sobota, 23 grudnia 2017

Od Brooke do Anarii

Oczywiście nie mogło mnie to ominąć. Musiałam zobaczyć tę wilczycę.
Szybko wyczołgałam się spod łap mamy i usiadłam rozdzielając nieznaną mi wilczycę od matki.
Pierwsze co przykuło moją uwagę, to jej ciemne oczy i białe futro, jak mamy. Szybko przyjrzałam się jej ciekawie, układając w myślach pytania, które mogę jej zadać. W międzyczasie starałam się sprawiać wrażenie... hmmm... ujmę to jak mówi Alex, „niewinnej małej waderki, która absolutnie nie zrobiła nic złego”. Nie wierzę, że jestem jakimś „ancymonkiem”. Dlatego siedząc przed nią skuliłam uszka i zrobiłam maślane oczka.
Żeby odpędzić się od powątpiewającego spojrzenia brata i karcącego wzroku matki dodałam ale to absolutnie całkowicie słodziutko i niewinnie szczenięcym głosikiem:
- Kim pani jest?
Ta starsza od mojej mamy (z pewnością dorosła) wilczyca posłała mi promienny uśmiech.
- Witaj. Nazywam się Anaria, a ty zapewne jesteś Brooke.
- Tak, tak, tak. A dlaczego pani tu jest? Skąd pani przyszła? Pani mieszka w watasze? A dzieci pani ma? A...
- Brooke, nie zadawaj tylu pytań na raz. Ciocia Anaria ma dwie córki, trochę młodsze od ciebie i Alexa, w wieku Ginny. W naszym stadzie mieszka dłużej od nas.
- O, dobrze. Ciociu, ciociu, a...
- Wyglądasz jak jedna wielka strasznie żałosna garstka nieszczęścia. –
Uwaga brata zirytowała mnie, ale rozluźniłam się i uśmiechnęłam do tej cioci A... jakoś i od razu poczułam różnicę.
Faktycznie, przesadziłam. Wyglądałam za niewinnie, za żałośnie.
- Ajjj, to ciocia wybaczy. Ciociu, to coś ci pokażę albo...
- Chodź Brooke – zlały się trzy głosy mojego rodzeństwa. Każdy oczywiście w innej intonacji.
Niechętnie podreptałam do nich. Jak zwykle, dałam plamę.
- Och te dzieci... – głos mamy rzucił mi się w uszy. Ciotka Jak-jej-tam i mama wdały się w rozmowę, a ja z zawstydzeniem odważyłam się spojrzeć w powątpiewający wzrok Alexa, drętwy Dave’a i przestraszony wzrok Ginny.

Anaria?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz