- Mam cię! - warknął.
Czym prędzej pobiegłem w stronę dźwięku co sił w łapach. Gdy tylko dotarłem na miejsce, warknąłem głośno w stronę basiora.
Nie myliłem się, to był Jasper. Nie trzymał w pysku żadnej sarny, zająca czy czegoś tam... Ale zaraz... On trzymał Bellę!
- Puść ją w tej chwili. - powiedziałem twardo, odsłaniając kły.
Basior puścił kark wadery, jednak przygniótł ją do ziemi (i to mocno).
Zrobiłem krok w przód, aby zasygnalizować mu, aby się wynosił. Ten jednak tylko wyszczerzył się w przebiegłym uśmiechu, i cicho warknął.
- Jeżeli teraz jej nie zostawisz to... - zacząłem, jednak mi przerwano.
- To co? Co mi zrobisz? - zaśmiał się złowieszczo. - Nie masz szans.
- Ach tak? Znowu chcesz ze mną walczyć? - burknąłem przyjmując pozycję bojową. - Trzymasz się mnie i mojego ojca jak rzep!
- No i? Jesteście tak samo durni i dziwni. - prychnął.
- Przestań w końcu obrażać mojego ojca! - nie wytrzymałem... rzuciłem się na przybłędę używając zębów i pazurów.
Co zrobiłem jako pierwsze? Wbiłem zęby w okolicach jego łopatek, a pazurami zacząłem drapać go w bok. Basior próbował mnie zrzucić, odepchnąć... ale mu to nie wyszło! Gryzłem i drapałem, jednak pamiętałem, że mam go tylko wypłoszyć. Po jakimś czasie zrzucił mnie z siebie, a ja uderzyłem o grube drzewo (w dodatku spadła na mnie niby niewielka warstwa śniegu). Szybko się podniosłem, cicho dysząc. Basior podnosząc jedną łapę ruszył pędem na mnie. Na szczęście umiem nieźle skakać, także w biegu udało mi się go przeskoczyć; chociaż może nie do końca... w ostatniej chwili ugryzł mnie w tylną łapę, tym samym upadłem. Basior miał już zamiar wbić kły w mój kark, jednak mocno go odepchnąłem.
- Mało ci?! - wysapałem mierząc basiora wzrokiem mówiącym tylko o tym, jaki jestem wściekły.
Basior po raz ostatni warknął, po czym odwrócił się, i kuśtykając odszedł.
Czym prędzej podszedłem do Belli, unosząc przy tym moją tylną, lewą łapę.
- Nic ci nie jest? - zapytałem kładąc uszy po sobie. - Bałem się że coś ci zrobi...
Bella?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz