poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Od Lizzie do Riley

Siedziałam nad brzegiem rzeki, wpatrując się w kłodę, leżącą od brzegu po stronie Zewu Natury, do połowy rzeki. Kusiło mnie, aby na nią wejść, i przyjrzeć się odrobinę bliżej terenom wrogiej watahy. Po jakimś czasie namysłu, postanowiłam wejść na kłodę.
Niepewnie postawiłam łapę na kłodzie, sprawdzając czy się pode mną nie zawali. Następnie ostrożnie na nią weszłam, i powolutku, małymi kroczkami, szłam w przód, nieco się chwiejąc. Gdy stanęłam na końcu kłody, zaczęłam wpatrywać się w teren wroga. Faktycznie, z odrobinę bliższej odległości wyglądał nieco inaczej. Jakoś tak... znajomo... Zaraz, jakbym już go kiedyś widziała... Tak jakbym wiedziała dokładnie, co jest za tamtymi krzewami i drzewami, co jest dalej... Pamiętałam dokładnie znajdujące się tam zwane przeze mnie ,,jeziorko''... Zawsze lubiłam tam przychodzić... Biologiczna matka nigdy nie mogła mnie tam znaleźć...
Zaraz, myślę i myślę o tym, zamiast jak normalny wilk uświadomić sobie że byłam w watasze Hostis. I że moja biologiczna matka gdzieś tam jest... Czy w watasze, czy poza nią - nie wiem. Wiem za to, że nie ma jej tutaj, w Zewie Natury.
W pewnym momencie usłyszałam głos, dobiegający zza moich pleców.
- Lizzie? Co ty tu robisz? - zapytała Riley.
- A... Nic, poza tym, że przypominam sobie dokładny wygląd terenów Hostis, moje stare kryjówki, i moją biologiczną matkę. - powiedziałam uśmiechając się.

Riley? Trochu się pokomplikowało... x3 przynajmniej się natchłam tym pomysłem XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz