wtorek, 24 kwietnia 2018

Od Belli CD Jaka

- To... to niesamowite... - pokręciłam głową z rozbawionym spojrzeniem.
- Co jest niesamowite?
- Też o tym pomyślałam! - nie wytrzymałam i parsknęłam głośnym śmiechem, którego echo rozniosło się chyba po całej puszczy - Wybacz, to ta pełnia tak na mnie działa... - zakryłam pysk łapami, by choć odrobinę ukryć zakłopotanie, co niezbyt mi się udało. Ale głupia wymówka.
Powoli podniosłam się z trawy, wciąż nie odrywając wzroku od rozgwieżdżonego nieba. Po chwili, tuż za mymi plecami rozległo się niskie, dostojne wycie. Uśmiechnęłam się, zerkając kątem oka na basiora, po czym zmrużywszy oczy podłączyłam swój głos. Przez moment poczułam się jakby wszystko dookoła, cały ten świat przestał istnieć. Byliśmy tylko my, ja, Jake i księżyc nasłuchujący z sympatią naszych głosów.
- Bella, uważaj! - nagle poczułam mocne szarpnięcie za kark, które skutecznie przywróciło mnie do rzeczywistości.
- Co się stało?! - potrząsnęłam głową, zrywając się na równe nogi, bo z niewiadomych przyczyn znów znalazłam się na glebie.
- Mało brakowało... - westchnął Jake, podchodząc bliżej - Prawie spadłaś ze skarpy.
- Słucham? - zmarszczyłam brwi, oglądając się za siebie. Nie no, bez przesady, aż tak to się przecież nie zamyśliłam. To znaczy... Chyba...
- Mamy talent to pakowania się w kłopoty... - stwierdził przyjaciel, dosiadając się obok.
- Ha! A ty jak zawsze ratujesz nas z opresji! - wyszczerzyłam się - Em, masz coś na głowie... Czekaj... - delikatnie przejechałam łapą po jego futrze, zgarniając zza ucha płatek magnolii.
- Już?
- Hm, jak dla mnie wyglądałeś z nim dużo lepiej - zachichotałam, kładąc się obok wilka. Lekki podmuch wiatru strącił część kwiatów, które poszybowały gdzieś daleko, znikając w mroku nocy. Przymknęłam oczy i już po chwili odpłynęłam do krainy sennych marzeń.
***

Leniwie przekręciłam się na drugi bok, wtulając się w futro od którego czułam niebywałe ciepło. Powoli odchyliłam powieki, zerkając nadal trochę zaspana na leżącego obok przyjaciela. Wyglądał tak bezbronnie kiedy spał. Przez chwilę zastanawiałam się, czy w ogóle powinnam go budzić. Tak, tylko przez chwilę.
- Jake, wstawaj... - szepnęłam mu na ucho, jednak samiec wymruczał coś cicho pod nosem i zakrył głowę łapami. No dobra, trzeba będzie zrobić to mniej delikatnie.
- Wstawaj leniu! Dość spania! - wykrzyczałam, popychając go tylnymi łapami.
- Co? Co się dzieje? - wilk podniósł na mnie spanikowany wzrok. Wyraz jego pyska był bezcenny.
- Nic się nie dzieje. Słońce dawno zawitało na niebie, a o ile mi wiadomo mamy w planach zwiedzanie, tak czy nie?
- Yhmm - basior przewrócił wymownie oczyma, wzdychając przy tym ciężko - A to zwiedzanie to nie mogłoby poczekać? Tak przynajmniej jeszcze kilka minut?
- Nie - odparłam krótko. Wdrapałam się na sporą skałę znajdującą się tuż pod magnolią, po czym oparłam się przednimi łapami o jedną z niższych gałęzi, która zdawała się być wręcz idealnym punktem obserwacyjnym - No chodź.

Jake?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz