Siedziałam w kryształowej grocie, przypatrując się niebieskiemu kryształowi. Roztaczał wokół siebie specyficzną aurę, przy czym bardzo mocno wyróżniał się spośród innych (w dobrym sensie tego słowa, rzecz jasna)... Mama chyba jednak nie miała racji, gdy porównywała mnie z nim. Rozumiem, że może i dla niej taka jestem, z resztą jak większość córek w oczach dobrych matek, jednakże ja osobiście uważam, że w niczym nie przypominam tego kryształu. No, może z wyjątkiem tego, że jego kolor idealnie odzwierciedla kolor moich oczu. Ale mniejsza o to, w końcu to tylko zbieg okoliczności i tyle. Nie jestem jakimś tam wielkim skarbem i wzorem do naśladowania... Tylko zwykłą waderą; ciekawską istotą o podejrzanie dużej wiedzy o życiu jak na swój wiek, mimo to nie wiedzącą do końca kim jest. Heh, przynajmniej jestem sobą, i sama decyduję o moim życiu.
W pewnym momencie moje rozmyślania przerwał dźwięk kroków. Gwałtownie się odwróciłam; ujrzałam Riley. Na jej widok moja mina złagodniała, a na moim pysku pojawił się uśmiech.
- Cześć, Riley... - powiedziałam.
Rilciuuuu? :> Wybacz plosę za takie krótkie dziadostwo XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz