Przechadzałam się po polanie w puszczy Liberos. Ciepłe promienie słońca ogrzewały moją sierść, sprawiając, że czułam się szczęśliwa. Jesień i zima odeszły, także czuję się o wiele lepiej. I pomyśleć, że jeszcze z rok temu powiedziałabym, że zimą i jesienią absolutnie nie byłam szczęśliwa, jednak minionej jesieni i zimy byłam szczęśliwsza... W końcu teraz mam Jacka... I pomyśleć, że miłość swojego życia znajduje się głównie w najmniej oczekiwanym momencie. W sumie, to mam takie powiedzonko - życie bez miłości jest mniej szczęśliwe niż z nią; nawet miłość do rodziny wiele znaczy.
W pewnym momencie, skupiłam wzrok na wielkim dębie. Podeszłam do niego, i ułożyłam się przy nim. Widok był stamtąd wspaniały! Wszystkie kwiaty na polanie, motyle, i ptaki. Dodatkowo, ptaki były też na dębie. Kilka z nich siedziało naokoło mnie, ze dwa na moich plecach. Przyznam szczerze, że rozmawiałam z nimi (jakkolwiek głupio to brzmi, kocham ptaki).
Nagle, usłyszałam czyjeś kroki. Ptaki odleciały na drzewo. W końcu, mym oczom ukazała się czarna wilczyca. Już z nią kiedyś rozmawiałam... To przyjaciółka mojej siostry - Maxine.
- Witaj, Max. - przywitałam się z uśmiechem. - Co tam słychać?
Maxii? x3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz