- Nie ma sprawy. - bąknąłem trochę od niechcenia.
Już miałem ochotę się jakoś zmyć, lecz coś nie zostawiało mnie w spokoju. Mianowicie, cały czas miałem wrażenie, że skądś znam tą waderę.
- Czy my się czasem nie znamy? - spytałem z zaciekawieniem.
- Hmm... Może tak, może nie... - Odparła zagadkowo.
Mimowolnie wywróciłem oczami i westchnąłem głęboko. No tak...
- A tak na poważnie?
- Claudia jestem, ty zapewne Jerry jeśli się nie mylę, prawda? - uśmiechnęła się.
- Owszem. - moje kąciki ust lekko się uniosły. - Czyli jednak mnie pamiętasz.
- Jak mogłabym zapomnieć?
- No cóż, wszystko możliwe. - skrzywiłem się nieco. - Odprowadzić cię do jaskini? Nie zdziwiłbym się gdybyś w drodze powrotnej znowu wpadła w jakieś zarośla.
- Będziesz mi to teraz wypominać do końca życia? - oburzyła się nieco. - Jednak coś w tobie zostało z tego starego Jerry'ego...
- Możliwe. W każdym razie i tak cię odprowadzę. - Uśmiechnąłem się zadziornie.
Ta tylko westchnęła i bez większych kaprysów podążyła za mną. Niedługo potem już zrównała ze mną krok i szła dzielnie u mego boku. Nie odzywaliśmy się zbytnio. Może też dlatego, że czasami nie wiedziałem co powiedzieć, aczkolwiek nie była to cisza niezręczna. Oboje pogrążeni byliśmy w swoich myślach, a ja w dodatku przyglądałem się pięknym krajobrazom.
- Pamiętasz jeszcze gdzie mieszkam? - Zaśmiała się serdecznie.
- Nieee, już zapomniałem - odparłem z sarkazmem.
W każdym razie, kiedy tylko dotarliśmy zaczęło się akurat już ściemniać.
- No cóż - zacząłem. - Miło było cię spotkać. - Wysiliłem się na uśmiech.
- Heh, ciebie również. Dziękuję za pomoc.
- Nie ma sprawy! - odparłem jeszcze i odszedłem w stronę jaskini Max.
Claudia? Ale ładny gniotek!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz