- Mogę ci jakoś pomóc? - zwróciła się do mnie żona, gdy wykopałem kolejne "pomieszczenie".
- Nie, kochanie. Lepiej odpocznij i nie przemęczaj się. - polizałem partnerkę po pysku - Nie przytulę cię, bo jak sama widzisz, jestem cały w piachu.
- Wiem, zauważyłam... - zachichotała Melinda - Dobrze. Wobec tego ci nie przeszkadzam. Gdybyś potrzebował pomocy, to wiesz gdzie mnie szukać. Acha, jeszcze jedno. Umówiłam się dziś z Subaru nad rzeką, więc przez jakiś czas mnie nie będzie.
Po tych słowach wadera wolnym krokiem się oddaliła, a ja mogłem wziąć się w końcu do pracy.
***
- Ufff... - westchnąłem ze zmęczeniem, przesunąwszy ostatni głaz - Jeszcze tylko kamienna podłoga i gotowe.Zewnętrzną stronę jamy obłożyłem skałami, tak by nie zagrażał nam wiatr, deszcz i inne nieprzewidziane warunki pogodowe. W środku zaś, dokładnie wyściełałem posłanie warstwą mchu i liści.
Miałem nadzieję, że mojej żonie takowy wystrój przypadnie do gustu. Bardzo starałem się, aby wszystko wyglądało wręcz perfekcyjnie do jej powrotu. Szczeniętom jest potrzebna przestrzeń do swobodnej zabawy, toteż wykopałem osobne, przestronne "pomieszczenie", gdzie panować będzie stała temperatura. Przecież nie chcielibyśmy by maluchy zmarzły, tymbardziej iż dane nam jest wychowywać je w środku zimy. Nora wydawała się miła i przytulna. Oby tylko zdała egzamin mieszkalny.
Melinda?


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz