Z lubością zacząłem pływać w ciepłej wodzie, próbując nie spoglądać na wilczycę. A robiłem to z dwóch głównych powodów.
Po pierwsze, wstydziłem się, że od momentu naszego spotkania zachowuję się jak swoje zupełne przeciwieństwo. Bo w końcu słynąłem wśród swoich dawnych znajomych z tego, że wszędzie było mnie pewno. Że byłem duszą towarzystwa oraz, że miałem partnerek na pęczki. A tutaj? Przed Holly?
Nieudacznik życiowy, wyjący byle rzecz, a w dodatku zachowujący się jak szczeniak. No i co ona ma sobie o mnie pomyśleć?
Drugą sprawą, zupełnie inną, było to, czego wilczyca ujrzeć nie mogła. Nawet, gdyby mogła czytać w myślach. Czułem się dziwnie słaby w jej otoczeniu. Nie pod względem zdrowotnym, a fizycznym. Jakby Holly była kryptonitem, a ja - Supermanem. Czy to sposób, w jaki na mnie działa? Czy może coś więcej?
Albo to ja nad interpretuję pewne rzeczy?
Postanowiłem zebrać się w sobie i spojrzeć na wilczycę, na jej oczy i piękne futro. Miałem już się odezwać, kiedy zobaczyłem blask, coś na wzór błędnego ognika. Znajdował się w pewnej odległości za Holly. Nie mogąc wykrztusić z siebie zdania dłuższego niż dwa słowa, wskazałem jedynie pyskiem w tamtą stronę.
- Patrz.
<Holly? I'm back ~ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz