- Kto taki? - spytała zaskoczona Max.
- Mieszka niedaleko. Chodź za mną... - pognałam przed siebie, a Maxine za mną.
***
- Kogo właściwie szukamy? - dopytywała się wadera - Znam tego kogoś? Mieszka na tych terenach?- Możliwe że go znasz, ale to raczej mało prawdopodobne. Pojawia się na naszych terenach dość sporadycznie i nie jest zbyt rozmowny i odzywa się tylko wtedy jak ma do ciebie jakiś interes. Zanim do niego dotrzemy, powinnyśmy złapać jakąś drobną przekąskę żeby go jakoś przekupić.
Zanim dotarłyśmy do tymczasowego lokum owego osobnika, złapałyśmy zająca na polanie.
- To już niedaleko. - powiedziałam i wskazałam łapą na niewielką norę w cieniu kilku świerków - O tam.
- Nie wygląda na wilczą norę. - skomentowała Max i obwąchała dokładnie miejsce.
- Bo to nie wilk. - uśmiechnęłam się do Max - Mamy tu do czynienia z lisem.
- Kto tu jest?! - nagle z krzaków wyskoczył lis, o którym właśnie rozmawiałyśmy.
- Spokojnie Shirea, to ja Melinda, a to jest Maxine. - wyjaśniłam szybko - Mamy do ciebie sprawę.
- Sprawę? - warknął niechętnie samiec - Jaką sprawę?
- Wiemy że jesteś w stanie zdobyć dla nas trochę farby. W sumie to nie wiem czy ją kradniesz czy sam robisz i mnie to nie interesuje, ale jesteśmy w stanie ci zapłacić za taką usługę. Skoro jesteś na miejscu to może przyjmiesz zamówienie?
Lis zamyślił się przez chwilę.
- A dorzucicie jeszcze jednego zająca? - upewnił się.
- Tak, a ty przyniesiesz nam kremową farbę. - postawiłam warunek.
Samiec zgodził się na taki układ.
- Jutro dostaniecie to czego chcecie ale przyjdźcie od razu z zapłatą. - nie mówiąc nic więcej lis zniknął w krzakach.
- Możemy wracać. - stwierdziłam.
***
- Skąd wiedziałaś że nam pomoże? - spytała się Maxine jak już byłyśmy prawie w domu.- Shirea był już na wielu terenów. Odwiedzał także watahę Hostis. - odpowiedziałam lekko się uśmiechając.
Maxine?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz