Widok wilka na drzewie nie jest zbyt często spotykany. No cóż... Jak zwykle musiałam być wyjątkowa! Niedaleko jaskini Max znalazłam dość niezłe drzewko. Jeden z potężnych konarów był złamany, więc bez problemu mogłam wejść na górę. Koza Genevieve w akcji! Już od kilku dni codziennie się tu zaszywałam i prowadziłam swoje melancholijne przemyślenia. Nie doszłam do żadnego rewolucyjnego wniosku, dlatego rozmyślania wciąż trwały.
Tego dnia od razu po śniadaniu wdrapałam się na Ashleya (tak, tak nazwałam moje drzewo i obiecuję, że kiedyś nazwę tak swojego syna), oparłam się plecami o pień i wróciłam do mojego świata. Przymknęłam lekko oczy i wsłuchałam się w odgłosy ptaków. W pewnym momencie nawet lekko mi się przysnęło. Obudził mnie cichy chichot. Otworzyłam oczy i spojrzałam na ziemię. Na dole stała biała wilczyca, o pięknych brązowo - złotych oczach, które teraz przyglądały mi się w rozbawieniu.
- Przepraszam, jakim gatunkiem oposa jesteś? - mruknęła radośnie. Uśmiechnęłam się do niej serdecznie i odparłam roześmiana:
- Opos rudy. Brzydki, wyłupiaste oczy, ale lubi człowieków.
- A rudy opos ma na imię...? - spytała wesoło.
- Genevieve. A biała fretka ma na imię...?
- Nita. Czemu biała fretka? - powiedziała zdziwiona. Szczerze mówiąc to sama nie wiedziałam.
- Bo fretki są fajne? - zasugerowałam po chwili namysłu.
- W takim razie mogę być fretką! - odparła Nita, po czym zaczęła się śmiać.
Nita? Czy zostaniesz fajną fretką?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz