Biegłam co sił w łapach. Można by powiedzieć, że wyglądałam teraz jak śnieżnobiała błyskawica. Biegłam tak szybko, że czułam ogień w łapach; jednakże nie poddawałam się. No pain, no gain - te słowa chyba nigdy nie wylecą mi z głowy. W każdym razie, do rzeczy - os ostatniego czasu starałam się biegać codziennie, a inne treningi miał miejsce zawsze, gdy tylko znalazłam chwilę wolnego czasu. Biegłam dość krótko, jednak to nie dziwne, skoro biegłam tak szybko; dodatkowo biegłam od legowisk do strumienia, także w tak krótkim czasie spora odległość. Co prawda bez zadyszki nie mogło się obejść, dodatkowo w łapach czułam palenie, a w gardle suchość. Bogom dzięki, że w strumieniu jest woda (nie no, odkrycie tysiąclecia Claudia, ,,woda w strumieniu''). Padłam na ziemię, i zaczęłam chłeptać wodę. Od razu po ostatnim łyku, zaczęłam głośno dyszeć. Dopiero po jakimś czasie się uspokoiłam, i ułożyłam głowę na łapach; moje łapy leżały w wodzie, a oczy wpatrywały się w wodę. W pewnym momencie usłyszałam czyjeś kroki, tuż za mną. Gwałtownie zerwałam się z ziemi; niestety, chwiałam się na nogach, także w końcu upadłam.
Przed sobą widziałam szare łapy, tuz przed sobą... Uniosłam wzrok w twarz wilka; przyznam, wyglądał przyjaźnie.
Mike? XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz