Powinienem był dwa razy puknąć się w głowę, a potem działać. Kto jak kto, ale ja byłem Melindzie z pewnością zupełnie obcy. Powinienem był przewidzieć, iż zaskoczę tym waderę, choć zrobiłem to jakby bezmyślnie... Tak jakbym nie miał kontroli nad swoimi czynami... Dziwne, a nawet bardzo dziwne, bo zwykle mi się to nie zdarzało. Trzeba będzie się bardziej pilnować, przynajmniej w jej obecności. Przecież nie chcę wyjść na głupka (chociaż pewnie i tak już wyszedłem). Nie ma co się oszukiwać. Zaliczyłem wpadkę i tyle. Och, ironio losu! Za co?
- Mhmm... - chrząknęła cicho wilczyca, wyrywając mnie tym samym ze stanu głębokiego zamyślenia.
- Tak? - zwróciłem się ku samicy.
W jej oczach widziałem lekkie zakłopotanie.
- Idę na spacer. Może przejdziesz się ze mną? - zaproponowała Melinda.
Najwyraźniej ją też dobiła ta cała sytuacja.
- No pewnie, gdzie byś chciała iść? - uśmiechnąłem się.
- Wiesz, nie znam tego terytorium, więc pomyślałam...
- Pewnie! Chętnie cię oprowadzę! - mimowolnie zamerdałem ogonem.
- To... Masz jakiś pomysł?
- Za mną...
Melinda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz