poniedziałek, 6 listopada 2017

Od Melindy CD Nilaya

Zwiedzanie zdawało się nie mieć końca. Ten czas był po prostu... Jak bajka! Po długich namowach, mój szanowny, leniwy małżonek dał się namówić na wspinaczkę po skałach. Oczywiście miałam w tym swój cel.
- Wiesz? Chyba zaczynam się domyślać, co chcesz zrobić, bo nie widzę innego pretekstu do wejścia na ten szczyt... - Nilay z trudem pokonywał kolejne centymetry.
- Ćśśśśśśś... Nie psuj mi zabawy! - zachichotałam.
Zdziwiłoby mnie gdyby się nie domyślał. To było by zbyt proste.
- Daleko jeszcze do tego szczytu? Ja już nie wyrabiam...
- Ojej, przepraszam cię bardzo! Ale kobiecie nie przystoi dźwigać partnera na plecach, wybacz.
- Teraz to ty zaczynasz mi działać na nerwy.
- No i właśnie o to mi chodzi, kochasiu... - chyba poczucie humoru Nilaya przeżuciło się teraz na mnie.
Wreszcie, po wielu minutach wdrapaliśmy się na szczyt. Basior padł zmęczony.
- Ejże! To dopiero początek rozrywek! - upomniałam partnera.
- Wykończysz mnie... - wysapał samiec, ale postanowiłam zignorować jego komentarz.
- Naprawdę chcesz to zrobić?
- A niby czemu nie? - patrzyłam na wodę spływającą ze skał.
- Skok z wodospadu? Poważnie, tego jeszcze nie przerabialiśmy.
- Przyznaj się słabeuszu, że po prostu się boisz.
- No i co ja mam ci powiedzieć? Skoczymy! - niespodziewanie basior zerwał się na równe nogi i zepchnął mnie ze zbocza, skacząc za mną.
- Nilay! - krzyknęłam - Ty niewychowany wilczurze!
- Nie narzekaj! Patrz! My lecimy! - zawył partner.
- No widzę, spadamy... - stwierdziłam, ale mimo to, śmiałam się jak głupia.

Nilay?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz