- Jasne szefowo! - zasalutowałam w kierunku Max, na co ona wybuchnęła śmiechem.
- Dobra biegnij się wyspać. - rozkazała na co ja delikatnie posmutniałam. Perspektywa snu pod gołym niebem nie była najprzyjemniejsza dla mnie, szczególnie w nowym miejscu. Normalnie uwielbiałam sypiać na powietrzu, jednak wydarzenia ostatnich miesięcy sprawiły, że nie czuje się wtedy bezpieczna.
- Maaaax... - mruknęłam nieśmiało, na co wadera rzuciła w moją stronę pytające spojrzenie. Z niewiadomych przyczyn wstydziłam jej się przyznać do mojego strachu.
- Czy mogłabym spać u ciebie? Dopóki nie znajdę jakiejś wolnej jaskini w pobliżu. - spytałam gdy w końcu zdobyłam się na odwagę. Mimo moich wątpliwości wilczyca zamerdała wesoło ogonem.
- Jasne! O ile nie chrapiesz? - zaśmiała się, kierując na mnie swoje rozbawione spojrzenie.
- Nieee... Chociaż gdybym jednak chrapała to możesz mnie budzić. Więc no... Prowadź! - odpowiedziałam radośnie.
Maxine odwróciła się w stronę ścieżki po czym ruszyła żwawo przed siebie. Udałam się za nią i już po chwili byłyśmy na miejscu.
- Zapraszam do mojej świątyni. - powiedziała i gestem łapy zaprosiła mnie do środka. Rozejrzałam się w środku, po czym spojrzałam na moją towarzyszkę, nie wiedząc do końca co robić.
- Kładź się gdzie chcesz! Rozgość się. - zasugerowała Max, po czym ułożyła się pod ścianą. Omiotłam wzrokiem jaskinię, po czym wybrałam mały kącik w jej rogu. Umościłam się na ziemi, po czym zamknęłam oczy i zaczęłam liczyć oddechy. Przy pięćdziesiątym siódmym odpłynęłam w objęcia Morfeusza.
Maxine? Trochę się naczekałaś co?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz