poniedziałek, 13 listopada 2017

Od Riley do Melindy

Obudził mnie nieprzyjemny chłód, panujący w całej norze. Po karku przeszedł mi lekki dreszcz. Otwarłszy oczy leniwie przekręciłam się na drugi bok, nasłuchując odgłosów z zewnątrz. Radosnemu świargotowi ptaków koncertujących wśród koron tutejszych drzew, akompaniował szmer wiatru.
- Riley, nie śpisz już?... - za moimi plecami dał się słyszeć znajomy głos.
- Cześć mamo! - rozpromieniłam się widząc wchodzącą do środka wilczycę, po czym podbiegłam się przywitać.
- Dawno wstałaś? - wadera delikatnie trąciła mnie nosem.
- Przed chwilą. A gdzie byłaś? Gdzie jest tata? - jak zawsze zalałam mamę masą pytań.
- Spokojnie, ja i tata poszliśmy na polowanie... - wyjaśniła mama, zerknąwszy w stronę wyjścia - Musimy trochę poczekać na śniadanie. Tata pobiegł poszukać nam posiłku, bo nie udało się nic złapać w pobliżu.
- A da sobie radę? - przechyliłam głowę w bok, spoglądając na świerki uginające się z każdym podmuchem wiatru.
- Jestem tego pewna. - wadera posłała mi pogodne spojrzenie - Chodź, chcę ci coś pokazać.
Wilczyca położyła na kamiennej posadzce niewielki, błyszczący przedmiot, który od razu wzbudził we mnie zachwyt.


- Co to jest? - zapytałam z zainteresowaniem obwąchując znalezisko.
- To jest kryształ.
- Kryształ?
- Tak. To taki minerał.
- Co to oznacza? Nic nie rozumiem... - zmarszczyłam brwi.
- Mniejsza o to czym jest. Wiem gdzie można znaleźć ich więcej. - mama uśmiechnęła się, podsunąwszy łapą kryształ bliżej mnie - Ten jest dla ciebie.
- Dla mnie?! - odruchowo zamerdałam krótkim ogonkiem - A pokażesz mi, gdzie go znalazłaś? Proszę, mamo...

Melinda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz