Minęliśmy polanę, strumień i bagna. Nigdzie ani śladu człowieka.
- To dziwne... - rozejrzałem się dookoła - Zwykle to tutaj w pierwszej kolejności pojawiali się ludzie.
- A jeśli to wcale nie są ludzie? - podsunęła Melinda, kładąc uszy po sobie.
- Mówisz o...
- Mam na myśli Yenvan...
- Nie! To nie możliwe, oni są za daleko! Prędzej podejżewałbym Hostis, chociaż... - zamyśliłem się przez chwilę.
- Szczerze wątpię byśmy mieli do czynienia z człowiekiem. Raczej obstawiałabym obce wilki. Woń ludzi jest bardzo intensywna. Swoją dawną watahę też bym rozpoznała. Jestem niemal na sto procent pewna, iż mamy tu do czynienia z Yenvan.
- Ale co by robili tak daleko od domu?
- Może planują atak?... Skąd wiesz że nie chcą się przenieść. Nas jest niewielu... To dla nich idealna okazja do walki.
Melinda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz