Szpieg, hm. Czemu nie?
- Dobrze. - uśmiechnąłem się pogodnie do wadery - Zgadzam się, tylko już zostań i nie zmieniaj zdania.
- Spokojnie. Nie zamierzam. - Melinda odwzajemniła mój uśmiech - A teraz chodź w końcu wyplukać tą łapę, bo aż żal patrzeć.
No nie! Ona była jeszcze bardziej uparta ode mnie... Mimo to zgodziłem się (przecież nie chciałem kolejnej awantury, której skutków z pewnością już nie dałbym rady później odkręcić).
Włożywszy łapę pod wodę, poczułem narastający, rwący ból, jakby ktoś wbił w bliznę żelazne ostrze.
- Aj!... - moje jakże donośne wrzasknięcie, pewnie rozległo się po całym lesie.
- Przestań! Zachowujesz się jak szczenię! - skomentowała Melinda, spoglądając na mnie z politowaniem.
Oczywiście! Zero zrozumienia, jak zwykle.
- Dobra, bądź łaskaw choć przez moment nie ruszać tą nieszczęsną kończyną, a ja spróbuję ją oczyścić. - westchęła wadera, po czym dodała - Ciekawe czego ludzie tu szukają?
- Raczej kogo. - zerknąłem na wilczycę - Pewnie że nas! A któż inny, prócz nas, wzbudziłby w nich takie zainteresowanie? Niedźwiedzie? Nie sądzę. Te pułapki są bardzo dziwne, jakby zupełnie nieskonstruowane pod kątem zwierząt.
- Brednie! Oni w ogóle nie wiedzą, że istniejemy!
- A skąd ta pewność? Równie dobrze, mogli gdzieś tu umieścić kamery, a przed czymś takim już nie ma ucieczki. Jeśli sfilmowali któreś z nas, to koniec.
- A jeśli... - samica na moment zesztywniała, wbijając wzrok w głazy naprzeciwko.
- Co?
- Oni... Znajdą stado Hostis? No, wiem. Trochę to głupie, ale czysto teoretycznie, MOGĄ ich znaleźć. I co wtedy? Taka wataha rzuca się w oczy, w większym stopniu, niż na ten przykład my.
- Nie wnikajmy w to, a zresztą. Naprawdę sądzisz, że ktoś mógłby spróbować zapolować na całe stado wilków? I to na dodatek takich rozmiarów? Chyba przeceniliśmy możliwości ludzi... Au! - nie dokończyłem wypowiedzi, gdyż znów pojawił się ten paskudny ból.
- Stoisz mi na łapie... - jęknąłem ze złością.
- Oj! Daruj, zamyśliłam się. - Melinda raptownie odskoczyła.
- Wiem, zauważyłem...
- Nie jęcz. Przynajmniej udało się ją oczyścić.
- Więcej nie proszę cię o pomoc w tego typu sprawach.
- A co? Wolisz medyka z watahy Hostis?
- Co? Łeee, weź nie przypominaj... On mnie przeraża...
- Wiem, wiem. Też się go bałam jak byłam mała... - zachchotała samica.
- A tak ogólnie, to były jakieś bliskie ci osoby w dawnej watasze?
- Czemu o to pytasz? - wadera wyglądała na nieco oburzoną mym pytaniem.
- Czysta ciekawość. Nic więcej. - odparłem.
Melinda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz