środa, 28 marca 2018

Od Holly do Lucasa

Dopiero co upolowałam dorodnego jelenia. Wzięłam się więc za oddzielanie niejadalnych części, i zanoszenie jadalnych do mojej spiżarni, która to była bardzo duża. Mięso dokładnie przyprawiłam; w końcu moja matka jest zielarką, także dostaję od niej sporo ziół. No, fakt, ostatnio mówiła, że wybiera się w samotną podróż, aby wskrzesić ojca płomieniem Kushanu. Było mi smutno z powodu, że pewnie długo nie będę mogła się z nią widzieć, a na dodatek po powrocie nie będzie już należeć do watahy. Zapewne zamieszka razem z moim ,,ojcem'' gdzieś poza naszymi terenami, i poza terenami naszych wrogów.
Wracając do tematu, po skończonej robocie, wzięłam dwa jelenie uda w pysk, dokładnie zamknęłam za sobą drzwiczki od spiżarni, i wzięłam się za rozpalanie ognia.
Gdy był już rozpalony, upiekłam nad nim mięso. Pachniało nieziemsko, aż zachciało mi się zjeść to tu i teraz, jednak postanowiłam oprzeć się chęci, i zjeść posiłek dopiero gdy odrobinkę przestygnie. W końcu nie będę jeść czegoś co dopiero zdjęłam z ognia...
***
Skoczyłam jak najdalej potrafiłam, jednak ku memu zdziwieniu zderzyłam się z innym wilkiem, który to właśnie biegł.

Lucas?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz