- Muszę to sprawdzić. - spojrzałem na waderę - Nawet jeśli to myśliwy.
- Nie puszczę cię samego. - Melinda warknęła ze złością w głosie.
- Dobrze, chodź... - zezwoliłem - Tylko cicho...
Ku naszemu zaskoczeniu, nie zastaliśmy wśród pobliskich krzewów dosłownie nic.
- Ja słyszałam, czułam... - wadera ze smutkiem położyła uszy po sobie - Naprawdę...
- Wierzę ci. - uśmiechnąłem się do żony - Będzie trzeba to coś odnaleźć i to szybko.
- Jak to?
- Chciałaś przygody, no to masz.
- Ale...
- No chodź.
Melinda?

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz