niedziela, 12 listopada 2017

Od Anarii CD Larego

- Dziękuję... - Wtuliłam się w jego szyję.
- Dla mnie twoja obecność tutaj, jest podziękowaniem.
- Mówisz jak poeta... - Zachichotałam.
- Staram się. - Posłał mi spojrzenie.
- Z rana położę te kwiaty w swojej norze... Są takie piękne!
 - Pierwszy raz takie zobaczyłem, od razu skojarzyły mi się z tobą. Jak mówiłem, są jedyne w swoim rodzaju, wyjątkowe.
- To słodkie jak o mnie mówisz...
- Mówię prosto z serca. - Uśmiechnął się do mnie.
- Wiesz, pewien kryształ, który tutaj widziałam, przypominał mi... Po prostu, chodź za mną! Pokażę ci! - Zaśmiałam się idąc w kierunku miejsca, w którym mieliśmy spać.
- Zobacz sobie. - Uśmiechnęłam się, pokazując mu kryształ.


- Przypomina mi trochę twoje oczy, lekki odcień złotego i... - Powiedziałam.
- Jest naprawdę ładny... Mógłbym oglądać z tobą tutejsze kryształy całą noc... - Uśmiechnął się do mnie.
- Ja też... Ale jestem też zmęczona... Powieki zawsze muszą ciążyć tak szybko...
- Może położymy się spać? - Zaproponował Larry.
- Spoko, nie musimy. Dam radę...
- Nie chcę abyś się męczyła. Mamy jeszcze całe życie na przychodzenie tutaj.
- Niby tak... Ale chcę jeszcze dzisiaj spędzić czas z tobą... - Położyłam niewinnie uszy po sobie.
- Anaria, mamy jeszcze masę czasu na to. Poza tym, też zaczynam się męczyć... - Przyznał niechętnie.
- Dobra, ale najpierw coś zjedzmy. Dobrze?
- Jasne... - Zaśmiał się cicho.
 Zaczęliśmy jeść upolowane przez nas mięso, było bardzo smaczne... Ale w końcu, świeże zawsze smaczne.
- Ok, ja już jestem pełna.
- Ja też...
- Idziemy spać? - Zapytałam, czując że ciążą mi powieki.
- Jasne, chodź.
Poszłam jeszcze napić się wody, następnie ułożyłam się w wygodnym, suchym miejscu. Obok cała ściana była usiana kryształami. Larry położył się obok mnie, ja leżałam przy ścianie, on bardziej od strony korytarza, którym wchodziło się do groty.
- Nie zimno ci? - Zapytałam.
- Nie za bardzo, będę tu leżał. Tobie ma być ciepło.
- No dobra, niech ci będzie. Teraz za późno za kłótnie.
Ułożyłam się wygodnie, przytulona do partnera. Zaczęłam zasypiać.
                                                                      ***
Wstałam rano, ku mojemu zdziwieniu. Poranne słońce nie wpadło do jaskini. Było jakoś tak... Zimniej. Na dodatek, nie widziałam Larego! Postanowiłam wyjrzeć z jaskini.
Ku mojemu zdziwieniu, na trawie znajdywał się szron. Przecież minęła już połowa listopada!
- Anaria, tutaj jesteś! - Usłyszałam za swoimi plecami głos Larego.
- Gdzieś ty był! Obudziłam się, a ciebie nie było!
- Przepraszam... - Położył uszy po sobie. - Chciałem tylko pozwiedzać jaskinię. Chciałem znaleźć jakieś ładne miejsce, lub kryształ. Aby ci się spodobało...
- Larry, doceniam to. Ale wiesz co jest teraz najważniejsze.
- Co?
- Abyś był przy mnie! Tyle mi potrzeba do szczęścia... - Polizałam do po pysku.
- Wybacz, chciałem tylko cię zadowolić. Uwielbiam patrzeć jak się cieszysz...
- Nic się nie stało, tylko nie strasz mnie tak więcej! - Zaśmiałam się.

Lary?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz