Zgodnie z wolą matki udałem się na polowanie. Niestety, przy strumieniu i na polanie nic nie znalazłem... Postanowiłem więc udać się nad potok, jednak i tam szczęście mi nie sprzyjało.
- Jasny szlak... - bąknąłem pod nosem sam do siebie.
Chwilę później usłyszałem kroki tuż za sobą. Gwałtownie się odwróciłem i... ujrzałem znajomą z widoku waderę.
- Cześć... - odezwałem się niepewnie. - Jesteś z watahy, zgadza się?
Gen?^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz