
- Spokojnie. To dobrze, musisz odpoczywać! - zaśmiałam się i spytałam - Jak się czujesz?
- Trochę lepiej... - powiedziała rozglądając się po norze - A gdzie Lary i Nilay?
- Jeszcze ich nie ma, ale niedługo powinni wrócić z polowania. Riley i Harry są teraz pod opieką Claudii i Belli. - wytłumaczyłam.

Anaria?

Od Bruna CD Genevieve

- Czemu nie... - uśmiechnąłem się. - masz jakiś pomysł?
- Hmm... Może polana?
- Jestem za. - delikatnie zamerdałem ogonem.
Udaliśmy się więc na polanę, ciesząc oczy pięknem natury. Osobiście byłem z lekka zdziwiony, że Genevieve chciała iść gdzieś ze mną, zazwyczaj wszyscy mnie odpychają... Cóż, nie byłem pewien co sobie o mnie myśli, jednak miałem cichą nadzieję że mnie nie odepchnie... Ech, szkoda że samooceny nie da się od tak sobie poprawić, przydałoby mi się.
Jakiś czas później byliśmy już na polanie. Błękitne niebo bez chmur, pierwsze, wiosenne kwiaty, delikatne promienie słońca, śpiew ptaków i szum wiatru... Polana w czasie przedwiośnia wygląda cudownie!

Gen? XD

Od Claudii CD Leyli

- Ech... Wybacz, zapomniałam się przedstawić. Ja jestem Claudia, Claudia Blue. - przedstawiłam się przy delikatnym uśmiechu.
- Leyla, Leyla Taylor.
- Miło mi cię poznać. - uśmiechnęłam się nieco szerzej.
- Mnie też...
- Wiesz... Dopiero co usiłowałam upolować coś do jedzenia, więc tak sobie myślę... Może chciałabyś zapolować razem ze mną? - zapytałam z lekka niepewnie.

Leyla?

Od Leyli CD Melindy


Zgodziłam się, chociaż na początku nie chciałam wchodzić, żeby nie obudzić męża i szczeniąt Melindy, ale skoro sama mnie poprosiła bym weszła, to postanowiłam jej nie odmawiać. Usiadłyśmy przy szczelinie stanowiącej wejście do ich nory. Przyznaję że nawet ładnie się tutaj urządzili. Też chyba powinnam coś zrobić w norze mojej i Mikea, trochę ożywić wnętrze, bo na chwilę obecną nasza nora wygląda trochę słabo. Taka ciemna i mała. Jakoś tak wyszło, że zaczęłyśmy rozmawiać na ten temat i Melinda doradziła mi żebym poszerzyła norę od wewnątrz. Nawet dobry pomysł. Może z czasem namówię brata. Chociaż burza bardzo szybko przeszła, pozostawiła za sobą deszczowe chmury i rozpadało się na dobre. Postanowiłam przeczekać deszcz.

(Melinda?)

Od Anarii CD Melindy

Widząc dwóch przyjaciół i męża wystarałam się na uśmiech. Cała trójka podbiegła do mnie, patrząc głownie na ranę.
- Jest aż tak źle? - zapytałam cichym głosem.
- Spokojnie, damy rade... - uspokoił mnie Larry.
Jakiś czas później, rana została ,,zaklejona'' leczniczymi ziołami, a całość owinięta była bandażem.
- Dz-dziękuję... - wyszeptałam.
- Nie ma sprawy. - odpowiedział Nilay.
- Ważne że to nic poważnego... - dodał Larry.
- Niedługo powinnaś wrócić do zdrowia... Maks. kilka dni... - powiedziała Mel.

Meli? Krótko wyszło...

Od Melindy CD Anarii

- Nie ruszaj się! - stanęłam nad przyjaciółką i przyjrzałam się bliżej obrażeniom.
Rana na jej plecach mocno krwawiła.
- Dasz radę wstać? - spytałam.
- Tak... Chyba... - bardzo powoli wstała - Trochę bolą mnie mięśnie, ale to chyba nic poważnego. Musimy wracać do watahy.
- Nie. Ty zostaniesz tutaj, a ja wezwę pomoc - zarządziłam.
- Ale...
- Żadnego ale. Nie możesz w takim stanie iść dalej. Poczekaj tu na mnie. - pobiegłam szybko w kierunku legowisk.
W miarę szybko udało mi się dotrzeć do watahy i niedługo potem wróciłam do Anarii razem z Nilayem i Larym.

Anaria?

Od Melindy CD Leyli

Pożegnałam się z Leylą i wróciłam do domu. Pozostałą częśc dnia spędziłam już w domu z rodziną.
***

Był środek nocy. Obudziłam się. Gwieździste niebo lśniło nade mną. Siedziałam w swojej norze i czuwałam. Obserwowałam nocne życie lasu, wypatrując potencjalnego niebezpieczeństwa. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca...  Ciemne chmury zbliżały się w szybkim tempie. Po drodze zauważyłam też kilka rozbłysków. Zbliżała się burza. Mimo że mamy dopiero wiosnę, takiego typu zjawiska pogodowe są teraz możliwe. Patrzyłam jak zahipnotyzowana w ciemniejące niebo. Zobaczyłam że ktoś się do mnie zbliża, ale na szczęście był to tylko jeden z wilków z watahy.
- Dobry wieczór. - uśmiechnęłam się do wadery.
- O, cześć. - Leyla także się uśmiechnęła - Nie śpisz?
- Jak widać. Jakoś nie mogę spać... - westchnęłam.
- Ja też nie...
- Może wejdziesz? Będzie mi raźniej.
- No nie wiem... Nie chciałabym przeszkadzać...
- Wejdź, proszę. Nilay i dzieci i tak śpią.

Leyla?

Od Lucasa CD Lizzie

一 O, miło że to zaproponowałaś.. 一 nie ukrywam, że trochę mnie to zaskoczyło, no bo w końcu niewiele wilków chce mieć ze mną do czynienia. Właściwie to się nie dziwię. Kto się chce zadawać z dziwolągiem?
Dopiero po kilkunastu sekundach zdałem sobie sprawę, że musiałem naprawdę długo nic nie mówić, bo Lizzie patrzyła na mnie niezbyt ufnie.
一 Okej  一 przerwałem ciszę 一 ..to jeśli chcesz to pójdziemy gdzieś razem. Znam jeden fajny zakątek. Myślę, że może ci się tam spodobać..
一 Prowadź! 一 krzyknęła z entuzjazmem.

(Lizzie?)

Od Leyli CD Melindy

一 Melinda, przepraszam że na początku zachowywałam się tak dziwnie
一 Czyli? 一 zdziwiła się nieco.
- No wiesz. Tak mało mówiłam i w ogóle.. Bo wiesz, myślałam że alfy w watahach są takie nadęte i w ogóle, bo nie zam się na hierarchii w stadach. Jeszcze niedawno byłam zwykłym człowiekiem.. - przełknęłam ślinę, bo poczułam że kiedy to mówię coś zaczyna mnie ściskać w gardle.
Wilczyca uśmiechnęła się do mnie i bez słowa zwróciła wzrok na rzekę, która za sprawą błękitnego nieba wyglądała naprawdę pięknie.
一 Wybacz ale chyba muszę już iść. Mike na pewno się o mnie martwi, bo nie ma mnie dość długo, a nie uprzedziłam go, że wychodzę na dłużej
一 W porządku. Do zobaczenia później..

(Melinda?)

Od Anarii CD Melindy

Nad jeziorem Mony zastałyśmy dorodnego jelenia. Duży, dość gruby... A że mamy sporo doświadczenia w polowaniu, postanowiłyśmy zapolować. Zaczaiłyśmy się z obu stron, tak aby nam nie uciekł. Gdy już skoczyłyśmy, ofiara zaczęła mocno wierzgać... tak mocno, że gdy usiłowałam ugryźć ją z całej sił w kark, porożem uderzyła mnie w łopatkę. Z bólu puściłam ofiarę, i padłam na ziemię. Czułam jak krew ścieka mi po plecach, bolało mnie to jak nigdy... Mel zauważyła że spadłam, także zeskoczyła z ofiary, i podbiegła do mnie.
- Anaria! - krzyknęła.
Nie potrafiłam nic powiedzieć, byłam oszołomiona, głos jakby ugrzęzł mi w gardle...

Meli?

Od Melindy CD Leyli

Popatrzyłam na wilczycę, która najwyraźniej bardzo się zestresowała tą rozmową. Postanowiłam szybko zmienić temat.
- Idziesz ze mną na polowanie? Będzie mi bardzo miło. - spytałam się z uśmiechem.
Wadera niepewnie skinęła głową. Chciałam ją lepiej poznać. Leyla wydawała się być sympatyczna i choć to nasza pierwsza rozmowa czułam, że szybko złapię z nią wspólny język.
***
Przy granicy naszego terytorium i Hostis, czyli przy brzegu rzeki, upolowałyśmy okazałej wielkości jelenia. Oblizałam się i przełknęłam ostatni kęs.
- Leyla, może opowiesz mi coś o sobie? Jak to się stało że trafiliście z bratem do watahy? - spytałam z uśmiechem na pysku i położyłam się na śniegu.

Leyla?

Od Anarii CD Maxine

- Hmm... - zamyśliłam się na chwilę. - Przez tydzień będziesz polować dla mnie. - zachichotałam.
- Tak więc zakład stoi... - zachichotała Max.
Zbliżyłyśmy się więc bliżej zbiornika wodnego. Gdy byłyśmy gotowe, obie skinęłyśmy głowami i zaczęłyśmy odliczać do trzech. Na trzy, obie rzuciłyśmy się na ryby. Rzucałyśmy je za siebie, na oddzielne ,,górki''. Łowienie trwało przez jakiś czas, a i mnie i Max szło dobrze. Chociaż w sumie... nie wiedziałam dokładnie jak idzie dla Max, byłam mocno skupiona na swojej ,,robocie''.

Maxiś? Sorka że tak krótko, bezwenus XD

Od Genevieve CD Lucasa

Całą drogę do nory wspierałam się na boku Lucasa. Czułam się trochę niezręcznie. Dopiero mnie poznał, a pewnie już ma mnie za głupią niezdarę, ale starałam się o tym nie myśleć. Żadnymi słowami nie mogłam wyrazić jak bardzo jestem mu wdzięczna. Nora basiora [ahh ten perfekcyjny rym] znajdowała się niedaleko, więc już po chwili byliśmy na miejscu. Niepewnie wkroczyłam do jego świątyni.
- Rozgość się. - mruknął, więc klapnęłam gdzieś pod ścianą. Wilk poszedł rozpalić ogień, a ja nieśmiało obserwowałam jego czyny.  Dopiero teraz mogłam dokładnie przyjrzeć się mojemu wybawcy. Martwiło mnie, że jest tak bardzo chudy, jednak doszłam do wniosku, że to pewnie wina genów. Nie był zbyt umięśniony, lecz mimo to był dość silny. Jego piękne jasno brązowe oczy, wyrażały teraz ogromne skupienie. Po chwili ogień został rozpalony, a w norze zaczęło się robić coraz cieplej. Lucas usiadł niedaleko mnie i wpatrywał się w tańczące płomyki. Tak jak ja, nie był zbyt rozmowny, więc miło nam się razem milczało, jednak tym razem moja ukochana cisza, była dość niezręczna.
- Dziękuję Lucas. - odezwałam się po chwili.
- Nie ma za co... Yyy dziewczyno - mruknął. No tak... Jestem taką amebą, że nawet się nie przedstawiłam.
- Genevieve, ale możesz mówić mi Gen, ewentualnie topiąca się ameba. - uśmiechnęłam się w jego kierunku, na co basior wybuchnął śmiechem.
- Okay! Nie ma za co topiąca się amebo! - powiedział rozbawiony. Faktycznie brzmiało to dość śmiesznie, więc również zachichotałam. Po chwili spoważniałam, zastanawiając się jak mogę się odwdzięczyć. Niestety nie przyszło mi nic do głowy, więc zdobyłam się tylko na coś w stylu:
- Chyba nigdy w życiu nie dam rady odwdzięczyć ci się za uratowanie życia, ale pamiętaj, że zawsze mogę ci pomóc i zrobić coś dla ciebie. Mam u ciebie dość duży dług.
- Będę pamiętać - odpowiedział, patrząc mi głęboko w oczy. Przez moment zrobiło się niezręcznie, więc uznałam, że trochę nadużywam dobroci Lucasa i że chyba powinnam już iść.
- To ten... Ja się może będę zbierać - oznajmiłam, kierując się w stronę wyjścia.
- Nie wychodź! - krzyknął, natychmiast Lucas, jednak do chwili dodał - Bo wiesz... Jesteś jeszcze słaba i nie chcę mieć cię potem na sumieniu. Wypuszczę cię, gdy nabierzesz sił.
Po raz kolejny poczułam się ogromną wdzięczność. Sama nie wiedząc dlaczego podeszłam do basiora i mocno przytuliłam. Ten był chyba nieco zdezorientowany, ale również mnie przytulił.
- Dziękuję. - szepnęłam. - Dziękuję za wszystko!

Lucas?

Od Leyli CD Melindy

Niebieskooka wadera patrzyła na mnie od dłuższego czasu i nie za bardzo wiedziałam jak powinnam się właściwie zachować. Wiedziałam że jest z watahy, ale nawet nie poznałam jeszcze jej imienia. Przez tą długą ciszę zrobiło się trochę niezręcznie. Skoro już się spotkałyśmy, to co mi szkodzi zagadać? Myślę, że powinnam w końcu nawiązać tutaj jakieś nowe znajomości, a nie ciągle trzymać się z boku. Uznałam, że z nią porozmawiam.
一 Cześć. Jakoś chyba wcześniej nie rozmawiałyśmy. Jak ci na imię?
Wadera zrobiła zdziwioną minę, potem lekko się uśmiechnęła.
一  Melinda 一  jej odpowiedź wprawiła mnie w swego rodzaju panikę.
一  A.. to ty jesteś.. Alfą?
Kiwnęła głową na tak. No fajnie. Rozmawiam z nią i nie domyśliłam się, że to alfa. Gdybym wiedziała to raczej nawet bym nie zagadała. Leyla, Leyla, Leyla.. ty i twoja głupota.

(Melinda?)

piątek, 2 marca 2018

Od Arona CD Maxine

- Racja... Pozwolisz że zajmę się tym?
- Niech będzie.
Schyliłem się więc, po czym zacząłem rozrywać i rozplątywać zarośla. Chwilę później szczeniak był już wolny. Przeciągnąłem się, po czym odezwałem się do malca spokojnym głosem.
- Lepiej?
- Nic się nie stało? - dorzuciła żona.
- Lepiej... Nic mi nie jest... -  powiedział szczeniak cichym głosem, tak cichym, że aż ledwo słyszalnym.

Max? Przepraszam że tak krótko, bezwen ;-; 

Od Jaka CD Belli

- Racja... Pięknie... - westchnąłem siadając obok Belli.
- C... Coś się stało? - zapytała nieśmiało.
- Nie, nic takiego... Tylko... Przypomniałem sobie dzisiejszy sen... Był okropny... - spojrzałem w taflę wody, wciąż myśląc o tym okropieństwie fałszywie nazwanym ,,snem''.
- Aż tak?... - zapytała przyjaciółka.
- Tak... Cóż, mam nadzieję że pozbędę się tego wspomnienia...
Spojrzałem na Bellę. Wydawała się być z lekka zaniepokojona, jednak to chyba normalne u przyjaciół...
- A... Chcesz się może komuś wypowiedzieć na ten temat?
- W sumie to... Jeżeli się zgodzisz... Mogę ci powiedzieć? Nie mogę znieść myśli o tym...
- Jasne...
Tak więc opowiedziałem Belli cały mój sen ze szczegółami. Gdy spokczyłem, spojrzałem na przyjaciółkę z lekka zakłopotany.

Bella?^^

Od Genevieve CD Mike'a

Wstałam dzisiaj w kiepskim humorze. Od samego rana wszystko mnie denerwowało. Tego dnia potrafiłam z błahego powodu zrobić awanturę, nakrzyczeć na kogoś. Byłam istną chodzącą burzą i to nie byle jaką - gradową... Maxine widząc, mój dzisiejszy humorek podsunęła mi pomysł polowania. Uznałam, że pomoże mi to jakoś rozładować emocje, więc ruszyłam w las, po drodze kopiąc tylną nogą większość napotkanych po drodze drzew. W końcu dotarłam na małą polankę, na której ujrzałam kilka dorodnych jeleni. Wśród nich wypatrzyłam dużą i o dziwo tłustą łanię. Teraz wystarczyło tylko znaleźć dogodny moment, w którym łania lekko oddali się od stada. Zgodnie z moimi oczekiwaniami mój cel odsunął się lekko pod las. Wybiegłam z zza krzaków w kierunku zwierzęcia. Niestety łania zauważyła mnie i w mgnieniu oka ewakuowała się do lasu. Nie dawałam za wygraną. Pędziłam za nią ile sił w nogach. Nagle zauważyłam basiora, szykującego się do biegu. Nie zdążyłam wyhamować i z impetem w niego uderzyłam. Łania wykorzystała okazję i zniknęła głęboko w lesie.
- Co ty robisz? - wydarłam się na niego. Basior skulił się pod wpływem mojego wzroku i tonu mojego głosu.
- Wybacz. Nie chciałem - mruknął nieśmiało.
- Uważaj jak chodzisz! - warknęłam.
- To był wypadek... Zwykle nie wpadam tak sobie na ładne wadery. - odparł szybko wilk. Zatkało mnie... Stanęłam jak wryta, nie wiedząc zbytnio co odpowiedzieć. W momencie moje nerwy opadły. Nieczęsto słyszy się od nieznajomych, że jest się ładną waderą... Ja nie słyszałam tego jeszcze nigdy.
- Yyy... Następnym razem uważaj, czy coś - wypaliłam po chwili cicho. Staliśmy przez chwilę w milczeniu, nie wiedząc zbytnio co powiedzieć. Nagle basior postanowił przerwać tę niezręczną chwilę.
- Jestem Mike, a ty?
- Genevieve. - mruknęłam wpatrując się w jego hipnotyzujące żółte oczy.
- Niezły początek znajomości, nieprawdaż? - uśmiechnął się w moim kierunku. Odwzajemniłam uśmiech, ale nie odpowiedziałam.
- Mam nadzieję, że nie jesteś zła... W końcu przeze mnie zwiał ci nie najgorszy kawał mięsa! - zagaił znowu. Z radością stwierdziłam, że opuścił mnie zły humor, więc wyszczerzyłam zęby i z rozbawieniem odpowiedziałam:
- Nie no co ty! Ja mam nadzieję, że nie przestraszyłam cię swoim wybuchem złości... Miałam gorszy dzień. Wiesz jak to jest...
- Jasne, rozumiem! Masz może ochotę naprawić ze mną to nieudane polowanie i tym razem coś złapać? - spytał, wpatrując się w moje oczy.
- W sumie, to czemu nie! - roześmiałam się, po czym oboje ruszyliśmy w poszukiwaniu zwierzyny. 

Mike? Trochę się rozpisałam ^-^

Od Anarii CD Genevieve

- Jestem prawie pewna, że ci się spodoba! - uśmiechnęłam się promiennie.
- Prawie? - zachichotała Gen.
- Em... Prawie każdy ma inne gusta... Większości raczej podoba się to miejsce ale... Z resztą, zobaczysz! - zachichotałam.
*** 
- Tak więc... To jest właśnie kryształowa jaskinia. - powiedziałam. - Podoba ci się tu?
Gen wpatrywała się w czerwony kryształ, tak czysty, że było w nim widać jej odbicie.
- Gen? Jesteś tu? - zapytałam niepewnie.
- A, tak... Jestem, jestem...  - odparła wadera. Wyglądała jakby właśnie wypadłą z transu...

Gen? Wybacz proszę że tak krótko XD

Od Leyli CD Claudii

Jeżeli mam być szczera, myślałam że ten poranek będzie spokojniejszy. No cóż, wszystkiego nie można zaplanować. Ledwie zdążyłam zanurzyć język, żeby się w spokoju napić, a już wpada na mnie jakieś stado jeleni. Cudowny początek dnia. Ja i wadera, która akurat też uciekała, miałyśmy naprawdę dużo szczęścia, bo w porę nie zauważyłyśmy dołka ukrytego za krzewami (pewnie brzmi to bardzo dziwnie, ale wygląda na to, że tylko dzięki temu udało nam się uniknąć zderzenia z którymś ze zwierząt). Wpadłyśmy do dołka, a jelenie pobiegły dalej.
一 No takich przygód to już dawno nie miałam! 一 przez cały czas patrzyłam na oddalające się zwierzęta.
一 A już myślałam, że się uda.. 一 wadera wyglądała na dość zawiedzioną.
一 Nie przejmuj się. Wiesz ile razy ja nawaliłam podczas polowania? 一 pocieszyłam ją 一 My się chyba jeszcze nie znamy?

(Claudia?)

Od Melindy do Leyli

Postanowiłam wyjść z nory na krótki spacer. Biegłam przed siebie i przy okazji sprawdziłam czy na terytorium nie pojawili się żadni nieproszeni goście. Spotkałam tylko Korę, która polowała na polanie, ale ją akurat bardzo lubię, chociaż nie jest zbyt rozmowna. Na szczęście jak na razie nigdzie nie wyczułam zapachu ludzi więc mogłam być spokojna o watahę. Od ostatnich zdarzeń staram się zachować ostrożność, bo niestety ludzie zapuszczają się na nasze tereny coraz częściej. Nagle zobaczyłam jakiegoś wilka, który szedł w kierunku legowisk. Na początku pomyślałam że to może być Anaria albo jej córka Claudia, bo obydwie mają takie ładne, puszyste futra, ale okazało się że to nie była żadna z nich. Wtedy przypomniało mi się że jakiś czas temu do naszej watahy przybyły dwa nowe wilki. To pewnie Leyla, siostra Mike'a. Szybko zauważyła że ją obserwuję.

Leyla?

czwartek, 1 marca 2018

Od Mikea do Genevieve

Słońce świeciło od rana, a niebo zmieniło swój kolor z szarawego na jasny błękit. Piękna pogoda, w sam raz na polowanie. Jedyne co mógłbym teraz zarzucić pogodzie to masa kałuż, które pojawiły się w skutek topniejącego śniegu, ale nie narzekam. Lepsze to niż mróz i sztywniejące z zimna łapy. Szybko wywęszyłem jakieś zwierzę. Czasem to nawet się cieszę że jestem wilkiem, wyostrzone zmysły i w ogóle.. ale tylko czasem. Jako człowiek nie musiałbym polować i wiecznie myśleć o tym, czy jedzenia wystarczy mi do następnego dnia. No cóż, trzeba przyjąć to, co los nam daje i tyle.
Dalej węszyłem w poszukiwaniu śniadania, które było blisko, a nawet bardzo blisko. Bliżej niż mi się wydawało..
一 A niech to! 一 wrzasnąłem gdy łania przeskoczyła obok mnie i pobiegła w krzaki. Oczywiście bardzo szybko pobiegłem za nią.
Nagle się od czegoś odbiłem i upadłem prosto w kałużę. Właściwie to nie było "coś", ale "ktoś", no i na dodatek ten ktoś był na mnie napraaaaaawdę wściekły. Nie dziwię się. Też bym się pewnie wściekł.
一 Co ty robisz?! 一 krzyknęła mi prosto w twarz wadera.
Przez chwilę nic nie mówiłem. Na jej widok odebrało mi mowę. To pewnie przez te oczy, które chociaż miały teraz wściekły wyraz, to i tak były bardzo ładne.
一 Wybacz. Nie chciałem.. 一 położyłem zmieszany uszy.
一 Uważaj jak chodzisz 一 warknęła ruda wilczyca niezbyt uprzejmie.
一 To był wypadek.. zwykle nie wpadam tak sobie na ładne wadery..
Nie wiem dlaczego to powiedziałem, ale to tylko pogorszyło sprawę. Ale ze mnie idiota.

(Genevieve?)

Od Melindy CD Maxine

- Możemy ale... Wiesz, przemyślałam sobie to wszystko...
- I?
- I doszłam do wniosku, że to przecież już nie jest moja wataha, ani nawet rodzina... - westchnęłam ciężko - Teraz to wy jesteście moją rodziną i moim obowiązkiem jest was chronić. Pomogę ci. Powiem to co trzeba. Wiem o Hostis praktycznie wszystko. Im nie było żal mnie wygnać, to i mnie nie będzie żal pisnąć paru słówek na temat ich przewinień, opowieści, strategii i tym podobnych sekretach.
- Naprawdę? Mogłabyś? - czarna wilczyca spojrzała na mnie z zaskoczeniem.
- Tak. - uśmiechnęłam się do przyjaciółki - Do kiedy mamy czas?
- Do wieczora.
- No to złożymy mu wizytę wcześniej... - posłałam waderze chytry uśmieszek.
***
Zanim dotarłyśmy do Shirei minęło trochę czasu, który wykorzystałyśmy głównie na rozmowy.
- Przepraszam że o to pytam, ale kim właściwie jest Parys i skąd Shirea o nim wie? - spytałam.
Maxine przystanęła więc zrobiłam to samo.
- To dłuższa historia... - powiedziała kładąc uszy po sobie.
Spojrzałam na przyjaciółkę i usiadłam obok niej.

Maxine?

Od Maxine CD Melindy

 - Mówił coś o tym, że chciał znaleźć na nich tak zwanego ,,haka", żeby mieć czym ich szantażować. Wiesz o co chodzi prawda?
 - Wiem, wiem. Mam kilka takich informacji ale są strasznie poufne... Nie powinnam zdradzać takich rzeczy.
 - Skomplikowane... A gdyby tak coś po prostu nazmyślać? - zaproponowałam.
 - Nie przejdzie to u niego... Obawiam się, że to wyczuje co jest dość ryzykowne...
 - Ugh... To ja już nie wiem. - pokręciłam głową próbując odgonić czarne scenariusze, które nagle nawiedziły moje myśli.
  - Może po prostu prześpijmy się z tym i jutro rano się spotkajmy? Wtedy się dogadamy co i jak.
 - Dobry pomysł... Chyba masz rację Mel. Teraz jestem zbyt zmęczona żeby o tym myśleć. - Uśmiechnęłam się smutno.
***
Pożegnałam się z Melindą i w czasie drogi do domu spokojnie sobie wszystko przemyślałam. Również w nocy dręczyłam się tymi myślami. Dlatego też wstałam trochę nie wyspana, ale zbytnio mi to nie przeszkadzało. Równo o godzinie ósmej powędrowałam w umówione miejsce spotkania z waderą.
 - I co postanowiłaś? - spytała.
 - Chyba mu coś nazmyślam... Pomożesz mi wymyślić coś w miarę dobrego żeby się nie zorientował?

Mel? xd

Od Maxine CD Anarii

Po zjedzonym śniadaniu bez dwóch zdań zgodziłam się na spacer. Chyba tego potrzebowałam.
Tak więc udałyśmy się na łąkę. Tam rozsiadłyśmy się wygodnie i w spokoju rozmawiałyśmy dość długo. Z czasem An zaczęła czegoś szukać i węszyć dookoła. Ja natomiast powędrowałam wzrokiem do małego jeziorka, niedaleko nas. I nagle nasunął mi się pewien pomysł. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
 - Anariaaaaa! - krzyknęłam dość głośno.
 - Co tam? - wadera natychmiast odwróciła się w moją stronę, po czym do mnie przybiegła.
 - Co ty na to, aby połowić sobie ryby w jeziorku? Zrobimy zakład która więcej złowi? - Wyszczerzyłam się.
 - Jestem za! Możemy spróbować. - uśmiechnęła się z tryumfem.
 - W takim razie o co się zakładamy?
 - Hmm... Jeśli przegrasz toooo pomożesz mi się przez tydzień zajmować Jerrym! Bo sama już nie daję rady.
 - Dobrze, zgadzam się. - Puściła mi oczko.
 - A więc? Co ja będę musiała zrobić jeśli przegram? - spytałam.

Anaria? Jakieś pomysły?

Od Maxine CD Arona

 - Hmm... Jestem za! - Rozpromieniłam się. - A gdzie chcesz mnie zabrać? - spytałam się.
 - Niespodzianka! - zadeklarował dumnie.
 - Mam się bać?
 - Ależ skąd! Ze mną jesteś całkowicie bezpieczna! - wypiął dumnie pierś.
 - No wierzę, wierzę - Zachichotałam.
Dalszą wędrówkę odbyliśmy w ciszy raz po raz przerywając ją krótką rozmową. Nie była to jednak niezręczna cisza. Tylko taka zwykła, która nikogo nie krępuje.
 Poszliśmy między innymi na wzgórze, na którym kiedyś byliśmy i od którego wszystko się zaczęło.
 - Dawno tu nie byliśmy. - powiedziałam.
 - Heh, możliwe, możliwe.
Rozmowa zapewne toczyłaby się dalej gdybyśmy nie usłyszeli czyjegoś wołania o pomoc.
 - Słyszysz to? - spytał.
 - Tak. Chodźmy to sprawdzić! - zaproponowałam i pobiegłam truchtem za Aronem.
Węszyliśmy dość krótko i wytropiwszy małe coś, co wołało o pomoc odsunęliśmy łapą krzaki, a naszym oczom ukazał się mały, zaplątany w zarośla szczeniak.
 - Trzeba mu pomóc... - skwitowałam.

Aron? Brakus wenus daje o sobie znać xd

Od Melindy CD Anarii

- Anaria! - ucieszyłam się i podbiegłam do wadery - Ależ dawno się nie widziałyśmy. Opowiadaj co tam u ciebie?
- Ach, wiesz jak to jest. Claudia i Bella powoli opuszczają rodzinne gniazdo, a ja i Lary musimy na to wszystko spokojnie patrzeć... - westchnęła i spytała - A jak u was?
- No to macie szczęście! - zaśmiałam się - U nas jak zwykle masa obowiązków. Riley i Harry dają nam ostatnio nieźle w kość... - zachichotałam - Właśnie mam chwilę "przerwy". Nilay został z dziećmi, a ja wyszłam na polowanie. Chcesz iść ze mną?
- Pewnie! - przyjaciółka uśmiechnęła się.
Tym razem pobiegłyśmy trochę dalej niż zwykle. Korzystając z okazji, że w końcu się spotkałyśmy i możemy porozmawiać postanowiłyśmy zapolować w okolicach Jeziora Mony.

Anaria?

Od Harry'ego CD Holly

- Nie, to ja przepraszam! - wykrzyknąłem skruszony - Nie wiem jak to się stało. Chyba znowu się zamyśliłem...
Było mi bardzo głupio i nie wiedziałem jak się wytłumaczyć.
- Nic nie szkodzi. - odpowiedziała młoda wilczyca i wstała z ziemi.
- Ch... Chyba jeszcze nigdy nie rozmawialiśmy... - przełknąłem ślinę i w końcu spytałem - Jak masz na imię?
- Holly, a ty?
- Harry... Naprawdę przepraszam że tak na ciebie wpadłem. Z reguły mi się to nie zdarza...
Nagle usłyszeliśmy, że coś przemieszcza się dość szybko w naszym kierunku.
- Co to? - Holly położyła uszka po sobie.
- Padnij! - krzyknąłem kiedy zobaczyłem jelenia biegnącego prosto na nas.
Zwierzę przeskoczyło tuż nad nami i pobiegło dalej. Chyba nawet nas nie zauważył.
- Pobiegł już? - spytała wilczyca.
- Tak. On chyba przed czymś uciekał.
- Jak myślisz? Przed czym?
- Nie wiem ale chyba powinniśmy wracać.

Holly?

Od Melindy do Bruna

Było już późne popołudnie i słońce powoli znikało z nieba zastępowane szarymi chmurami. Szkoda że zimą dzień kończy się tak szybko.
- Rilly! Harry! Wracajcie do domu! - zawołałam do brykających niedaleko szczeniąt.
Po pewnym czasie zobaczyłam dwie małe kulki biegnące w moją stronę.
- Mamo... Dlaczego nie możemy jeszcze się pobawić? - Riley popatrzyła na mnie błagalnie. Harry zrobił to samo.
- Biegaliście pół dnia. Myślę że na dziś już wam wystarczy. - uśmiechnęłam się do szczeniąt i odprowadziłam je do nory. Poprosiłam Nilaya żeby przypilnował dzieci, a sama poszłam na polowanie. Pobiegłam przez las. Znalazłam jedynie odciski racic na śniegu pozostawione prawdopodobnie przez sarnę, więc podążyłam za śladami. Niestety kiedy dotarłam do wzgórza trop się urwał. Wyczułam za to inny zapach. Zauważyłam że ktoś idzie w moim kierunku.
- Dzień dobry. - ukłonił się basior.
- Witaj Bruno. - uśmiechnęłam się do wilka.

Bruno?

Od Melindy CD Maxine

- I co ja mam teraz zrobić?! - wykrzyczała Maxine kończąc w ten sposób opowieść.
- Mnie się pytasz? - zmarszczyłam brwi i zaczęłam chodzić w tą i z powrotem.
Maxine przez cały czas śledziła mnie wzrokiem. Nie miałam pojęcia co w tej sytuacji zrobić. Wtargnięcie na terytorium Hostis niosło za sobą spore ryzyko, z drugiej strony przyjaciółka nie miała teraz żadnego innego wyboru. Na samą myśl o spotkaniu z moją rodzi... (ułgh, ledwo udaje mi się wymówić to słowo).
- Dobra. Pójdziemy tam. - zdecydowałam w końcu po długim namyśle.
- My?! - czarna wadera potrząsnęła głową, szerzej otwierając oczy - Nie, nie mogę, nie mogę cię w to mieszać. Chciałam się tylko komuś wygadać...
- Słuchaj, chyba nie sądzisz że puszczę cię tam zupełnie samą? Nie masz pojęcia jaka jest wataha Hostis i wierz mi, wolałabyś nie stawać z nimi twarzą w twarz. Chyba że... - zamyśliłam się przez chwilę.
- Chyba że co?...
- Może wcale nie musimy tam iść, bo być może znam odpowiedzi na wszystkie, albo przynajmniej część pytań Shirei. Na jakich dokładnie informacjach mu zależy? - spytałam.

Maxine? Przepraszam że musiałaś tyle czekać

Wyniki zabawy "Łapanie świerszczy"!

Witajcie! Jak sami widzicie zabawa "Łapanie świerszy" dobiegła końca. Tak oto przedstawiają się wyniki:

Anaria - 12 świerszczy

Melinda - 8 świerszczy

Jack - 2 świerszcze

Lucas - 2 świerszcze

♧ zostaną dodane do Waszych ekwipunków!
Serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy wzięli udział w zabawie!
~ administracja ZN


Od Lucasa CD Genevieve

Wybrałem się rano nad rzekę. Właściwie to nie lubię zimy i najchętniej przespałbym tę porę roku, ale muszę przyznać, że widoki z nią związane zawsze mnie zachwycały. Piłem spokojnie wodę aż nagle usłyszałem w pobliżu czyjś krzyk. Podniosłem głowę i zobaczyłem tylko pękający lód. Przez moment spanikowałem i nie wiedziałem co mam robić. Wszystko działo się tak szybko. Nie było czasu do stracenia. Wskoczyłem do wody i zanurkowałem. W ciemnej otchłani dostrzegłem jakiegoś wilka opadającego na dno. Lodowata woda paraliżowała moje ciało i z trudem płynąłem dalej. Udało mi się złapać zębami kark tonącego i wypłynęliśmy na powierzchnię. Jak się okazało była to... wadera! Najpierw sprawdziłem czy jeszcze żyje. Na szczęście oddychała, choć była nieprzytomna.
一  Hej! Obudź się! Słyszysz mnie? Obudź się! 一  zacisnąłem zęby potrząsając jej delikatnym ciałkiem.
Nagle wilczyca odkrztusiła wodę i otworzyła oczy.
一  Co.. co się stało? Gdzie ja jestem?!
一  Już dobrze. Wpadłaś do wody. Nic nie pamiętasz?
一  Jak przez mgłę.. 一  zmrużyła oczy 一 A ktoś ty?
一  Lucas 一  spojrzałem na nią z troską 一 Powinniśmy wrócić do watahy. Musisz się ogrzać.
Wilczyca niepewnie skinęła głową. Pomogłem jej wstać i poszliśmy do mojej nory.

(Genevieve?)