- Ech... Obyś miała rację... - tu na chwilę zamilkłem. - W każdym razie, mam nadzieję że szybko wyzdrowiejesz.
- Ja też. - przyznała wadera.
- Chciałbym zostać, ale chyba muszę już iść..
- Pa.
- Pa...
I tak oto wyszedłem z nory, ostatni raz zerkając na Bellę przy samym wyjściu. Jej rodzina weszła do środka tuż po tym, jak wyszedłem. Anaria na oko była spokojna, podobnie jak Larry, jednak czułem że na pewno tacy nie są, nie teraz gdy ich córka musiała cierpieć. Claudia weszła przodem, wyraźnie podenerwowana, także się nie dziwię. Mnie samemu ciężko było zachować spokój... raz pomyślałem o tym, co powiedziała mi wtedy Bella na polanie. Szczerze, nie wiedziałem do końca o co jej wtedy chodziło, ale jak tak myślę o tym, że większość czasu spędzamy ostatnio razem... Może ma mnie dość? Nie zdziwiłbym się. Postanowiłem jednak o tym nie myśleć, w końcu teraz liczy się jej zdrowie.
Postanowiłem udać się na polowanie, czułem od czasu do czasu burczenie w brzuchu. Oczywiście pomyślałem o Belli, jednak całej sarny nie przywlekę, także przyniosę jej jakieś części... ba, najlepsze części.
Bella?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz