Wybrałam się na przechadzkę po lesie. Nic nie działało lepiej na moje zszargane nerwy niż świeże powietrze i świergot ptaków. Moje myśli krążyły gdzieś w obłokach. Nagle zauważyłam przed sobą basiora. Na wygląd mógł być w moim wieku. Nie wiedziałam czy mam do niego podejść, czy może jak najszybciej, niepostrzeżenie zwiać, gdzie pieprz rośnie, ale wilk jednak mnie zauważył. W jego oczach zobaczyłam lekką niepewność.
- Cześć... - mruknął nieśmiało. - Jesteś z watahy, zgadza się?
- Tak, od niedawna. Jestem Genevieve, a ty? - uśmiechnęłam się serdecznie w jego stronę.
- Bruno. Bruno Coldmist.
Coldmist? Coś mówiło mi to nazwisko. Nagle doznałam olśnienia. Anaria nazywa się Coldmist.
- Jesteś rodziną Anarii? - spytałam po chwili.
- Tak. Anaria to moja siostra - oznajmił Bruno. Anaria nie wspominała, że ma brata. Musimy chyba nadrobić zaległości i poznać się bliżej.
- Nie wiedziałam, że Anaria ma brata... - wypaliłam, przez co basior zaczął się śmiać. Gdy już lekko się uspokoił z teatralnym uśmieszkiem odpowiedział:
- Cóż mogę ci na to powiedzieć... Taaa Daaam!!!
Teraz to ja się roześmiałam. Jak powszechnie wiadomo śmiech jest zaraźliwy więc po chwili również Bruno zanosił się śmiechem.
- Masz może ochotę gdzieś się przejść? - mruknęłam, wciąż lekko chichocząc.
Bruno?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz