niedziela, 8 kwietnia 2018

Od Anarii do Nity

Byłam na spacerze w lesie. Flora i fauna budziła się do życia... Ach, czyż to nie cudownie? Dodatkowo było już bardzo ciepło. Hmm... byłam kiedyś człowiekiem, więc myślę że to chyba więcej niż dwadzieścia stopni Celsjusza na plusie (jakkolwiek idiotycznie to brzmi). 
Zaraz, niedaleko powinien być strumień... Heh, zapamiętało się dokładnie całą okolicę przez te niecałe dziewięć lat.
W pewnym momencie moje dziwne rozmyślania przerwał krzyk, najprawdopodobniej należący do wadery. Pobiegłam w jego kierunku.
Przeskoczyłam strumień, przy okazji wskakując na Jaspera i powalając go. Rzecz jasna, błyskawicznie z niego zeszłam, a że podczas skoku zauważyłam białą waderę, stanęłam przed nią.
- Ile razy mówiłam, żebyś NIE KRZYWDZIŁ I NIE STRASZYŁ INNYCH?! - krzyknęłam.
Basior warknął cicho, wstając.
- Co, jeszcze liczyć mi rozkazujesz? - burknął mierząc mnie wściekłym wzrokiem.
- Nie, kretynie. Po prostu wynoś się stąd NATYCHMIAST, albo pożałujesz że mnie poznałeś!
Wilk zawiesił się na chwilę; jednak w końcu odwrócił się i odszedł. Hah, może już mu za dużo? W końcu kilka razy dostał lanie między innymi od Arona, od Jake'a, i wielu innych. Jak zauważyłam, faktycznie, tym razem nie miał kawałka ucha... Od razu przypomniała mi się sytuacja z Bellą... W sumie, to mogłam od razu na niego skoczyć i wydrapać mu oczy; śmiał skrzywdzić moją córkę...
Odwróciłam się w stronę wadery.
- Cała jesteś? - zapytałam. - Nic ci nie zrobił?

Nita? Sorka że tak dużo tu paplania nie wiadomo o czym... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz