Będąc już w norze ułożyłem się wygodnie na swoim olbrzymim posłaniu. Myślałem tylko o tym, jaki jestem beznadziejny. Po jakimś czasie powieki zaczęły mi ciążyć, najwyraźniej zasypiałem.
~ Stałem na skraju jakiegoś urwiska, nie wiedząc nawet gdzie dokładnie się znajduję. Za mną wznosiła się las, a po drugiej stronie urwiska widać było rozległą łąkę. Na niebie świeciło mnóstwo gwiazd, nie widziałem też najmniejszego śladu chmur. Nagle zobaczyłem wyłaniającą się z lasu sylwetkę, to była Bella.
- Jake... - powiedziała.
- Bella... - odparłem.
Przez jakiś czas oboje staliśmy bezczynnie wpatrzeni w siebie, nawet się nie odzywając. Po jakimś czasie ciszy usłyszałem dźwięk... znajomy...
- Tu cię mam! - wrzasnął, po czym chwycił mnie za kark, i zrzucił z urwiska.
Usłyszałem tylko głos Belli krzyczący ,,Jake!'' i złowieszczy śmiech Jaspera. ~
Bella?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz