Widząc dwóch przyjaciół i męża wystarałam się na uśmiech. Cała trójka podbiegła do mnie, patrząc głownie na ranę.
- Jest aż tak źle? - zapytałam cichym głosem.
- Spokojnie, damy rade... - uspokoił mnie Larry.
Jakiś czas później, rana została ,,zaklejona'' leczniczymi ziołami, a całość owinięta była bandażem.
- Dz-dziękuję... - wyszeptałam.
- Nie ma sprawy. - odpowiedział Nilay.
- Ważne że to nic poważnego... - dodał Larry.
- Niedługo powinnaś wrócić do zdrowia... Maks. kilka dni... - powiedziała Mel.
Meli? Krótko wyszło...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz