czwartek, 7 grudnia 2017

Od Melindy do Shine

Położyłam Riley spać, właściwie ona już dawno spała. W norze nie było nikogo oprócz nas.
 -Nie mogę jej zostawić bez opieki... - pomyślałam.
Mała naprawdę słodko spała. Usiadłam, i postanowiłam zaczekać aż wróci Nilay. Miał wrócić niebawem z polowania. W brzuchu burczało mi coraz głośniej, ale ktoś musi pilnować Riley.
- Już jestem! - usłyszałam głos męża, który właśnie wszedł do domu.
- Cicho... - syknęłam - Mała właśnie zasnęła...
- Wybacz, zapomniałem... - Nilay uśmiechnął się promiennie i delikatnie polizał mnie po pysku - Zobacz co przyniosłem.
- Mm... Wygląda bardzo apetycznie... - oblizałam się i oddzieliłam część mięsa dla Riley.
Pewnie gdy się obudzi będzie bardzo głodna.
***
Następnego dnia obudziłam się gdy słońce było już wysoko na niebie. Gdy wyszłam z nory dowiedziałam się, że Nilay opiekuje się dziś Riley. Wyruszyłam na małe polowanko, tym razem w celu rozprostowania kości. W nocy znów spadł śnieg. Biały puch grupy na pół metra okrywał glebę. Szłam zostawiając głębokie ślady. Zaskoczona popatrzyłam przed siebie. Nie ja jedyna tego ranka wybrałam się na polowanie. Niedaleko stała Shine.

Shine?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz