- Wow... To jest przepiękne! - Zamerdałam ogonem.
- Tak, wiem. Dlatego dałem to właśnie tobie. - Uśmiechnął się do mnie.
- Dziękuję! - Wtuliłam się w jego szyję.
- Drobiazg...
- Lary?
- Tak?
- Mogę ci zadać pewnego rodzaju pytanie?
- Jasne, możesz pytać śmiało.
- Moglibyśmy zostać tu na noc? Upolujemy jakąś zwierzynę, przeniesiemy tutaj aby mieć co jeść. Jest tu woda... Będziemy mogli tutaj spać.
- Wspaniały pomysł! - Zamerdał ogonem basior. - Może od razu pójdziemy coś upolować?
- Czemu by nie? - Zachichotałam.
- Chodź, wiem gdzie możemy zapolować!
Oboje wybiegliśmy z groty, pędziliśmy przez las.
***
- To już niedaleko. - Zapewnił Larry.- Możemy zwolnić? Lepiej mieć siłę na polowanie...
- Jasne, nie pomyślałem o tym. Myślałem tylko o celu ,,podróży''. - Uśmiechnął się, po czym zwolniliśmy.
- Jak blisko jesteśmy? - Zapytałam zniecierpliwiona.
- Bardzo blisko. Jakiś kawałek prosto, potem skręcamy lekko w lewo, i już między drzewami zobaczysz cel podróży.
- Jest aż tak widoczny?
- Takiego obiektu, trudno nie zauważyć. - Spojrzał na mnie z uśmieszkiem na pysku.
- Hmm... Ciekawe co to będzie... - Odwzajemniłam mu tym samym.
- Zobaczysz,będziesz zachwycona! - Zamerdał lekko ogonem.
- Tak myślę.
- Już zaraz skręcamy...
Szliśmy jeszcze kawałek, po czym skręciliśmy. Zauważyłam między drzewami piękną, błyszczącą w blasku słońca, taflę wody.
- Wow! Czy to naprawdę?...
- Tak, jezioro.
- Jak tu pięknie...
- Mówiłem, że będziesz zachwycona. - Wypiął dumnie klatkę piersiową.
- Wiem, ale tego się nie spodziewałam...
- Może teraz poszukamy zwierzyny?
- Jasne, mogę coś wywęszyć? Lubię szukać zwierzyny za pomocą węchu, dlatego też jestem tropicielką.
- Skoro bardzo chcesz, to proszę.
Zaczęłam węszyć górnym wiatrem, faktycznie, wyczułam zapach.
- I jak? Czujesz coś?
- Tak, chodź za mną. Tylko cicho...
Szliśmy trochę wzdłuż plaży, następnie skręciliśmy w las. Ku naszym oczom ukazała się młoda samica jelenia szlachetnego.
- Polujemy? - Zapytałam cicho, z niecierpliwością.
- Jasne. - Odszepnął mi Larry.
Zaczailiśmy się na młoda samicę w krzakach.
- Na trzy... - Szepnęłam.
- Raz... - Szepnął basior.
- Dwa...
- Trzy! - Krzyknęliśmy w tym samym czasie, po czym skoczyliśmy.
Tym razem to ja skoczyłam na kark, a Larry wbił się w szyję. Kiedy zwierzę zaczęło opadać z sił, puściliśmy oboje.
- Będzie co jeść! - Oblizałam pysk.
- Prawda... - Zrobił to samo, co ja.
- Może ,,oddzielimy'' te zbędne kawałki mięsa?...
- Dobry pomysł... Nie lubię ,,mięsa z nóg'' a głowy się nie je... Fuj...
- Racja... Nawet bym o tym nie pomyślała, al nogi nie są złe...
- Być może...
Rozdzieliliśmy mięso na części, niektóre zostawiliśmy, niektóre wzięliśmy ze sobą.
- Larry? Posiedzimy trochę nad tym jeziorem? Proszę...
- Jasne...
Położyłam się na piaszczystym brzegu jeziora, mocząc przednie łady lekko w wodzie. Larry ułozył się obok mnie.
- Tak tu pięknie... - Powiedziałam, patrząc w taflę wody. Odbijały się w niej promienie zachodzącego słońca. Było tuż nad horyzontem...
- To prawda, ale tutaj jest ,,coś'' piękniejszego...
- Naprawdę? Co?
- Ty...
- Naprawdę tak myślisz?... - Zakryłam pysk łapą.
- Jasne, że tak. Jesteś piękna.
- Ty też... - Leżąc, przytuliłam się do niego.
Leżeliśmy tak sobie jeszcze jakiś czas. Przy jego boku było mi ciepło, czułam się bezpieczna...
Lary?


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz