Przewróciłam oczyma. Jedyne o czym teraz myślałam to ,,Dlaczego nie mógłby chociaż troszeczkę postarać się zachowywać spokojnie w mojej obecności?''.
- Idę, idę... - jak na mnie to brzmiało bardziej jak ,,ide, iiideee''.
Jeden sus wystarczył mi, aby znaleźć się przy samcu. Pomogłam mu przewrócić się z powrotem na brzuch. Niewielką część futra miał we krwi, jednak to nic wielkiego, tylko obdarcie. W porównaniu z ranami jakie odnosili moi bliscy to nic takiego.
- Chodź, znajdziemy wodę i przemyjesz to. - zasugerowałam.
- Ale Hollyyyy.... - jęknął. - Ja nie mogeeeee.....
- Oj tam, dasz rady. Wiem, że to piecze, ale powinieneś wiedzieć, że zawsze mogło być gorzej. - powiedziałam stanowczo. - A teraz chodź, bo zaraz wyjdę z siebie i cię tu zostawię.
No... Co prawda nie chciałam być niemiła, jednak coś czuję, że z nim po prostu trzeba stanowczo. Cóż, tak to jest z niektórymi. Póki co, nie będę go oceniać, ponieważ nie znam jego charakteru do końca. Każdy może kryć zupełnie co innego pod codzienną powłoką...
Sebastian? Przepraszam, że musiałeś długo czekać i że tak krótko :c
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz