- Skoro o to pytasz... Miałam tylko jedną osobę, której mogłam zaufać w pełni. Była to moja ciocia Kavanara. Rozumiałyśmy się bez słów... - na moim pysku przez chwilę pojawił się mały uśmiech - Bawiła się ze mną gdy byłam mała. Wychowywała mnie.
- A rodzice? - przerwał Nilay.
- Oni... Byli zbyt zajęci... Odkąd się urodziłam, zawsze byłam tą drugą. Dla rodziców najważniejszym priorytetem było szkolenie brata, żeby przygotować go do objęcia tronu. Niebawem zajmie miejsce mojego ojca i będzie królem watahy Hostis.
- Co z ciotką? Ona też tak... Jakby to dobrze powiedzieć? Zwariowała na jego punkcie?...
- Nie. Jako jedyna, nie. Dla niej wszyscy byli równi i jako jedyna była w stanie zauważyć, że w ogóle jestem, gdy inni byli zajęci bratem.
- Ale?...
- Ale nasza relacja popsuła się, gdy moi rodzice rozkazali mi poślubić pewnego wilka. Nie chciałam tego i im odmówiłam a oni zbuntowali ciocię.
- Więc tak naprawdę nie była po twojej stronie bo gdyby była to chciałaby ci pomóc. - tym trafnym stwierdzeniem Nilay zakończył temat mojej rodziny i przyjaciół.
- A jak łapa? - przyjżałam się bliźnie która wyglądała już znacznie lepiej.
- Już nie boli.
-Napewno? Tylko nie kłam. - uśmiechnęłam się i porozumiewawczo mrugnęłam.
- No. Może trochę ale nie będę narzekać.
Nilay?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz