Anaria przytuliła się do mnie. Delikatnie polizałem ją po pysku.
- Kocham cię... - wyszeptałem.
Słysząc te słowa, wadera podniosła głowę spoglądając na mnie z niedowierzaniem.
- Ty to mówisz... Naprawdę? - głos wilczycy odrobinę zadrżał.
- Tak. Pragnę tego byśmy zawsze mogli być razem, chcę spędzić z tobą resztę życia... - spojrzałem prosto w ciemne, czekoladowe oczy samicy do których zaczęły napływać łzy.
- Nie płacz! Bo za chwilę ja też się poryczę... - potrząsnąłem głową, nieudolnie starając się zmazać ze swego pyska wzruszenie.
- To nic nie da, już płaczesz! - roześmiała się Anaria.
- Jak ty to robisz? Jeszcze nigdy w życiu nie płakałem... - zasłoniłem łapą pysk ze wstydem.
- Nigdy? - wadera podniosła uszy odrobinę zmieszana - Nie umiesz płakać?
- No cóż... Raz płakałem... - położyłem uszy po sobie z lekkim zakłopotaniem, po czym dodałem - Jak byłem jeszcze mały... Ale potem mi się to nie zdarzało... Nie licząc łez radości przy tobie. Mam nadzieję że nie wypaplasz nikomu, najdłbym się wstydu...
Moja wypowiedź wyraźnie rozbawiła wilczycę.
- Spokojnie... - Anaria wciąż powstrzymywała narastający śmiech - Nie powiem nikomu, ale wiesz że to żaden wstyd?
- Dla wader nie, a dla basiorów owszem...
- Czemu?
- Kobiecie... Jakby to ująć... Hm... Bardziej z tym "do twarzy"? No wyobraź sobie takiego przywódcę watahy Hostis, który płacze. Trochę dziwne, nie?
- Fakt... - uśmiechnęła się samica - Ale jak ty płaczesz, nie ma w tym nic dziwnego. Każdy kto ma uczucia w taki sposób okazuje emocje.
- Dobrze, już dobrze. Lepiej zmieńmy temat. - przewróciłem oczyma, zastanawiając się jak wybrnąć z tej jakże niezręcznej sytuacji.
Po chwili obydwoje znów skierowaliśmy wzrok na zachodzące słońce.
Anaria?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz